Test Audi SQ5 – sportowo, komfortowo, ale z dziwnymi wpadkami

Audi SQ5 to sportowa wersja komfortowego SUV-a w najnowszej odsłonie. Silnik V6 to coraz rzadziej spotykana jednostka napędowa na europejskim rynku, która w tym aucie zdecydowanie dowozi. Podobnie jak wyposażenie i komfort, ale nie obyło się bez kilku wpadek, które są co najmniej dziwne, żeby nie powiedzieć, że wręcz nie przystoi.
Test Audi SQ5 – sportowo, komfortowo, ale z dziwnymi wpadkami

Audi SQ5 to bardzo ładne auto (nie dotyczy egzemplarza testowego)

Arkadiusz Dziermański

Na widok egzemplarza testowego Audi SQ5 dosłownie szczęki nam opadły i bynajmniej w pozytywnym znaczeniu. Choć nowe Q5 bardzo nam się spodobało podczas pierwszych jazd kilka miesięcy temu.

Zmiany względem poprzedniej generacji są subtelne, ale widoczne. Dostaliśmy nowy grill, cieńsze przednie lampy, mocniej pochyloną tylną szybę, a cała sylwetka wydaje się dłuższa. Pomimo tego auto jest spójne i patrząc na nie z boku nie wydaje się, że któraś z jego części jest nieproporcjonalna względem pozostałych.

Największe zmiany mamy z tyłu, bo to zupełnie nowa część projektu. Mamy tu gładkie powierzchnie, które możemy kojarzyć z elektrycznego Audi Q6, a najbardziej uwagę przykuwają światła. Znajdziemy tu listwę świetlną w środkowej części, światło STOP-u efektownie odbijające się na tylnej szybie oraz tylne światła w dwóch technologiach – LED lub OLED. Dotyczy to również przednich świateł, które są nie tylko bardzo funkcjonalne pod względem doświetlania zakrętów czy dosłownie wycinania aut jadących w przeciwnym kierunku nocy, ale też są szalenie efektowne. Do wyboru mamy osiem par animacji, które są prezentowane przez lampy przednie i tylne. Z jednej strony pozwala to spersonalizować auto i dopasować do własnych wymagań, ale z drugiej pojawiają się głosy, że przez to Audi Q5 straciło swój znak rozpoznawalny i wariantów animacji jest zbyt dużo. Jak zwykle – kwestia gustu. ]

Wariant SQ5 względem podstawowego ma większy grill i wloty powietrza z przodu, szersze nadkola oraz przede wszystkim cztery końcówki wydechów i nie są to atrapy. To faktycznie burczy i wydech został tak skonfigurowany, aby był zwyczajnie efektowny. Więc od razu po starcie przez kilka sekund wydaje głośniejsze dźwięki, a w trakcie jazdy nie brakuje przyjemnego bulgotu i niewielkich wystrzałów przy wytracaniu prędkości.

To co tak nie pasowało nam w testowym egzemplarzu? Wariant SQ5 może być wyposażony w wiele aluminiowych, chromowanych dodatków i ktoś podczas konfiguracji auta zdecydowanie z tym przesadził. W efekcie połączenie efektownej czerwieni z nadmiarem srebrnych wstawek, które są dosłownie wszędzie wygląda okropnie, choć zdają sobie sprawę z tego, że wielu osobom może się to podobać.

Czytaj też: Test Mercedes-AMG GT 63 S E Performance – tego nie da się opisać. To trzeba poczuć

Wnętrze Audi SQ5 jest bardzo dobrze wykonane, ale nie tak komfortowe jak w Q5

Wnętrze nowego Audi SQ5 to połączenie nowoczesności i elegancji. Z jednej strony wzrok przykuwają trzy ekrany na desce rozdzielczej, z drugiej skórzane elementy oraz miękkie wstawki nadają wnętrzu klasy i co tu dużo mówić – czuć pieniądz. Jest też nadzieja, że jeszcze jedna, no może dwie generacje aut i uda się wyeliminować wstawki z błyszczącego plastiku.

