Test Chery Tiggo 4 HEV – nie uwierzysz, że tak wyposażone auto kosztuje 100 tys. złotych

Chery Tiggo4 HEV to najnowsze auto producenta na polskim rynku, a zarazem najtańsze w gamie. Mały, miejski SUV z oszczędną hybrydą, która wręcz ocieka… wyposażeniem. Trudno jest uwierzyć, że wszystko to, co u europejskiego producenta znajdziesz za ponad dwa razy wyższą kwotę, tu jest w standardzie. Gdzie jest haczyk?
...

Chery Tiggo4 HEV to najnowsze auto producenta na polskim rynku, a zarazem najtańsze w gamie. Mały, miejski SUV z oszczędną hybrydą, która wręcz ocieka… wyposażeniem. Trudno jest uwierzyć, że wszystko to, co u europejskiego producenta znajdziesz za ponad dwa razy wyższą kwotę, tu jest w standardzie. Gdzie jest haczyk?

Wygląd zewnętrzny to nie jest mocna strona Chery Tiggo 4 HEV

Arkadiusz Dziermański
Zdjęcia – Arkadiusz Dziermański, CHIP Polska

Projektanci Chery Tiggo 4 nie mieli zbyt dużo fantazji, jeśli chodzi o wygląd zewnętrzny auta. To nieduży SUV, który wyróżnia się w zasadzie tylko dwoma elementami. Jest to na pewno kolor, przynajmniej w testowanym egzemplarzu. Czerwień jest jaskrawa i rzuca się w oczy, ale jeśli wolicie coś klasycznego, to odcienie bieli, szarości i czerń czekają na Was w dostępnej palecie barw.

Drugi wyróżnia to grill. Podobnie jak w wyższych modelach serii Tiggo, Tiggo 4 ma może nie jakiś mocno fantazyjny, ale duży grill, po bokach którego umieszczone są pionowe światła LED.

Z boku widzimy lekkie przetłoczenia, proste linie i nieduże, bo 17-calowe, ale pasujące rozmiarowo do reszty felgi. Fabrycznie nie możemy ich zmienić, auto jest dostępne wyłącznie z jednym wariantem i rozmiarem obręczy.

Tył to jedyny element i działa to na plus Tiggo 4, który pod pewnymi kątami może przypominać inne auto. To ciekawe, bo patrząc na najmniejszego Tiggo trudno jest od razu powiedzieć, że przypomina jakiś inne model. Z tyłu, pod pewnymi kątami, przypomina lekko Fiata Pandę lub Volkswagena T-Cross.

Wymiary – 4320 mm długości, 1831 mm szerokości z lusterkami, 1646 mm wysokości, 2610 mm rozstawu osi i 142 mm prześwitu. Do miasta jak znalazł.

Czytaj też: Test Nissan X-Trail e-Power e-4orce – rodzinny SUV nie boi się żadnych wyzwań

Wnętrze Chery Tiggo 4 HEV nie wygląda jak auto kosztujące 100 tys. złotych

A konkretnie 105 900 zł, bo na zdjęciach widzicie wyższy wariant wyposażenia. Co nie zmienia faktu, że to nie wygląda jak auto kosztujące takie pieniądze.

Skóra jest bardzo dobrej jakości i jest jej dużo. Na fotelach, desce rozdzielczej i obiciach drzwi. Wstawki plastikowe są matowe i dobrze spasowane, a przy tym dobre wyglądają. Elementy piano black są ograniczone do minimum i jednocześnie ograniczono je do miejsc często dotykanych – no brawo projektanci! Chodzi o panel klimatyzacji i przyciski na ekranie. Choć nadal, błyszczącego plastiku nie ma tu dużo.

Fotele są spore, jednoczęściowe bez regulacji zagłówków i bardzo wygodne. Moim zdaniem nawet wygodniejsze niż w wyższych modelach Tiggo. Fotel kierowcy jest regulowany elektrycznie, pasażera manualnie, a oba są podgrzewane na siedzisku i oparciu.

