Jeździliśmy autami Bestune. Niskie ceny każą zadać pytanie – gdzie może być haczyk?

Bestune to kolejna chińska marka, która debiutuje na polskim rynku. Na start dostajemy dwa SUV-y i jednego sedana w cenach, od których dosłownie rosną oczy. Ciekawe wyposażenie, silniki Volkswagena i to wszystko za niewiele ponad 100 000 zł. Czy to w ogóle jest możliwe?
Jeździliśmy autami Bestune. Niskie ceny każą zadać pytanie – gdzie może być haczyk?

Kilka słów o marce Bestune

Arkadiusz Dziermański

Zacznijmy od tego, co w chińskiej motoryzacji, szczególnie dla mediów, jest najtrudniejsze. Czyli od tego jak się wymawia nazwę. W tym przypadku bardzo prosto, bo trochę z angielska – Bestjun. Trochę jako skrót od best tune, co ma oznaczać idealnie dopasowany.

O ile sam Bestune to młoda marka, która powstała w 2018 roku, tak sam koncern FAW Group (tak, to z tego powodu na tyle niektórych aut mamy napis FAW) to uznany gracz na rynku. Jest to jeden z największych państwowych, co przedstawiciele Bestune chętnie podkreślają i uważam to za dość odważne posunięcie, producentów z Chin, który powstała w 1953 roku. Wśród kilku marek należących do FAW Group należy też, obecny jest w Polsce, Hongqi.

Bestune wprowadza do Polski trzy modele – B70, T77 i T90

W przeciwieństwie do większości chińskich marek, auta Bestune nie są napędzane silnikiem 1.6 T-GDI, a głównie silnikami 1.5 TSI. Przedstawiciele marki określają to w ładny sposób, mówiąc o silnikach tożsamych z Volkswagenem. Pomijając ładne określenia są to w zasadzie te same silniki, co w Volkswagenie, ponieważ Bestune ma od lat podpisaną umowę z niemieckim gigantem.

Bestune T77

Najtańszą propozycją Bestune jest model T77, czyli średniej wielkości SUV. Dostępny w kolorze szarym, białym lub czarnym ma 4505 mm długości, 1840 mm szerokości bez lusterek i 1615 mm wysokości. Napędza go wspomniany, turbodoładowany silnik 1.5 TSI z bezpośrednim wtryskiem o mocy 160 nm i 258 nm maksymalnego momentu obrotowego. Współpracuje on z 7-biegową, dwusprzęgłową automatyczną skrzynią biegów i rozpędza auto do maksymalnie 190 km/h oraz w 9,7s do 100 km/h. Napęd mamy na przednią oś, a deklarowane spalanie w cyklu mieszanym to 8,3l/100 km.

W standardzie podstawowego wyposażenia Business mamy tapicerkę ze skóry ekologicznej, światła LED, cyfrowe zegary na ekranie o przekątnej 12,3 cala i ekran główny o tej samej przekątnej, panoramiczny dach, bezkluczykowy dostęp, wielofunkcyjną kierownicę, automatyczną klimatyzację, monitorowanie pasa ruchu, asystenta świateł drogowych, ostrzeganie przed kolizją, podgrzewane przednie fotele, czujniki parkowania i kamerę cofania. W lepiej wyposażonej wersji Elegance dostajemy kamery 360, elektrycznie sterowany fotel pasażera, monitorowanie martwego pola, system start/stop, uchwyty na napoje w podłokietniku oraz system oczyszczania powietrza wewnątrz pojazdu.

Ceny to odpowiednio od 109 900 oraz 119 900 zł brutto z gwarancją na 5 lat lub 150 000 km (co dotyczy każdego modelu). Opcjonalnie możemy sobie dokupić perłowy lakier i przyciemniane szyby.

Bestune B70

Bestune B70 to coraz rzadziej spotykany rodzaj nadwozia, ale producent nie nazywa go sedanem, a lifttbackiem, który ma 4855 mm długości, 1840 mm szerokości i 1455 wysokości.

Za napęd, przenoszony na przednią oś, odpowiada rzędowy, turbodoładowany silnik benzynowy o pojemności 1,5 lub 2 litrów oferujący, odpowiednio 160 KM mocy i 258 nm maksymalnego momentu obrotowego oraz 218 KM i 340 nm. Z mniejszym silnikiem mamy 7-biegową automatyczną skrzynię DCT, a z większym klasyczny 6-biegowy automat. Pierwszy rozpędza się do 100 km/h w 9 sekund, a drugi w 7 sekund. Warto też wspomnieć o wentylowanych przednich tarczach hamulcowych.

