Test Mercedes C300d 4MATIC – kupujcie diesla, póki można!

Pomimo postępującej elektryfikacji Mercedes stale ma w swojej ofercie diesle. Mercedes C300d to połączenie dwóch światów, bo mamy tu oldschoolowego diesla, ale wspomaganego silnikiem elektrycznym i ogrom nowoczesnych dodatków. A samo auto? Ahh… ale o tym już a chwilę.
Test Mercedes C300d 4MATIC – kupujcie diesla, póki można!

To nie będzie odkrywcze – Mercedes C300d 4MATIC to piękne auto!

Arkadiusz Dziermański

Za krótki na limuzynę. Za bardzo przypomina limuzynę jak na auto sportowe. A mimo wszystko wygląd Mercedesa C300d można określić mianem właśnie sportowej limuzyny. Z jednej strony bardzo elegancki i stonowany, z drugiej wyglądający tak, że ruszając spod świateł można się dwa razy zastanowić, czy warto rzucać mu wyzwanie.

Takich przeciwstawień jest tutaj sporo. Jak choćby progi, które sprawiają wrażenie umieszczonych zdecydowanie za blisko ziemi, ale z drugiej auto nie ma problemów z pokonywaniem progów bezpieczeństwa czy parkowaniem prostopadle w taki sposób, aby oprzeć koła na krawężniku. Choć nie ukrywam, przy pierwszym parkowaniu sprawdzałem, czy Sylwia nie zostawi zderzaka na krawężniku, ale zapasu jest sporo.

Wizualnie Mercedes C300d wiele rzeczy robi dobrze. Agresywne wloty powietrza to oczywiście zasługa pakietu wizualnego AMG. Podobnie jak felgi i wspomniane progi. Przód i tył są nieco ścięte, może nawet trochę za mocno. To odróżnia C-klasę od klasy E, ale też dzięki temu, że auto jest niskie i nisko zawieszone, sprawia wrażenie o wiele dłuższego i dzięki temu nie wygląda na tak ściśnięte, jak to miało miejsce w starszych generacjach klasy C.

Szkoda tylko, że z tyłu mamy zaślepione atrapy mające z daleka udawać wydech. Ten jest jednak schowany pod spodem. To chyba jedyny element wizualny, do którego można się przyczepić w Mercedesie C300d. Na koniec dodajmy jeszcze wymiary, które wynoszą 4751 x 2033 (z lusterkami) x 1437mm. To nie jest duże auto. A jak przyjemnie się je myje przy tej wysokości! Po SUV-ach to bardzo miła odmiana.

Czytaj też: Test Renault Arkana – dwie hybrydy, obie oszczędne. Którą wybrać?

Wnętrze Mercedesa C300d jest bardzo luksusowe i wcale nie tak klaustrofobiczne, jak może się wydawać

Tak jak wizualnie mieliśmy trochę przeciwstawień od strony zewnętrznej, tak podobnie wygląda sytuacja wewnątrz Mercedesa C300d. Mam nadzieję, że widać to na zdjęciach, ale z przodu siadamy trochę jak w takim kojcu. Przypomina mi to miejsca w drogich samolotach latających na dalekie trasy. Jesteśmy dosłownie obudowani ogromnym tunelem i sporych rozmiarów deską rozdzielczą. Wbrew pozorom nie jest to klaustrofobiczne, a miejsca jest bardzo dużo i można się tu bardzo wygodnie rozsiąść, bez zabierania przestrzeni pasażerom na tylnej kanapie.

Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że będziemy siedzieć bardzo nisko i faktycznie, jest nieco niżej niż w klasycznym sedanie, ale nie jest to jeszcze poziom uber-sportowych aut. Nie stracicie godności przy wysiadaniu i nie będziecie mieć wrażenia, że zaraz będziecie szorować tyłkiem po asfalcie. Fotele są mega wygodne i oferują bardzo dokładną regulację w każdym możliwym zakresie. Opcjonalnie mogą być grzane i wentylowane i pewnie znajdą się tu osoby, które zadają sobie pytanie – czy można grzać i wentylować jednocześnie? Można! Nie jestem pewny, czy tak powinno się robić, ale po włączeniu obu funkcji odniosłem wrażenie, że tylna cześć siedziska i dolna oparcie grzeje, a reszta wentyluje. Nie wiem, czy ktoś chciałby z tego korzystać na co dzień, ale nie ukrywam, że moja ciekawość w tym momencie wzięła górę.

