Test Huawei Watch 5 – innowacja, której się nie spodziewaliśmy

Huawei Watch 5 to kolejna odsłona flagowej serii zegarków. Flagowej, bo tak, to właśnie numerowana seria jest tą NAJ, a nie seria GT. Chociaż… A może o serii GT trochę później. Zobaczmy, co do zaoferowania ma Huawei Watch 5 i jego nowy czujnik X-TAP, który jest nowością, której chyba nikt się w tym zegarku nie spodziewał.
Test Huawei Watch 5 – innowacja, której się nie spodziewaliśmy

Huawei Watch 5 w dwóch rozmiarach i różnych wariantach

Można powiedzieć, że wręcz tradycyjnie już Huawei przygotował zegarki w dwóch rozmiarach, ale tym razem powiedziałbym, że niekoniecznie tak mocno różnych. Teoretycznie wersje 46 mm to te bardziej męskie, a te 42 mm bardziej damskie. Wizualnie – trochę tak, ale na moje oko to nie jest aż tak wyraźny podział. Wersje mniejsze są faktycznie delikatniejsze i nieco bardziej kobiece, ale nie jest to świecąca biżuteria jak choćby przy okazji ostatniej serii Watch GT 4. Jest według mnie bardziej uniwersalnie i unisexowo.

W udziale przypadł mi wariant tytanowy z bransoletą, ale do redakcji trafił też model z kopertą ze stali szlachetnej i paskiem z fluoelastomeru. Był to jednak egzemplarz inżynieryjny, więc używać musiałem pierwszego, ale… Nie do końca przepadam za zegarkami z bransoletą. Na co dzień jest mi w nich średnio wygodnie i muszę je zdejmować na siłowni. Nie mówcie tego Huaweiowi, ale zrobiłem tu mały kompromis i wersję sportowo-elegancką – tytanową z paskiem z fluoelastomeru. Świetna sprawa, polecam!

Pod względem wykonania – klasa. Nie wiem, na ile zgodne z rzeczywistością są zapewnienia o najwyższej klasie materiałów, ale to naprawdę wygląda dobrze i czuć, że nosimy zegarek z wyższej półki, a nie plastikową zabawkę. Watch 5 jest pełny detali. Wystarczy spojrzeć na to, jak spasowane i wyszlifowane są poszczególne ogniwka bansolety czy też jak wygląda koronka, które jest obracana i w pełni funkcjonalna.

Przyznaję, że nie do końca jestem fanem kierunku, w jaki wizualnie poszły ostatnie zegarki Huaweia i większość prezentowany wariantów z 2024 roku zwyczajnie mi się nie podobała. Watch 5 kontynuuje wzornictwo Watcha 4, ale robi to dobrze. Sam zegarek wygląda dobrze i może się podobać. Nie ma tu nic, do czego można by się przyczepić.

Największe obawy miałem odnośnie czujnika X-TAP, który znajduje się na prawym boku koperty, ale jest on dobrze wkomponowany i nie sprawia wrażenie niepasującej narośli. Robotę robi też sferyczne szkło, ale o nim porozmawiamy…

Czytaj też: Test Huawei Watch Fit 4 Pro – umie to co smartwatch, ale wygląda inaczej

Huawei Watch 5 ma piękny ekran chroniony szkłem powiększającym

Od lat ekrany w zegarkach Huaweia to naprawdę klasa. Piękne panele AMOLED o wysokiej rozdzielczości (466 x 466 pikseli) czarują jakością czerni i poziomem nasycenia kolorów, jak również jasnością. Deklarowane 3000 nitów w piku w Watchu 5 włóżmy między bajki, ale jasności mu zdecydowanie nie brakuje. Nawet w pełnym słońcu wyświetlacz pozostaje idealnie czytelny.

