W cichych godzinach poranka 25 kwietnia 2025 roku na kosmodromie i poligonie rakietowym Cape Canaveral na Florydzie rozegrało się ważne wydarzenie. Bez fanfar i oficjalnych zapowiedzi, w niebo wzbił się pocisk, oznaczając wręcz przełomowy moment w historii technologii militarnej. Ten skryty w tajemnicy start potwierdził bowiem wielkie postępy, które mogą na nowo zdefiniować sposób prowadzenia wojny morskiej.
Bez ognia i bez huku. Amerykanie osiągnęli czystą jak łza destrukcję na morzu
Departament Obrony potwierdził już po fakcie, że było to udane przeprowadzenie testu nowej techniki startu pocisku. Metoda ta, wykorzystująca system zimnego wyrzutu gazowego, pozwala na bezpieczne wyrzucenie pocisku z platformy morskiej przed zapłonem silnika, co zmniejsza ryzyko dla jednostki wystrzeliwującej. Takie innowacje są kluczowe w obliczu rosnących zagrożeń i potrzeby zwiększenia zdolności bojowych Marynarki Wojennej USA.
Czytaj też: Nuklearne niebezpieczeństwo w głębinach. Chiński superokręt łamie wszelkie rekordy

Niedawny test był częścią programu rozwoju systemu Conventional Prompt Strike (CPS), a więc wspólnej inicjatywy Marynarki i Armii USA, mającej na celu wdrożenie broni hipersonicznej z platform lądowych i morskich. To broń, a dokładniej mówiąc, pociski, które są zdolne do osiągania prędkości powyżej Mach 5 (około 6174 km/h) i mają tym samym potencjał do szybkiego i precyzyjnego rażenia celów na znacznych odległościach. Kluczowym elementem CPS jest uniwersalny pocisk Common All-Up Round (AUR), zaprojektowany z myślą o kompatybilności z różnymi platformami startowymi.
Udany test systemu zimnego wyrzutu gazowego pocisku z wyrzutni to istotny krok w kierunku integracji AUR z operacjami morskimi, a szczególnie z niszczycielami stealth USS Zumwalt, które przechodzą aktualnie modernizację, by pomieścić tę zaawansowaną broń. Te niszczyciele były niegdyś krytykowane za ogromne koszty i niewykorzystany potencjał, ale dziś oto stoją na czele hipersonicznych ambicji Marynarki Wojennej USA. Początkowo wyposażone w zaawansowane systemy artyleryjskie, które okazały się niepraktyczne, okręty te są obecnie przebudowywane i uzbrajane w wyrzutnie przystosowane do pocisków CPS. Każdy z trzech niszczycieli typu Zumwalt ma przenosić po 12 pocisków hipersonicznych, co znacząco zwiększy ich możliwości uderzeniowe.

Czytaj też: Pancerny ninja na froncie. Korea Południowa pokazała światu tajny czołg nowej ery
Ta transformacja nie tylko przywraca sens istnienia typowi Zumwalt, ale też pozwala Marynarce skuteczniej reagować na nowe zagrożenia. Integracja broni hipersonicznej z tymi jednostkami to zmiana strategiczna, która kładzie nacisk na szybkość i precyzję w działaniach morskich. Tym bardziej że rozwój morskiej broni hipersonicznej to odpowiedź USA na postępy dokonane przez Rosję i Chiny. Oba kraje poczyniły znaczne kroki w tej dziedzinie, co wzbudza obawy o zachwianie równowagi sił zbrojnych. Dążąc tym samym do zwiększenia własnych możliwości, USA zamierzają utrzymać przewagę strategiczną i odstraszać potencjalnych wrogów.

Czytaj też: XM204 to najważniejsza nowoczesna broń, o której nigdy nie słyszałeś
Jednak wyścig w dziedzinie broni hipersonicznej nie jest pozbawiony problemów. Wysokie koszty tych systemów rodzą pytania o ich praktyczność i priorytety w wydatkach obronnych. Co więcej, ich rozwój i rozmieszczanie mogą wpłynąć na globalną dynamikę zbrojeń, prowadząc być może do kolejnego wyścigu zbrojeń w tej technologii. Mam jednak wrażenie, że ten wyścig już trwa… i to od dawna.