Standardowe wyposażenie wariantu Business z mniejszym silnikiem zawiera tapicerkę ze skóry ekologicznej, ekran główny o przekątnej po 12,3 cala oraz cyfrowe zegary, panoramiczny dach, elektrycznie regulowany fotel kierowcy, dwustrefową automatyczną klimatyzację, asystenta pasa ruchu, monitorowanie martwego pola, sześć poduszek powietrznych, bezkluczykowy dostęp, światła LED oraz kierunkowskazy w lusterkach. Bogatsza wersja Elegance z większym silnikiem ma dodatkowo bezprzewodową ładowarkę smartfonu i elektryczną klapkę bagażnika.

Ceny Bestune B70 to od 119 900 i 139 900 zł brutto, a dokupić możemy perłowy lakier.

Czytaj też: Omoda 9 Super Hybrid na Torze Modlin. Chiński SUV kontra polski off-road

Bestune T90

Nazywany przed producenta SUV-em XL jest autem o wymiarach 4718 x 1880 x 1710 mm, który również jest dostępny w dwóch wariantach silnikowych. Podobnie jak Bestune B70 są to silniki 1,5 oraz 2.0, ale mamy tu inną konfigurację skrzyni biegów oraz moc w drugiej wersji.

Wariant z silnikiem mniejszym ma 7-biegową automatyczną przekładnię dwusprzęgłową, a z większym dostajemy 8-biegową przekładnię automatyczną hydrokinetyczną. Przyspieszenie do 100 km/h to odpowiednio 9,3 oraz 7,6.s i w obu przypadkach mamy napęd na przednią oś.

Wariantu Business z mniejszym silnikiem oferuje w standardzie wyposażenia tapicerkę ze skóry ekologicznej, 8-calowy ekran kierowcy i 12,6-calowy ekran główny (ułożony pionowo), 9,6-calowy head-up, panoramiczny dach o powierzchni 1,2 m2, elektrycznie regulowany fotel kierowcy, dwustrefową automatyczną klimatyzację, światłą LED, kamery 360, adaptacyjny tempomat, asystenta pasa ruchu, monitorowanie martwego pola i szer systemów antykolizyjnych. Wersja Elegance z większym silnikiem oferuje dodatkowo oświetlenie ambientowe wnętrza, czujniki parkowania z przodu, system automatycznego parkowania, elektryczną pokrywę bagażnika oraz dyfuzor zapachu.

Ceny Bestune T90 to od 129 900 i 149 900 zł brutto, a wyposażenie opcjonalne obejmuje dwukolorowe wnętrze i fotele z pikowanej skóry ekologicznej (dla wariantu Elegance) oraz perłowy lakier i przyciemniane szyby boczne.

Czytaj też: Pierwsza jazda nowym Audi A6. Klasa premium dla wszystkich – miłośników diesla, ryku spod maski i prądu

Bestune debiutuje bez europejskiej homologacji i z przekręconym logo. O co tu chodzi?

Kacper Cembrowski

Podczas polskiej premiery marki Bestune pod Grójcem obecne były wszystkie trzy modele, które wchodzą na nasz rynek — liftback B70 oraz dwa SUV-y, czyli T77 i T90. Ilość samochodów była jednak ograniczona, więc finalnie udało nam się pojeździć B70 i T90. Do tych samochodów przejdziemy za chwilę, jednak w kontekście T77 warto zaznaczyć, że jest to najstarszy model ze wszystkich, co od razu rzuca się w oczy — na masce logo Bestune jest pionowe, chociaż od jakiegoś czasu marka zrobiła lekki rebranding i oficjalnie logo pozostało identyczne, lecz teraz ulokowane poziomo. Podczas rozmowy z ludźmi z Bestune dowiedzieliśmy się, że T77 czeka refresh i wtedy również ten element zostanie odświeżony i dogoni resztę rodziny, która przyjechała do Polski.

Warto też zaznaczyć, że na ten moment wszystkie samochody Bestune nie mają europejskiej homologacji. To tyczy się nie tylko egzemplarzy, które były dostępne na premierze, ale również pierwszych samochodów, które trafią do klientów. Jak to możliwe? Bestune na ten moment rejestruje swoje samochody na podstawie jednostkowych dopuszczeń, jako innowacje technologiczne, co jest możliwe przy małej skali. Reprezentanci firmy zapowiadają, że to się w niedalekiej przyszłości (prawdopodobnie od nowego roku) ma zmienić, jednak na ten moment warto mieć z tyłu głowy.

