Jak drony zmieniają pole bitwy… i podejście do sił pancernych?
Masowe użycie bezzałogowców (UAS) wojskowych gruntownie przeobraziło dynamikę walk pancernych. Brytyjski analityk Nicholas Drummond trafnie zauważa, że drony praktycznie zdemokratyzowały siłę powietrzną:
Bezzałogowe systemy powietrzne używane do zadań rozpoznawczych rozwiały mgłę wojny. UAS używane do zadań uderzeniowych spowodowały znaczną liczbę ofiar. Niektórzy mówią, że drony zdemokratyzowały siłę powietrzną, co oznacza, że jednostki lądowe wszystkich typów mają teraz bezprecedensową zdolność do atakowania celów przeciwnika z powietrza – mówi Nicholas Drummond, brytyjski analityk obronny
To właśnie przez drony skupiska pojazdów opancerzonych są błyskawicznie wykrywane i niszczone, co praktycznie uniemożliwia skuteczne manewry. Wszechobecność dronów doprowadziła do impasu przypominającego okopy I wojny światowej. Problem w tym, że nikt nie opracował jeszcze taniego i skutecznego sposobu na zwalczanie tych małych celów powietrznych. Z drugiej strony mimo rosnącej dominacji dronów, klasyczna artyleria (szczególnie systemy kalibru 155 mm) wciąż odgrywa kluczową rolę i nie zapowiada się, że zostanie zastąpiona przez drony właśnie. Wszystko przez fakt, że “standardowe pociski 155 mm nie mogą być zakłócane i są trudne do przechwycenia”. Ta odporność tradycyjnej artylerii obok nowych technologii pokazuje hybrydowy charakter współczesnych konfliktów, gdzie sprawdzone systemy współdziałają z innowacjami. Warto jednak pamiętać, że i one są podatne na kontrbateryjne ataki dronów.
Czytaj też: Hipersoniczny demon z projektu Vishnu. Indie właśnie pokazały nową klasę broni

Z tego wszystkiego narodziła się nowa filozofia projektowania wozów bojowych, która ewoluowała poza klasyczny “żelazny trójkąt” (siła ognia, ochrona, mobilność). Tak przynajmniej uważa brytyjski analityk obronny, dorzucający do tego trio kwestię łączności, adaptacyjności oraz zrównoważenia. Mowa o dokładnie o tym, jak czujniki i uzbrojenie pojazdu są połączone w sieć, tworząc responsywne i wydajne łańcuchy rażenia, jak dokładnie pojazdy mogą być rekonfigurowane do różnych ról w różnych typach misji oraz to, z jaką łatwością może być wspierany, modernizowany i naprawiany. Te sześć elementów tworzy nowy paradygmat zwany “pancernym plastrem miodu”, a choć z pozoru wydaje się sensowne, to jego praktyczna skuteczność w realnej walce dopiero zostanie zweryfikowana.
Czytaj też: Chiny pokazały czołg przyszłości. Szukaj śmiało załogi, ale w VU‑T10 i tak jej nie znajdziesz

Ciekawie zapowiada się również kwestia sił pancernych, bo w rzeczywistości ekonomiczne i taktyczne ograniczenia podstawowych czołgów bojowych (MBT) stają się coraz wyraźniejsze. Chociaż wciąż mają znaczenie na polu bitwy w oczach analityka, to bojowe wozy piechoty zyskują nad nimi przewagę jako bardziej uniwersalne platformy. Nowoczesne wozy piechoty działają nie tylko jako transportery, ale też zapewniają wsparcie ogniowe i coraz częściej organiczną obronę przeciwlotniczą. Ta wielozadaniowość może być ich największym atutem w dobie zagrożeń z powietrza, ale obecnie i tak trwa okres przejściowy, w którym to sprawdzone rozwiązania wciąż są potrzebne, podczas gdy nowe technologie dojrzewają. Wyłania się model łączący ciężkie wozy pancerne z lżejszymi, modułowymi platformami, które można szybko i tanio produkować.

Czytaj też: Rzucili na wojskowych USA głęboki cień. Chiny wykryją teraz wszystko, co się porusza
Finalnie więc można powiedzieć, że doświadczenia z Ukrainy nie oznaczają końca wojny pancernej, lecz jej transformację. Sukces będzie zależał od znalezienia równowagi między ochroną, mobilnością i świadomością sytuacyjną przy akceptowalnych kosztach. Europejskie armie stoją przed trudnym zadaniem: budować zdolności odstraszające, jednocześnie adaptując się do realiów, gdzie tani dron może zniszczyć wielomilionowy czołg. To wymaga nie tylko nowego sprzętu, ale przede wszystkim nowego podejścia.