Wykonanie wnętrza jest wzorowe. Wbiję tu Mercedesowi szpilkę i powiem, że lepsze niż w elektrycznych limuzynach marki. Co prawda na upartego da się wywołać trzask wylotów powietrza, ale poza tym spasowanie elementów, łączenie skór… poezja! Wnętrze może być opcjonalnie podświetlane, bardzo podświetlane. Wszystkie wyloty powietrza, obramowanie elementów na drzwiach, listwy pod deską rozdzielczą, klamki, wszystko to może się świecić w przeróżnych wariantach i wygląda to bardzo efektownie.

Mercedes niestety lubuje się w elementach piano black i błyszczącego plastiku mamy tu trochę za dużo, zwłaszcza na drzwiach i tunelu środkowym. Trzeba uważać przy jego czyszczeniu, bo rysuje się od samego patrzenia. Ciekawostką są metalowe elementy na drzwiach. Warto na nie uważać podczas padającego deszczu, bo krople tworzą na nich brzydkie plamy. Oczywiście do wytarcia, ale to mocno rzuca się w oczy. Co ciekawe w modelach z chropowatą powierzchnią tego elementu, jak np. w modelu GLC takie plamy się nie pojawiają. Ot, taka ciekawostka.

Z tyłu zdecydowanie powinny podróżować dwie osoby i do mniej więcej 190 cm wzrostu nie powinny narzekać na brak przestrzeni. Jest przestronnie i bardzo wygodnie. Można tu dorzucić trzeciego pasażera na środku, ale sadzałbym tam kogoś tylko za karę.

Bagażnik ma teoretycznie sporą pojemność, bo 455 litrów, ale z pakowaniem na długie wycieczki może być różnie. Klapa jest stosunkowo nieduża, we wnętrzu miejsca zabierają nadkola i zdecydowanie nie jest to pakowność na poziomie rodzinnym. Dla dwóch osób miejsca z zupełności wystarczy.

Czytaj też: Test Ford Mustang Mach-E GT – wady i zalety elektrycznego rumaka

Technologia wewnątrz Mercedesa C300d…

Nowe Mercedesy to elektronika na kołach, a C300d tylko nam to potwierdza. Autem zarządzamy na dużym ekranie, na którym jest wyświetlany najnowsza wersja systemu MBUX. Na pierwszy rzut oka rozbudowany, ale bardzo prosty w obsłudze. Mamy tu trzy główne poziomy – główny z wielką mapą, Menu z kategoriami ustawień oraz ściąganą z góry ekranu belkę ze skrótami do dowolnej konfiguracji. W dużym stopniu jak w smartfonie.

Ekrany są świetnej jakości. Wyświetlacz główny jest przedziwnie umieszczony, bo trochę po skosie i lekko nachylony w stronę kierowcy. Co jest oczywiście dużym ułatwieniem, ale początkowo wygląda nieco dziwnie. Pod nim znajduje się kilka podstawowych przycisków, które są fizyczne, ale też częściowo dotykowe, jak np. regulacja głośności. Podobnie wygląda to z przyciskami na kierownicy i ich obsługa wymaga nieco przyzwyczajenia. Dotyk jest czasami zbyt czuły.

Ekran kierowcy to prawdziwa kopalnia personalizacji. Możemy tu ustawić różne wyglądy zegarów albo nawet ogromną mapę. Do tego między zegarkami mamy możliwość wrzucenia ogromu różnych informacji, a jeśli tego jest za mało, kolejną porcję można dorzucić na wyświetlaczu head-up. Wszystkim zarządzamy z poziomu przycisków na kierownicy i mamy tu parę d-padów – po lewej do obsługi ekranu za kierownicą, po prawej do ekranu głównego i multimediów. Brzmi skomplikowanie i… tak, przez pierwsze dni może takie być.

Wśród dostępnych technologii mamy nie tylko bajery, ale sporo użytecznych dodatków. Jak mapę z rozszerzoną rzeczywistością, która na obraz z przedniej kamery wyświetlany na ekranie głównym nakłada strzałki pokazujące kierunek jazdy. Dalej mamy ponownie obraz z kamery pokazujący sygnalizację świetlną, więc nie trzeba się wychylać do przodu, a jeśli tego jest mało to opcjonalnie możemy dorzucić do wyposażenia światła projekcyjne. Wyświetlają one nie tylko efektowne animacje przy zapalaniu i gaszeniu, ale też komunikaty na drodze, jeśli np. za bardzo zbliżymy się do auta przed nami.

