Test Renault 5 E-Tech – zakochałam się w miejskim ninja

Uwielbiam to auto. 10/10 elektryczny miejski poganiacz. Wiem, powinnam tak zakończyć, ale nie potrafię się powstrzymać. Pozwólcie, że opowiem Wam, dlaczego pokochałam Renault 5 E-Tech i po raz pierwszy od miesięcy byłam autentycznie zasmucona tym, że muszę zwrócić auto do parku prasowego.
Test Renault 5 E-Tech – zakochałam się w miejskim ninja

Powód 1: Renault 5 E-Tech wygląda kozacko!

Zdjęcia – Arkadiusz Dziermański, CHIP Polska

Renault 5 E-Tech jest, a jednocześnie nie jest zupełnie nowym modelem. Jest, bo został zaprojektowany od podstaw, ale zarówno jego nazwa, wymiary (3,92 m długości, 1,77 m szerokości bez lusterek, 1,59 m wysokości), jak i pewne nawiązania stylistyczne wyraźnie odwołują się do jego protoplasty – modelu 5. Nie będziemy jednak zatapiać się w historii Renault. Westchnijmy z rozrzewnieniem i skupmy się na teraźniejszości.

A teraźniejszość wygląda zaiste kozacko! Już przy wyborze lakieru producent daje Wam do zrozumienia, że przy modelu 5 E-Tech wypadałoby zaszaleć. Jasne, w palecie mamy klasykę (biała perła, niebieski nocturne i czarny etoile), ale to zielony pop! i żółty pop! są lakierami, dla których to auto zostało stworzone! Testowaliśmy wariant ubrany w zielony wariant i wyglądał PRZE-KO-ZAC-KO! Lakier jest jaskrawy, w dodatku szczodrze potraktowany mieniącymi się drobinami, które sprawiają, że z daleka przepięknie lśni w słońcu, a z bliska – cóż, niejedna kobieta chciałaby mieć dostęp do takiej hybrydy i tak, mam tutaj na myśli lakier do paznokci.

Poza świetnymi kolorami producent zadbał też o odpowiednie obuwie – w każdej wersji wyposażenia macie 18-calowe obręcze, jednak w podstawie są to stalowe felgi z kołpakami. Żeby cieszyć się aluminiowymi felgami, należy zdecydować się na jeden z lepiej wyposażonych wariantów. Same felgi świetnie współgrają z sylwetką auta – są narysowane odważnie, ale nie zostały przekombinowane. Komplementują Renault 5 E-Tech, nie odciągając uwagi od nadwozia. Zadanie trudne, bo  przy 3,92 m długości mamy 2,54 m rozstawu osi, szeroki rozstaw kół (1,55 m przód/1,53 m tył) i krótkie zwisy, więc felgi mimowolnie będą zwracały uwagę.

Samo nadwozie nie przypomina niczego innego na rynku – reflektory to dwa prostokąty z zaokrąglonymi narożnikami, zestawione z dwoma głównymi, które ciężko jest opisać. Mnie kojarzą się po prostu z przymrużonymi oczami. Nieważne jak to nazwiemy, w połączeniu z pasem łączącym górne reflektory i dyskretnymi wlotami powietrza wygląda to spójnie i zgrabnie. Nie inaczej jest z tyłu – dwa pionowe światła, pas przechodzący przez klapę bagażnika z wybitym logiem 5. Nie za dużo, nie za mało, kolejna pochwała za wstrzemięźliwość.

Moim ulubionym akcentem powierzchowności piątki, jest wskaźnik naładowania umieszczony na pokrywie silnika. Nie dlatego, że umieszczona tam cyfra 5 wskazuje nam poziom naładowania akumulatora (jest podzielona na 5 pasów świetlnych, więc z utratą każdych 20% prądu kolejne pasy będą się wygaszać), a dlatego, że wygląda to świetnie i jest miłym akcentem nawiązującym do spalinowego pierwowzoru 5.

Mogłabym pisać i pisać o wielu smakowitych akcentach stylistycznych Renault 5 E-Tech, ale jest ich po prostu zbyt wiele, więc zachęcam Wam do obejrzenia francuskiego elektryka i przekonania się na własne oczy. Całość składa się na odważną, ale nieprzekombinowaną stylistykę, która zasługuje na oklaski.

Futurystycznie jest też w środku. Sportowe, świetnie trzymające w zakrętach fotele czy deska rozdzielcza obita miękkim materiałem to tylko początek ciekawych rozwiązań. Ciekawie wygląda też sufit, który wygląda jak pokryty pianką wygłuszającą. Tu warto też dodać, że jak na tak małe auto, Renault 5 E-Tech jest zaskakująco dobrze wygłuszony.

