Test Mazda CX-80 – make Duży Silnik great again

Mazda CX-80 to całkowite zaprzeczenie współczesnego auta. Duży silnik diesla, rodzinny SUV, który faktycznie jest przestronny i praktyczny, a do tego z wnętrzem pokrytym skórami, jakich ze świecą szukać we współczesnych autach. Brzmi szalenie, ale jak się okazuje – ma więcej sensu, może się komuś wydawać.
Test Mazda CX-80 – make Duży Silnik great again

Mazda CX-80 to trochę pokraczny SUV, który nawet nie udaje, że wybiera się w teren

Arkadiusz Dziermański
Zdjęcia – Arkadiusz Dziermański, CHIP Polska

SUV, czy nazwiemy go miejskim, czy terenowym, to na ogół auto, które w jakiś sposób przynajmniej udaje, że jest terenowe. Prześwitem, progiem, jakimś pojedynczym elementem i… tego nie ma w Maździe CX-80. To zwyczajnie jest duże auto, które w najmniejszym stopniu nie próbuje udawać, że nawet patrzy w kierunku zjechania z asfaltu.

Bez bicia przyznam, że efekt jest troszkę pokraczny. Dostajemy bowiem ogromne auto, które ma 4990 mm długości, 1890 mm szerokości plus lusterka, 1713 mm wysokości, 3120 mm rozstawu osi i niewielki prześwit na poziomie 165 mm. W tym mamy bardzo długą maskę i ogromny, wręcz zwisający tył, a całość jest osadzona na 20-calowych felgach. Niemałych, a przy tej bryle wydają się one naprawdę malutkie.

Wbrew pozorom to wszystko ma swój urok, bo szczególnie w widocznym na zdjęciu kolorze Mazda CX-80 jest do bólu eleganckim autem. Śmiało można też powiedzieć, że bardzo dostojnym, jakby chciała z daleka krzyczeć, że w żadnym wypadku nie jest to model budżetowy. Co też warto zaznaczyć, głównie przez obłe kształty Mazdę CX-80 trudno porównać do dowolnego auta innego producenta, bo wizualnie kompletnie żadnego nie przypomina. To bardzo oryginalny model.

Widoczna na zdjęciach Mazda CX-80 to wariant Homura Plus, czyli środkowa wersja wyposażenia. Dwie wyższe – Takumi oraz Takumi Plus mają nieco inny, pionowy wzór na grillu.

Czytaj też: Test Xpeng G6 Performance – czy europejska motoryzacja już może się pakować?

Wnętrze Mazdy CX-80 to inny poziom komfortu. Takiej skóry dzisiaj nie znajdziesz

Mazda CX-80 jest z zewnątrz elegancka i dostojna, ale to tylko wstęp do tego, co znajdziemy po otwarciu drzwi. Wnętrze jest bardzo przestronne, o czym jeszcze za moment sobie porozmawiamy i wykonane z topowej jakości materiałów.

Szczególnie dwa elementy przyciągają tu wzrok – tunel środkowy i deska rozdzielcza. Tunel jest bardzo, wręcz amerykańsko szeroki. Ze skórzanym podłokietnikiem i drewniany w przedniej części. Z kolei deska rozdzielcza jest pokryta skórą, ale jaką skórą! Nie kojarzę żadnego innego auta z ostatnich 2-3 lat, które miałoby tak grubą i solidną skórę. Jedyne, co przychodzi mi do głowy, to Toyota Land Cruiser… poprzedniej generacji. Jest to topowy materiał, jakiego we współczesnych autach bardzo brakuje.

Jakość pozostałych elementów wnętrza nie odbiega mocno od tego, co mamy na desce rozdzielczej. Bardzo dobrze są też wykonane fotele i tu warto zaznaczyć, że jak na auto prasowe CX-80 miała duży przebieg ponad 27 tys. km. W przypadku normalnie używanego auta to trochę tak, jakbyście zrobili nim co najmniej 150 tys. km i fotele nie miały żadnych widocznych oznak zużycia. Są ogromne, szerokie, regulowane elektrycznie. Jednego dnia pokonaliśmy dwukrotnie trasę ponad 300 km, po której wysiedliśmy z auta bez oznak typowego podróżniczego połamania.