Rzeczą, którą od razu można zuważyć w SQ5 względem Q5 są sportowe fotele. Nadal wygodne, ale nie aż tak wygodne. Podczas pierwszych jazd nowym Q5 na fotelu pasażera już po 30 minut jazdy zrobiłem się senny, bo było mi zdecydowanie za wygodnie. W SQ5 fotele są nieco twardsze, lepiej trzymają w zakrętach i są nadal wygodne, ale nie aż tak rozleniwiające jak w Q5. Co najważniejsze, po pokonaniu trasy do Zakopanego wysiedliśmy z auta niepołamani, więc za to ogromny plus.

Przednie fotele mogą być grzane, wentylowane oraz wyposażone w funkcje masażu. Możemy ją uruchomić z poziomu ekranu głównego, ekranu pasażera lub przyciskiem na boku siedziska.

Żaden z podróżujących, z wyjątkiem środkowego miejsca z tyłu, nie powinien narzekać na brak przestrzeni. Audi SQ5 to duże auto i przekłada się to na dużo miejsce nad nogi i nad głową. Osoby siedzące z przodu nie muszą wcale poświęcać swojej przestrzeń, aby pasażerowie z tyłu mieli przestrzeń przed sobą. Fotele z tyłu mogą być opcjonalnie podgrzewane.

Duży, panoramiczny dach jest ciekawy, bo osobno sterujemy roletą, a osobno otwieraniem okna. Dzięki temu możemy mieć zasłoniętą całą przestrzeń i uchylony dach. Co wbrew pozorom nie jest często spotykaną funkcją.

Bagażnik w Audi SQ5 ma taką samą pojemność jak Q5 – 520 litrów i 1473 litry po złożeniu tylnej kanapy. Zdecydowanie jest to rodzinny rozmiar i spokojnie spakujecie się tu na krótki urlop. Przy wyposażeniu auta w hydrauliczne zawieszenie w bagażniku mamy przyciski do obniżenia lub podniesienia progu załadunku. Zawieszenie potrafi zejść bardzo nisko, co ułatwia pakowanie.

Czytaj też: Test KIA EV3 GT-Line – mały, kanciasty czołg pełny technologii

Nowe Audi SQ5 jest napakowane nowymi technologiami, ale problem z kamerą cofania trudno wytłumaczyć

W Audi SQ5 znajdziemy w standardzie dwa ekrany – kierowcy o przekątnej 11,9 cala, główny o przekątnej 14,5 cala oraz do tego opcjonalnie możemy dodać ekran pasażera o przekątnej 10,9 cala. No i oczywiście haed-up, który jest tu obecny.

Troszkę szkoda tu braku konsekwencji, bo ekran główny panelem OLED. Ma perfekcyjne kolory, kąty widzenia i czerń, czego troszkę brakuje ekranowi kierowcy. Choć nadal ma wyróżniającą się, jak na LCD czerń, to jednak kontrast między ekranami jest widoczny. Szkoda, bo wyświetlacz centralny wybitnie wygląda w nocy, bo wyświetlane kolorowe elementy wydają się zawieszone w powietrzu.

Interfejs ekranu głównego jest rozbudowany, ale intuicyjny i prosty w obsłudze. Ma bardzo prostą szatę graficzną, dzięki czemu nie rozprasza podczas szukania odpowiedniej opcji. Android Auto i Apple CarPlay działają bezprzewodowo i plusem jest umieszczenie po lewej stronie ekranu belki skrótów, więc jeśli chcemy szybko przenieść się do ustawień auta to nie musimy się przeklikiwać przez cały interfejs. Podobnie pochwalić należy przyciski sterowania klimatyzacją, które są cały czas widoczne na ekranie i nich ich nie zasłania. Na wyświetlaczu głównym możemy ustawić różne tapety i skorzystać z dodatkowych motywów, ale większości są one dodatkowo płatne.

Ekran kierowcy, choć duży, jest nieco ubogi w funkcje. Do dyspozycji mamy praktycznie dwa widoki – z dodatkowymi informacjami po bokach lub bez nich. Plusem jest na pewno możliwość wyświetlania map ze smartfonu po jednej ze stron ekranu.

