Test Skoda Kodiaq – SUV dla dużej rodziny

Skoda Kodiaq to dosyć popularne auto na polskich drogach. W końcu wszyscy nad Wisła pokochali SUV-y, więc tak duży model nie mógł ujść uwadze klientów. Mieliśmy okazję sprawdzić, za co ludzie go polubili i mieliśmy pewne oczekiwania. Liczyliśmy na auto duże, wygodne i niezawodne. Czy faktycznie tak jest?
Test Skoda Kodiaq – SUV dla dużej rodziny

Skoda Kodiaq wygląda jak rasowy SUV

Zdjęcia Arkadiusz Dziermański, CHIP.PL

Skoda Kodiaq jest duża. Jest wysoka zawieszona i w świecie miejskich crossoverów wygląda jak typowy, rasowy SUV. Zazwyczaj staram się dopasować miejsce zdjęć do specyfiki auta i bazując na samym wyglądzie, Kodiaqa najchętniej wrzuciłbym do lasu, albo na piaszczyste nierówności. Gdyby nie to, że testowany wariant miał napęd na przednią oś i w trudniejszym terenie mógłby się co najwyżej zgubić.

Auto jest bardzo masywne, ma 4758 mm długości, 1864 mm szerokości (bez lusterek) i 1657 mm wysokości, a rozstaw osi wynosi 2791 mm. Maska sięga wysoko, grill jest całkiem spory, do tego mamy 19-calowe felgi w standardzie. Dzięki czemu nie wyglądają na przesadzone w stosunku do dużej bryły. 

Na boku mamy ładne przetłoczenia, a auto wydaje się znacznie dłuższe niż w rzeczywistości, jakby było modelem 7-osobowym. A w zasadzie może takim być za dodatkowe 4500 zł. Tył… no tutaj nie dzieje się za dużo. To typowy tył SUV-a i trudno jest powiedzieć o nim coś wyszukanego. Opcjonalnie możemy tu trafić na wysuwany hak, który pojawia się po wciśnięciu guzika w bagażniku.

Czytaj też: Pierwsza jazda Hondą CR-V 2023. Przy cenie popukacie się w czoło i możecie być w błędzie

Skoda Kodiaq ma praktyczne i ogromne wnętrze

Kodiaq to auto nie tylko duże z zewnątrz, ale też wręcz ogromne wewnątrz. W każdej części – przód/tył/bagażnik mamy bardzo dużo miejsca. Zacznijmy od bardzo praktycznego przodu.

Fotele są duże i wygodne, w testowej wersji wyposażenia Style regulowane elektronicznie tylko po stronie kierowcy. W ogóle warto zaznaczyć, że zazwyczaj auta testowe są w topowych wersjach wyposażenia, a tutaj mieliśmy drugi od dołu pakiet i nie powiem, to miła odmiana. Wróćmy do praktyczności.

Wnętrze to poprzednia generacja aut grupy Volkswagena, więc ekran jest wkomponowany w deskę rozdzielczą, a większość przycisków i pokręteł jest fizyczna. Choć Skoda nawet w najnowszych generacjach swoich aut z nich nie rezygnuje i coś czuję, że tym przyciągnie wielu klientów.

Wykonanie wnętrza stoi na dobrym poziomie. Trochę plastiku, trochę skóry, przyzwoicie spasowane. Raczej nie ma tu na co narzekać. Pomimo sporego przebiegu, bo ponad 20 tys. km w aucie testowym to naprawdę dużo, jasne skóry były w bardzo dobrej kondycji. Kontynuując temat praktyczności, do dyspozycji mamy dwa schowki przed fotelem pasażera – klasyczny i drugi otwierany ku górze, a dodatkowo trzeci, wysuwany spod fotela. Jest tak nieoczywisty, że prawdę mówiąc kompletnie zapomniałem, żeby zrobić mu zdjęcie. No i oczywiście nie mogło zabraknąć wręcz flagowego elementu wyposażenia Skody, czyli parasola schowanego w drzwiach kierowcy, dostępnego w standardzie w każdej wersji wyposażenia.

