Sprawdzili wyjątkowy napęd. Drugiego tak zaawansowanego silnika nie ma na świecie

Ten projekt może zmienić sposób, w jaki ludzkość myśli o napędzie hipersonicznym i orbitalnym. Silnik Mjölnir, nazwany na cześć legendarnego młota Thora, nie jest mitologicznym artefaktem, lecz rzeczywistym produktem inżynierii rakietowej nowej generacji. Chociaż na pierwszy rzut oka nie zwiastuje rewolucji, to wewnątrz niego kryje się potęga, która może przedefiniować lotnictwo i przemysł kosmiczny.
Sprawdzili wyjątkowy napęd. Drugiego tak zaawansowanego silnika nie ma na świecie

Mjölnir ma zrewolucjonizować hipersoniczne drony. Nie uwierzysz, jakim paliwem napędzany jest ten silnik rakietowy

Mjölnir wykorzystuje cykl spalania pełnoprzepływowego (full-flow staged combustion), a więc technologię dotąd zarezerwowaną dla najnowocześniejszych konstrukcji jak silnik Raptor od SpaceX. W tym systemie zarówno paliwo, jak i utleniacz są przetwarzane przez osobne podpalacze, zanim trafią do głównej komory spalania. Takie podejście pozwala na znacznie efektywniejsze spalanie, wyższą sprawność i dłuższą żywotność komponentów. Co ważne, cały system mieści się w kompaktowej, drukowanej w 3D obudowie, co dodatkowo zmniejsza koszty produkcji i przyspiesza cykle projektowe. To jednak nie wszystko.

Czytaj też: Wielka tajemnica HQ-29. Tym systemem Chiny chcą zdominować przestworza i sięgnąć kosmosu

Kluczowym aspektem, który wyróżnia Mjölnir na tle konkurencji, jest rodzaj paliwa. Zamiast nafty (RP-1) czy wodoru, silnik spala skroplony gaz ziemny (LNG). LNG zapewnia kompromis pomiędzy gęstością energetyczną a wygodą przechowywania, oferując 35 MJ/litr przy niższych kosztach i wyższej ekologiczności. Co więcej, pozyskiwany z odnawialnych źródeł może prowadzić do emisji netto poniżej zera, co w branży lotniczej i kosmicznej jest wręcz na wagę złota. Nie jest to jednocześnie ot czcze i odległe marzenie, bo podczas niedawnych testów praktycznych przeprowadzonych w stanie Waszyngton, Mjölnir wykazał się stabilnym zapłonem, kontrolą mocy i odpornością na cykle termiczne. Próby odbywały się przy wsparciu NASA i finansowaniu z programów rządowych, co potwierdziło zaufanie do technologii rozwijanej przez New Frontier Aerospace.

Czytaj też: Potraktowali okręty wojenne jak LEGO. Cube ma być przełomem rozwijania potęgi morskiej

Mjölnir znajdzie zastosowanie w co najmniej dwóch flagowych projektach. Pierwszym jest Pathfinder, czyli bezzałogowy latający pojazd hipersoniczny z pionowym startem i lądowaniem, który to będzie testowany od 2026 roku, a drugi to Bifröst Orbital Transfer Vehicle, który ma trafić na orbitę w 2027 roku jako moduł transferowy do przemieszczania ładunków w przestrzeni LEO. Obie maszyny mają korzystać z Mjölnira jako podstawowego źródła napędu, więc sprawa jest poważna… i jednocześnie budząca wiele pytań, bo zastosowane w nim pełnoprzepływowe spalanie to ekstremalnie wymagająca technologia, jako że związane z silnikiem turbosprężarki muszą wytrzymać olbrzymie ciśnienia i temperatury.

Czytaj też: Nigdy wcześniej tego nie pokazali. Ukraińskie wojsko zwalcza ogień ogniem

Pamiętajmy, że mówimy tutaj o wspieranym przez NASA czy Pentagonie start-upie, który musi osiągnąć to, co udało się tylko największym koncernom na świecie, a dochodzi tutaj dodatkowo LNG, czyli paliwo wciąż pozostające egzotyką w lotach kosmicznych i hipersonicznych. Mimo wszystko silnik Mjölnir od New Frontier Aerospace jest realnym kandydatem do stania się silnikiem przyszłości. Łączy w sobie nowatorską architekturę, przyjazne środowisku paliwo, oraz elastyczną i tanią produkcję. Jeśli więc Pathfinder i Bifröst spełnią oczekiwania, Mjölnir może stać się kluczowym komponentem nie tylko dla start-upów, ale i dla przyszłych programów wojskowych i komercyjnych, jako potencjalny fundament nowej generacji lotnictwa i astronautyki.