Z ekranu pasażera możemy zarządzać podstawowymi funkcjami nawigacji czy dźwięku. Pasażer może też sterować masażem, ale tylko swojego fotela, a także ma dostęp do przeglądarki internetowej czy YouTube’a, również podczas jazdy.

Wspomniana w nagłówku kamera cofania to coś, z czym mieliśmy problem już podczas pierwszych jazd Audi Q5. Uznaliśmy, że to może być problem wczesnego egzemplarza, który naprawi aktualizacja oprogramowania i ten sam problem mieliśmy w SQ5. Mianowicie widok 360 działa wzorowo. Obraz jest dobrej jakości i idealnie płynny. Obraz z kamery cofania jest równie dobrzej jakości, ale nieprzyjemnie szarpie. Nie zacina się, ale jakby był wyświetlany w zbyt niskiej liczbie klatek na sekundę i może nie tyle przeszkadza, co irytuje.

Nagłośnienie Bang&Olufsen składające się z 16 głośników o mocy 685 W w połączeniu z bardzo dobrym wyciszeniem wnętrza robi robotę. Dźwięk jest głęboki, nieprzesadnie ciepły, bardzo szczegółowy i potrafi konkretnie umilić podróż.

Czytaj też: Elektryczny gokart czy wiatr we włosach? MINI Cooper SE kontra MINI Cooper S Cabrio

Silnik V6 w europejskim aucie jest coraz rzadziej spotykany. A szkoda, bo Audi SQ5 pokazuje, co przez to tracimy

Sylwia Januszkiewicz

SQ5 wyposażono w 3-litrowe V6 TFSI o maksymalnej mocy 367 KM (5 500 – 6 300 obr./min) i 550 Nm momentu obrotowego (przy 1700 – 4000 obr./min), pozwalając na osiągnięcie 100 km/h w zaledwie 4,5 s. Maksymalna prędkość to 250 km/h.

Auto wyposażono w układ Mild Hybrid Electric Vehicle plus (MHEV plus) i normalnie napisałabym, że SQ5 jest miękką hybrydą, a następnie poszłabym dalej, ale musimy się na chwilę zatrzymać, bo układ mHEV plus znacznie różni się od miękkich hybryd do jakich zdążyliśmy się przyzwyczaić. Największa różnica polega na tym, że mHEV plus pozwala na jazdę na samym prądzie – coś, czego nie widziałam w innych miękkich hybrydach. Udział jazdy na samym prądzie jest minimalny, np. podczas parkowania, czy „pełzania” za innymi pojazdami w korkach. Są to sytuacje w których bez możliwości skorzystania z silnika elektrycznego, auto spala mnóstwo paliwa, więc możliwość korzystania wyłącznie z prądu mocno redukuje zużycie paliwa w mieście.

Dodatkowo układ będzie wyłączał silnik spalinowy przy każdej możliwej okazji (postój, zjazd ze wzniesienia etc.), inteligentnie rekuperował energię i wspomagał silnik spalinowy prądem podczas ruszania czy przyspieszania. Czy widać to w wynikach spalania? Sami zobaczcie:

Miasto9+ l/100 km
Trasa do 90 km/h (80-90 km/h)7,2 l/100 km
Droga ekspresowa (tempomat 120 km/h)7,9 l/100 km
Autostrada (tempomat 140 km/h)10,4 l/100 km

Czy powinniśmy być zdziwieni? Nie. Niezadowoleni? Wręcz przeciwnie. Pamiętajcie, że SQ5 to potężne auto z potężnym silnikiem, tymczasem 9 l/100 km udało się wykręcić bez jeżdżenia z prędkością patrolową. Oczywiście, jeżeli będziecie jeździć po mieście dynamicznie, przekroczycie magiczną granicę 10 l/100 km, ale hej – jeśli chcecie coś, co będzie spalało śmiesznie małe ilości paliwa, zapraszamy po pierwszą lepszą hybrydę z silnikiem 1,2 l i 130 KM mocy.