Ekran chroni szafirowe, wypukłe szło. Z tym powiększaniem oczywiście żartuję, ale sferyczna powłoka daje bardzo ciekawy efekt – wyświetlane treści wydają się wyskakiwać z ekranu. Ma się wrażenie, że znajdują się minimalnie nad jego powierzchnią i jakby były bardzo delikatnie większe na środku. To wszystko wyłącznie złudzenie, ale cieszące oko. Oczywiście szkło wystaje ponad powierzchnię obudowy, ale czy to w jakiś sposób negatywnie wpłynie na wytrzymałość? Nie miałem okazji używać jeszcze Watcha 5 w ekstremalnych warunkach, ale patrząc na to, ile zniósł ze mną Watch 4 i Watch Ultimate, jestem spokojny o wytrzymałość Piątki. O tym jeszcze nie pisałem, ale obudowa jest oczywiście wodoodporna na poziomie 5 ATM i można z zegarkiem nurkować na głębokość do 40 metrów, o czym jeszcze porozmawiamy.

Na takim ekranie świetnie wyglądają tarcze. Nie przepadam za fabrycznymi tworami, bez względu na producenta, ale przyznaję, że kosmiczne tarcze Huaweia prezentujące różne planety wyglądają dosłownie hipnotyzująco. W razie potrzeby wybór tarcz jest nieprzyzwoicie ogromny. Tych płatnych, jak i darmowych, a co ważne, są one przypisywane do naszego konta. Więc jak raz coś kupimy, zostaje z nami nawet przy zmianie zegarka. Tutaj dosłownie każdy będzie w stanie znaleźć coś dla siebie. Sam korzystałem głównie z tarczy o nazwie Big Time Four, która wygląda tak:

Bardzo duży plus należy się za możliwość przetestowania tarcz przed zakupem. Nie raz miałem tak, że na samym zegarku nie wyglądają one tak korzystnie jak na ekranie smartfonu. Więc mamy możliwość uruchomienia każdej z tarcz na zegarku na 5 minut. Świetna sprawa! Co też warto zaznaczyć i warto o tym pamiętać, nie wszystkie tarcze mają dedykowany wygląd ekranu always on. W aplikacji Huawei Zdrowie jest to widoczne w postaci dwóch kropek na ilustracji tarczy, żeby podejrzeć wariant wygaszonego ekranu wystarczy przesunąć obrazek w bok.

Czytaj też: Debiutuje Huawei Watch 5 z czujnikiem X-TAP i seria Fit 4, która coś nam przypomina

X-TAP to czujnik, który wiele zmienia. Albo niewiele?

Nowy czujnik X-TAP wnosi dużo i niedużo jednocześnie. Już wyjaśniam. Czujnik umieszczony na boku obudowy zmienia sposób pomiaru natlenienia krwi, bo wykonuje pomiar na opuszku palca. Jest to miejsce z cieńszą skórą i bardziej ukrwione niż nadgarstek, więc jest to duża i pozytywna zmiana. Mam nadzieję, że w podobny sposób w bliżej nieokreślonej przyszłości będzie wyglądać pomiar poziomu cukru.

Z drugiej jednak strony pomiar natlenienia nie działa tylko na czujniku X-TAP. Nadal wykorzystywany jest czujnik TruSense na spodzie obudowy. Skąd wiem? Prosta sprawa – pomiar na całkowicie wytatuowanej ręce nadal nie działa. Dla zobrazowania, tu działa:

Tu nie działa:

Co przyznaję, że mocno mnie rozczarowało, bo nadal niewiele zegarków na rynku to potrafi. Skoro jednak mamy pomiar z palca, to dlaczego skóra wokół nadgarstka stoi na przeszkodzie? Cholera wie, nie rozumiem, nie znam się, nie wnikam. Ale chciałbym, żeby się to zmieniło.

Poza tym Huawei Watch 5 oferuje pełny pakiet pomiarów znany z innych modeli producenta. Mierzy puls, poziom stresu, liczy kroki, sprawdza jakość snu, cykl miesiączkowy na podstawie analizy temperatury ciała, oczywiście samą temperaturę też mierzy, potrafi zrobić EKG, sprawdzić sztywność tętnic i jakość oddechu. Niemal wszystkie pomiary mogą działać w tle, ale jest tu funkcja nazwana Zdrowie na Oku. W ciągu minuty zegarek wykonuje nam wszystkie możliwe pomiary i przygotowuje z tego raport. Jeśli wykonujemy to codziennie, z czasem będzie w stanie analizować wyniki i jeśli zauważy coś niepokojącego – da nam znać. Ciekawa rzecz i przy dzisiejszym tempie życia wydaje się to dobrą formą profilaktyki.