Wracając do kamer – są wzorowe! Wyświetlają obraz wysokiej jakości, czytelny w dzień i w nocy, a do tego kamera cofania skręca razem z kierownicą. Świetnym rozwiązaniem jest doświetlanie przy cofaniu. Podświetlają się wtedy światła na lusterkach, co poprawia widoczność kamer i samych lusterek.

Ostatnim istotnym elementem cyfrowym jest nagłośnienie. To w zasadzie standard w Mercedesie i bez wyjątku w C300d głośniki Burmester robią robotę. Mamy tu bardzo głęboki, szczegółowy i przestrzenny dźwięk, który umili każdą podróż. A słuchaniu sprzyja bardzo dobre wyciszenie wnętrza, nawet przy prędkościach autostradowych.

Czytaj też: Test Volvo XC40 Recharge – nie znajdziesz drugiego tak prostego auta

… technologia wokół Mercedesa C300d

Sylwia Januszkiewicz

Dodajmy jeszcze do tego kilka elementów technologicznych z innego punktu widzenia. Na początek weźmy aktywnego asystenta odległości DISTRONIC – mówimy o tempomacie, a właściwie o półautonomicznej jeździe. Tutaj również Mercedesowi należy się pochwała. Utrzymuje auto idealnie na środku pasa i bardzo zgrabnie wybiera moment hamowania – im większa różnica prędkości między nami a pojazdem poprzedzającym, tym wcześniej rozpocznie zmianę prędkości, jednak nawet kiedy jechałam autostradą i zbliżałam się do TIR-ów, C 300 d nie panikował. Zwalniał płynnie i utrzymywał przyzwoitą odległość, a jeśli rozpoczynałam manewr wyprzedzania, płynnie nabierał prędkości i szybko „łapał” pas, przejmując prowadzenie. Pomyślicie, że to standard, ale to nieprawda. Ostatnio miałam okazję testować pewnego szwedzkiego elektryka, za którego również trzeba słono zapłacić, a w analogicznych warunkach zachowywał się, jakby cierpiał na nerwicę.

Asystent głosowy Mercedesa nie ma konkurencji – jest najlepszym, najmądrzejszym systemem tego typu, nie spotkacie lepszego. Pisałam o tym szerzej przy Mercedesie EQE, więc odsyłamy Was do tego materiału.

Wspominałam już o tym przy okazji testu modelu EQE, ale pewne rzeczy warto powtarzać. Testowana przez nas C Klasa jest wyposażona w aktywnego asystenta zmiany pasa ruchu. Pisząc w skrócie – auto będzie w stanie zmieniać za Was pasy ruchu, wystarczy lekko wcisnąć wybrany kierunkowskaz. Niby fanaberia, ale imponująca fanaberia. Pokazuje, jak zaawansowane systemy siedzą w C klasie.

Nawigacja również należy do półki premium. Oferuje kierowcy atrakcyjne, szczegółowe zobrazowanie, ale nie przytłacza. Im większe zbliżenie na dany obszar, tym bardziej szczegółowy obraz wyświetla. Jeśli zwiększycie skalę, niepotrzebne detale giną i macie przed sobą czystą, schludną mapę. Samochody Mercedesa zbierają również informacje o przeszkodach i zapamiętują je, aby później ostrzegać o nich kierowcę. Czasami błędnie je nazywają (zdarzyło się, że auto ostrzegało mnie o progu zwalniającym, a w rzeczywistości chodziło o dziurę w asfalcie), ale nie wpływa to na efekt końcowy – kierowca wie, że przed nim jest jakaś przeszkoda i może zwolnić odpowiednio wcześniej.

System rozpoznawania znaków drogowych to kolejny element, który jasno świadczy o tym, że mamy do czynienia z produktem marki premium. Widzi znaki i ewidentnie wspiera się nawigacją, a w efekcie daje kierowcy rzetelne informacje. Nie będziecie borykać się z historiami typu sczytanie ograniczenia ze zjazdu z autostrady (kiedy wcale z niej nie zjeżdżacie), czy z wyprzedzanego TIR-a (tak, u części producentów zdarza się to częściej, niż chciałabym przyznać). Podczas testu pomylił się raz – na odcinku S8 wskazał ograniczenie 140 km/h, jednak w obszarach zabudowanych i na drogach krajowych informował mnie bezbłędnie.