Zanim przejdziemy do tylnych rzędów, zobaczcie jak szeroko otwierają się tylne drzwi!

Testowany egzemplarz był wariantem 7-osobowym. Mazda CX-80 występuje też w wersji 6-osobowej z konsolą środkową pomiędzy fotelami drugiego rzędu. Jeśli nie korzystamy z rzędu trzeciego, w drugim rzędzie mamy niedorzecznie dużo miejsca. Poza tym, że fotele są wygodne, mają regulowane nachylenie, są przesuwane i opcjonalnie podgrzewane, pasażerowie z tyłu mają też do dyspozycji dwa porty USB-C oraz jedną strefę klimatyzacji.

Środkowe miejsce jest tu raczej symboliczne. Jest małe, w dodatku na środku jest dosyć mocno wystający tunel i zdecydowanie jest to miejsce wyłącznie dla mniejszych osób i tylko na krótkich trasach.

Trzeci rząd siedzeń bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Przy złożonych fotelach są one praktycznie niewidoczne, a podłoga w bagażniku jest płaska. Po rozłożeniu ukazują się nam dosyć niskie oparcia, ale miejsca spokojnie wystarczy tu dla dwóch osób o wzroście to 185, a może i nawet 190 cm. Przy moich 183 cm czułem się tu bardzo komfortowo. Wszystko to przy takim ustawieniu foteli drugiego rzędu, zwróćcie uwagę, ile Sylwia ma przed sobą miejsca:

Wówczas tylna kanapa wygląda tak (niestety dopiero w momencie robienia zdjęcia odkryliśmy pozostałości po poprzednich użytkownikach schowane pod drugim rzędem foteli):

Gdyby porównać wszystkie te elementy – przestronność i jakość wykonania wnętrza, trudno w tej cenie o konkurencję dla Mazdy CX-80. Takiego komfortu podróżowania nie da Wam Toyota Highlander, tyle miejsca nie ma w 7-osobowym Kodiaqu Skody, tak dobrze wykonany nie jest Hyundai Santa Fe.

Pojemność bagażnika zależy oczywiście od tego, czy korzystamy z trzeciego rzędu siedzeń. Dostajemy wtedy skromne 258 litrów lub 566-687 litrów, co zależy też od pozycji siedzeń drugiego rzędu, który jest przesuwany. Bagażnik może więc być skromny, albo bardzo duży, a w razie potrzeby złożenie drugiego rzędu siedzeń powiększa go do 1971 litrów.

Czytaj też: Test Porsche Macan Turbo – nie ma lepszego elektrycznego crossovera?

Mazda CX-80 nie przyniosła nowych multimediów. Ale czy musiała to robić?

We wnętrzu Mazdy CX-80 znajdziemy charakterystyczny element aut producenta, czyli ekran schowany za garbem deski rozdzielczej. Od lat zachodzę w głowę zadając sobie pytanie – dlaczego?! Jest to oczywiście kwestia przyzwyczajenia, ale początkowo bardzo dziwnie to wygląda. Tym bardziej, że wyświetlacz o przekątnej 12,3 cala jest bardzo panoramiczny, niski, a do tego w dolnej części delikatnie przysłonięty.

Wyświetlacz główny jest dotykowy, ale jego położenie całkowicie zniechęca do macania jego powierzchni. Sprawniej, ale też bardzo intuicyjnie można się po nim poruszać za pomocą pokrętła na tunelu środkowym i co też warto dodać, za jego pomocą możemy też sterować interfejsem Android Auto i Apple CarPlay, które działają bezprzewodowo.

Interfejs jest bardzo prosty i nie zmienił się w Mazdach od lat. Na całe szczęście ma on wysoką rozdzielczość, grafiki są estetyczne, bardzo proste, ale czytelne i miłe dla oka. Przy tej prostocie prezentuje się to elegancko, działa bardzo sprawnie i wydaje mi się, że lepiej zostawić go tak jak jest, niż próbować na siłę unowocześniać i potencjalnie zepsuć. Tym bardziej że to wszystko jest bardzo intuicyjne w obsłudze.