Jedna rzecz we wzornictwie wnętrza zdecydowanie nie wyszła. Tiggo 4 nie ma okna dachowego i nie można go też dokupić. Za to na podsufitce mamy zaślepione, nieruchome przełączniki do jego sterowaniem. Być może na innych rynkach okno dachowe jest, albo jest to element przeniesiony w ramach oszczędności z wyższych modeli, niemniej można to było rozwiązać w lepszy sposób.

Pomimo skromnych rozmiarów auta, na tylnej kanapie Chery Tiggo 4 jest sporo miejsca. Nie brakuje go nad głową, jest sporo przestrzeni na kolana, a stopy można wsunąć pod przednie fotele. Dwie osoby mogą tu bardzo wygodnie podróżować. Pasażerowie z tyłu mają do dyspozycji podłokietnik z uchwytami na napoje i jeden port USB, w dodatku niestety USB-A.

Co ciekawe i ponownie – w tej cenie nikt by się tego nie spodziewał, diody monitorowania system martwego pola są umieszczone nie tylko na lusterkach, ale też obok klamek tylnych drzwi. Żeby nikt nie wysiadł pod jadący samochód.

Bagażnik ma pojemność 430 litrów i wydaje się pasujący rozmiarami do auta. Niestety ma mocno wystające nadkola i wybrzuszenie z prawej strony ze względu na znajdującą się pod nim baterię. Pod podłogą jest za to styropianowy organizer. Pomimo wszechobecnych dodatków niepasujących do ceny Tiggo 4, klapa bagażnika jest otwierana ręcznie.

Czytaj też: Test Volvo EX30 Cross Country – Volvo inne niż wszystkie, ale czy dobre?

Chery Tiggo 4 HEV – chińska myśl techniczna kontra europejski klient

Chery Tiggo 4 HEV ma dwa ekrany o przekątnej 12,3 cali każdy, które są bardzo dobrej jakości. Bardzo jasne, kolorowe, czytelne pod każdym kątem i w każdych warunkach. Co w europejskim aucie za takie pieniądze nie jest takie oczywiste.

Ekran kierowcy ma dwa motywy – z klasycznymi, okrągłymi zegarami oraz nieco bardziej cyfrowy. Możemy wybrać, jakie dodatkowe informacje chcemy na nim wyświetlać. Dodatkowo motyw może zmieniać się z jasnego na ciemny automatycznie, albo też wybieramy ręcznie, z którego chcemy korzystać na stałe. Nie mamy możliwości włączenia widoku obrotomierza, jest tylko procentowy wskaźnik mocy, co często pojawia się w autach hybrydowych.

Ekran główny ma w zasadzie jedną, poniekąd wadę, co jest charakterystyczne w chińskich autach. Nie ma tu żadnego ekranu głównego. Takiego z widżetami czy mapą. Mamy tylko widok ikon, więc najlepszą opcją jest zdanie się na Android Auto lub Apple CarPlay, które działają dobrze i bezprzewodowo.

Ustawień nie ma dużo, są intuicyjnie i przemyślanie pogrupowane. Łatwo można się dostać do najważniejszych opcji, jak wyłączenie co bardziej irytujących asystentów.

Pod ekranem znajdują się fizyczne przyciski, za co duży plus. Mamy tu zmianę trybu jazdy, włączanie kamery czy regulację głośności. Fajnie, tylko niżej mamy już paskudny panel sterowania klimatyzacją. Nie dość, że się błyszczy, przez co palcuje i zbiera kurz, to w dodatku jest cały dotykowy.

Z dwojga złego lepiej tak, niż kiedy całe sterowanie klimatyzacją jest na ekranie, ale europejscy klienci niezmiennie wolą przyciski fizyczne. Niemniej, działa to dobrze, nie zacina się, pola dobrze reagują na dotyk, ale niesmak pozostaje.

Kamery, a konkretnie system kamer 540 stopni to coś, co swoją jakością zawstydza dwa razy droższe auta Toyoty czy Nissana. 540, czyli po przejechaniu kilku metrów karoseria auta robi się przezroczysta. Obraz jest dobrej jakości, perspektywa wzorowa, no mucha nie siada!