Ostatni element godny marki premium to asystent parkowania. Po jego uruchomieniu toczymy się powolutku i czekamy, aż znajdzie miejsce do zaparkowania. Wtedy pozostaje wskazanie mu dotknięciem symbolu na ekranie, jak ma zaparkować (przód/tył) i…to wszystko. Resztę roboty wykona za nas. Muszę jednak przyznać, że samo szukanie miejsca mogłoby się odbywać sprawniej. O ile z parkingiem prostopadłym nie było problemu, o tyle w kwestii parkowania równoległego C300d był kapryśny. Uparcie odmawiał zaparkowania na miejscu, w którym byłabym w stanie ustawić się sama (a mistrzynią nie jestem, oj nie) i ostatecznie musiałam go zabrać na parking prostopadły.

Czytaj też: Test Ford Puma ST-Line X – zadziorny kot trzyma rybki w bagażniku

Jazda Mercedesem C300d to czysta przyjemność

Mercedes C300d 4MATIC został wyposażony w czterocylindrowy silnik o pojemności 2 litrów o maksymalnej mocy 265 KM silnika spalinowego i 23 KM silnika elektrycznego. Tak, dobrze przeczytaliście – wszystkie C klasy są mniej lub bardziej zelektryfikowane. Możecie zdecydować się na hybrydę plug-in lub na miękką hybrydę. Testowany przez nas egzemplarz należy do tej drugiej grupy. Co kryje się pod tą enigmatyczną nazwą? Nic szczególnie skomplikowanego. Silnik elektryczny wspomaga silnik spalinowy podczas momentów newralgicznych z punktu widzenia zużycia paliwa – podczas ruszania i przyspieszania. Nie jest to jednak pełna hybryda, co oznacza, że Wasza C klasa nigdy nie będzie napędzana wyłącznie silnikiem elektrycznym. Nie unikniecie więc produkcji spalin, ale z drugiej strony auto nie będzie obciążone akumulatorem (tego typu sprzęt nie należy do lekkich), a niewielka bateria zasilająca silnik elektryczny będzie ładowała się dzięki rekuperacji energii uzyskiwanej podczas hamowania, czy zjazdu ze wzniesień. Nie musicie więc martwić się o to, że prąd się skończy.

Wróćmy do ciekawszych rzeczy. Model C300d 4MATIC dysponuje 550 Nm maksymalnego momentu obrotowego, a w połączeniu z mocą 265 KM, 100 km/h osiąga w 5,9s co sprawia, że jest jednym z najszybszych wariantów wśród grupy 16 (tak, szesnastu) wersji silnikowych dostępnych dla C klasy w wersji Limuzyna. Szybsze są tylko wersje: C300 (5,7s), c400e 4MATIC (PHEV, 5,4 s) i AMG C43 4MATIC (4,6s). Parametry C300d 4MATIC wyglądają świetnie na papierze, a kiedy siedzi się za kierownicą, jest jeszcze lepiej.

Wariant AMG jest wyposażony w niskie zawieszenie (-15 mm względem standardowego wariantu) wspierane systemem ADS (Adaptive Damping System), który dostosowuje zawieszenie do prędkości, stanu nawierzchni i stylu jazdy kierowcy. Całość jest zestrojona tak, żeby dbać o Wasze delikatne siedzenia i, broń Borze Zielony, nie dać Wam odczuć jakiegokolwiek dyskomfortu.

Do dyspozycji są cztery tryby jazdy: Eco, Comfort, Sport i Individual, które działają dokładnie tak, jak można spodziewać się po ich nazwach. Najciekawszy jest tryb Individual w którym możecie samodzielnie określić charakterystykę pracy silnika, układu kierowniczego i systemu kontroli trakcji.  Nie mogę powiedzieć, że między trybami są duże różnice, jednak da się je zauważyć, w szczególności w trybie Sport. C Klasa przyspiesza jeszcze żwawiej, układ kierowniczy staje się bardziej precyzyjny, a kierowca nie bardzo chce wysiadać z auta.

O ile niektóre modele Mercedesa są moim zdaniem wycenione nieadekwatnie do tego, co klient dostaje, o tyle C300d 4MATIC jest wart każdej złotówki, jaką trzeba za niego zapłacić. Nasza C Klasa przyspiesza płynnie, nie robi zbędnego hałasu, choć ma ten charakterystyczny bulgot diesla i prowadzi się jak marzenie. Dzięki tylnej skrętnej osi możecie sprawnie manewrować nawet po najciaśniejszych parkingach czy uliczkach, precyzyjne manewry w zakorkowanych aglomeracjach nie będą stanowiły najmniejszego problemu, zawieszenie zadba o Waszą wygodę nawet na niezbyt sprzyjającej nawierzchni, a na autostradzie… Cóż, gwarantuję, że wyjątkowo chętnie będziecie wybierać się w dłuższe trasy. Pozycja za kierownicą jest niska, jak przystało na sportowe auto, jednak zadbano o to, żeby te sportowe doznania nie były połączone z dyskomfortem – nawet przy trybie Sport i wysokich prędkościach zawieszenie nie usztywnia się i dba o Waszą wygodę. Daje kierowcy czystą, niczym niezmąconą radość.

