Test Asus ROG Flow Z13. Gamingowy tablet zawstydzi Twojego PC-ta!

Jeśli miałbym porównać Asusa ROG Flow Z13 do jednego urządzenia, byłby to na pewno Microsoft Surface Pro. Tyle tylko, że… Asus robi to lepiej.
Test Asus ROG Flow Z13. Gamingowy tablet zawstydzi Twojego PC-ta!

Specyfikacja Asus ROG Flow Z13

  • obudowa o wymiarach 302 x 204 x 12mm, masa 1,18 kg,
  • ekran IPS, 13,4 cala, 1920 x 1200 pikseli, błyszczący, 120 Hz,
  • procesor Intel Core i9-12900H, 14-rdzeniowy, taktowanie 2,5 GHz (boost do 5 GHz),
  • grafika Nvidia GeForce RTX 3050 Ti Laptop, 4 GB GDDR6, ROG Boost do 1085 MHz (+50 MHz),
  • pamięć RAM 2x 8 GB (LPDDR5),
  • dysk SSD 1 TB M.2 NVMe 4.0,
  • port USB-C 3.2 Gen 2 z Display Port, USB-C 4 z Thunderbolt 4, USB 2.0, Jack 3.5mm, port ROG XG Mobile, czytnik kart microSD,
  • głośniki stereo, dźwięk Dolby Atmosn,
  • Wi-Fi 6E, Bluetooth 5.2,
  • akumulator 56WH, 4-komorowy, ładowanie z mocą 100W,
  • cena: 9 499 zł.

W zestawie znajdziemy dosyć sporą, dwuczęściową ładowarkę USB-C o mocy 100W, rysik zasilany bateriami AAA, odpinaną klawiaturę oraz bardzo dobrej jakości torby. Jedna na tablet, a druga na stację dokującą.

Drugą częścią zestawu testowego jest Asus ROG XG Mobile GC31. Czyli zewnętrzna stacja dokująca z zaszytą grafiką Nvidia GeForce RTX 3080 w wersji laptopowej (dostępny jest też RTX 3070). Do dyspozycji mamy gigabitowy port LAN, gniazdo HDMI 2.0b, Display Port 1.4 z G-Sync, Jack 3,5mm, 4x USB 3.2 Gen 1 oraz czytnik kart SD. Stacja waży okrągły kilogram i kosztuje 4 999 zł.

Asus ROG Flow Z13 to tablet, ale grubszy od ultrabooka

Biorąc pod uwagę podzespoły ROG Flow Z13, chyba nie spodziewaliście się tabletu grubości iPada? W końcu gamingowe zastosowanie wymaga odpowiedniej przestrzeni dla wydajnego chłodzenia.

Przód tabletu jest minimalistyczny. Mamy tu przedni aparat, czujniki oraz napis Rog Flow w dolnej części. Ramki wokół ekranu są sporej grubości, ale nie doszukiwałbym się w tym wad.

Na spodzie znajdziemy zagłębienie ze stykami do podłączenia klawiatury. Na górnej krawędzi mamy kolejny efektowny napis oraz wyloty powietrza. To bardzo dobry zabieg, bo praktycznie nigdy nie zakrywamy górnej krawędzi w trakcie użytkowania, a gorące powietrze wydmuchiwane w tym miejscu nie będzie nam przeszkadzać.

Na lewym boku mamy port USB-C i zaślepione gniazdo XGM do podłączenia stacji dokującej oraz USB-C z Thunderbolt 4. Idę o zakład, że gumowa zaślepka będzie bardzo często gubiona przez użytkowników. Jest tu również miejsce dla głośnika, a drugi znajdziemy na prawym boku.

Prawy bok to z kolei włącznik, fizyczne przyciski regulacji głośności, port USB i Jack 3,5mm. Portów jest stosunkowo niedużo, ale dwa gniazda USB-C i jedno USB-A wystarczą do codziennej pracy. Początkowo kompletnie zgubiłem gniazdo kart pamięci. Znajduje się ono pod stopką na tyle obudowy. Gdyby nie to, że w specyfikacji zobaczyłem, że to gniazdo jednak tam jest, napisałbym, że go nie ma.

