Ten elektryczny rower porzucił akumulator. Zaraz… że co?!

Jak może działać elektryczny rower bez akumulatora, z którego to silnik czerpie energię, aby wspomagać rowerzystę? Odpowiedź na to pytanie zapewnia niepozorny e-bike Pi-Pop trzeciej już generacji.
Ten elektryczny rower porzucił akumulator. Zaraz… że co?!

Elektryczny rower Pi-Pop okiełznał superkondensator, aby porzucić tradycyjny akumulator

Zwyczajne rowery elektryczne bazują na zestawie ogniw w formie akumulatorów, które ważą swoje i magazynują kilkaset Wh. Przez to właśnie są drogie i ciężkie, ale jednocześnie kluczowe dla segmentu e-bike. Jednak czy na pewno? Czy tradycyjne akumulatory rzeczywiście są koniecznością przy dzisiejszym rozwoju technologii? Jak próbuje udowodnić francuska firma Pi-Pop, wcale nie.

Czytaj też: O tym rowerze trekkingowym marzysz. Technologiczne cudo, to za mało powiedziane

Ten niepozorny rower miejski skrywa w sobie przełomową wręcz innowację w segmencie rowerów z elektrycznym wspomaganiem. Pi-Pop kwestionuje konwencjonalne podejście łączenia silnika z akumulatorem, zastępując ten duet dynamicznym systemem wspomaganym przez superkondensatory. Ten system zbiera energię podczas jazdy na płaskim terenie i zjazdach, a następnie wykorzystuje ją jako wspomaganie pedałowania na podjazdach. Innymi słowy, zamiast wielkiego magazynu energii, którego musimy ładować w domu, Pi-Pop stawia na ładowany w czasie jazdy niewielki system.

Nie jest to wcale eksperyment, bo Pi-Pop doczekał się tak naprawdę w tym roku trzeciej już generacji. Względem poprzedników został wyposażony w tym czujnik momentu obrotowego, amortyzowany widelec i zaktualizowany zestaw komponentów, ale nadal to jego układ napędowy jest najciekawszym elementem. Zastosowany w nim system skutecznie zbiera energię z pedałowania i regeneracyjnego hamowania, przekształcając ją w energię elektryczną przechowywaną w superkondensatorach umieszczonych wzdłuż bagażnika. Konstrukcja ta minimalizuje wpływ na pedałowanie na płaskich odcinkach, a maksymalizuje generowanie energii podczas zjazdów i hamowania.

Czytaj też: Ten elektryczny rower ma zachwycić nawet profesjonalistów

Podczas wspinaczki pod górę przechowywana energia jest natychmiastowo uwalniana, dostarczając do 250 watów do silnika, który wspomaga rowerzystę i tym samym ułatwia podjazd. Cały proces ładowania i rozładowywania odbywa się automatycznie za pomocą czujników, dostosowując się płynnie do terenu jazdy. Wszystko to jest możliwe bez użycia metali ziem rzadkich i z jednoczesną oszczędnością na wadze, a nawet wysoką trwałością, jako że te superkondensatory mogą pochwalić się imponującym cyklem życia od 10 do 15 lat i w dużej mierze nadają się do recyklingu.

Brak tradycyjnego akumulatora oznacza, że rower Pi-Pop jest zawsze gotowy do jazdy w sezonie, niezależny od ładowania, a jego superkondensatory stopniowo się wyczerpują przez około dwa miesiące nieaktywności, wymagając pewnego doładowania przed jazdą wyłącznie w niektórych scenariuszach. Musimy jednak pamiętać, że superkondensatory magazynują tylko małe ilości energii, dlatego system całkowicie się wyczerpie na dłuższych lub bardziej stromych podjazdach przekraczających 10% nachylenia na odległości około 500 metrów. Dlatego właśnie Pi-Pop kieruje swój rower do miejskich rowerzystów, którzy napotkają umiarkowane wzniesienia podczas dojeżdżania po mieście.

Czytaj też: Giant ulepszył swój rower górski Stance. Sprawdź, czego możesz oczekiwać

Pi-Pop produkuje około 100 rowerów miesięcznie w swojej siedzibie w Orleanie we Francji, ale w następnym roku chce zwiększyć tę liczbę do aż tysiąca. Nie jest to niestety tania zabawa, bo trzecia generacja e-bike Pi-Pop z superkondensatorami jest wyceniona na 2450 euro.