Czy przekłada się to na wrażenia z jazdy? Oczywiście, że tak. Brakuje tu wielu kluczowych elementów, takich jak polski język całego UI (a i angielski wygląda, jakby został przetłumaczony z chińskiego w pół dnia — na wyświetlaczach i naklejkach w samochodzie możemy przeczytać sporo bzdur, jak „Please bring your belongings” czy „blow the face + blow the feet”) ani — co jest już absolutną podstawą dla kierowców — brak natywnej obsługi Android Auto i Apple CarPlay. Da się to niby jakoś obejść, na przykład poprzez CarbitLink (z czym spotkałem się w Beijingu 7 i to zwyczajnie nie działało), albo możemy korzystać z podpinanych przez USB kostek, które pozwolą nam skorzystać z klonowania smartfonu. Sporo kombinowania, dodatkowe koszty i zbędna zabawa, za to efekty średnie — nie ma czego chwalić.

Producent zapowiada jednak, że to również ma się niedługo zmienić. Wszyscy klienci, którzy zakupili samochód wcześniej, dostaną dostęp do darmowej aktualizacji systemu, która doda polski język i obsługę CarPlaya i Android Auto. Na razie to jednak tylko melodia przyszłości i obietnice. Z mniejszych dziwactw blado wypada również radio, bo nie wyświetla się żadna informacja o słuchanej akurat stacji; ani nazwa stacji, ani informacje o aktualnie odtwarzanym utworze — widzimy tylko częstotliwość. Normalnie by nie było szans, żebym na to zwrócił uwagę, ale przez brak CarPlaya sięga się po najmroczniejsze rozwiązania podczas jazdy.

Brak europejskiej homologacji przekłada się również na to, że nie męczą nas asystenci. Wystarczy, że raz ich wyłączymy, a nie będą wracać przy każdym ponownym uruchomieniu silnika — co pewnie mnóstwo osób ucieszy, ale w Europie jest to obowiązkowe od 2024 roku. Dość dziwnie, kiedy nie musimy denerwować się na monit o przekroczeniu prędkości przy każdym ponownym włączeniu auta. Bestune też z tego względu dużo żwawiej reaguje na pedał gazu i od razu słyszymy, jak 1.5 warczy pod maską, co też u nas nie jest normą, ze względu na WLTP i dbanie o to, żeby jak najbardziej obniżyć emisję. Teoretycznie można to rozpatrywać jako plusy, ale jednak jeżdżąc tymi samochodami zwyczajnie czuć, że jest to element obcy.

Czytaj też: Test Mercedes-AMG GT 63 S E Performance – tego nie da się opisać. To trzeba poczuć

Wnętrze, czyli zaskakująco przestronne „premium”

Wnętrze Bestune zaskakuje, ale nie zawsze pozytywnie. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to niebotyczna wręcz ilość miejsca. B70, który jest liftbackiem, jest dosłownie jak limuzyna — nie ma szans, żeby pasażerowie z tyłu narzekali na brak miejsca na nogi, nawet jeśli kierowca ma ustawiony fotel jak typowy uberowiec. Przestrzeni jest jeszcze więcej w T90, gdzie patrząc na tylną kanapę z perspektywy fotela kierowcy aż trudno uwierzyć, ile jest tam miejsca. Bagażniki również wypadają bardzo pozytywnie, zarówno w jednym, jak i drugim modelu — pod względem miejsca dla pasażerów, jak i miejsca na załadunek, absolutnie nie ma się do czego przyczepić. Tutaj Bestune należy się podziw.

Sam środek jednak wzbudza mieszane uczucia. Wnętrze jest skrajnie inne w dwóch samochodach, w których siedziałem. W jednym mamy podłużny ekran dzielący się na wyświetlacz kierowcy i główny (z zaskakująco kiepskimi kątami widzenia), który ma równie grube ramki, co europejski „odpowiednik”. Do tempomatu mamy osobną manetkę i nie ma żadnych asystujących przycisków na kierownicy. T90 za to ma ekran pionowy, coś na wzór Jaecoo, i osobny wyświetlacz dla kierowcy wraz z HUD-em. Nie ma również trzeciej manetki, a tempomatem kierujemy z kierownicy. Nie przepadam za takim brakiem konsekwencji u producentów, ale z tej dwójki zdecydowanie bardziej przypadł mi do gustu T90.

Ekran nie działa tak źle, jak w Beijingu, ale nie działa też tak dobrze, jak w Tesli. Z tym, że nie jest to wielka strata — bo poza wspomnianym brakiem Android Auto czy Apple CarPlay, na wyświetlaczu w samochodzie nie mamy zbytnio co robić. Nie ma tu absolutnie żadnych wgranych map, nie ma żadnej rozrywki, nic. Możemy przeklikać się przez Ustawienia (czego nie będziemy robić często, zważając na brak uporczywych asystentów przez brak homologacji), wybrać na ślepo jakieś radio… i właściwie tyle. Dziwne i trochę rozczarowujące. Bardzo dobrze wypadają za to kamery — obraz jest ostry i płynny, przynajmniej w ciągu dnia, więc za to duży plus. Wykonanie wnętrza można ocenić na… takie, jakiego się spodziewacie po chińskim samochodzie w tych pieniądzach.