Sporo dzieje się na bardzo efektownych plecach. Mamy tu obiektyw aparatu i przezroczyste okienko pozwalające zajrzeć do wnętrza obudowy. Jak przystało na sprzęt gamingowy, jest ono podświetlane i nie ma co ukrywać, jest to szalenie efektowne. Tutaj mamy też otwieraną podstawkę. Porusza się na bardzo solidnych zawiasach, porusza się z wyraźnym oporem i sprawia wrażenie, jakby miała wytrzymać bardzo długi czas użytkowania.

Obudowa jest bardzo solidnie wykonana. Metal na tylnej klapie, szkło na ekranie. Nie ma tu miejsca na skrzypiące, czy uginające się elementy. Całość jest dobrze wyważona i pewnie leży w rękach.

Asus ROG Flow Z13 jako laptop

Wystarczy podłączyć do ROG Flow Z13 klawiaturę ze zestawu i mamy do dyspozycji prawie klasyczny laptop. Prawie, bo w klasycznej laptopowej pozycji utrzymuje go podpórka na tyle obudowy. Co bardzo skutecznie uniemożliwia pracę podczas trzymania go na kolanach. Poza tym, jako laptop ROG Flow Z13 sprawdza się bardzo dobrze. Trzeba tylko pozbyć się nawyku popychania ekranu, jeśli chcemy go ustawić pod większym kątem. Tutaj z oczywistych powodów to nie działa, bo zamiast ekranu, trzeba odchylić podpórkę na tyle obudowy. Kilka dni i można to łatwo opanować.

Klawiatura dosyć mocno przypomina tę ze Surface Pro. I nie chodzi tu tylko o alcantarę. Ta, na całe szczęście, jest tylko na zewnętrznej części. Dookoła klawiszy mamy gumę, dzięki czemu ten element będzie się znacznie wolniej brudzić. Bardzo podobnie wygląda sztywność. Klawiatura delikatnie się ugina, ale nie przeszkadza to w codziennym użytkowaniu.

Klawisze mają niski skok, wyraźne, ale ciche i ciepłe kliknięcie. Działają praktycznie tak jak w większości ultrabooków. Dzięki temu praktycznie od razu można pisać szybko i bezwzrokowo. Nie zabrakło też podświetlenia RGB, które można skonfigurować i synchronizować z innymi urządzeniami z poziomu aplikacji. Tutaj w zasadzie ogranicza nas tylko nasza wyobraźnia.

Touchpad jest malutki, ale w zupełności wystarcza w codziennym użytkowaniu. Ma odpowiedni śliską powierzchnię i jest bardzo precyzyjny.

Czytaj też: Test zestawu słuchawkowego Epos H3. To sprzęt przeznaczony dla graczy

Asus ROG Flow Z13 ma bardzo jasny ekran. Obsługa dotykiem… jak to w Windowsie

Jak przystało na tablet, ROG Flow Z13 można obsługiwać za pomocą ekranu dotykowego. I nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie… Windows. Najnowsza wersja 11 nie zmienia nic w związku z tym, że to system wybitnie dotyk-unfriendly. Sytuacji nie zmienia nawet rysik dołączany do zestawu. Oczywiście w przypadku dedykowanych programach graficznych wykorzystujących rysik obsług dotykowa będzie bardzo wygodna. Ale już np. mnie przerosła całkowicie próba obrobienia kilku zdjęć w Lightroomie. Właśnie przez to, jak Windows reaguje na dotyk. Choć oczywiście do czytania tekstów, czy przeglądania Internetu dotykowy panel bardzo się przydaje, ale już jakiegokolwiek operacje na plikach robią się problematyczne.