Oczywiście małe wymiary mają swoje wady, choćby w postaci bagażnika o pojemności 326 litrów, ale to jest coś, czego po takim aucie można się spodziewać. Zaskoczeniem, niezbyt pozytywnym, jest za to tylna kanapa. Renault 5 E-Tech to jedno z niewielu aut, w którym nie da się włożyć stóp pod przednie fotele. Więc z jednej strony fajnie, że mamy tu płaską podłogę i teoretycznie sporo miejsca, ale bez znalezienia kompromisu między miejscem dla osób z przodu i z tyłu – ktoś będzie tu miał bardzo ciasno.

Czytaj też: Test Dacia Bigster – to nie jest tylko duży Duster. To najlepsza Dacia

Powód 2: To się zmieści wszędzie

Wspominałam Wam przed chwilą o wymiarach, więc nie ma sensu ich powtarzać, ale warto zaznaczyć, jak zwrotnym autem jest Renault 5 E-Tech. Średnica zawracania między krawężnikami to…. 10,3 m! Tak tak Proszę Państwa, to się zmieści wszędzie, wykręcicie tym wszędzie.

Dodatkowo, dzięki temu, że tył jest ścięty, a przód widać wyraźnie (wystarczy się nieco wychylić zza kierownicy), trudno byłoby o cokolwiek zaczepić, czy przeszorować. Jeśli mimo wszystko czujecie się niepewnie, parkując bez kamery cofania, spieszę poinformować, że jest ona dostępna już od drugiej linii wyposażenia, a czujniki parkowania z tyłu są zainstalowane niezależnie od opcji, którą wybierzecie.

Tak więc Kochani, nawet jeżeli nie jesteście mistrzami/mistrzyniami parkowania, rozmiar, zwrotność i pomoce w postaci czujników oraz kamery pozwolą Wam na zgrabne manewrowanie i parkowanie w miejscach w których innymi autami nawet nie popróbowalibyście się zmieścić. Cytując Erica Cartmana: Na mieście mówią na to wypasik.

Czytaj też: Test BMW 220 Gran Coupe – oszczędne i z napędem na przód. Czy to ma sens?

Powód 3: Renault 5 E-Tech prowadzi się PRZYJEMNIE

To jest elektryk, więc powiedzmy sobie pewne rzeczy, które dla większości z Was są oczywiste, ale dla niektórych mogą okazać się nowością (piszę to nie bez powodu). Renault 5 E-Tech, jak każde auto napędzane wyłącznie prądem, nie ma czegoś takiego jak tradycyjna skrzynia biegów, wiec nawet gdybyście chcieli, nie dostaniecie skrzyni manualnej. Jest tutaj przekładnia redukcyjna z pojedynczym przełożeniem. Co to oznacza? W uproszczeniu – Renault 5 E-Tech może jechać do przodu, do tyłu lub stać w miejscu. Do przełączania się pomiędzy tymi trybami służy dźwignia przy kierownicy i w zasadzie to tyle, jeśli chodzi o temat skrzyni biegów. Wy macie do swojej pedał hamowania oraz przyspieszenia. Pod tym drugim może drzemać 120 KM (przy wersji z 40 kWh baterią) lub 150 KM (wersja z 52 kWh baterią), przyspieszające 0-100 km/h w 9 s oraz 7,9 s.

Czy to dużo, czy mało? To zależy od tego, czego szukacie. Jasne, da się znaleźć szybszego elektryka w segmencie, ale po pierwsze jest to okupione wyższym zużyciem prądu, a po drugie zastanówcie się, czy do miasta i tras z ograniczeniem do 90 km/h potrzeba Wam więcej mocy. Jeździłam wersją z mocniejszym silnikiem i nie odczułam braku koni mechanicznych ani razu. W końcu elektryki dysponują pełnym momentem obrotowym już na dzień dobry, więc 150 KM zestawione z 245 Nm (225 dla wersji z 120 KM) momentu obrotowego sprawiają, że przy miejskich prędkościach Renault 5 E-Tech potrafił zjadać auta o znacznie wyższej mocy, które musiały wspierać się silnikami spalinowymi. Tak, w tym zielonym maluchu bardzo łatwo jest sprawiać wrażenie wariata za kółkiem i cóż, może kilka razy mi się to zdarzyło, ale obwiniam tutaj auto, nie siebie.

Co ja poradzę na to, że piątka nie dość, że przyspiesza żwawo, jest też cholernie stabilna jak na swoje wymiary? Nawet do zawieszenia nie mam się za bardzo jak czepiać. Jest dosyć miękkie, więc nie będziecie się specjalnie irytować na progach bezpieczeństwa. Będziecie je czuć, ale na miękko, podobnie z nierównościami na drodze.

