Elektryzująca niespodzianka od Hondy. Wszystko fajnie, ale czemu akurat Chiny?

Chiny to aktualnie światowa kolebka elektrycznych pojazdów. Honda najwyraźniej postanowiła z tego korzystać i efektem tej decyzji jest coś, co na początku pozytywnie zaskakuje, ale im więcej głębiej wchodzimy w szczegóły, tym ten pozytywny wydźwięk coraz bardziej maleje.
Elektryzująca niespodzianka od Hondy. Wszystko fajnie, ale czemu akurat Chiny?

Hondy czy nie Hondy? Kogo naprawdę jest E‑VO?

Elektryczne motocykle coraz śmielej wkraczają na rynek jednośladów, ale gdy na ich karoserii pojawia się kultowe logo Hondy, natychmiast wzbudzają większe zainteresowanie. Jednak pod powierzchnią szumu i spekulacji wokół modelu Honda E‑VO kryje się bardziej złożona rzeczywistość. Taka, która rodzi więcej pytań niż odpowiedzi. Co bowiem tak naprawdę oznacza “pierwszy oficjalny elektryczny motocykl Hondy”? I co to zwiastuje dla motocyklistów oraz przyszłości jednośladów z napędem elektrycznym?

Nagłówki wiadomości w świecie motoryzacji ogłosiły dumnie debiut pierwszego elektrycznego motocykla Hondy. Przez to można łatwo odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z globalnym przełomem, ale po głębszej analizie okazuje się, że to nie opowieść o wysiłku inżynierów Hondy, a o współpracy joint venture, selektywnych rynkach i ostrożnym rozwoju marki. Nowy model E‑VO został bowiem zaprojektowany i wyprodukowany w ramach chińskiego joint venture między Hondą a Guangzhou Motorcycle Group (GAC), a więc firmą znaną pod nazwą Wuyang‑Honda. Dlatego też, mimo że na motocyklu widnieje duże logo Hondy, jego produkcją i sprzedażą zajmuje się wyłącznie strona chińska. Stąd bierze się powód, dla którego E‑VO dostępny jest na razie jedynie w Chinach i nie bierze udziału w programach badawczo-rozwojowych Hondy prowadzonych poza tym krajem.

Czy Chiny mają motocykl, na jaki czekałeś? Hondy czy nie Hondy?

Styl café racera i miejska ergonomia sprawiają, że E‑VO przyciąga uwagę użytkowników skupionych na lekkiej jeździe w miastach. Zwłaszcza że ten elektryczny motocykl jest wyposażony w silnik o mocy ciągłej 8 kW i mocy szczytowej na poziomie 15,8 kW, co daje około 21 koni mechanicznych, czyli wystarczająco, aby dobić się z jednej części miasta do drugiej. Stąd właśnie niska prędkość maksymalna rzędu około 120 km/h oraz zasięg na poziomie od 120 do 170 km (zależnie od wyboru akumulatora – 4,1 vs 6,2 kWh) wedle cyklu WMTC i zależnie od stylu jazdy oraz wybranego trybu (Eco, Normal lub Sport).

Czytaj też: Na ten rower czekałeś. Na Orbea Muga pojedziesz do pracy, a i w terenie zaszalejesz

Jako że w takiej maszynie kluczowe jest regularne ładowanie, dobrze jest przeczytać w arkuszu ze specyfikacją, że ładowanie z domowego gniazdka trwa od około 90 minut do 2,5 godziny w zależności od pojemności. Jednak używając ładowarki samochodowej, można skrócić ten czas do 60–90 minut. Po pracy można więc wpaść na obiad, a w międzyczasie doładować swój bolid do poziomu, który pozwoli podbijać miasto nocą. Jeśli z kolei idzie o szczegóły konstrukcyjne, silnik E‑VO jest zamontowany bezpośrednio w ramie, a sam napęd przenoszony jest paskiem na tylne koło. W zależności od wersji masa własna wynosi od 143 do 156 kg. Motocykl ma 16-calowe koło z przodu i 14-calowe z tyłu, wysokość siedziska 765 mm, a jego rama została odlana z aluminium.

Czytaj też: Elektryczny rower szybszy od miejskiego ruchu. Ktoś musi zatrzymać to szaleństwo

Na tle konkurencji w swojej klasie E‑VO wyróżnia się bogatym wyposażeniem technologicznym. Znajdziemy tu kolorowy, 7‑calowy ekran TFT z funkcjami nawigacji, odtwarzania muzyki, TPMS (monitorowanie ciśnienia w oponach) oraz możliwością połączenia z kamerami DJI. W droższych wersjach wyposażenia ten elektryczny motocykl oferuje również przednie i tylne kamery pokładowe, kamerę do rejestrowania obrazu spod stóp kierowcy, bezkluczykowy sposób uruchamiania oraz funkcję DVR, a to wszystko to sprawia, że E‑VO jest jednym z najbardziej zaawansowanych technologicznie jednośladów miejskich w swojej klasie.

Czytaj też: Dwaj rowerowi giganci połączyli siły. Efekt? Wyjątkowy Project One Ultimate

Na rynku chińskim ceny E‑VO są niezwykle konkurencyjne, bo model z akumulatorem kosztuje około 30000¥, a ten z 6,2-kWh akumulatorem 36999¥, co można przeliczyć na odpowiednio 16500 i 20350 zł. Oznacza to, że E‑VO kosztuje znacznie mniej niż wiele motocykli spalinowych o pojemności 125 cm³, co doskonale pokazuje ekonomiczny potencjał napędu elektrycznego. Na import jednak nie liczcie, bo E‑VO nie jest homologowany poza Chinami i nie spełnia standardów wymaganych na innych rynkach. Innymi więc słowy, na pierwszy “prawdziwy” elektryczny motocykl Hondy, który będzie dostępny na całym świecie, jeszcze trochę poczekamy. Do tej pory producent wprowadził na globalny rynek wyłącznie skutery, bo PCX Electric, Benly e, Gyro e.