Śmigłowce AW149 dla Polski. Jak to wszystko się zaczęło?
W lipcu 2022 roku Polska podpisała umowę z Leonardo na dostawę 32 śmigłowców AW149 w odpowiedzi na rosnące napięcia w Europie Wschodniej. Pierwsze egzemplarze powstały we włoskiej fabryce w Vergiate, by jak najszybciej wzmocnić polskie siły, ale od początku zakładano transfer technologii i stopniowe przenoszenie produkcji do Świdnika i w efekcie Polacy mają wyprodukować około 20 egzemplarzy.

Czytaj też: Dlaczego Niemcy po cichu wymieniają swoje działa okrętowe? Ten ruch mówi więcej niż myślisz
Wiemy, że produkowana “u nas” wersja AW149 korzysta z rozbudowanego transferu technologii, co oznacza, że nie tylko montaż, ale także serwisowanie i produkcja części stopniowo przenoszą się do kraju. Docelowo może to znacząco zmniejszyć zależność od zagranicznych dostawców. Jednak pełna niezależność to wciąż odległy cel, bo mimo doświadczenia polskiej firmy, samo stworzenie własnego łańcucha dostaw dla kluczowych komponentów, takich jak układy przeniesienia napędu, silniki czy awionika, może potrwać nawet kilka lat.
Śmigłowce AW149 w skrócie
AW149 to średni śmigłowiec wielozadaniowy przeznaczony do transportu wojsk, ewakuacji medycznej oraz operacji poszukiwawczo-ratowniczych (SAR). Masa startowa śmigłowca wynosi około 8000 kg, a na jego pokładzie może znaleźć się do 18 żołnierzy lub kilku rannych na noszach. Ta maszyna jest wyposażona w zaawansowaną awionikę i w zależności od konfiguracji może być uzbrojony w karabiny maszynowe, rakiety czy pociski przeciwpancerne. Śmigłowiec jest także do działania w trudnych warunkach atmosferycznych i to zarówno w dzień, jak i w nocy. Nie jest to ideał, bo konstrukcja AW149 pochodzi z początku lat 2000, a dziś wiele krajów NATO wprowadza nowsze platformy, takie jak Sikorsky UH-60M Black Hawk czy NH90, które oferują bardziej zaawansowane technologie w zakresie modularności, odporności na uszkodzenia i integracji systemów walki elektronicznej. Przykładowo, NH90 wykorzystuje sterowanie fly-by-wire i szerokie zastosowanie kompozytów w celu redukcji masy, a więc rozwiązania, których AW149 nie posiada.
Czytaj też: Broń, której nikt się nie spodziewa. Chiny mają asa w rękawie… a raczej rakietę w kontenerze

Pociski Hellfire, czyli Piekielny Ogień z dekadami na karku
O pociskach Hellfire zapewne słyszeliście już nie raz. To rozwijane od lat 70. ubiegłego wieku pociski powietrze-ziemia, które doczekały się całej masy wersji i obecnie są rozwijane głównie przez Lockheed Martina. Początkowo na służbę zawitał Hellfire AGM-114A, a następnie wojsko amerykańskie doczekało się kolejnych jego ulepszeń. Różnice między kolejnymi wersjami sprowadzały się głównie do platformy, z której mogą zostać wystrzelone, zastosowanej głowicy bojowej, zasięgu, rodzaju naprowadzania oraz osiąganej prędkości. Warto tym samym wspomnieć o zdecydowanie najpotężniejszym i tym samym najnowszym wariancie Hellfire, czyli AGM-114L Longbow Hellfire.
Czytaj też: Francuzi pokazali nową broń. Jest wielka i pełna niszczycielskiego potencjału

To już pocisk produkowany od 1995 do 2005 roku i spełniający całkowicie wymagania charakteru broni Fire and Forget, co oznacza, że podczas lotu w kierunku celu nie wymaga ciągłego naświetlania laserem z innego punktu. Zawdzięcza to głowicy z radarem na falach radiowych o dużej odporności na zakłócenia. Poza tym waga tego pocisku wzrosła z oryginalnych 45 do 49 kg, długość z 1,63 do 1,76 metra, a zasięg został zwiększony z tradycyjnych 8 do 9 km, choć warto wspomnieć, że niektóre Hellfire są w stanie niszczyć na dystansie 11 km. Wzmocnienia doczekała się też głowica kumulacyjna (tandemowa) typu HEAT, zyskując 1 kg wagi (do 9 kg). Z kolei obecnie najnowszym i ciągle produkowanym pociskiem Hellfire jest z kolei wariant AGM-114R Hellfire II o zasięgu 11 km. Ten kosztuje już 100000 dolarów i jest bardzo podobny do wspomnianej wcześniej wersji, choć cechuje go wielofunkcyjna głowica, długość rzędu 1,8 metra i system naprowadzania wymagający naświetlania celu.
Uzbrojenie dla polskich AW149
18 czerwca 2025 roku dowiedzieliśmy się, że polski śmigłowiec AW149 przeszedł pomyślną integrację przeciwpancernych pocisków kierowanych Hellfire oraz 70-milimetrowych rakiet kierowanych laserowo. Podczas prób zakładowych prowadzonych na żywo śmigłowiec trafił 100% celów, a w tym jeden pociskiem Hellfire wystrzelonym spoza osi lotu, co akurat pokazało imponującą zwrotność systemu naprowadzania. Jest to o tyle ważne, że wcześniej polskie śmigłowce polegały na niekierowanych rakietach lub przestarzałych Mi-24, które utraciły zdolności do wystrzeliwania kierowanej amunicji. Ten etap właśnie się zakończył.