Jedna klawiatura na całe życie. Zbudowałem i przetestowałem Glorious GMMK PRO

Cykl życia klawiatury mechanicznej u graczy kończy się zwykle albo wtedy, kiedy dany model się im znudzi, albo w momencie, kiedy coś w klawiaturze zwyczajnie się popsuje. Co więc powiecie na klawiaturę, z którą potencjalnie będziecie mogli spędzić całe życie? Takim właśnie modelem jest GMMK PRO od firmy Glorious, która umożliwia zakup zarówno podstawowego modelu, jak i stworzenia sobie “własnej klawiatury”.
Jedna klawiatura na całe życie. Zbudowałem i przetestowałem Glorious GMMK PRO

Stwórz swoją własną klawiaturę, czyli zamawianie Glorious GMMK PRO

Chociaż kupno podstawowej wersji klawiatury GMMK Pro jest możliwe już za 234,99 dolarów w oficjalnym sklepie, a jej zestaw poza podstawową klawiaturą obejmuje również specjalny spiralny przewód, to znacznie ciekawiej prezentuje się opcja samodzielnego dobrania sobie elementów składowych. Możemy tego dokonać zarówno na własną rękę, wybierając tylko między układem ANSI a ISO oraz kolorem aluminiowej obudowy (taki barebone kosztuje 139,99 dolarów), jak i korzystając z kreatora firmy Glorious. 

Czytaj też: Test klawiatury Dark Project One KD87A. Śliczna i do tego tania

W tym kreatorze rozpoczyna się zabawa, przy której lepiej dwa razy sprawdzić stan portfela. Firma tradycyjnie umożliwia nam wybranie jednego z dwóch kolorów obudowy, ale to dopiero początek. Za dodatkową opłatą możemy dorzucić do zestawu miedzianą (49,99 dolarów) lub poliwęglanową (39,99 dolarów) płytkę, w której osadzamy przełączniki, aby nie musieć bazować na zamontowanej pierwotnie aluminiowej wersji. Następnie stajemy przed krokiem wyboru ponad 100 przełączników różnej klasy, wśród których znalazły się przełączniki od Gaterona oraz Kailh w różnej wersji i cenie wahającej się między 30 a 40 dolarami, ale przede wszystkim autorskie przełączniki firmy Glorius. Mowa o liniowych Lynxes, klikających Raptors oraz dotykowych Panda w wersji z nałożonym lubrykantem (104,97 dolarów za zestaw) lub bez niego (74,97 dolarów).

Kolejnym krokiem jest wybór klawiszy (nakładek na przełączniki) wśród pięciu różnych wariantów, wśród których znajdziecie wiele wariantów kolorystycznych w cenie od 24,99 do 99,99 dolarów. Nie zabrakło keycapów typu GPBT (bez podświetlenia czcionki) w trzech wersjach, tradycyjnych ABS wykonanych w technice double-shot, potęgujących podświetlenie Polychroma oraz Aura V2, które poza podświetleniem czcionki, mają też podświetlenie keycapów od mniej więcej połowy. Kolejny krok? Inny kolor głównej ramki w cenie od 59,99 do 69,99 dolarów, podczas gdy ewidentnie najtańszą “zabawą” jest wymienienie podstawowego pokrętła na inny wariant kolorystyczny (9,99 dolarów).

Cenowy szok przeżyjemy w następnym kroku, kiedy to dostaniemy możliwość wybrania dodatkowego przewodu. Ten jest wprawdzie w zestawie, ale przyjmuje postać “zwyczajnego” USB-A do USB-C z wysokiej półki, którego możemy wymienić na kosztujący 49,99 dolarów przewód sprężynowy. Ostatnie kroki sprowadzają się do wyboru dodatkowych akcesoriów oraz podkładki pod nadgarstki i tak oto wreszcie możemy zakończyć proces budowania swojej wymarzonej klawiatury, której cena może wahać się od nieco ponad 200 dolarów do dobrych pięciuset dolarów. 

Jednocześnie w praktyce większości dodatków nie musicie wybierać i możecie ograniczyć się do wyboru samych przełączników oraz nakładek na nie, aby dopiero w przyszłości zacząć bawić się w modyfikowanie klawiatury na szerszą skalę. To zresztą polecam, bo tego typu modernizacje klawiatury to tak naprawdę czysta zabawa, a kupowanie na raz całego zestawu po prostu nieco ją niszczy. 

