
Przez ostatnie lata wybór gadżetu do pompowania opony w trasie był prosty i mało ekscytująca. W grę wchodziła albo miniaturowa pompka, która zamienia każde przebicie w trening siłowy, albo naboje CO2, które są szybkie, jednorazowe i bezlitosne w przypadku pomyłki z ciśnieniem. Ostatnio jednak w ten segment zaczęły się wciskać miniaturowe kompresory, do których dołączyła właśnie firma State Bicycle z najnowszym Electric Bike Inflator.
Kieszonkowa pompka, która zabija naboje dwutlenku węgla? Nowy mini kompresor State na papierze
Electric Bike Inflator to miniaturowy kompresor o wymiarach około 83 × 58 × 38 mm i masie około 150 gramów, więc w praktyce jest bliżej masywnego licznika rowerowego niż klasycznej pompki ręcznej. W środku pracuje bezszczotkowy, 13-cylindrowy silnik, konstrukcyjnie zbliżony do jednostek znanych z małych dronów, napędzający układ powietrzny o deklarowanym ciśnieniu maksymalnym 150 psi, czyli nieco ponad 10 barów. Wydajność przepływu powietrza wynosi 10 litrów na minutę, co wystarcza dla typowych opon szosowych, gravelowych i miejskich, choć może nie być wystarczające dla efektownego pompowania baloniastych opon fatbike czy samochodowych.
Czytaj też: Zapomnij o tradycyjnych oponach rowerowych. Ten model toczy się o 40% lżej


Na górze obudowy znajduje się niewielki dwurzędowy wyświetlacz cyfrowy, który pozwala ustawić docelowe ciśnienie i śledzić postęp pompowania, a urządzenie automatycznie odcina zasilanie po osiągnięciu zadanej wartości. Wężyk ma konstrukcję 2 w 1, obsługując zarówno wentyle Schradera, jak i Presta, przy czym State oznaczyło bezpośrednie końcówki kolorami: czerwony to Presta, szary to Schrader, co ma ograniczyć nerwowe szukanie właściwej końcówki na poboczu.
Czytaj też: Drogi, ciężki i… idealny? Stworzyli elektryczny rower dla ludzi, którzy nienawidzą komunikacji miejskiej


Zasilanie zapewnia akumulator o pojemności 1100 mAh, który to jest zbudowany z dwóch ogniw po 550 mAh. Według testów producenta taka pojemność wystarcza do tego, aby sześć lub siedem razy napompować oponę 26 × 1,75 cala do 40 psi, czyli około 2,8 bara. Pojedyncze pompowanie trwa około jednej minuty i dziesięciu sekund, co jest wolniejsze niż w przypadku dużego kompresora warsztatowego, ale porównywalne z innymi kompaktowymi pompkami renomowanych marek. Pełne naładowanie przez USB C przy 5 V i 2 A zajmuje mniej więcej godzinę, a pompka jest przewidziana do pracy w zakresie temperatur od 0 do 45 stopni Celsjusza, co pokrywa typowe warunki jazdy od wiosny do jesieni.
Czytaj też: Ultralight Pro to mechanik w tubce. Nowy stojak rewolucjonizuje serwisowanie rowerów w podróży

Na pokładzie znajduje się także awaryjne światło do nocnych napraw oraz igła do pompowania piłek i innego sprzętu sportowego. Są to wprawdzie drobiazgi, ale jakże ważne, jeśli pompka ma na stałe wylądować w plecaku, a nie tylko leżeć przy rowerze szosowym. Najciekawiej robi się jednak przy cenie, bo producent wycenia Electric Bike Inflator na 206 zł, co umieszcza to produkt dokładnie w środku segmentu przenośnych elektrycznych pompek. Część konkurentów stawia na lepsze wykonanie, większe akumulatory, wymieniając większą liczbę pełnych pompowania na jednym ładowaniu i szybszą pracę na dodatkową masę i gabaryt. Firma State Bicycle podchodzi do tej sprawy świadomie zachowawczo, podtrzymując, że urządzenie ma być bardzo małe, akumulator ma wystarczyć na kilka pełnych napompowań, przez co jest kierowana raczej do osób chcących zastąpić naboje CO2 niż warsztatowy kompresor.