USA inwestują miliardy w elektryki i OZE. Czy myślą o tym, skąd mają do tego energię?

Rynek samochodów elektrycznych jest napędzany w Stanach Zjednoczonych między innymi dzięki ogromnym inwestycjom w fabryki akumulatorów. Mimo tego, że elektryki same w sobie są pojazdami nieemisyjnymi, to ich produkcja generuje znaczny ślad węglowy. Czy producenci samochodów biorą to pod uwagę?
Tama Hoovera w USA. Miejsce produkcji czystej energii z wody

Tama Hoovera w USA. Miejsce produkcji czystej energii z wody

Elektryki na amerykańskich ulicach z biegiem lat staną się coraz powszechniejszym widokiem. Dynamiczny rozwój tej branży napędzany jest wieloma czynnikami. Przede wszystkim koniecznością transformacji energetycznej i redukcji emisji spalin. W USA planowane jest wybudowanie kilkudziesięciu ogromnych fabryk, które będą dostarczać na rynek miliony elektrycznych pojazdów rocznie.

Czytaj też: Kurier przyjechał elektrykiem? Ten widok będzie normą, a rewolucja zapuka do drzwi

Warto przytoczyć chociażby przykład fabryki akumulatorów Panasonic, której budowa w stanie Kansas wyniesie aż 4 miliardy dolarów. Obiekt będzie miał powierzchnię 48 boisk piłkarskich, zatrudnienie znajdzie w nim kilka tysięcy ludzi, a w skali roku wyprodukuje się tutaj pół miliona akumulatorów do elektryków. Będzie to zakład zasilany wyłącznie energią elektryczną, czyli nie dojrzymy w niej żadnych kominów. Niemniej, czy inwestorzy pomyśleli o tym, skąd wziąć energię do procesów produkcyjnych?

Miks energetyczny USA na przestrzeni lat. Wykorzystanie węgla maleje, OZE i gazu – rośnie / źródło: The Conservation, CC-BY-ND

Jaką energią są zasilane fabryki, które produkują elektryki? Oto jest pytanie

Tutaj pojawia się właśnie haczyk i to wcale nie taki mały – pisze o nim prof. James Morton Turner z Wellesley College na łamach The Conservation. Naukowiec zajął się analizą problemu, jakim jest wciąż zbyt mały udział odnawialnych źródeł w produkcji energii na potrzeby wytwarzania akumulatorów do elektryków.

Czytaj też: Elektryki wreszcie przejadą na jednym ładowaniu ze Świnoujścia w Bieszczady

Jak się okazuje, w obliczu zaostrzonych norm spalin w USA producenci akumulatorów ogłosili, że łącznie wybudują w najbliższych latach aż 44 fabryki baterii. Pozwoli to na osiągnięcie poziomu produkcji elektryków w wysokości 10 milionów sztuk rocznie. Żeby zrealizować taki cel będzie potrzeba bardzo dużo energii i niestety w sporej części wciąż będzie ona pochodzić od węgla, którego wykorzystanie spada w USA, ale nadal pełni istotną rolę w miksie energetycznym.

Badacz z Wellesley College zwraca jednak uwagę na to, że poszczególni producenci dostrzegają ten swoisty paradoks, produkując coś „ekologicznego” w sposób „nieekologiczny”. W związku z tym w perspektywie kilku najbliższych lat planują rozwinąć własne farmy fotowoltaiczne. Za przykład podano Teslę – na dachu teksańskiego zakładu jest budowana olbrzymia instalacja z paneli słonecznych.

To nie koniec problemów USA w związku z inwestycjami w elektryki

Stany Zjednoczone będą jeszcze musiały się zmierzyć z jednym problemem. Wraz ze zwiększaniem mocy przerobowych swoich fabryk oraz budową nowych farm słonecznych, wzrośnie także presja na sieć energetyczną. Ta natomiast nie jest zmodernizowana i może nie wytrzymać skoków napięcia w związku z nadwyżką generacji energii z OZE.

Czytaj też: Świetne akumulatory w Chinach? Ponoć elektryki przejadą dzięki nim więcej kilometrów

Z podobnym zjawiskiem powoli spotykamy się w Polsce, gdzie Polskie Sieci Elektroenergetyczne niejednokrotnie w ostatnich dniach musiały wydawać polecenie redukcji generacji ze źródeł fotowoltaicznych. Brak kluczowych inwestycji w modernizację sieci w kraju i nieprzygotowanie systemu do przejścia na OZE wytknął także NIK w najnowszym raporcie.