Nieco wypadałoby za to unowocześnić ekran kierowcy, również o przekątnej 12,3 cala. Mamy do wyboru różne widoki, a zegary zmieniają się wraz z wybranym trybem jazdy. Tutaj prezentowane grafiki można by nieco unowocześnić i poprawić ich rozdzielczość. To wszystko jest bardzo czytelne i praktyczne, ale zwyczajnie mogłoby być ładniejsze. Do dyspozycji kierowcy jest też head-up, ale producent nie podaje jego przekątnej.

Widok z kamer 360, które są standardem w tej wersji wyposażenia, jest dobrej jakości. Obraz jest czytelny nawet w ciemniejszym otoczeniu i do dyspozycji mamy różne typy widoków – szersze lub węższe, które możemy łatwo dopasować do aktualnej sytuacji.

Fizyczne przyciski – to zawsze jest mile widziane

Dd lat za nagłośnienie w Mazdach odpowiada Bose i o brzmieniu głośników Mazdy CX-80 nie można powiedzieć złego słowa. Dostajemy typowy dla Bose ciepły, głęboki dźwięk, który w połączeniu z dużą kubaturą wnętrza i naprawdę świetnym wyciszeniem potrafi solidnie umilić podróż.

Czytaj też: Test Renault 5 E-Tech – zakochałam się w miejskim ninja

Mazda w CX-80 zbyt poważnie traktuje unijne wytyczne dotyczące działania asystentów

ISA, czyli asystent prędkości to element bardzo różnie traktowany przez producentów. Chodzi o sygnał dźwiękowy rozlegający się w momencie, w którym auto uzna, że przekraczamy prędkość. Co jak wiemy nie zawsze działa prawidłowo ze względu na różnie działające systemy rozpoznawania znaków. Są producenci, jak Nissan czy Toyota, w przypadku których dokopanie się do wyłączenia tego systemu jest karkołomne. Jest też Renault, Dacia czy Mercedes, gdzie jest to banalnie proste. No i jest Mazda.

Po wielokrotnym przewertowaniu Menu i przeczytaniu instrukcji oraz wielu polskich i zagranicznych forów internetowych okazuje się, że Mazda nie pozwala ani na wyłączenie działania systemu ISA, ani na wyłączenie systemu rozpoznania znaków drogowych chociaż, co ciekawe, teoretycznie taka opcja w Ustawieniach jest. Można za to wyłączyć wszystkie komunikaty w ramach systemu bezpieczeństwa i-ACTIVSENSE. Tyle tylko, że to wyłącza wszystkie komunikaty głosowe, w tym alerty dotyczące np. kolizji czołowej. Na całe szczęście nie wyłącza to systemu monitorowania martwego pola. Niemniej, jak wyłączmy, to zerojedynkowo – albo wszystkie alerty głosowe działają, albo nie działa żaden. Zdecydowanie jest to element, w przypadku którego producent mógłby nieco bardziej pójść klientom na rękę, bo jak pokazują fora internetowe, sporo osób na to narzeka, nie tylko w CX-80.

Czytaj też: Test Dacia Bigster – to nie jest tylko duży Duster. To najlepsza Dacia

Mazda CX-80 z dużym silnikiem diesla to dzisiaj rzecz niespotykana

Sylwia Januszkiewicz

Mazdę CX-80 możecie kupić w wersji PHEV (Plug-In Hybrid), ale dzisiaj nie o niej. Dzisiaj rozmawiamy o tej prawilnej wersji – o dieslu. Mamy tutaj 6-cylindrową jednostkę o pojemności 3.3 litra, maksymalnej mocy 254 KM i 550 Nm maksymalnego momentu obrotowego (przy 1500-2400 obr./min.) połączoną z automatyczną, 8-biegową skrzynią i napędem na wszystkie koła. To towarzystwo jest w stanie rozpędzić nasz ponad 2-tonowy rodzinowóz 0-100 km/h w 8,4 sekundy, jest to wiec wynik porównywalny do wspomnianego wcześniej przez Arka Highlandera. Choć wydaje się to sporo, dynamika jest jedną z ostatnich rzeczy, na które można w CX-80 narzekać.

