Marynarka USA stała się właśnie potężniejsza. Niepozorne okręty sięgnęły po nowe pociski

Marynarka USA przetestowała niedawno nowy sposób wystrzeliwania pocisku SM-6 z okrętu bojowego LCS (Littoral Combat Ship) i wygląda na to, że w tamtej właśnie chwili zyskała znacznie na potędze.
Marynarka USA stała się właśnie potężniejsza. Niepozorne okręty sięgnęły po nowe pociski

SM-6 wystrzelony z pokładu okrętu LCS. Wszystko dzięki kontenerowej wyrzutni

Zacznijmy od tego, że podczas gdy SM-6 to wszechstronna broń, która może przechwytywać cele powietrzne, balistyczne i nawodne, LCS to mały i zwinny okręt, który może operować bardzo blisko brzegu. Razem mogą zapewnić potężne i elastyczne możliwości dla przyszłej floty nawodnej marynarki USA i to oczywiście nie bez powodu. SM-6 to bowiem bardzo wszechstronny pocisk, który może niszczyć samoloty, rakiety, okręty, a nawet przechwytywać pociski balistyczne w ich końcowej fazie lotu. Swoją skuteczność zawdzięcza m.in. radarowi, który może wyszukiwać cele samodzielnie lub z pomocą innych źródeł. Sam pocisk może latać z prędkością większą niż Mach 3 i osiągać zasięg ponad 240 km.

Czytaj też: Lotnictwo USA będzie jeszcze trudniejsze do pokonania. Poznaliśmy tajemnicę ATHENA

SM-6 bazuje na pocisku SM-2, ale ma większy i lepszy radarowy system naprowadzania, którego zapożyczył po prostu z pocisku AIM-120 AMRAAM. Jest to część rodziny pocisków Standard Missile, obejmująca inne warianty do różnych ról. SM-6 został wprowadzony w 2013 roku i ma być używany na okrętach z systemem Aegis, ale dopiero niedawno udowodniono, że jego wprowadzenie na okręty klasy LCS jest możliwe.

Zanim jednak wejdziemy w szczegóły samego testu, warto podkreślić, że LCS to rodzaj małego okrętu nawodnego, którego marynarka wojenna USA używa do operacji w pobliżu brzegu. Co ciekawe, na przestrzeni lat powstały dwa typy okrętów LCS, bo typ Freedom i Independence, które różnią się projektami, ale zachowują te same główne cechy. Program LCS rozpoczął się w 2001 roku, ale na przestrzeni lat napotkał pewne wyzwania i zmiany. Dlatego amerykańska marynarka zmieniła pierwotny plan zbudowania 55 LCS do 40 egzemplarzy, ale te kwestie mają tyle zawiłości, że lepiej będzie, jeśli odeślę was do moich poprzednich artykułów (tutaj i tu).

Czytaj też: Jastrząb z USA zaczął strzec Ukrainy. Obejrzyj nowy sprzęt w rękach ukraińskiego wojska

https://youtu.be/GqMyrbKM8wI

Jak więc przetestowano wyrzutnię SM-6 na LCS? Główną rolę odegrała w tym kontenerowa wyrzutnia, która nie wymaga bezpośredniej integracji z okrętem i jest traktowana w formie łatwo wymienialnego modułu o kompatybilności zarówno z pociskami SM-6, jak i Tomahawk. Ten sprawdzian zademonstrował modułowość i śmiercionośność okrętów LCS oraz potencjał rozproszonych koncepcji wojennych, a dodatkowo potwierdził marynarce to, że po prostu warto zintegrować wyrzutnię również na innych platformach.

Czytaj też: Armia USA chce przywrócić sens aerostatom. Jaką rolę otrzymają statki powietrzne rodem z innego świata?

Integracja SM-6 na pokładzie LCS ma o tyle wielki sens, że te pociski znacząco różnią się od uzbrojenia wykorzystywanego na tych okrętach. Odznaczają się nie tylko wszechstronnością, ale też zasięgiem i możliwością podłączenia do sieci. SM-6 może osiągnąć zasięg do 370 km, czyli znacznie okazalszy od tego, co ma do zaoferowania SM-2 (185 km) lub ESSM (50 km), co zapewnia okrętom LCS możliwość atakowania celów poza horyzontem. Gdyby tego było mało, SM-6 może wykorzystywać systemy Cooperative Engagement Capability (CEC) i Naval Integrated Fire Control-Counter Air (NIFC-CA) do odbierania informacji celowniczych z innych platform, takich jak okręty, samoloty lub satelity. To pozwala pociskom SM-6 na atakowanie celów, które znajdują się poza zasięgiem radaru wystrzeliwującego okrętu lub które używają technik stealth, lub zagłuszania.