Do aspektów technologicznych możemy zaliczyć podświetlenie wnętrza. Do wyboru mamy siedem kolorów, podświetlane są listwy w drzwiach i na desce rozdzielczej. Mała rzecz, a uprzyjemnia widok wnętrza. Niezmiennie nie rozumiem, co Chińczycy mają z funkcją mrugania podświetlenia w rytm muzyki, ale jeśli ktoś chce się tym rozpraszać, to jest taka opcja.

Na koniec element pasujący do ceny auta, tak dla odmiany, czyli nagłośnienie. Sześć głośników nie rzuca na kolana, ale grają czysto, dynamicznie, zdecydowanie mogło być gorzej.

Czytaj też: Test Audi S6 Avant e-tron – chcielibyście, żeby Wasze auto spalinowe tak wyglądało

Chery Tiggo 4 HEV – mały i… nie wariat

Sylwia Januszkiewicz

Chery Tiggo 4 jest klasycznym HEV-em, a więc hybrydą. Mamy tutaj 4-cylindrowy silnik spalinowy o pojemności 1,5 litra, 95 KM mocy i 125 Nm momentu obrotowego. Współpracuje on z jednostką elektryczną o mocy 204 KM i 310 Nm momentu obrotowego. Deklarowana moc tego układu to maksymalnie 163 KM i 260 Nm momentu obrotowego. Pozwala to na przyspieszenie 0-100 km/h w ciągu 8,9 sekundy. Niezbyt szybko, ale to nigdy nie miała być wyścigówka, więc nie mamy my tego za złe. W zestawie dostajecie automatyczną skrzynię DHT i napęd na przednie koła. Nic wymyślnego, żadnych udziwnień.

Jak się tym jeździ? Cóż, to auto nie zostało stworzone, aby dawać niezapomniane emocje. Przewożenie kierowcy i pasażerów z punktu A do punktu B – to jest to, co musi nam wystarczyć. Na komendy wysyłane za pośrednictwem kierownicy reaguje z lekkim opóźnieniem, a w standardowym trybie jazdy nie przejmuje się zbytnio wciskaniem gazu. Jasne, będzie przyspieszało, ale raczej niechętnie i ociężale. Ma za to całkiem miękkie zawieszenie i chociaż niekoniecznie będzie wyłapywało nierówności, będziecie je odczuwać tak, jakbyście siedzieli na sprężynowej wersalce. Trochę pobuja, ale nie odczujecie żadnych wstrząsów. Miło, prosto i przyjemnie, o ile nie będziecie go katować.

Co ciekawe, jeżeli przełączycie je w tryb Sport, stanie się o wiele bardziej dynamiczne! Do przyspieszania przy miejskich prędkościach będzie wykorzystywało więcej prądu, aby pierwszy „rozpych” był zauważalnie sprawniejszy, dodatkowo nieco zwiększy się opór kierownicy, który pozwala na nieco bardziej precyzyjne prowadzenie. Podsumowując: Chery Tiggo 4 prowadzi się nieźle. Nie ma co mówić o jakiejkolwiek finezji, ale jest o wiele lepiej, niż można się było spodziewać przy aucie za taką cenę! To auto pozostawia pewna koreańską konkurencję daleko w tyle.

Miłym zaskoczeniem są też systemy asystujące. W chińskich autach z rodziny Chery zdarzało mi się narzekać na system utrzymujący w pasie ruchu. Potrafił ściągać w kierunku krawędzi pasa, by potem agresywnie odbijać, stwarzając zagrożenie. Tutaj niczego takiego nie zauważyłam, a trochę kilometrów przejechaliśmy, więc za to ogromny plus. Również system monitorujący martwe pole spisuje się dobrze. Nie ma tutaj opóźnień, jest może nieco asekuracyjny (wyświetla ostrzeżenia nawet jeśli pojazd, który je aktywował, jest widoczny w lusterku bocznym), ale lepiej, żeby pokazywał więcej, niż mniej. Poza tym coś mi mówi, że kierowca, który jest tym modelem zainteresowany, doceni tę atencję w kierunku bezpieczeństwa i ostrzegania przed zagrożeniem.