Czytaj też: Test Mazda CX-80 – make Duży Silnik great again

Audi SQ5 prowadzi się bardzo dobrze, póki nie trzeba nim zaparkować

Zacznijmy od pozytywów (tak, będzie ich o wiele więcej niż negatywów). Chyba nie muszę nikogo przekonywać, że jest to serce SQ5, prawda? Lekko zelektryfikowane V6 nie tylko cholernie szybko rozpędza tego muskularnego SUV-a, potrafi również pięknie śpiewać. Ponieważ wnętrze jest porządnie wyciszone, zdarzało mi się uchylać szyby tylko po to, żeby usłyszeć ten dźwięk. Niski pomruk jeśli w danym momencie nie szalejecie, który bardzo szybko potrafi przejść w agresywny warkot, aby następnie uraczyć Was licznymi strzałami wydechów. Naprawdę, te dźwięki potrafią sprawić, że człowiek zapomina, że siedzi w sportowym, ale jednak SUV-ie i nie ukrywam, że zdarzało mi się włączać tryb Sport tylko po to, żeby usłyszeć, jak to auto budzi się do życia. Bardzo polecam!

Z silnikiem współpracuje 7-biegowa, automatyczna przekładnia S-tronic z podwójnym sprzęgłem, a całość napędza układ quattro ultra. Napędu quattro nie trzeba chyba nikomu przedstawiać, ani zapewniać o jego zajebistości, ale czym jest quattro ultra? Jest to nowoczesna wersja klasycznego quattro, w przeciwieństwie do pierwowzoru, quattro ultra nie jest napędem stałym – to inteligentny, odłączany napęd na wszystkie koła, który będzie włączał napęd tylnej osi wtedy, kiedy uzna, że wymaga tego sytuacja, ale nie myślcie, że będzie to robił dopiero wtedy, kiedy znajdziecie się w tarapatach. Nie, jest to system predykcyjny, który analizuje czynniki takie tak jak nawierzchnia, prędkość, kąt skrętu kierownicy, czy moment obrotowy i dołącza napęd na tył kiedy uzna, że występuje ryzyko obniżenia przyczepności. Pozwala to na mniejsze zużycie paliwa, będzie również oszczędzało opony, a jednocześnie reakcja na nagły poślizg jest według deklaracji producenta natychmiastowa. Testowaliśmy SQ5 latem, ale za to na krętych, górskich drogach, w dodatku pogoda była pod psem – przez większość czasu lało, a ja go nie oszczędzałam (niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nie chce szybko wrócić do hotelu po kilku godzinach na szlaku) i nie było nawet jednej sytuacji w której poczułabym choć cień wątpliwości, że SQ5 sobie nie poradzi. Jak napęd quattro ultra radzi sobie zimą? Przy odrobinie szczęścia opowiemy Wam o tym zimą, póki co – jesteśmy bardzo na tak.

Testowaliśmy SQ5 przez tydzień  i muszę przyznać, że nie pamiętam, kiedy ostatnio byłam tak zadowolona z SUV-a, jak z tego modelu. Jest szybki, sztywny, cholernie przyczepny, jednocześnie komfortowy i bardzo nowoczesny – naprawdę, czego chcieć więcej? Jak dla mnie jest to mieszanka, która zadowoli nawet wybrednych klientów i chociaż aktywnie szukałam wszelkich wad o których mogłabym Wam napisać, znalazłam tylko dwie.

Chociaż Audi SQ5 to niewątpliwie porządny kawał niemieckiej motoryzacji, trzeba to sobie powiedzieć szczerze: nie lubi skręcać. Średnica zawracania zbliżona do 12 metrów (według deklaracji producenta – 11,9 m) mówi jasno: tylna skrętna oś by nie zaszkodziła. Nic szalonego, nawet 2°. Cokolwiek, aby nadać temu sportowemu SUV-owi troszkę zwrotności.