Zanim zaczniesz grać, powciskaj przełączniki, czyli początek przygody z Glorious GMMK PRO

Na moim stole testowym Glorious GMMK PRO pojawiła się w najbardziej sensownym, jak na moje oko, zestawie. Sama klawiatura dotarła w bardzo dobrze zabezpieczonym, wielkim kartonie, którego otwieranie jednoznacznie wskazuje, że mamy tutaj do czynienia ze sprzętem z najwyższej półki. Oprócz podstawy samej klawiatury (elektroniki obudowanej w aluminiową obudowę utrzymywaną na śrubkach) w pudełku znalazłem przewód USB-A do USB-C, kilka zapasowych śrubek do obudowy, ściągacz keycapów i przełączników oraz zestaw wyciszających gumowych nakładek do opcjonalnego wprowadzenia między części obudowy. 

Z taką podstawą oczywiście nic sensownego przed komputerem nie zrobimy i dlatego polecam zorganizowanie obie przynajmniej godziny na poskładanie całej klawiatury. Jeśli już zamówicie przełączniki oraz keycapy nadejdzie czas na wciskanie każdego przełącznika typu Hot-Swap w luki (wystarczy nałożyć i docisnąć), a finalnie nakładanie na niego odpowiednich keycapów (w moim przypadku GPBT w wersji Pastel). W obu przypadkach nie użyjecie wszystkich przełączników oraz nakładek, ale spokojnie – jedne przydadzą się w razie pogorszenia jakości pracy przełączników, a drugie będziecie mogli wykorzystać do innej klawiatury, bo w tej konkretnej nie są one w ogóle przydatne. Pamiętajcie jednocześnie, że ciągła żonglerka przełącznikami nie jest najlepszym wyborem w tego typu klawiaturach. Powodem ku temu jest po prostu natura mechanizmu Hot-Swap, która w GMMK PRO jest dokładnie taka sama, jak w innych klawiaturach i przez to właśnie liczne wymiany przełączników mogą zwyczajnie doprowadzać do obniżenia jakości styków, a tym samym luzów.

Czytaj też: Test Pulsar X2 Wireless. Porównuje myszki i pokazuje, że diabeł tkwi w szczegółach

Kiedy już poradzicie sobie z przełącznikami i przyciskami, wystarczy tylko wpiąć w klawiaturę i komputer dołączony przewód… i tyle. Z GMMK PRO będzie można korzystać już w pełni, ale warto poświęcić kilka minut na pobranie aplikacji, w której przede wszystkim zaktualizujecie firmware, ale też przeprowadzicie powszechną formę konfiguracji już po stronie oprogramowania. O tym jednak za chwilę. Teraz skupmy się na tym, dlaczego GMMK PRO ma w ogóle przetrwać wiele lat codziennego i nadmiernego użytkowania, aby posłużyć nam przez długie lata. Odpowiedź na to jest jednak prosta – wszystko tkwi w zaawansowanej i wytrzymałej u samych podstaw konstrukcji klawiatury, do której mamy bezproblemowy dostęp. Wystarczy tylko odkręcić kilka śrubek na spodzie i ostrożnie odpiąć przewód, łączący podstawę z laminatem. Po otwarciu klawiatury warto też uważać na piankowe wypełnienie, które bardzo łatwo przedrzeć.

Delikatności brakuje jednak samej obudowie i jest to bardzo dobra wiadomość. Podstawa , górna ramka oraz główna obudowa to wyprodukowane z użyciem technologii CNC jednolite bloki z anodowanego aluminium. Skrywają w sobie 5-pinowe PCB, dwie warstwy pianki oraz wcześniej nasmarowane stabilizatory, które trzeba nieco rozruszać, żeby uwolnić przyciski pokroju spacji czy entera od ruszania się, jak w budyniu. Wysoką jakość podstawy potwierdza sam fakt, że mimo 75-procentowego formatu i rozmiarów 332 x 134 x 32 mm, GMMK PRO waży aż 1,51 kg bez przełączników i podstawy, a więc praktycznie dwa razy więcej od tradycyjnych ogołoconych klawiatur mechanicznych. Niestety taka waga sprawiła zapewne, że producent musiał zrezygnować z dodatkowych nóżek do zwiększenia pochylenia klawiatury, które bez względu na konfigurację wynosi sześć stopni.