Czytaj też: Test Renault 4 E-Tech – miejski elektryk w modniejszej formie niż Renault 5

Spalanie Chery Tiggo 4 HEV to wyższa matematyka, ale nie jest wysokie

Jak powiedzieliśmy sobie przed chwilą, mamy do czynienia z hybrydą, więc można się spodziewać, że Tiggo 4 będzie ekonomiczne, szczególnie w mieście. Oto wyniki, jakie otrzymaliśmy w trakcie testów:

Miasto4,8 l/100 km
Trasa do 90 km/h (70-90 kmh)4,6 l/100 km
Droga ekspresowa (tempomat 120 km/h)7,6 l/100 km
Autostrada (tempomat 140 km/h)8,3 l/100 km

Jak widzicie, nasz mały chiński SUV jest oszczędną konstrukcją, nie tylko w mieście. To, że musieliśmy liczyć spalanie z kalkulatorem, to jakaś abominacja, ale za takie wyniki jestem w stanie wybaczyć producentowi dziwaczny sposób podawania spalania. O co konkretnie chodzi? Tiggo 4 nie podaje wyników spalania jak europejskie auto – przejechałeś X kilometrów z prędkością średnią Y, auto spaliło średnio Z litrów na 100 km. Auto pokazuje, ile konkretnie litrow paliwa spaliło po przejecaniu okręślonej liczby kilometrów, więc średnie spalanie trzeba przeliczyć ręcznie.

Czytaj też: Test Chery Tiggo 8 PHEV – topowa chińska marka w zderzeniu z polskimi wymaganiami

Ceny to coś, czym Chery Tiggo 4 HEV już zdobywa klientów

I to jest właśnie powód dla którego Chery Tiggo 4 sprzedaje się jak świeże bułeczki. Mamy dwie wersje wyposażenia – tanią i tańszą. Tańsza nazywa się Essential i kosztuje 95 900 zł, a tania – Prestige za 105 900 zł i tak naprawdę tylko te dwie kwoty będą Was interesować. Nie żadnych pakietów dodatkowych, nie dopłaca się nawet za lakier. W palecie jest 6 kolorów i wszystkie są w cenie.

Wersja Essential jest wyposażona nieźle, a jak na swoją cenę wręcz świetnie, ale chciałabym się skupić na wersji Prestige. Za niecałe 106 000 zł dostajecie w niej takie wyposażenie, że w zasadzie nie bardzo da się z tą ofertą konkurować. Tapicerka ze skóry ekologicznej, dwustrefowa klimatyzacja, podgrzewane przednie fotele, system kamer 540°, system monitorowania martwego pola, aktywny tempomat, czujniki parkowania, nawiewy klimatyzacji na tylny rząd siedzeń, ambientowe oświetlenie wnętrza, bezprzewodowy Apple CarPlay i Android Auto. Konkurencja każe sobie za takie rzeczy płacić znacznie więcej. Jeśli nie wierzycie, porównajcie oferty.

Czytaj też: Test Chery Tiggo 7. Totem Tygrysa z Chin rzuca rękawicę Europie

Chery Tiggo 4 HEV może rozbić bank stosunkiem ceny do jakości

Nie będziemy tańczyć wokół tematu. Tym, co sprawia, że Chery Tiggo 4 cieszy się taką popularnością, jest jego cena. Na pewno nikt nie zdecyduje się na nie dla jego właściwości jednych, to stosunek ceny do wyposażenia przyciąga kierowców. W końcu dostajecie wiele za niewiele, a to, że producent dysponuje rozwiniętą infrastrukturą serwisową, oferuje dodatkowe poczucie bezpieczeństwa. Dodatkowo, nie ma w nim nic, co by go dyskwalifikowało jako statecznego kompana Waszych codziennych podróży. Polacy to pragmatyczny naród i jeżeli wywęszą dobry deal, nie trzeba ich długo namawiać.