W ciekawy sposób zostały zaprojektowane uchwyty na napoje. W zasadzie to… nie wyglądają jak uchwyty na napoje. Obok nich mamy praktyczne zagłębienie np. na karty płatnicze, albo kluczyki. A w razie potrzeby cały ten element można w prosty sposób wyjąć i zostawić większy schowek.

Na tylnej kanapie jest ogrom miejsca. Usadowione tam trzy osoby powinny bez problemu przetrwać dłuższą trasę, a dla dwóch będzie to wybitnie komfortowa podróż. Tylną kanapę można przesuwać i to o ładnych kilka centymetrów, dzięki czemu powiększa się pojemność bardzo dużego bagażnika. Tylne szyby mogą być zasłaniane bardzo ładnie wkomponowanymi roletami, które wchodzą w skład dodatkowego pakietu Simply Clever.

Radek Kosarzycki z redakcji zapytał mnie, czy w bagażniku można przewieźć dwa psy w typie labradorowatych. A i owszem, o ile tylko dla ich wygody zdemontujemy roletę, co jest bardzo prostą czynnością. Będą podróżować nie mniej komfortowo, niż pasażerowie na tylnej kanapie. Uważałbym tylko na to odsunięcie kanapy, żeby nie uszkodziły sobie łap w zagłębieniu. Praktycznych elementów nie zabrakło też w bagażniku, bo mamy tu choćby wygodne haczyki na zakupy. Na koniec dodajmy, że katalogowa pojemność bagażnika to aż 835 litrów. Nie bez powodu można tu zamontować dodatkowy rząd siedzeń.

Czytaj też: Test Honda Jazz Crosstar e:HEV – bardziej oszczędna niż elektryk?

Multimedialnie Skoda Kodiaq spisuje się bez zastrzeżeń

Testowany wariant Style Skody Kodaiq jest wyposażony w dwa ekrany – główny oraz digital cockpit po stronie kierowcy. Ekran główny ma prosty interfejs, po którym posiadacze aut z grupy Volkswagena będą się bardzo sprawnie poruszać. Opcje są intuicyjnie rozłożone i bardzo łatwo można znaleźć interesujące nas funkcje. Całość działa sprawnie i bez opóźnień. Na duży plus jest bezprzewodowe działanie Android Auto i Apple CarPlay.

Choć ekran główny, jak i ten po stronie kierowcy, są dobrej jakości to grafiki już zdążyły się nieco zestarzeć i powoli zaczynają wołać o wymianę na nowsze. Choć tak długo, jak to działa jak powinno, nie ma sensu się o to czepiać.

Digital cockpit pozwala na ustawienie różnych widoków, bardziej cyfrowych lub klasycznych, uzupełnionych o różne informacje na temat spalania czy nawigacji.

Testowy model był wyposażony w dodatkowy pakiet Comfort, w skład którego wchodzi nawigacja, dobrej jakości kamera cofania z dynamicznymi liniami pomocniczymi, elektryczna klapa bagażnika oraz przyciemniane tylne szyby i pokrywy bagażnika.

Czytaj też: Test Ford Ranger Raptor. Bestia w terenie i postrach ulic w mieście

Skoda Kodiaq jeździ tak jak wygląda – solidnie

Kodiaq jest dostępny z silnikiem Diesla lub TSI (benzyna), a ponieważ testowaliśmy ten drugi, to na nim się skupimy. Zacznijmy od spalania:

Cykl miejski8,2 l/100 km
Trasa do 90 km/h (70-90 km/h)6,4 l/100 km
Droga ekspresowa (tempomat ustawiony na 120 km/h)7,4 l/100 km
Autostrada (tempomat ustawiony na 140 km/h)8,3 l/100 km

Jak widzicie, wartości prezentują się nieźle, w szczególności biorąc pod uwagę gabaryty auta i fakt, że nie jest ono zelektryfikowane. Zaznaczam też, że ani w mieście, ani w trasie do 90 km/h nie jechaliśmy na wynik – nie było żółwiego tempa, nie było spowalniania ruchu. To są wyniki spalania przy codziennej, płynnej jeździe.

