Chcą nam zabrać rowerową wolność! Padły ostre słowa

Elektryczne rowery stały się nieodłącznym elementem codzienności zwłaszcza w większych miastach. Ich cichy szum towarzyszy zarówno pracownikom biurowym pokonującym strome podjazdy, jak i kurierom lawirującym między samochodami. Dziś możemy śmiało stwierdzić, że e-bike zrewolucjonizowały miejską mobilność, ale za tą nową harmonią kryje się narastający konflikt, który może na nowo zdefiniować, gdzie i jak te pojazdy będą mogły funkcjonować.
Chcą nam zabrać rowerową wolność! Padły ostre słowa

Wyobraź sobie, że podczas jazdy na rowerze kupionym jeszcze rok temu, zatrzymuje cię policjant i wypisuje mandat, bo oto właśnie twój jednoślad został przeklasyfikowany. Istnieje też ryzyko, że już nigdy na swoim e-bike nie będziesz mógł jeździć po drogach publicznych, a to dlatego, że nie spełnia on nowych wymagań. To nie żadna dystopia, bo taką właśnie przyszłość przewidują eksperci branżowi, wskazując na pozornie niewinną propozycję, która może wstrząsnąć całą branżą.

Walka o moc elektrycznych rowerów. Czy nowe przepisy zniszczą rowerową rewolucję w Europie?

W kwietniu bieżącego roku niemieckie stowarzyszenie przemysłu rowerowego ZIV (Zweirad Industrie Verband) zaproponowało ograniczenie mocy szczytowej e-rowerów do 750 watów oraz wprowadzenie maksymalnego współczynnika wspomagania 1:4, co oznacza tyle, że czyli na każde 100 watów mocy włożone przez rowerzystę “w korby” silnik może dodać maksymalnie 400 W. Oficjalnie chodzi o zachowanie rowerowego charakteru e-bike’ów i uniknięcie przekształcania ich w motorowery, bo nie od dziś wiemy, na jak cienkiej granicy poruszają się zwykle producenci. Jednak krytycy obawiają się, że przepisy te mogą zahamować rozwój innowacji, osłabić logistykę miejską i ograniczyć dostępność rowerów elektrycznych dla szerszych grup społecznych.

Czytaj też: M40 zadebiutował. Niemiecki gigant chce zrewolucjonizować elektryczne rowery górskie

ZIV przekonuje, że propozycja opiera się na zgodnym stanowisku 140 firm członkowskich i ma na celu zachowanie aktualnego statusu prawnego e-bike, zrównując go z prawem określającym klasyczne rowery. Tim Salatzki, dyrektor ds. technologii ZIV, ostrzega, że zbyt duża moc mogłaby w przyszłości wymusić rejestrację, obowiązkowe ubezpieczenie czy prawo jazdy, a to z kolei miałoby uderzyć w całą branżę i być znacznie paskudniejsze w skutkach od przedwczesnych ograniczeń. Z drugiej strony Annick Roetynck z LEVA-EU bije na alarm i twierdzi, że nowe przepisy mogą “zabić istotną część rynku”. Jej zdaniem najmocniej ucierpiałyby cięższe rowery towarowe, które są używane w dostawach i transporcie miejskim, a już teraz często podlegają kosztownej procedurze homologacyjnej. Nowe ograniczenia miałyby z kolei zupełnie zablokować ich rozwój.

Elektryczna rower BMW, elektryczna hulajnoga BMW, Dynamic Cargo, Clever Commute

Czytaj też: Koniec z ładowaniem roweru. Shimano ma dla nas coś specjalnego

Roetynck podnosi również argument dostępności, bo tak się składa, że nowe limity mogą wykluczyć osoby o mniejszej sile fizycznej, a więc np. starsze lub z niepełnosprawnościami, które potrzebują większego wsparcia silnika do jazdy na e-bike. W efekcie wiele miejsc pracy, a w tym te w dostawach, mogłoby stać się dla nich niedostępnych. Wisienką na torcie są oskarżenia o interesy korporacyjne, bo firma Bosch, a więc lider na rynku silników i akumulatorów e-bike, została oskarżona o forsowanie tych przepisów w celu ochrony swojej pozycji. Naturalnie Bosch i ZIV zaprzeczają tym oskarżeniom, utrzymując, że celem jest jedynie bezpieczeństwo i klarowność przepisów. Jednak podejrzenia i tak rosną, a temu akurat ciężko się dziwić, jako że nad Europą zawisł cień nadchodzącej rewizji unijnych przepisów o e-bike’ach, zaplanowanej na 2027 rok.

Lime

Czytaj też: Gotowi na rowerowy przełom? Firma Shimano zaprezentowała XTR Di2

W obliczu tych napięć pytania pozostają otwarte. Czy więc ograniczenia naprawdę mają chronić użytkowników i promować równość, czy raczej chronić wpływy gigantów branży przed rosnącą konkurencją, która oferuje często mocniejsze napędy w niższej cenie? Bez względu na odpowiedź, przyszłość e-rowerów, a być może nawet cała struktura miejskiego transportu, stoi dziś na rozdrożu.