Rozpędzicie auto maksymalnie do 219 km/h, a jeśli już je zatankujecie, będziecie w stanie przejechać nim kawał kraju bez zawracania sobie głowy stacjami paliw, bo mamy tutaj bak paliwa o pojemności 74 l.

O ile Highlander niewątpliwie może się pochwalić bardziej zaawansowanymi multimediami i lepszym ekranem centralnym (nie jestem fanką tych prostokątnych, cofniętych ekranów Mazdy), o tyle zawieszenie CX-80 pozostawia jego japońskiego konkurenta daleko w tyle. CX-80 jest niewątpliwie komfortowe, ale nie do przesady – zawieszenie zachowuje pewną sprężystość, jednak nie będziecie mieć wrażenia, że podskakujecie na fotelu wypełnionym nazbyt entuzjastycznymi sprężynami. Będzie starało się wyłapać jak najwięcej nierówności, a jeżeli są one zbyt duże, przejedzie przez nie miękko, bez wprawiania ciała kierowcy (i pasażerów) w mało atrakcyjną wersję tańca zmysłów. Na zakrętach również spisuje się znacznie lepiej – tam, gdzie Highlander będzie sprawiał, że pasażerowie z tyłu poznają się znacznie lepiej, niżby sobie tego życzyli, CX-80 pozwala im zachować pewną dozę przestrzeni osobistej i godności. Jeżeli chcecie kupić potężne, rodzinne auto, a zawieszenie Highlandera eliminuje go z katalogu rozważanych przez Was opcji, koniecznie przejedźcie się Mazdą CX-80, będziecie zadowoleni.

Prowadzenie CX-80 jest sprawą prostą i przyjemną. Kiedy już przyzwyczaicie się do jej rozmiarów, nie będziecie mieć problemów ani w mieście, ani w trasie. Układ kierowniczy na pewno nie należy do tych lekkich jak piórko konstrukcji, które możemy spotkać w większości rodzinnych konstrukcji, ale dzięki temu jest całkiem precyzyjny i nie wymaga niezliczonej ilości obrotów kierownicy podczas manewrowania.

Żeby nie było, że tylko chwalę. Była jedna rzecz, która mnie osobiście drażniła w CX-80 niemiłosiernie. Chodzi mi o opisany już przez Arka temat systemu rozpoznawania ograniczeń prędkości i tego, jak go wyłączyć. Sorry, ale nie przyjmuję do wiadomości racjonalizacji producenta – powinna istnieć funkcja, która wycisza tylko ten jeden system, a nie  połowę systemów odpowiadających za bezpieczeństwo. Zamiast głupio się tłumaczyć, powinni to po prostu wprowadzić i zakończyć ten temat.

Czytaj też: Test BMW 220 Gran Coupe – oszczędne i z napędem na przód. Czy to ma sens?

Duży diesel to niskie spalanie. Prosta matematyka

Skoro wrażenia z jazdy CX-80 wypadły zdecydowanie na plus, przejdźmy do tego, ile będzie Was kosztowało tankowanie. Tak jak wspomniałam wcześniej, mamy tutaj 3.3-litrowego Diesla, który jest ledwie liźnięty elektryfikacją, jest to bowiem miękka hybryda, a więc konstrukcja w której owszem, silnik będzie wspomagany prądem, ale tylko wspomagany i tylko w tych najbardziej newralgicznych z punktu widzenia spalania momentach (przede wszystkim podczas ruszania). CX-80 nie jeździ na samym prądzie, więc nie spodziewałam się fajerwerków przy pomiarach spalania, ale okazuje się, że nie trzeba do auta pchać na siłę silnika elektrycznego i baterii, aby zużycie było na bardzo przyzwoitym poziomie, sami spójrzcie:

