Drony opanowane do perfekcji. Polska firma stworzyła wyjątkowy bojowy system Gladius

Podczas niedawnej parady wojskowej mogliśmy obejrzeć na wystawie nowy bojowy system Gladius, za którego odpowiada Polska firma WB Electronics. Ten robi użytek z łącznie dwóch dronów latających o różnym przeznaczeniu oraz zaawansowanego systemu zarządzania walką.
Fotografia autorstwa Krzysztof Duda (Twitter)

Fotografia autorstwa Krzysztof Duda (Twitter)

System Gladius potwierdza, że Polska również “umie” w bojowe drony

Polski system Gladius to złożony system dronów rozpoznawczych i uderzeniowych, który składa się z dwóch głównych elementów – dwóch pojazdów terenowych (platformy startowej i pojazdu dowodzenia) na bazie platformy Waran 4×4 oraz dwóch konkretnych dronów. Mowa o dronie rozpoznawczym FT-5 oraz amunicji krążącej BSP-U (w podstawowej wersji Glaadius), czyli połączeniu, które ma zapewniać możliwość przeprowadzania misji rozpoznawczych oraz szybkich i precyzyjnych ataków na cele stacjonarne, oraz mobilne.

Czytaj też: 50 mln dol. w piach. Rosja jeszcze nigdy nie zaliczyła wpadki tak blisko granicy z Polską

Gladius jest też zintegrowany z systemem zarządzania walką Topaz, który umożliwia transmisję danych, pozyskiwanie celów i kontrolę ognia. Aktualnie Topaz jest szeroko wykorzystywany przez polskie jednostki artyleryjskie i umożliwia rozległą integrację różnych czujników, uzbrojenia i systemów łączności w spójne środowisko sieciocentryczne, dzięki czemu znacznie rozszerza świadomość sytuacyjną oraz ułatwia kontrolowanie tego, co dzieje się aktualnie na polu bitwy. W przypadku systemu Gladius jest wręcz nieoceniony, jako że może ciągle przetwarzać dane uzyskiwane z drona FT-5, kierować BSP-U na cel i finalnie podejrzeć poziom wyrządzonych zniszczeń.

W przypadku szpiega systemu Gladius, czyli FT-5, w grę wchodzi dron o długości rzędu 3,1 metra i rozpiętości skrzydeł na poziomie 6,4 metra, który może być wykorzystywany do rozpoznania, nadzoru, pozyskiwania celów i pełnienia funkcji węzła komunikacyjnego. Jest napędzany dwoma silnikami elektrycznymi i może latać do 10 godzin na maksymalnej wysokości 5000 metrów z kamerami, czujnikami, radarami, a nawet bronią w pełni autonomicznie lub pod kontrolą operatora. Jego główną rolą jest zapewnianie informacji na temat tego, co dzieje się “tam na dole”.

Czytaj też: Nic już mnie nie zaskoczy. Polska fotowoltaika z rekordem, o którym w 2020 nawet nie śniłem

BSP-U to już z kolei pełnokrwisty dron kamikadze, a więc taki “zaawansowany pocisk”. Może latać z prędkością do 150 km/h przez 120 minut i uderzać w cele oddalone o maksymalnie 30 kilometrów, po prostu wlatując w nie i tym samym aktywując swoją 1,4-kilogramową głowicę bojową. Może również latać w trybie automatycznym lub sterowania ręcznego i posiada system wideo, który pozwala na precyzyjne trafienie celu nawet po utracie łączności. Można go jednocześnie zastąpić znacznie potężniejszym dronem Warmate 2, o którym więcej możecie przeczytać tutaj.

Czytaj też: Polska jest jak tarcza dla NATO. Broń atomowa na naszym terenie ma sens

System Gladius jest więc unikalnym połączeniem dronów zwiadowczych i uderzeniowych, które już teraz bez żadnej szerszej integracji wręcz rewolucjonizują strategie bojowe nowoczesnej armii. Integracja tak zaawansowanych sprzętów w jednym obiecuje tak naprawdę szereg korzyści, dzięki czemu Gladius może wręcz zwiastować nową erę w działaniu wojsk lądowych i są szanse, że udane wdrożenie jego pełnego kompleksu (planowane na 2024 rok) uczyni go wzorem dla przyszłych systemów obronnych na całym świecie. W ogólnym rozrachunku polscy artylerzyści mają już jednak dostęp do pierwszych wariantów systemu Gladius od końca ubiegłego wieku.