Z ciekawych rozwiązań trzeba wspomnieć o zamontowanym centralnie na tylnej krawędzi porcie USB-C, wysokiej jakości pokrętle w prawym górnym rogu o satysfakcjonującej charakterystyce pracy, długim podświetlanym wstawkom na bocznych krawędziach oraz fenomenalnie wyglądającej podstawie. Ten fenomen sprowadza się do wyciętej w bloku nazwie producenta, która po prostu robi wrażenie, bo jest głęboka i mimo tego w ogóle nie wpływa na elastyczność klawiatury, która jest zresztą zerowa. GMMK PRO nie wygniecie nawet o milimetr – to po prostu solidny kawał aluminium, którego wysoka waga sprawia, że dołączone na spodzie cztery podkładki antypoślizgowe radzą sobie wzorowo z utrzymywaniem klawiatury w jednym miejscu (i ochroną blatu)

Test przełączników Glorius Panda

Co do przełączników, zastanawiałem się między Raptorami a Pandami i finalnie postawiłem na te drugie w wersji z preaplikowanym smarem. Powód? Chęć znalezienia alternatywy dla Kailh Box White, czyli moich ulubieńców od dłuższego czasu. Tak jak te “klikające” białe przełączniki są na swój sposób wyjątkowe w działaniu, tak też za wyjątkowe uznaje się właśnie Glorius Panda, czyli przełączniki dotykowe ze sprężyną wymagającą 67 gramów do całkowitego wciśnięcia, co po prostu czuć. Całkowita droga pracy sięga około 3,3 mm, a moment aktywacji przy 2,5 mm poprzedza wymóg wywarcia siły około 60 gramów przy jednoczesnym wciśnięciu na około 0,5 mm. Wszystko to przy wysokiej responsywności i wręcz agresywnym odbiciu, co umożliwia wykonywanie bardzo szybkiej serii klików w ten sam przycisk.

W efekcie działa to tak, że przycisk najtrudniej jest wcisnąć, ale sam bardzo wyczuwalny i słyszalny “guzek”, który charakterem przypomina przełączniki typu clicky (Blue) nie oznacza aktywacji, bo ta zachodzi te kilka milimetrów dalej, gdzie znajduje się też punkt resetu. W efekcie dostajemy przełączniki ciężkie w klikaniu i mogące zmęczyć palce przy dłuższym graniu czy pisaniu, ale o bardzo unikalnym charakerze.

Zwłaszcza jeśli rozróżniacie tylko najbardziej podstawowe przełączniki Red, Blue i Brown, bo w skrócie, Gloriou Panda to takie Browny na sterydach. Są głośne, nie brakuje im charakteru, a w przypadku większych przycisków współpracują z unikalnymi stabilizatorami, które radzą sobie z utrzymaniem spójności klikania nawet na spacji. 

Wada? Bardzo głośny metaliczny pogłos przy wciskaniu przełączników z wyższą siłą w tej akurat klawiaturze (w samych przełącznikach ten problem nie występuje). Niestety mikrofon nie jest w stanie tego zebrać, ale pamiętajcie, że można to zminimalizować np. dodatkiem gumek, wymianą panelu dla przełączników, czy wyciszającymi gumowymi wstawkami, które znajdziecie w zestawie. Te ostatnie polecam wykorzystać, bo nieco ograniczają ten efekt, ale i tak nawet z nimi metalicznego pogłosu się nie pozbędziecie. Na szczęście sam proces naklejania tego typu pianek jest bardzo prosty. 