Mogłabym pisać i pisać o tym, jak świetnie prowadzi się Mercedesa C300d 4MATIC, ale za chwilę zabraknie mi miejsca, a trzeba poruszyć kilka innych tematów. Podsumuję więc sprawę krótko: nie znalazłam ani jednego niedociągnięcia w tym, jak prowadzi się to auto, a szukałam. Oj, szukałam.

Czytaj też: Kierownica wymyślona na nowo. Jeździliśmy Lexusem RZ 450e

Spalanie Mercedesa C300d to czysta poezja

C 300 d 4MATIC to diesel, więc wiadomo, że wartości o których za chwilę napiszę, będą przyjemne. Bez zbędnych wstępów:

Cykl miejski6,1 l/100 km
Trasa z ograniczeniem do 90 km/h5,2 l/100 km
Droga ekspresowa (tempomat ustawiony na 120 km/h)5,1 l/100 km
Autostrada (tempomat ustawiony na 140 km/h)7,4 l/100 km

Bak paliwa ma 66 litrów pojemności, więc nawet w mieście dałoby się zrobić ponad 1000 km na jednym tankowaniu. Kiedy odbierałam C Klasę z parku prasowego, jej zasięg na pełnym baku przekraczał 1000 km, a ponieważ komputer liczy go na podstawie dotychczasowego zużycia, jest to realny zasięg, a nie deklaracje z cennika. Jeździłam tym samochodem prawie tydzień, zrobiłam dwie długie trasy, tłukłam się po mieście, pod miastem, po autostradach i zwróciłam go na tym samym baku paliwa, z którym go odebrałam. Jestem jak najbardziej za racjonalną elektryfikacją, ale moje argumenty kończą się w momencie, kiedy widzę coś takiego.

Czytaj też: Test Ford Mustang Mach-E. Kiedy Twoim jedynym problemem jest koń na masce

No to teraz część bolesna – ile to kosztuje?

Ceny wersji podstawowej C-klasy wahają się między 198 00 zł, a 376 100 zł. Za testowany przez nas wariant trzeba zapłacić nie mniej niż 268 800 zł. Nie będę rozpisywać się o wyposażeniu wersji podstawowej, bo i nie bardzo jest o czym pisać, a poza tym nikt nie kupuje Mercedesa w podstawowej wersji. Producent szczyci się tym, że umożliwia klientom głęboką customizację każdego auta. To prawda – o ile macie odpowiednią ilość gotówki lub zdolność kredytową, możecie do C klasy dobrać w zasadzie wszystko, co Mercedes ma do zaoferowania.

Testowany przez nas model C 300 d 4MATIC był tak właśnie wyposażony – wszystkie zabawki, o których pisaliśmy w tym teście i drugie tyle w postaci systemów działających w tle, dyskretnie wspierających kierowcę. Starałam się przejść przez konfigurator najdokładniej jak się da, ale opcji było tyle, że co do kilku rzeczy nie jestem pewna, więc cena, którą za chwilę podam może różnić się od faktycznej wartości auta o +- 5%. W KAŻDYM RAZIE. Dodatkowe wyposażenie to koszt rzędu 91 210 zł, więc za całość musicie zapłacić ok. 360 000 zł.

Czytaj też: Test Cupra Ateca – sportowy SUV nie musi pochodzić z Niemiec

W Mercedesie C300d można się zakochać!

Czy 360 000 to dużo? Nie. Nie za samochód tej klasy. Prześliczny, dopieszczony, nowoczesny, a przy tym pozwalający kierowcy być kierowcą, o ile ten sobie tego zażyczy, natomiast jeśli sobie tego nie zażyczy, również nie będzie problemu. C klasa może za Was jeździć, może za Was parkować, a nawet otwierać, czy zamykać szyby. Jeśli macie pieniądze i jesteście zainteresowani tym segmentem, koniecznie, KONIECZNIE przyjrzyjcie się C Klasie. A jeśli chcecie do tego dostać kosmiczne zasięgi, to diesel jest tym, czego potrzebujecie.