Renault 5 E-Tech pozwala, a właściwie zachęca kierowcę do odrobiny szaleństwa i przyjemności. Wystarczy uruchomić tryb Sport. Jeżeli nie macie ochoty na szaleństwa, pozostaje tryb Comfort i Eco, chociaż tego ostatniego nie polecam. Straszliwie przymula, a nawet w trybie Comfort Renault 5 E-Tech jest cholernie ekonomicznym autem.

Czytaj też: Test Renault Rafale hyper hybrid E-Tech 4×4 300 KM plug in – w tej wersji przyśpieszenie pasuje do wyglądu

Powód 4: Mam wrażenie, że Renault 5 E-Tech jeździ na powietrzu, a nie na prądzie

Autko jest dostępne z 2 wariantami akumulatora trakcyjnego – 40 kWh lub 52 kWh, a producent deklaruje zasięg odpowiednio 300 km i 410 km w cyklu mieszanym WLTP, co zakłada zużycie prądu na poziomie 13,3 kWh/100 km dla baterii 40 kWh, a dla baterii 52 kWh – 12,6 kWh/100 km. Ambitnie, prawda? Testowaliśmy wariant z baterią 52 kWh, więc nie mogłam się doczekać, aby sprawdzić, czy faktycznie da się tym wykręcić wynik poniżej 13 kWh. Cóż, powiedzieć, że Renault 5 E-Tech starł z mojej buzi cyniczny uśmieszek to jak nie powiedzieć nic. Spójrzcie na te wyniki:

 TrawsaZużycieZasięg na pełnej baterii (52 kWh)
Miasto10,7-11,5 kWh/100 km485 km – 542 km
Trasa do 90 km/h (70-90 km/h)11,7-12 kWh/100 km444 km – 433 km
Droga ekspresowa (tempomat 120 km/h)20 kWh/100 km260 km

Trudno w to uwierzyć, prawda? Jasne, Renault 5 E-Tech jest autem lekkim jak na elektryka (1469 kg przy baterii 52 kWh), ale mimo wszystko! Nie myślcie też, że jechałam na maksymalnej rekuperacji z prędkościami pozwalającymi na wyprzedzanie mnie przez rowerzystów. Jeździłam po prostu w takich zakresach prędkości, na jakie pozwalały przepisy i nie bawiłam się w agresywne ruszanie, czy przyspieszanie, to wystarczyło. Jasne, mamy lato więc auto miało ułatwione zadanie, ale nawet zimą nie będzie tragedii – pompa ciepła jest zainstalowana we wszystkich wersjach wyposażenia, więc przy odpowiednim użytkowaniu nie powinniście widzieć potężnych skoków zużycia zimą.

Kiedy przekonałam się, że Renault 5 E-Tech potrafi być cholernie oszczędne, postanowiłam zaszaleć. Cisnęłam to autko niemiłosiernie, a jedyne co mnie powstrzymywało, to ograniczenia prędkości w mieście. Jednakże, w Warszawie jest trochę miejsc, w których można jechać 80 km/h i postanowiłam wykorzystać je do dynamicznej jazdy. Myślałam, że 15 kWh/100 km jest jak najbardziej do zrobienia, ale zużycie prądu uparcie trzymało się między 12,5 a 13 kWh/100 km, co przekłada się na zasięg przekraczający 400 km!

Na tym nie koniec dobrych wieści. Bateria Renault 5 E-Tech daje mu świetny zasięg, ale sama w sobie nie jest ogromna, co oznacza, że ładowanie nie będzie szczególnie uciążliwe i piszę to jako osoba, która jest zmuszona do korzystania z publicznej sieci ładowania. Odebrałam auto we wtorek, użytkowałam je jak każde inne (praca/zakupy/inne sprawy), a w piątek miałam 50% baterii. Pojechałam do galerii handlowej na większe zakupy, zostawiłam Renault pod ładowarką AC, bo wiedziałam, że będę się szwendać po sklepach 2-3 godziny, więc nie ma sensu płacić więcej za szybką ładowarkę. Kiedy wróciłam po 2 godzinach 24 min, auto było naładowane w ponad 90%, a kosztowało mnie to 43,51 zł. 43,51 zł za prąd pozwalający na przejechanie ponad 200 km. Nieźle, prawda?

Czytaj też: Zabraliśmy Lexusa NX450h+ na urlop. To był dobry wybór

Powód 5: Multimedia, czyli Renault 5 E-Tech z usługami Google

Multimedia zostały szczegółowo opisane przez Kacpra Cembrowskiego przy okazji pierwszych wrażeń, więc nie będę tego przepisywać – Kacper zna się na tym znacznie lepiej, niż ja, jednak z perspektywy zwykłego użytkownika, a nie speca od technologii: chwałą producentowi za to, że nie poskąpił Renault 5 E-Tech systemu OpenR link. Mamy tutaj aplikacje Google i mapy Google dostosowane do auta napędzanego prądem, więc jeśli wbijecie sobie w nie trasę, pokażą Wam, ile prądu będzie kosztowała dana podróż.

