Poniższy materiał nie jest tekstem sponsorowanym, ale tak się złożyło, że wszystkie wyjazdy w góry w ostatnich dwóch latach zbiegały się z testami zegarków Huaweia. Z których też korzystam na co dzień, więc to głównie na nich opieram swoje przemyślenia. Co nie zmienia faktu, że zegarki innych producentów w większości przypadków też powinny sobie w takich sytuacjach poradzić.
Ze smartwatchem w górach łatwiej jest się chwalić osiągnięciami

Zaczynamy z grubej rury, bo choć możemy się oburzać na dzielenie się wszystkim w social mediach, tak powiedzmy sobie szczerze, że jest wiele osób, dla których możliwość pochwalenia się przebytą trasą jest rzeczą ważną.
W przypadku zegarków Huaweia jest to o tyle łatwe, że po przebytej trasie widzimy nie tylko podsumowanie liczbowe, ale nasza trasa jest rysowana na mapie i to nawet w formie animacji, którą możemy zapisać w pamięci telefonu i udostępnić choćby na Instagramie. Idę o zakład, że dla niektórych może to być funkcja numer jeden.
Czytaj też: Test Huawei Watch 5 – innowacja, której się nie spodziewaliśmy
Ze smartwachem nie trzeba sięgać do smartfonu

W górach bardzo chwalę sobie brak zasięgu. Co, niestety, jest coraz trudniejsze, bo ten obejmuje coraz większe tereny choćby Tatr. Nie każdy jednak może sobie pozwolić na całkowite odcięcie się od choćby spraw zawodowych, bo udało mu się wyrwać na krótkie dwa dni i łączność jest w tym przypadku wskazana.
W górach za bardzo nie mamy co zrobić ze smartfonem, możemy go sobie co najwyżej wsadzić w… do plecaka. Chyba że mamy spodnie czy bluzę z dobrze zamykaną kieszenią. Można smartfon trzymać w ręce, ale raczej w płaskich dolinach. Choć sam chodzę często po szlakach z aparatem w ręce, to na trudniejszych odcinkach dobrze jest mieć nieskrępowane niczym ruchy. Często jeden nieodpowiedni ruch wystarczy, żeby rozpocząć długi lot w dół.

Tu do gry wchodzi smartwatch, bo dzięki niemu możemy mieć wolne ręce. Nie musimy sięgać po telefon, żeby zobaczyć powiadomienia, a jeśli mamy zegarek z funkcją prowadzenia rozmów, to bez problemu awaryjnie jesteśmy w stanie odebrać połączenie. Więc jeśli nie możemy się całkowicie oderwać od sprawy zawodowych czy prywatnych to smartwatch jest w tym przypadku dużym ułatwieniem.
Czytaj też: Test Huawei Watch Fit 4 Pro – umie to co smartwatch, ale wygląda inaczej
Ze smartwatchem trudniej się zgubić

Może nie w każdym przypadku, bo na typowo górskich szlakach ogólnie trudno jest się zgubić. W ostateczności wystarczy iść w jedną lub drugą stronę i w końcu gdzieś trafimy. Ale już wędrówka po nieznanym lesie to trudniejsze zadanie i łatwo jest się tam zgubić.

To akurat zaleta zegarków Huaweia, gdzie wbudowany GPS pozwala nie tylko śledzić trasę po jej przebyciu, ale też może nas wyprowadzić do punktu wyjścia, albo też robić dosłownie za nawigację. Pierwszą opcję miałem okazję sprawdzić akurat nie w górach, ale… na grzybach. Specjalnie nie patrzyłem na mapę w telefonie i zdałem się na wskazówki zegarka – wyprowadził mnie idealnie do punktu startowego. Jeśli chodzi o planowanie trasy to w przypadku Huaweia możemy ją ustalić przed wyruszeniem w drogę i zegarek krok po kroku poprowadzi nas ustaloną ścieżką. Dzięki czemu nie musimy sięgać po mapy i tak, papierowe mapy bywają w górach bardzo przydatne.
Czytaj też: Recenzja Apple Watch Series 10. Nie potrzeba rewolucji do szczęścia
Smartwatch w górach to idealny motywator, co by nie powiedzieć – pocieszyciel

Nie chodzi mi tu wcale o poganianie na trasie i wirtualne poklepywanie po plecach. Smartwatche z barometrem są w stanie określić naszą wysokość nad poziomem morza. Wyobraźcie sobie teraz sytuację, że ze zmęczenia już wręcz pełzniecie szlakiem biegnącym częściowo przez las i kiedy myślicie, że to już, to przed Wami kolejne niekończące się zakręty.
W takiej sytuacji wystarczy, że wiecie, na jaka wysokość wchodzicie, a jeśli planowaliście wcześniej trasę to powinniście to wiedzieć i wskazanie wysokości przez smartwatch powie Wam, jak daleko jeszcze zostało. Wbrew pozorom to potrafi być bardzo cenna informacja.

Co ciekawe, w miniony weekend sprawdzaliśmy Huaweia Watch 5 oraz Watch Fit 4 Pro i o ile wskazania wysokości w tracie wędrówki były prawidłowe, tak w podsumowaniu trasy to Watch 5, który ma nowszy i dokładniejszy barometr, wskazał poprawne wartości przewyższenia. Fit 4 Pro miał tutaj przekłamania, więc jak widać rozwój podzespołów inteligentnych zegarków postępuje i jest dobrze widoczny.
Smartwatch pozwala lepiej poznać nasze możliwości

O ile nie uprawiamy na co dzień sportu i nie śledzimy możliwości naszego organizmu, trudno jest dokładnie ocenić nasze możliwości podczas wędrówki górskiej. Smartwatch z funkcjami monitorowania aktywności może być w tym bardzo pomocny.
Nawet zwykły pomiar pulsu w trakcie aktywności może nam dużo powiedzieć. Bo jeśli nasz puls stale utrzymuje się na poziomie ponad 170 uderzeń na minutę to znak, że warto zwolnić lub pomyśleć nad łatwiejszą trasą.
Czytaj też: Test BMW 220 Gran Coupe – oszczędne i z napędem na przód. Czy to ma sens?
W góry tylko ze smartwatchem

Muszę przyznać, że w górach to właśnie smartwatch jest urządzeniem, które daje mi więcej, niż smartfon. Na dobrą sprawę mam go głównie na wypadek konieczności wezwania pomocy. Pewnie gdybym nie robił zdjęć aparatem to używałbym go wyłącznie do fotografowania.
To smartwatch pełni rolę przewodnika, informatora, monitora aktywności i sygnalizatora powiadomień. Zegarki Huaweia nie należą może do najbardziej rozbudowanych pod względem sportowych na tle Suunto czy Garmina, ale na czysto amatorskie potrzeby to spokojnie wystarcza. Przy tym nie muszę się też martwić o rozładowanie baterii i zakładam, że Apple Watchem już nie czułbym się tak pewnie.