Funkcje i oprogramowanie

Chociaż diod funkcyjnych w tym modelu zabrakło, to przy podstawowych ustawieniach podświetlenia obie sekcje boczne będą mrugać w razie aktywacji Caps-Locka. Tego typu ukrytych dodatków jest sporo, bo producent nie informuje jednoznacznie o wszystkich funkcjach samych przycisków, które nabierają nowych możliwości po ich sparowaniu z klawiszem funkcyjnym (Fn). Wśród najważniejszych kombinacji (poza standardowymi funkcjami ukrytymi pod F1-F12) znajdziemy:

  • Fn + Ctrl + Up – zmiana profilu na wyższy
  • Fn + Ctrl + Down – zmiana profilu na niższy
  • Fn + W – zwiększenie jasności
  • Fn + S – zmniejszenie jasności
  • Fn + Right – zwiększenie szybkości efektów podświetlenia
  • Fn + Left – zmniejszenia szybkości efektów podświetlenia
  • Fn + Up – kolejny tryb podświetlenia
  • Fn + Down – poprzedni tryb podświetlenia
  • Fn + X – zmiana koloru podświetlenia
  • Fn + Win – blokada przycisku Windows, czyli tryb gamingowy
  • Fn + Esc + F1 + F3 + F5 – reset do fabrycznych ustawień

W oprogramowaniu Glorious Core, które stanowi HUB dla produktów firmy, obsługa klawiatury jest bardzo przejrzysta, przyjemna i tradycyjna. Sprowadza się do trzech głównych zakładek (ustawienia podświetlenia, ustawienia funkcji przycisków wraz z przyzwoitym edytorem makr oraz wydajności, czyli odświeżania i opóźnienia sygnału wejścia) i wszystko podaje, jak na tacy.

Jest prosto i przejrzyście, a funkcje obejmujące aż 20 poziomów jasności podświetlenia oraz wiele różnych efektów (dla wszystkich przycisków i pojedynczych) mogą zrobić wrażenie na fanach podświetlenia, a jeśli już o nim mowa:

Jak widzicie na zdjęciach powyżej, podświetlenie w GMMK PRO nie powala. Jest przyjemne dla oka, po sparowaniu z keycapami GPBT (alternatywa dla ABS bez podświetlanej czcionki) jest wręcz eleganckie, ale brakuje mu po prostu tego pazura i jednolitości, bo diody są nieco tłamszone przez obudowę samego przełącznika i nie podświetlają całego obszaru wokół siebie, co widać zwłaszcza w bloku F1-F12. Chociaż osobiście wolę podświetlaną czcionkę ze względu na pisanie wczesnymi (ciemnymi) rankami, postanowiłem sprawdzić, jak w praktyce spiszą się klawisze GPBT, a nie ABS, czyli po prostu klawisze z innego tworzywa sztucznego.

Różnice są niestety subtelne, bo klawisze GPBT cechują się lepiej wyczuwalną teksturą, a podczas pisania generują głębsze kliknięcie, ale to czas ma być najlepszym sędzią, bo droższy i wytrzymalszy plastik (GPBT) ma odznaczać się wyższą trwałością oraz odpornością na zużycie. Dla potwierdzenia, nie jest to wcale mit, że klawisze ABS z czasem się “wyślizgują”. Czcionka w nich pozostaje wprawdzie bez zmian, ale rzeczywiście samo tworzywo sztuczne zmienia się po latach z matowego na coraz bardziej śliski. 

Drewniana podkładka pod nadgarstki oraz spiralny przewód – czy to ma sens?

Poza przełącznikami i keycapami trafiła do mnie również drewniana podkładka oraz podwójnie opleciony przewód spiralny w wersji Nebula. Czy był to dobry wybór? Osobiście oba akcesoria mogę ocenić mianem bardzo opcjonalnych i sytuacyjnych. Moim zdaniem przewód to wyłącznie bardzo ładny i efektowny przerost formy nad treścią za całe 300 złotych. Wygląda świetnie, jego wykonanie jest fenomenalne, ale zwyczajnie nie kupuje w tej cenie koncepcji tego typu dwuczęściowego przewodu w kwestiach stricte funkcjonalnych. 

Sam pomysł jest dobry – stawiamy klawiaturę na biurku, 1,82-metrowy przewód w formie sprężyny zajmuje nam niewiele miejsca i w razie potrzeby rozwija się pod wpływem siły, obejmując cały blat. Tyle tylko, że taki scenariusz idzie do kosza w momencie, kiedy nie zablokujemy pierwszej części przewodu (kiedy ta np. zwisa nam tuż za blatem), bo wszelkie ciągnięcie najpierw pociągnie za sobą prosty 1,2-metrowy przewód, a nie ten zwinięty, co z kolei zacznie wywierać presję na złączu USB w komputerze. 