Same ekrany (10,1 cala dla zegarów, 10 cali w wyświetlaczu centralnym) nie dość, że są responsywne i działają płynnie, mogą się również pochwalić świetnie wyglądającym interfejsem w którym odnajdziecie się w 5 minut. Nawet asystent głosowy opatrzono przesłodkim awatarem, który wywołuje uśmiech na twarzy użytkownika.  Łączenie z Apple CarPlay i Androidem Auto odbywa się bezprzewodowo, więc niezależnie od tego jaki system operacyjny preferujecie, kabel nie będzie Wam potrzebny. Jeżeli bateria Waszego smartfona średnio znosi połączenie z autem, już w drugiej wersji wyposażenia (techno) dostajecie ładowarkę indukcyjną i cyk, problem znika.

Jako deser zostawiam system nagłośnienia Harman Kardon, który zapewnia użytkownikowi dźwięk na solidnym poziomie, jednak jest to opcja dodatkowo płatna, niezależnie od wersji wyposażenia na którą się zdecydujecie.

Czytaj też: Test Isuzu D-Max – twardy, ale czy nie za toporny?

Ile kosztuje Renault 5 E-Tech?

Czy to wszystko wyczerpuje listę zalet Renault 5 E-Tech? No… nie. Jest tego więcej, ale celowo nie chcę się wypstrykiwać ze wszystkiego. Chcę zostawić przyjemność odkrywania tego auta jego potencjalnym kierowcom, jednak musze wspomnieć o jeszcze jednej rzeczy. Jeżeli myślicie, że moje peany na cześć Renault 5 E-Tech są nic niewarte, bo jest drogie… Cóż, nie odmówię sobie przyjemności podania Wam jego cen.

Jeżeli zdecydujecie się na wersję z baterią 40 kWh i 120 Km mocy, zapłacicie za niego 120 900 zł (evolution), 129 900 zł (techno) lub 138 900 zł (iconic cinq) w zależności od wersji wyposażenia i nie, nie obejmuje to dopłat do elektryków, które oferuje nam państwo (sięgają one nawet 40 000 zł).

Jeżeli interesuje Was wersja z baterią 52 kWh i 150 KM mocy, będzie to koszt 142 900 zł (techno), 151 900 zł (iconic cinq) lub 157 900 zł (Roland-Garros), ale jak widzicie, najtańsza wersja wyposażenia dla auta z 150 Km mocy to techno, więc poza większą iloscią mocy, lepszym przyspieszeniem i większym zasięgiem, będziecie mieć znacznie lepiej wyposażone auto. 100% warte dopłacenia 22 000 zł do podstawowej wersji.

Ponieważ w dzisiejszych czasach mało kto kupuje auto za gotówkę, producent przygotował też finansowanie, zarówno dla firm jak i dla klienta indywidualnego. Nie będę zagłębiac się w ten temat, bo wysokość miesięcznej raty jest uzależniona od wielu czynników, znacznie lepiej przedstawi Wam to handlowiec. Dodam tylko, że najtańszą wersję da się dostać od 555 zł miesięcznie brutto.

Czytaj też: Test Seat Ibiza FR Anniversary. Obyście mieli lepsze urodziny

Renault 5 E-Tech zasługuje na popularność

Jeżdżąc Renault 5 E-Tech będziecie się czuć dobrze. W zasadzie będziecie się czuć wyśmienicie. To auto wzbudza nie tylko zainteresowanie, ono powoduje, że ludzie się uśmiechają. Widziałam dzieciaki robiące mu zdjęcia, widziałam kierowców prowadzących znacznie droższe konstrukcje, którzy najpierw patrzyli z zainteresowaniem, a chwilę później na ich ustach pojawiał się mimowolny uśmiech. To cieszy. Nie dość, że człowiek siedzi w czymś, co świetnie się prowadzi, ma wszelkie udogodnienia jakich mamy prawo wymagać w 2025 roku i zużywa niewiele prądu, to jeszcze jest wolne od pretensjonalnego pozerstwa za którym nie stoi nic poza zadowolonym z siebie niemieckim koncernem, który przejął pewną angielską firmę i teraz z powodzeniem opycha swój „produkt” fanom elektromobnilności z Wilanowa.

Tak, Renault 5 E-Tech jest jak oddech świeżego powietrza w tym dziwnym, elektromobilnym świecie i przyznaję bez bicia, że jeśli miałabym kupić miejskie auto, byłby poważnym kandydatem, a gdybym szukała wyłącznie wśród elektryków, nie miałabym żadnych rozterek. Brałabym w ciemno, z lekkim sercem i uśmiechem na twarzy.