Pięć lat aktualizacji w UE? Motorola czyta uważnie i obchodzi przepisy

Unia Europejska chce, aby nasze smartfony były bardziej ekologiczne i działały dłużej. Nowe zasady Ekoprojektowania, które weszły w życie latem tego roku, miały być kamieniem milowym. Obejmowały wszystko – od wymagań dotyczących wytrzymałości baterii i dostępności części zamiennych po najbardziej wyczekiwaną zmianę: gwarancję dłuższego wsparcia oprogramowania. Komisja Europejska z dumą ogłaszała, że przepisy zagwarantują „aktualizacje systemu operacyjnego przez dłuższy czas (minimum 5 lat od daty wycofania ostatniej jednostki modelu z rynku)”.
...

Większość gigantów, takich jak Samsung czy Google, odebrała komunikat jako jednoznaczne polecenie i posłusznie wydłużyła swoje zobowiązania, oferując klientom nawet sześć lub siedem lat wsparcia i to globalnie. Ale na cichej prawniczej arenie czai się Motorola, która uznała, że przepisy te… wcale nie są obowiązkowe. W sporze tym wszystko rozbija się o jedno, pozornie niewinne słowo: „jeżeli”.

Motorola edge 60 fusion plus

“JEŻELI” zmienia wszystko. Motorola rzuca wyzwanie unijnym zasadom trwałości smartfonów

Różnica między komunikatem prasowym a rzeczywistym dokumentem prawnym w tym przypadku jest kolosalna. Podczas gdy Komisja Europejska mówiła o bezwarunkowym „minimum 5 lat”, prawnicy Motoroli zagłębili się w legalny tekst rozporządzenia (Commission Regulation 2023/1670).

Kluczowy fragment, ukryty w Załączniku 2, Tytuł 1.2, ustęp 6(a), brzmi następująco:

od dnia zakończenia wprowadzania do obrotu do co najmniej pięciu lat po tej dacie producenci importerzy lub upoważnieni przedstawiciele [są zobowiązani], jeżeli zapewniają aktualizacje zabezpieczeń, aktualizacje korygujące lub aktualizacje funkcji systemu operacyjnego, udostępniają takie aktualizacje bezpłatnie dla wszystkich jednostek danego modelu produktu z tym samym systemem operacyjnym

To słowo „jeżeli” diametralnie zmienia sens całego przepisu. Zgodnie z restrykcyjną interpretacją Motoroli, rozporządzenie wcale nie nakłada na producentów obowiązku dostarczania aktualizacji przez pięć lat. Przepis stanowi jedynie, że jeśli producent zdecyduje się na wydanie jakichkolwiek łatek w ciągu tych pięciu lat, to muszą być one udostępnione bezpłatnie.

Czytaj też: Sztuczna inteligencja wchodzi między ludzi. ChatGPT staje się pełnoprawnym uczestnikiem grupowych dyskusji

Ponieważ żaden duży producent i tak nie pobiera opłat za aktualizacje bezpieczeństwa, Motorola argumentuje, że ten przepis de facto nic nie zmienia i nie wymusza wydłużenia cyklu życia oprogramowania. Z tej perspektywy, zapis o aktualizacjach staje się praktycznie bezwartościowy, gwarantując jedynie, że coś, co zawsze było darmowe, pozostanie darmowe.

Czytaj też: Samsung nie zapomina o starszych modelach zegarków. Galaxy Watch 6 dostaje potężną aktualizację One UI 8

Podejście Motoroli jest jawnym rynkowym sprzeciwem wobec ducha prawa. W rezultacie marka ta nadal wprowadza na rynek europejski smartfony z bardzo krótkim okresem wsparcia. Na przykład, model Motorola Edge 70 jest promowany jako urządzenie uprawnione do czterech głównych aktualizacji systemu operacyjnego i sześciu lat łatek bezpieczeństwa, ale ogólne zobowiązanie czasowe nie jest tak twarde, jak u konkurencji. Modele z niższej półki zwykle mają tylko dwie duże aktualizacje oprogramowania, a trzeba tu pamiętać, że Motorola zwykle dość wolno wdraża nowe wersje systemu, więc pierwsza z dwóch aktualizacji jest już zabierana na poczet Androida, który już jest dostępny u konkurencji.

Czytaj też: Bitwa gigantów o sztuczną inteligencję w smartfonach. Samsung odpowiada Google własną wersją Magic Cue

Warto podkreślić, że inni producenci, tacy jak Google czy Samsung, zinterpretowali przepisy szerzej (lub po prostu postanowili dostosować się do oczekiwań rynku wykreowanych przez unijny komunikat) i wydłużyli wsparcie do siedmiu lat. To pokazuje, że mimo prawnej luki, wpływ rozporządzenia na świadomość konsumentów i praktyki rynkowe jest niezaprzeczalnie pozytywny.

Jak to zwykle bywa, szkopuł tkwi w szczegółach, a UE musi wyciągnąć z tego wnioski

Spór wokół regulacji Ekoprojektowania to doskonały przykład na to, jak ogromne konsekwencje może mieć jedno słowo w tekście prawnym. Choć intencja Unii Europejskiej była jasna – chcemy smartfonów, które posłużą nam dłużej – nieprecyzyjne sformułowanie otworzyło drogę do restrykcyjnej interpretacji, która kwestionuje realną moc prawną przepisu.

Czytaj też: Koniec z magią Wi-Fi. Nowa aktualizacja iOS 26.2 popsuje synchronizację na Apple Watch

Motorola, wchodząc na rynek z urządzeniami o krótszym, warunkowym wsparciu, rzuca wyzwanie całej UE. Pozostaje czekać, czy ta interpretacja zostanie podważona przez organy regulacyjne. Niezależnie od wyniku, sytuacja ta przypomina konsumentom: nigdy nie ufajcie tylko nagłówkom i komunikatom prasowym; zawsze sprawdzajcie, co producent faktycznie gwarantuje w drobiazgowych specyfikacjach.