Trafiły do nas właśnie tajemnicze doniesienia o przełomowym teście broni, który miał miejsce gdzieś na styku morskiej skrytości i lotniczej dominacji. Tym razem zamiast tradycyjnego huku startującej pocisku, świat otrzymał sygnał możliwej zmiany paradygmatu – broń nie tylko szybszą niż dźwięk, ale niemal ośmiokrotnie go przekraczającą, a na dodatek ślizgającą się przez atmosferę z niepokojącą zwinnością. Co dokładnie wydarzyło się za tą zasłoną tajemnicy rozpostartą przez Indie i dlaczego ma to znaczenie znacznie wykraczające poza jedno pole bitwy?
Indie właśnie dołączyły do hipersonicznej elity… a to dopiero początek
ET‑LDHCM to pocisk rozwijany w ramach indyjskiego, ściśle tajnego projektu Vishnu. Ten pocisk ma poruszać się z prędkością hipersoniczną (Mach 8, czyli blisko 10000 km/h) na dystansie 1500 km, a nawet do 2500 km w zależności od konfiguracji. Jednak prędkość to tylko wierzchołek góry lodowej. Siłą tej broni jest umiejętność niskiego lotu, zmiany trajektorii w locie i maskowania się przed radarami dzięki efektom plazmowym, a jest to zestaw cech zaprojektowanych z myślą o pokonaniu każdej konwencjonalnej obrony przeciwlotniczej.
Czytaj też: Chiny pokazały czołg przyszłości. Szukaj śmiało załogi, ale w VU‑T10 i tak jej nie znajdziesz

Serce systemu stanowi silnik typu scramjet, który korzysta z tlenu atmosferycznego, eliminując tym samym potrzebę przewożenia utleniacza. To nie tylko redukuje masę pocisku, ale umożliwia też długotrwały lot z prędkością Mach 8, a więc przewagę, którą dysponuje tylko kilka systemów na świecie. Taka prędkość generuje temperatury sięgające 2000°C. Dlatego inżynierowie pokryli kadłub specjalnymi powłokami termicznymi oraz materiałami odpornymi na utlenianie i korozję, również w środowiskach morskich. Nie było to tylko fanaberią, bo w przeciwieństwie do swoich poprzedników (BrahMos czy Agni‑5) pocisk ET‑LDHCM może być wystrzeliwany z lądu, morza, a nawet z powietrza, np. z samolotów Su‑30MKI czy Rafale, co daje Indiom niespotykany dotąd zasięg operacyjny. Gdyby tego było mało, lecąc nisko, manewrując w powietrzu i będąc osłoniętym plazmową otoczką, pocisk został zaprojektowany tak, by wymykać się systemom takim jak potężny amerykański THAAD czy rosyjski S‑500. Wszystko po to, aby finalnie uderzyć w cel konwencjonalną lub jądrową głowicą, której masa według spekulacji może sięgać nawet 2000 kg, choć taka wartość budzi wątpliwości w kontekście hipersonicznej aerodynamiki.
Czytaj też: Rzucili na wojskowych USA głęboki cień. Chiny wykryją teraz wszystko, co się porusza

Przez ostatnie lata Indie polegały na pociskach takich jak BrahMos (prędkość Mach 3, zasięg ~450 km), Agni‑5 (ICBM, trajektoria balistyczna) czy Shaurya (balistyczny i o cechach hipersonicznego, Mach 7,5). ET‑LDHCM wyłamuje się z tego schematu, bo zamiast trajektorii balistycznej korzysta z hipersonicznego lotu odrzutowego, umożliwia manewrowanie w locie, utrzymywanie niskiego pułapu, a na dodatek cechuje się technikami stealth i może wystartować z każdej domeny. Na tle światowych odpowiedników ET‑LDHCM przypomina bardziej amerykańskie i rosyjskie systemy scramjetowe, przewyższając wszechstronnością chińskie pojazdy typu boost-glide. Jednocześnie pomimo krótszego zasięgu niż np. amerykański Dark Eagle, oferuje znacznie większy udźwig.

Czytaj też: Chiny zaskoczyły wojskowych. SH-16 to pierwsza taka artyleria na świecie
Sam test praktyczny pocisku ET-LDHCM, którego Indie przeprowadziły w tajemnicy, wpływa na rosnące napięcie regionalne, bo przecież Pakistan zacieśnia aktualnie relacje z Turcją, Chiny rozszerzają obecność w regionie Indo-Pacyfiku, a dotychczasowe punkty zapalne pozostają nierozwiązane. ET‑LDHCM to indyjska odpowiedź, bo odstraszacz zaprojektowany do szybkiego, decydującego uderzenia, który zmienia nie tylko linię frontu, ale też okno czasowe na reakcję przeciwnika. Jednocześnie jego wdrożenie może zapoczątkować nowy wyścig zbrojeń, bo sąsiedzi mogą przyspieszyć własne programy hipersoniczne, pogłębiając strategiczne napięcia. Aktualnie jednak pocisk ma czekać na pełne wdrożenie, ale zanim to nastąpi, przejdzie jeszcze kolejne testy. DRDO planuje już zresztą kolejne próby, by udoskonalić prowadzenie w środowisku zakłóceń elektronicznych, skuteczność stealth i celność.