Jak wygląda samo prowadzenie? Bez większych zastrzeżeń. Chociaż do niezależnie od chęci, nie da się jej zaliczyć do kruszynek, Skoda Kodiaq jest całkiem zwrotna, a lekki układ kierowniczy będzie Was wspierał przy manewrach w ciasnych uliczkach, czy na parkingach. Przyspieszenie jest raczej stateczne (0-100 km/h w 9,7 s), ale dla tego segmentu wystarczające. Duże wymiary auta i niespecjalnie duża masa (niecałe 1600 kg) powodują, że w trasie potrafi nim solidnie zabujać, co skutecznie potrafi ostudzić wyścigowe zapędy.

Skoda w przedziwny sposób rozwiązała kwestię ustawień tempomatu. Na kierownicy, swoją drogą bardzo ciekawe zaprojektowanej i wygodnej, nie znajdziemy przycisków do sterowania funkcjami tempomatu. Zostały umieszczone na lewo od kierownicy, pod starowaniem kierunkowskazami i światłami. Nie jest to wygodne rozwiązania i wymaga sporego przyzwyczajenia.

Na pochwałę zasługuje tutaj komfort jazdy. Pracuje na niego kilka czynników, ale na pierwszy plan wysuwa się zawieszenie – sprawnie wyłapuje nierówności i potrzeba naprawdę trudnych warunków, aby poczuć dyskomfort. Do tego dochodzi dobre wygłuszenie kabiny i kultura pracy silnika – jeśli jedziecie ze stałą prędkością lub przyspieszacie płynnie, nawet cicho ustawione radio zniweluje dźwięki silnika. Oczywiście nie zawsze tak jest – jeżeli w danym momencie korzystacie z trybu Sport, silnik da o sobie znać, przede wszystkim za sprawą skrzyni biegów, która będzie trzymała go na wysokich obrotach, aby zwiększyć dynamikę jazdy. Dla kontrastu w trybie Eko robi się o wiele ciszej. Do samej skrzyni również nie mogę się przyczepić – przełożenia są delikatne i w zasadzie pomijalne, dopiero tryb sport połączony ze zdecydowanym użyciem pedału gazu spowodują, że wyraźnie usłyszycie każdą zmianę biegu.

Podsumowując temat – nie znajdziecie tutaj fajerwerków, ale nie z taką myślą Kodiaqa projektowano. Miało być wygodnie i jest. Spalanie miało być rozsądne i takie jest. Kodiaq miał być w prowadzeniu lekki, łatwy i przyjemny i… Cóż, taki właśnie jest.

Czytaj też: Test Volkswagen Arteon – czy będziemy za nim tęsknić?

Rozstrzał cenowy Skody Kodiaq jest całkiem spory

Ceny Skody Kodiaq zaczynają się od 149 500 zł i wyglądają następująco:

Bazowa cena testowanego wariantu to 164 200 zł. Do tego możemy dobrać naprawdę ogrom różnych dodatków, z których mamy tu m.in. podgrzewaną przednią szybę, asystenta pasa, parkowania, wspomniane pakiety Comfort i Simply Clever… tak dobijamy do prawie 190 tys. zł. Ogółem, jeśli zależy nam na dobrym wyposażeniu, to w zależności od wariantu silnika musimy liczyć się z wydatkiem na poziomie 190-250 tys. zł, co nie wydaje się ceną zbyt wysoką w stosunku do możliwości auta.  

Czytaj też: Test Kia Niro HEV – wzorowa hybryda i więcej, niż tylko kolejny crossover

Skoda Kodiaq nie wzbudza duży emocji, ale potrafi wywołać uczucie

Skoda Kodiaq nie jest autem, które ekscytuje czy podnosi ciśnienie. Za to potrafi człowieka wyciszyć i uspokoić. Jest duża, przestronna w środku, komfortowa, prosta w prowadzeniu, ma przemyślane wnętrze i oferuje bardzo duży bagażnik. Po czasie spędzonym z autem jedyne czego nam brakowało, poza czujnikami martwego pola, to brak czasu na to, aby przejechać nim jeszcze więcej kilometrów. Samochód nie musi być ekstremalnie szybki, aby chciało się nim jeździć. Czasem brak fajerwerków i komfort jazdy potrafią zachęcić do tego o wiele skuteczniej.