Mamy zapożyczenia z Mercedesa, mamy zapożyczenia z Toyoty, ale całość jest wykonana z wątpliwej jakości materiałów, a i samo spasowanie nie robi szału. Jest po prostu przeciętnie. Fotele za to są całkiem wygodne, a i też warto docenić dużą liczbę schowków wewnątrz pojazdów.

Czytaj też: Test KIA EV3 GT-Line – mały, kanciasty czołg pełny technologii

Wrażenia z jazdy. Jedyny liftback i większy SUV Bestune w akcji

Bestune wyraźnie stawia na komfortową, spokojną jazdę. Przekłada się to na niezłe tłumienie nierówności — tory, progi zwalniające czy nawet szutrowe drogi nie stanowią dla niego większego wyzwania. Dzięki temu każdy wyjazd poza asfalt nie wiąże się z nieprzyjemnymi wstrząsami, co na polskie realia można uznać za mocny atut. Z drugiej strony, tak miękkie zawieszenie ma swoje ograniczenia podczas gwałtownych manewrów — przy dynamicznym hamowaniu czy ostrym wchodzeniu w zakręty auto potrafi nieco się „rozbujać”, delikatnie tracąc stabilność. To nie jest samochód sportowy i najlepiej się sprawdza, kiedy prowadzimy go spokojnie, bez większych szaleństw.

Testowane jednostki napędowe prezentują dobrą kulturę pracy — są stosunkowo ciche, nie drażnią uszu obecnością w kabinie nawet podczas wyższych prędkości. Wersje turbodoładowane potrafią pozytywnie zaskoczyć dynamiką, zwłaszcza w trybie „turbo”, natomiast skrzynie biegów nastawione są raczej na płynność niż błyskawiczne reakcje. Zmiana przełożeń jest najwyżej przyzwoita, ale podczas gwałtownych przyspieszeń trzeba liczyć się z chwilowym zawahaniem, zanim auto ruszy zdecydowanie naprzód, a i trochę poryczy. To tylko kolejny dowód na to, że Bestune lepiej jeździć spokojnie.

Kabina Bestune stara się dotrzymać kroku konkurencji pod względem wyciszenia. Przy codziennej jeździe, nawet drogami ekspresowymi, nie dokucza szum powietrza czy odgłosy toczenia. Nie jest to poziom wyciszenia marek premium, ale jak na tę półkę cenową — jest naprawdę przyzwoicie.

Samochody, szczególnie B70, jest jednak zaskakująco mało zwrotny, Fakt, to dość długa limuzyna, ale te zapożyczenia z Toyoty przeszły też na zwrotność — miałem wrażenie, że zawrócenie tym samochodem czy wyjechanie z ciasnego miejsca jest dużo większym wyzwaniem, niż powinno. Układ kierowniczy pozwala na personalizację (w niektórych wersjach zmiana trybu pracy), ale nie należy go traktować jako sportowego narzędzia — jest raczej przewidywalny i łatwy w obsłudze na co dzień, choć mocno wspomagany.

Bestune nie aspiruje do bycia samochodem, który wzbudza wyjątkowe emocje za kierownicą — to poprawny, raczej komfortowy środek transportu, który sprawdzi się tam, gdzie ważniejsze od sportowych ambicji są wygoda, przestrzeń i przyzwoite osiągi. Najlepiej sprawdza się podczas spokojnych podróży. Jego największą siłą jest atrakcyjny stosunek ceny do wyposażenia, zadowalający komfort jazdy i wygląd „premium” — nawet jeśli to wrażenie jest nieco powierzchowne. 

Pomimo killu braków i rzeczy, które wymagają poprawy lub aktualizacji trzeba oddać Bestune, że w oferowanej cenie trudno jest znaleźć podobnie wyposażone auta europejskich producentów. Do tego m.in. brak irytującego asystenta prędkości może być solidną zachętą do tego, aby w 2025 roku kupić nowe auto nieskalane unijnymi regulacjami. Osoby zainteresowane autami Bestune powinny bez problemu znaleźć salon dealera, bo do końca sierpnia będzie ich 17, a do końca 2025 roku 31, przynajmniej po jedynym w każdym województwie. Co ciekawe, pomimo tego samego koncernu, większość salonów Bestune nie będzie działać razem z salonami Hongqi.