Asus ROG Flow Z13 ma błyszczący ekran, więc mamy praktycznie lustro z bardzo dużą ilością odblasków. Ale dzięki wysokiej jasności można nawet w miarę komfortowo używać go na powietrzu. Jasność, jaką udało nam się zmierzyć, to prawie 485 nitów, co jest bardzo dobrym wynikiem. Podświetlenie nie jest jednak równomierne i odchylenie sięga aż 12% przy dolnej krawędzi, ale na szczęście nie widać tego podczas użytkowania.

Tak wygląda ekran w pełnym słońcu

Ekran jest nastawiony na jak najlepsze wrażenia z grania w gry, więc nieco zbyt ciepła biel na poziomie 7800K nie powinna nikogo dziwić. Z drugiej strony zachęca do pracy, bo średni wskaźnik Delta E to 1,12, więc po kalibracji i wyregulowaniu balansu bieli będzie idealnym narzędziem do obróbki zdjęć i grafiki. Może w tym pomóc aplikacja Armoury Crate, która pozwala w prosty sposób zrządzać balansem bieli. Możemy za pomocą łatwego suwaka regulować temperaturę barwową, jak również wybrać jeden z kilku gotowych schematów kolorów, dopasowanych do różnych wariantów gier. Wszystko można dodatkowo wyregulować według własnych preferencji.

Czytaj też: Test dysku XLR8 CM3031 1 TB na PCIe 3×4, czyli nowego nośnika od gamingowej dywizji PNY

Ogólne wrażenia z grania w gry

Nie ma co ukrywać, głównym zastosowaniem Asusa ROG Flow Z13 jest granie w gry. Tutaj spisuje się jednak… różnie. Wąskim gardłem jest zdecydowanie RTX 3050 Ti. Z kolei plusem testowanego wariantu jest na pewno ekran o rozdzielczości FullHD. Droższe opcje z ekranem 4K na niewiele ponad 13 calach nie mają większego sensu. Z jednej strony zwyczajnie tego nie zauważymy, z drugiej będzie to tylko dodatkowe obciążenie dla podzespołów.

O konkretnych wynikach pod względem wydajności za moment opowie Wam Michał. Póki co mogę powiedzieć, że bez stacji dokującej wszystkie zależy od wymagań danego tytułu. W Forzie Horizon 5 bez większego problemu uzyskamy płynne 60 klatek na sekundę na wysokich ustawieniach graficznych. W Dying Light 2 wymaga to już zejścia do ustawień niskich.

W innych grach mamy:

  • 58 fps w Wiedźminie 3 (Ultra),
  • 60 klatek w Far Fry 3 (niskie) lub 32 klatki (wysokie),
  • 86 klatek w Doom Eternal (wysokie),
  • 55 klatek w Assasin’s Creed Valhalla (niskie) lub 34 klatki (wysokie).

Z kolei po podłączeniu stacji dokującej… w zasadzie niczym się nie przejmujemy. Zagramy praktycznie we wszystko na wysokich ustawieniach graficznych.

Wrażenia z grania są naprawdę unikatowe. Mamy przed sobą ekran, podłączony tylko jednym kabelkiem do zasilania lub stacji dokującej. Jeśli podepniemy do niego bezprzewodowego pada, szybko złapiemy się na tym, że przed nami jest jakoś tak… pusto. A przed nami gra dosłownie śmiga na bardzo wysokiej jakości ekranie.

W trakcie grania całość, jak łatwo się domyślić, nie pracuje bezgłośnie. Choć wyraźnie ciszej niż duże, gamingowe laptopy czy typowo gamingowe komputery stacjonarne. A to spory plus. Obudowa tabletu robi się ciepła, głównie w tylnej, metalowej części. Nad wylotami ciepłego powietrza możemy skutecznie ogrzać ręce, ale że są one skierowane ku górze, w niczym, to nie przeszkadza. A jeśli w trakcie chcemy skorzystać z klawiatury, ciepło nie jest na nią przenoszone.

