Darmowa aktualizacja Windows 11 z ukrytym haczykiem. Microsoft nie mówi o tym głośno

Microsoft nieustannie namawia do przejścia na swój najnowszy system operacyjny, ale czy ta rzekomo darmowa aktualizacja rzeczywiście nic nie kosztuje? Sprawa staje się pilna, bo już 14 października kończy się wsparcie dla Windowsa 10, co stawia miliony użytkowników pod ścianą. Firma obiecuje w materiałach promocyjnych błyskawiczną migrację danych, jednak warto przyjrzeć się drobnym druczkom, które mogą nieźle zaskoczyć nieświadomych użytkowników. 
Darmowa aktualizacja Windows 11 z ukrytym haczykiem. Microsoft nie mówi o tym głośno

Pułapka w sprzęcie i ukrytych wydatkach 

Choć Microsoft reklamuje funkcję kopii zapasowej przenoszącą ustawienia, aplikacje i pliki osobiste, transfer danych przekraczających 5 GB wymaga już subskrypcji lub okresu próbnego OneDrive. To niebagatelne ograniczenie, bo darmowa przestrzeń w chmurze wynosi dokładnie te 5 GB ilość śmiesznie małą wobec dzisiejszych standardów. Jeśli myślisz, że to wystarczy, sprawdź swój dysk z Windowsem. Przeciętny komputer przechowuje przecież dziesiątki, jeśli nie setki gigabajtów zdjęć, dokumentów i multimediów. 

Dodatkowy problem? Nie każdy ufnie podchodzi do przechowywania wrażliwych danych w OneDrive. Wielu woli lokalne rozwiązania lub inne metody transferu, co komplikuje proces lansowany przez giganta z Redmond. Owszem, zawsze można użyć zewnętrznego dysku, ale to rozwiązanie dalekie od płynności oferowanej przez firmowe narzędzia. Funkcja Nearby sharing w Windows 11 24H2 ułatwia przesył między komputerami, ale wymaga już posiadania urządzenia z nowym systemem. 

Czytaj też: Spotify Premium zdrożeje od września, ale nie w Polsce. O dźwięku bezstratnym wciąż możesz tylko pomarzyć. 

Prawdziwy koszt aktualizacji potrafi jednak sięgać znacznie wyżej niż subskrypcja chmury. Użytkownicy starszego sprzętu niespełniającego wymogów Windows 11 staną przed koniecznością zakupu nowego komputera, co oczywiście zmienia ekonomię całego przedsięwzięcia. Po migracji czeka ich też żmudne reinstalowanie aplikacji bezpośrednio od producentów, wraz z potencjalnymi kosztami licencji. Microsoft wprawdzie o tym informuje, ale dopiero w szczegółowych zastrzeżeniach. 

Czytaj też: Wiadomości Google z falą nowości, a jeszcze więcej jest w przygotowaniu 

Wszystko wskazuje na to, że firma traktuje aktualizację jako pretekst do promocji płatnych usług. Sugerowanie zakupu planu OneDrive jako „kolejnej dobrej decyzji” podczas przejścia na nowy system dobitnie pokazuje komercyjny charakter całej operacji. Takie podejście może ostudzić entuzjazm użytkowników spodziewających się faktycznie bezpłatnego procesu, zwłaszcza pod presją zbliżającego się końca wsparcia dla poprzednika. 

Czytaj też: Pasek zadań w Windows 11 stanie się inteligentniejszy niż kiedykolwiek. Microsoft szykuje przełomowe zmiany 

Choć technicznie aktualizacja pozostaje darmowa, rzeczywisty koszt związany z migracją danych i potencjalną wymianą sprzętu może mocno zaskoczyć. Przed podjęciem decyzji warto więc chłodno przeanalizować własne możliwości i dostępne opcje, bo ta oszczędność może być w rzeczywistości dużo najdroższa.