TCG Anadolu to nowy flagowy okręt na służbie tureckiej marynarki. Turcja chce, aby drony nadały mu unikalność
Nowy flagowy okręt Turcji, który został dostarczony marynarce 21 stycznia, a 10 kwietnia wszedł oficjalnie na służbie po hucznej ceremonii, ma przed sobą ciekawą przyszłość po bardzo burzliwej przeszłości z opóźnieniami i rosnącymi kosztami w tle. Kraj musi go jednak wykorzystać w możliwie najlepszym stopniu, jak to na flagowy okręt marynarki przystało.
Czytaj też: Tak wygląda nowy Bayraktar TB3. Turecki dron będzie jeszcze groźniejszy
TCG Anadolu zawdzięcza miano flagowca w tureckiej marynarce przede wszystkim dlatego, że jest największym jej okrętem. Mierzy 231 metrów, jego szerokość wynosi 32 metry, a wyporność sięga 27436 ton, co na tle amerykańskich czy chińskich lotniskowców wypada wprawdzie mizernie, ale i tak pewne jest, że okręt ten znacząco wzmocni zdolności projekcji siły tureckiej marynarki wojennej. Jego maksymalna prędkość wynosi 38 km/h, a zasięg 16700 km przy pełnym załadunku, który może objąć zarówno sprzęty lotnicze, jak i lądowe z 13 czołgami na czele.
Czytaj też: Wystrzeli 6 pocisków w minutę i trafi cel z 40 kilometrów. Tak wygląda turecki bóg wojny
Zwodowany w 2019 roku wielozadaniowy bojowy okręt desantowy z funkcją lekkiego lotniskowca, którym TCG Anadolu jest, miał być pierwotnie domem dla myśliwców F-35B. Te Turcja planowała kupić od USA, ale do tego już nie dojdzie z racji zerwania umowy między tymi krajami przed kilkoma laty, kiedy to tureccy urzędnicy nie posłuchali Amerykanów i kupili systemy przeciwlotnicze S-400 od Rosji. Pozornie może wydawać się to bezsensownym ruchem ze strony Stanów Zjednoczonych, ale tym zakupem Turcja nie tylko nie wsparła sojuszniczych sił, wybierając tę złą stronę, ale też oddaliła się od wspólnego dążenia krajów NATO do ujednolicenia standardu amunicji oraz systemów.
Nie mając innego wyjścia, Turcja jako kraj może nie tyle miodem płynącym, ale dronami już latającym, ma aktualnie rozważać zrobienie z tego lotniskowca wielkiej pływającej bazy dla bezzałogowych dronów. Te mają startować całkowicie samodzielnie, a awaryjnie korzystać z “prostego systemu rolek i sieci ratunkowych” do bezpiecznego startu i lądowania. Przykładem takiego drona jest niedawno zaprezentowany Bayraktar TB3, który dzięki swoim składanym skrzydłom mógłby zmieścić się na pokładzie lotniskowców TCG Anadolu w liczbie od 30 do 50 egzemplarzy.
Czytaj też: Turecki myśliwiec nowej generacji poszedł pod prąd. TF-X zaskoczył świat innowacyjnymi czujnikami
TCG Anadolu nie ma być jednak domem wyłącznie dla Bayraktarów TB3, bo plan Turcji wspominał też o umieszczeniu na pokładzie bojowych dronów Kilizelma, które są ponoć pomyślane o wspomnianym typie lotniskowca. Drony Kizilelma mają cechować się wytrzymałością lotu rzędu od pięciu do sześciu godzin, promieniem bojowym do 926 km oraz oczywiście możliwością startowania i lądowania z lotniskowców z krótkimi pasami startowymi. Daleko będzie im wprawdzie do takich F-35B, ale jak na bezzałogowce, będą raczej potężne, mogąc latać z nawet 1000 kg amunicji. Aktualnie to wprawdzie tylko plany, ale zważywszy na zdjęcia z ceremonii, wydaje się to już wręcz pewne, że TCG Anadolu finalnie będzie pływał z tymi dwoma bezzałogowcami.