Wbudowane głośniki są bardzo przyzwoitej jakości. Przez większość skali głośności zachowują czyste brzmienie. Grają zdecydowanie lepiej od głośników spotykanych w laptopach. Dźwięk jest głębszy, słychać nieśmiały, ale zaskakująco przyjemny dla ucha bas.

Czytaj też: Test realme GT 2 – ubogi krewny GT 2 Pro, czy po prostu świetny smartfon?

Testy w programach

Michał Andruszkiewicz

Całość wypada naprawdę świetnie w testach. Wyniki są bardzo wysokie i laptop bez problemów pokonuje konkurencję. Możecie więc liczyć na znakomitą wydajność w zastosowaniach profesjonalnych. Jedynie dysk mógłby być wydajniejszy, w szczególności jak na konstrukcję PCI-E Gen4.

Testy w grach (1920 x 1200) z wykorzystaniem ROG XG Mobile GC31

Wyniki ponownie są bardzo dobre. W każdym z tytułów uzyskałem średnio ponad 60 fps, więc spokojnie nawet w najbardziej wymagających tytułach możecie odpalać najwyższe detale. Pamiętajcie tylko, że są to wyniki w połączeniu z ROG XG Mobile GC31 mającą na pokładzie RTX 3080 z TGP 150 W.

Testy w grach (1920 x 1200 RT i DLSS)

Włączenie RT jak zwykle powoduje spadek fps, ale nadal klatki trzymają się średnio sporo powyżej 30. Jeśli jest to dla Was zbyt mała liczba do komfortowej gry to z pomocą przychodzi DLSS Jakość, gdzie już spokojnie możecie liczyć na średnie powyżej 60 fps.

Czytaj też: Test Nissan Townstar. Praktycznie do granic możliwości?

Akumulator ROG Flow Z13 nie lubi być z dala od ładowarki

Szczególnie kiedy chcecie całkowicie bezprzewodowo pograć w gry. Uruchomienie wymagającego tytułu na wysokich ustawieniach graficznych rozładuje akumulator w ok 45 minut. Nie najlepiej wypada praca z dala od ładowarki. Przy maksymalnym podświetleniu ekranu i typowo biurowej pracy są to niecałe cztery godziny. Przygaszenie ekranu do połowy skali jasności wydłuża ten czas do nieco ponad 5 godzin. Chyba nie chcę myśleć, jak wygląda to w przypadku ekranu 4K.

100W ładowarka z zestawu szybko ładuje akumulator do pełna. Trwa to niewiele ponad 1,5 godziny. Za to do 50% akumulator ładuje się w niecałe pół godziny. To bardzo dobre rezultaty.

Czytaj też: Rosja atakuje GPS nad Bałtykiem. Agresor udaje niewiniątko, a świat się na to godzi

Asus ROG Flow Z13 to przedziwny sprzęt dla ludzi z zasobnym portfelem

W przypadku urządzeń takich jak Asus ROG Flow Z13 ciężko jednoznacznie powiedzieć – kupuj lub nie. Tutaj pytanie powinno brzmieć – czy Cię na niego stać?

Za 9 499 zł ROG Flow Z13 to raczej sprzęt do wydajnej pracy przy obróbce zdjęć lub filmów, pozwalający na wygodne granie w nie zawsze wysokich ustawieniach graficznych. Sprzęt ze świetnym ekranem, piekielnie wydajny, a przy tym bardzo kompaktowy, który zawsze można zabrać ze sobą. O ile tylko będziemy w zasięgu gniazdka, bo na akumulatorze nie popracujemy zbyt długo. A do tego jest to urządzenie, obok którego bardzo ciężko jest przejść obojętnie.

A jeśli mamy naprawdę zasobny portfel, możemy pozwolić sobie na przekształcenie bardzo wydajnego tabletu z opcją grania w prawdziwą gamingową bestię. Wystarczy dokupić stację dokującą za 4 999 zł i żadna gra nie stworzy nam najmniejszych problemów.

Ceny są bardzo wysokie, ale wrażenia z użytkowania Asusa ROG Flow Z13 są nieporównywalne z żadnych innym urządzeniem.