Czytaj też: Recenzja Apple Watch Series 10. Nie potrzeba rewolucji do szczęścia

Huawei Watch 5 potrafi wszystko, co potrafić może współczesny smartwatch

Trudno jest mi wskazać funkcję, której Watch 5 może nie mieć, bo jest tu w zasadzie wszystko. Nooo… ok, prawie, bo jest jedno ograniczenie i jest to odpowiadanie na wiadomości. Tylko to musimy zacząć po kolei.

Tak, Huawei Watch 5 pozwala na odpowiadanie na wiadomości za pomocą klawiatury ekranowej. Niedużej, ale zaskakująco sprawnie można nauczyć się trafiać w małe literki. Odpowiadać możemy na wiadomości wysłane na kartę SIM podpiętą do zegarka, mamy tu obsługę eSIM i Watch 5 działa w zasadzie jak samodzielne urządzenie. W taki sam sposób odpowiemy na wiadomości w momencie, kiedy zegarek jest sparowany ze smartfonem z Androidem, niestety nie działa to z iOS. Tak jak moim zdaniem zegarki Huawei z iOS działają stabilniej i nieznacznie, ale lepiej, tak tej jednej funkcji tu niestety brakuje.

Niezależnie od tego, z jakim smartfonem stworzymy parę czy też korzystamy z karty eSIM, Huawei Watch 5 ma wbudowany mikrofon i głośnik, które pozwalają na prowadzenie rozmów. Jakość jest porównywalna z trybem głośnomówiącym w telefonie. Przydatna rzecz, jak mamy zajęte ręce,. Zdarzało mi się nie raz prowadzić rozmowę jadąc hulajnogą i nie ma najmniejszych problemów z komunikacją.

Funkcje śledzenia aktywności są maksymalnie rozbudowane. Sam GPS działa w dwóch zakresach i agreguje zasięg pięciu systemów nawigacji. Ustalanie pozycji na otwartej przestrzeni trwa dosłownie sekundy. Zegarek jest w stanie śledzić naszą pozycję, możemy w ten sposób rejestrować trasy biegów, marszów czy jazdy na rowerze. Trasę możemy też ustalić przed rozpoczęciem aktywności i zegarek poprowadzi nas wtedy punkt po punkcie. W podobny sposób potrafi wyprowadzić nas do punktu wyjścia jeśli się zgubimy. GPS jest bardzo dokładny i wzorowo nanosi nasze poczynania na mapę. Zegarek sam w sobie nie ma map, trzeba je do niego wysłać z poziomu aplikacji Huawei Zdrowie. Nie trwa to długo, w końcu po coś mamy tu wbudowane Wi-Fi 6.

Z kronikarskiego obowiązku dodajmy, że do dyspozycji mamy śledzenie aktywności w ponad 100 dyscyplinach sportowych, w tym rozbudowany tryb nurkowania (do głębokości 40 metrów) oraz nie mniej rozbudowany tryb golfowy. Więc promil użytkowników, którzy uprawiają jeden z tych sportów powinien być bardzo zadowolony.

Na wyposażeniu mamy też NFC i możliwość korzystania z płatności zbliżeniowych. Trochę naokoło, bo z wykorzystaniem wirtualnego portfela aplikacji Quicko. Czyli tworzymy konto w aplikacji, dostajemy wirtualną kartę, którą zasilamy pieniędzmi i możemy płacić. Niektórzy na to narzekają, z drugiej strony korzystamy na co dzień z wirtualnych portfeli, choćby w Revolucie i jakoś działa.

Czytaj też: Test Huawei Watch D2 – małe wielkie zmiany. To znowu będzie hit

Czas pracy to element, w którym seria Watch przegrywa z serią Watch GT. No i gdzie jest USB-C?

