Okręty USA wspierające Izrael są dziś cenną lekcją dla innych państw

Wspierane przez Iran grupy pokroju Hezbollah i Hamas, które walczą aktualnie z Izraelem, mają dostęp do specyficznego rodzaju broni – pocisków przeciwokrętowych, co z pewnością nie nie w smak USA, ale załogi okrętów poradziły sobie z tym problemem wzorowo.
Okręty USA wspierające Izrael są dziś cenną lekcją dla innych państw

USA znalazły rozwiązanie na problem z pociskami przeciwokrętowymi. Do brzegu zwyczajnie nie podpływają

Na reakcję USA w związku z atakiem Hamasu na Izrael nie musieliśmy długo czekać. Ponad sto tysięcy ton demokracji popłynęło do Izraela i nie był to wcale byle straszak, bo potężna grupa uderzeniowa ciągle utrzymuje nieokreślone pozycje nad Morzem Śródziemnym, ale choć nie znamy dokładnej pozycji żadnego z okrętów, to pewne jest, że nie bez przyczyny nie zbliżają się do wybrzeża. Rozwiązanie tej zagadki jest jednak proste i sprowadza się do zagrożenia związanego z pociskami przeciwokrętowymi.

Czytaj też: Te maszyny odmienią lotnictwo USA. Wyjątkowa firma zdradziła plany na nowe samoloty wojskowe

Rosyjskie pociski P-800 Oniks, P-800 Oniks, pociski P-800 Oniks,

Grupa Hezbollah a potencjalnie nawet też Hamas, może mieć dostęp do pocisków specjalnego typu, które powstały po to, aby niszczyć okręty kosztujące grube setki milionów, a nawet miliardy dolarów. To prawie pewne, jako że Hezbollah ma już na koncie historię użycia tychże pocisków m.in. w 2006 roku przeciwko izraelskiej korwecie INS Hanit. Mowa o irańskich pociskach Noor o zasięgu do nawet 220 kilometrów i z rozwijanymi prędkościami do 1,4 Mach, a potencjalnie nawet rosyjskich P-800 Oniks, czyli kolosów o długości rzędu 8,9 metra i 3000-kilogramowej wadze, z której całe 10% stanowi sama głowica bojowa. Zasięg? Nawet 800 kilometrów.

Czytaj też: Wyglądają jak niepozorne kontenery, ale armia USA ukryła w nich niszczycielskie systemy

Innymi więc słowy, biorące udział w misji wspierania Izraela okręty USA słusznie utrzymują konkretny dystans od wybrzeża, ale to wcale nie oznacza, że pozostają bezczynne i bezbronne. W rzeczywistości grupa uderzeniowa stacjonująca nawet setki kilometrów od wybrzeża to dziś poważny problem dla jakichkolwiek wrogów. Nie tylko ze względu na blokowanie całego rejonu morskiego, ale też z racji dostępu do własnych pocisków o wysokim zasięgu, a przede wszystkim maszyn lotniczych pokroju myśliwców czy pionowzlotów, które mogą w mgnieniu oka przeprowadzić atak powietrzny i przenieść amerykańskie oddziały na wybrzeże.

Czytaj też: Nowe uzbrojenie dla F-35. Znamy plany uczynienia myśliwców USA jeszcze potężniejszymi

To właśnie stanowi nauczkę dla innych państw, które zakładają, że samymi tylko pociskami przeciwokrętowymi będą w stanie powstrzymać agresję ze strony mórz i oceanów. W praktyce jest to niemożliwe przy konflikcie z potęgami pokroju USA właśnie przez lotniskowce, czyli po prostu wielkie morskie bazy, których skumulowana siła uderzenia jest wręcz niewyobrażalna, bo przewyższa momentami całe lotnictwo i marynarkę niektórych państw. Z drugiej jednak strony odpowiednio zaawansowane pociski pokroju tych hipersonicznych, byłyby w stanie nie tylko dolecieć do okrętów stacjonujących daleko od brzegu, ale nawet przebić się przez systemy przeciwlotnicze, co tylko podkreśla wagę tego nowego typu uzbrojenia.