Taki gadżet ma więc rzeczywisty sens wtedy, kiedy np. zablokujecie pierwszą część przewodu w segregatorze lub pod maskownicą. Wtedy ciągnięcie zwiniętej sekcji rzeczywiście będzie powodować rozwijanie się przewodu zwiniętego, odblokowując tym samym sens tego typu akcesorium do klawiatury. Jednocześnie, jako że Glorious GMMK Pro waży swoje, możecie być pewni, że naciągnięcie przewodu nie będzie powodować ruchu klawiatury po blacie biurka. Z drugiej jednak strony takie napinanie przewodu doprowadza do degradacji portu USB-C w klawiaturze, więc… no cóż, lepiej w kwestii utrzymywania biurka w porządku spisze się po prostu zwyczajny krótki przewód.

Jeśli z kolei idzie o podkładkę pod nadgarstki, jej drewniany wariant wygląda po prostu fenomenalnie i rzeczywiście jest kawałkiem dobrze wyprofilowanego drewna, które pomalowano (niepolakierowano), oznaczono złotym logo producenta w prawym dolnym rogu i uzupełniono dwoma gumowymi padami na spodzie (po lewej i prawej stronie na dole). Jeśli akurat preferujecie twarde i mające charakter podkładki pod nadgarstki, to tego typu dodatek ma sens, ale taniej kupimy już tradycyjną miękką podkładkę o podobnej szerokości, a tym samym jeszcze bardziej wygodną względem twardego drewna.

Jedyna wada? Podatność na zadrapania, bo już po ledwie dniu korzystania z podkładki ustawionej przy GMMK Pro zauważyłem przetarcia na tyle aż do samego surowego drewna. Szkoda, że producent nie pokusił się o jakąś formę ochrony właśnie tego fragmentu np. dodatkową gumową nakładką. 

Test Glorious GMMK PRO – podsumowanie

Jak tu podejść do oceny klawiatury, która w teorii ma nam posłużyć całe życie? Oczywiście to stwierdzenie na wyrost, bo producent udziela tradycyjne 2-letniej gwarancji na ten sprzęt, ale jako że moja pierwsza klawiatura mechaniczna za niespełna dwieście złotych była w stanie przetrwać dobre pięć lat codziennego użytkowania, a następnie dwa lata w roli mobilnej klawiatury, zanim jeden z przełączników przestał działać, to jestem prawie pewny, że jeśli będziemy odpowiednio dbać o tak fenomenalnie wykonaną klawiaturę mechaniczną z górnej półki i nie przydarzy nam się wypadek (np. wylana kawa bezpośrednio na przełączniki), to będziemy jedynie zmuszeni wymienić przełączniki za kilka lat, następnie nasmarować lub wymienić stabilizatory i tyle. Wszelkie znudzenie produktem można bardzo łatwo przełamać, a dostęp do części zamienne pokroju płytki dla portu USB-C gwarantuje, że mniejsze wpadki z łatwością naprawimy.

Czytaj też: Twoja podkładka i myszka są do bani. Oto sekret tego, jak być najlepszym w grach

Oczywiście GMMK PRO to klawiatura z górnej półki i jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie, że jeśli po kilku latach nie widzicie sensu wymieniać np. swojego starego modelu na nowy, to tego typu produkt premium nie będzie dla was najlepszym wyborem. To już sprzęt dla kogoś, kto rzeczywiście będzie bawił się jego modularnością, próbował naprawić ewentualne usterki po latach, a nie po prostu używał klawiatury aż do momentu, w którym ta odmówi posłuszeństwa. Jeśli jesteś takim właśnie użytkownikiem klawiatur, masz na nowy model spory budżet, to nie widzę przeciwwskazań, żeby sięgnąć po GMMK PRO. Nie jest to bowiem sprzęt dla wszystkich, ale za to pozbawiony obiektywnych wad poza jedną… braku możliwości zmiany kąta nachylenia.