Zegarki z serii numerowanej Watch to najmocniej wyposażone modele, a większa liczba funkcji przekłada się na krótszy czas działania względem serii GT. Więc o dwóch tygodniach bez ładowania możemy zapomnieć, ale są na to sposoby.

W przypadku zegarków z kopertą 46 mm deklarowany czas pracy to do 4,5 dnia. W praktyce powiedziałbym, że to bliżej 4 dni, a podczas korzystania z GPS-u nawet niecałe dwa dni. Da się ten czas wydłużyć, według producenta do 11 dni, w praktyce to bardziej 8-10 dni. Jeśli nie korzystamy z najbardziej obciążających funkcji, jak częste pomiary czy GPS, wystarczy przełączyć zegarek w tryb oszczędzania baterii. Wyłączana jest też wtedy sieć komórkowa czy Wi-Fi. Całość trwa jakieś trzy sekundy, wystarczy rozsunąć belkę z góry ekranu i wybrać odpowiednią ikonę. Tryb oszczędzania przydaje się też w sytuacji, kiedy bateria jest blisko rozładowania i startując rano z 6% zapasu energii, tryb oszczędzania pozwolił mi korzystać z zegarka od godziny 8 do 13.

Huawei stale podnosi moc ładowania i w przypadku serii Watch 5 to już 20 W, co przekłada się na ładowanie akumulatora do pełna w niecałe 1,5 godziny. Z ładowaniem wiążą się wady zegarka. Ładowarka nadal korzysta z USB-A, więc jak nie macie ze sobą ładowarki, albo takiego portu w laptopie to być może na wyjazdach będziecie musieli ładować Watcha 5 jak ja – z portu USB w hotelowym telewizorze. Dodatkowo Watch 5 nie jest kompatybilny z ładowarkami z poprzednich serii zegarków marki. Zwyczajnie się nimi nie ładuje.

Huawei Watch 5 to bardzo dobry smartwatch, który pokazał mi dlaczego luidzie wolą… serię Watch GT

Huawei Watch 5 to nowy pokaz możliwości zegarków marki. Jest tu wszystko, co dało się wpakować do smartwatcha i działa to dobrze. Pomiary pracy oraganizmu czy aktywności są dokładne, wszystko działa jak trzeba, ze wzorową szybkościa i jest to prezentowane na świetnym ekraniem zamkniętym w odpornej i eleganckiej obudowie. Liczę na to, że w przyszłości Huawei rozwinie możliwości czujnika X-TAP i przejdzie na ładowarki z USB-C, uzupełniając braki Watcha 5.

Tak jak to bywa z niemal całą elektroniką, Watch 5 podobnie jak flagowe laptopy czy smartfony nie jest najlepiej sprzedającą się serią w ofercie producenta. Sam nie korzystam z części funkcji, eSIM jest mi całkowicie zbędny, więc osobiście wolę postawić na serię Watch GT, które oferuje mi 10 dni działania bez konieczności oszczędzania energii. Wydaje mi się, że klienci mogą wychodzić z podobnego założenia.

Jeśli jednak chcesz mieć naj-zegarek z najlepszymi dostępnymi funkcjami to oczywiście droga jest wolna i Watch 5 to świetna i bezpieczna opcja. Choćby ze względu na bezproblemowe działanie z Androidem i iOS, czego nie ma w zegarkach Samsunga i Apple.

Cena testowanego zegarka w wariancie tytanowym to 2 799 zł i jest to najdroższy wariant Watcha 5. W wersji z tytanową kopertą mamy jeszcze kolor niebieski ze skórzanym paskiem za 2 399 zł i fioletowy z kompozytowym paskiem za 2 399 zł. Do 29 czerwca przy zakupie dostaniemy w prezencie lub za złotówkę słuchawki Huawei FreeBuds 6i, a przy zakupie na stronie internetowej producenta dostaniemy 50% rabatu na rozszerzoną gwarancję oraz dodatkowy pasek za 69 zł. Szczególnie tę ostatnią opcję zdecydowanie polecam.