Kolejna rzecz – system o nazwie „ostrzeżenie pasa ruchu”. Nazwa wskazywałaby, że ma on jedynie ostrzegać przed opuszczeniem pasa ruchu, niestety idzie dalej – ingeruje w prowadzenie i nie, nie znaleźliśmy opcji, która pozwoliłaby na wyłączenie ingerencji i pozostawienie samego ostrzeżenia (dźwięk/ostrzeżenie wizualne), ale nawet to nie przeszkadzałoby mi, gdyby był on dobrze skonfigurowany. Gdyby tylko. Niestety, system potrafi agresywnie szarpnąć kierownicą, w dodatku nawet w momentach, gdy auto wcale nie zbliża się niebezpiecznie do linii oddzielającej pasy. Mam wrażenie, że SQ5 nie akceptuje innej pozycji, niż idealnie pośrodku pasa ruchu. Chwalebne, ale trochę nierealistyczne, w szczególności na wąskich i krętych drogach. Gdybym mogła wyłączyć samą ingerencję, zrobiłabym to, ale niestety, musiałam asystenta wyłączać po każdym uruchomieniu auta. Szkoda.

Czy te dwie wady przesłaniają przyjemność z jazdy SQ5? Nie. Wyłączcie tego nieszczęsnego asystenta, nie wnikajcie w to, na ile razy zawracacie i będzie bajecznie. Jeżeli chcecie prowadzić to auto samodzielnie, będzie dawało Wam radość i satysfakcję, a jeżeli zechcecie odpocząć, będzie jechało za Was, prowadząc Was idealnie po środku pasa ruchu, będzie płynnie zwalniać jeżeli zobaczy pojazd przed Wami, a jednocześnie – jeżeli zobaczy zagrożenie (zobaczy – spostrzegawcza bestia), zareaguje szybko i sprawnie. Miłe połączenie, bardzo miłe. Polecam.

Czytaj też: Test Porsche Macan Turbo – nie ma lepszego elektrycznego crossovera?

Audi SQ5 nie jes tanim autem, ale jest tańszy, niż się spodziewaliśmy

Cena wyjściowa Audi SQ5 to 368 200 zł, ale jak to w marce  premium – cała magia spoczywa w pakietach. Jasne, silnik, układ hamulcowy, czy napęd quattro ultra macie w cenie podstawowej, jednak za nowoczesne zabawki takie jak reflektory Matrix LED, wyświetlacz dla pasażera z przodu, 3-strefowa klimatyzacja, czy asystent parkowania, trzeba dopłacić. Nie będę wnikać w szczegóły, bo znacznie lepiej doradzi Wam w tym zakresie handlowiec, ale jeżeli zechcecie maksymalnie doposażyć swoje SQ5, kwota 450 000 zł jest osiągalna.

Użyliśmy konfiguratora i wychodzi na to, że wartość testowanego egzemplarza oscyluje wokół 440 000 zł, a kilka rzeczy dałoby się do niego dokupić. Niemniej spodziewaliśmy się, że 500 000 zł pęknie lekką ręką i trochę się tu, oczywiście pozytywnie, zdziwiliśmy.

Czytaj też: Test Xpeng G6 Performance – czy europejska motoryzacja już może się pakować?

Audi SQ5 to SUV, jakich dzisiaj jest na rynku coraz mniej

Moje oczekiwania w stosunku do SQ5 nie były małe, a wiadomo jak to jest – człowiek się napali, a potem rozczaruje. O dziwo, nic takiego nie nastąpiło. Tydzień i 1000 km później, oddając je do parku prasowego, zachodziłam w głowę, jak to się właściwie stało, że byłam zniesmaczona tym, że muszę je zwrócić. Potem przypomniałam sobie, jak świetnie się je prowadziło, jak komfortowe, praktyczne i nowoczesne było, w efekcie dochodząc do wniosku, że w zasadzie to ja nie wiem, dlaczego jestem zdziwiona. Przecież na papierze wszystko przemawiało za nim, a Audi nie jest znane z pustych przechwałek. Trzeba tylko przymknąć oko na kolorystykę egzemplarza testowego i mieć nadzieję, że problemy z asystentam utrzymania w pasie ruchu i przycinającą kamerą uda się rozwiązać aktualizacją oprogramowania.

Cóż, pozostaje mi tylko jedno: jeśli zastanawiacie się nad kupnem SQ5, nie mogę Wam zarzucić ani braku fantazji, ani braku pragmatyzmu, a to rzadka kombbinacja.