Miasto5,8 l/100 km
Trasa do 90 km/h (70-90 km/h)5 l/100 km
Droga ekspresowa (tempomat 120 km/h)6,5 l/100 km
Autostrada (tempomat 140 km/h)7,9 l/100 km

Biorąc pod uwagę silnik i gabaryty CX-80, spalanie możemy spokojnie uznać za jeden z jej wielu atutów. Przy okazji ciekawostka, odbierając auto z parku prasowego miało ono zasięg na poziomie 640 km. Co wynikało zapewne z tego, że wcześniej ktoś sporo nim jeździł po mieście. Kiedy kolejnego dnia wyjechaliśmy nim w trasę, po pokonaniu ponad 200 km auto informowało o zasięgu… 650 km. Takie są uroki diesla.

Czytaj też: Test Renault Rafale hyper hybrid E-Tech 4×4 300 KM plug in – w tej wersji przyśpieszenie pasuje do wyglądu

Mazda CX-80 nie jest tania, ale nie jest też źle wyceniona

Uprzedzam z góry – prezencja Mazdy CX-80, jakość użytych w niej materiałów i wyposażenie podstawowe jasno wskazują, że nie będzie tanio. To nie jest auto dla ludzi, którzy mają dużą rodzinę i chcą kupić coś budżetowo. To auto dla ludzi, którzy mają dużą rodziną i są gotowi odpowiednio zapłacić za komfort tej rodziny. Ceny CX-80 z silnikiem Diesla zaczynają się od 302 200 zł, ale zanim zaczniecie narzekać – Mazda jest znana z tego, że podstawowa wyposażenia u nich to wyższa półka wyposażenia u konkurencji.

Już Wam udowadniam, że nie inaczej jest z modelem CX-80. W podstawie dostajemy m.in.: automatyczną klimatyzację, elektromechaniczny hamulec postojowy z Autohold, dostęp bezkluczykowy, czujniki parkowania przód/tył, reflektory przednie LED, podgrzewane wycieraczki, czujnik deszczu i zmierzchu, system monitorowania martwego pola (!), czy wyświetlacz Head-Up (!). Sam Head-Up i BSM (system monitorowania martwego pola) to zazwyczaj srogie wydatki, a tutaj mamy je w standardzie. Brakuje mi tutaj jednej rzeczy – kamery cofania. Jasne, możecie sobie dobrać nawet system kamer 360°, ale za to już trzeba dopłacić. Nie rozumiem tego – klient otrzymuje zaawansowane systemu w standardzie, a taka podstawa jak kamera cofania (w aucie o takich gabarytach to moim zdaniem must-have) jest… cóż, dostępna wyłącznie za dopłatą.

Jeżeli zechcecie swoją Mazdę CX-80 doposażyć maksymalnie, a do tego dobierzecie jeden z najbardziej wypasionych kolorów, całość będzie Was kosztować nieco ponad 340 000 zł. Czy to dużo, czy mało? To zależy od Waszych priorytetów – jasne, da się taniej, ale jeżeli zależy Wam na jakości, znalezienie czegoś tańszego może okazać się problematyczne.

Czytaj też: Zabraliśmy Lexusa NX450h+ na urlop. To był dobry wybór

Mazda CX-80 zaprzecza współczesnej motoryzacji i chwała jej za to

Na naszym rynku nie ma zatrzęsienia 7-osobowych SUV-ów, więc Mazda CX-80 nie ma wielkiej konkurencji. Może to i dobrze, bo auto tak piękne i eleganckie zdecydowanie zasługuje na uwagę. Do tego producent oferuje zarówno opcję eko w postaci hybrydy typu Plug-In, jak i Diesla, nie wpychając swoim klientom elektromobnilności do gardeł. Trochę to kosztuje, ale płacicie za bardzo dobre prowadzenie, świetne wyposażenie i jakość wykonania, która puka do drzwi segmentu premium, więc tak, Mazda CX-80 zdecydowanie zasługuje na Waszą uwagę.