Test Seat Leon Sportstourer e-Hybrid – bardzo wygodne kombi, ale z dużym problemem

Seat Leon to jedno z najbardziej uniwersalnych aut na rynku. Dostępny jest w dwóch rodzajach nadwozia i z niemal każdym rodzajem napędów. Seat Leon Sportstourer e-Hybrid to hybryda typu plug-in i zarazem najwyższy wariant tego modelu. Czy warto wyłożyć na niego większe pieniądze względem pozostałych wersji?
...

Seat Leon Sportstourer to bardzo zgrabne kombi. Lifting wyszedł mu na dobre

Arkadiusz Dziermański
Zdjęcia – Arkadiusz Dziermański, CHIP Polska

Seat Leon Sportstourer pojawił się w trzeciej generacji Leona w 2013 roku. Obecna, czwarta wersji, którą widzicie na zdjęciach to lifting, który został zaprezentowany w 2024 roku.

Choć większość zmian pojawiło się we wnętrzu, z zewnątrz Leon zdecydowanie wyładniał ze względu na bardziej agresywne, nieco ostrzejsze linie. Wersja przed liftingiem, nawet w wariancie FR, była nieco obła, szczególnie z tyłu. To zasługa bardziej ostrych linii świateł. Niestety z tyłu zabrakło miejsca dla widocznych, fizycznych końcówek wydechów. Podobnie jak w wielu innych modelach Seata czy Cupry projektanci postawili na udające je zaślepki.

Tym, co zdecydowanie działa na plus Leona Sportstourer jest to, że nie wygląda jak klasyczne kombi. Nie jest to wielkie auto z ogromnym tyłem. To zwyczajnie wydłużony hatchback i to niewiele, bo o 30 cm. Pozostałe wymiary obu aut są prawie identyczne. W przypadku Sportstourera mówimy o 4662 mm długości, 1991 mm szerokości z lusterkami, 1448 mm wysokości. Hatchback jest o 8 mm wyższy.

Seat Leon Sportstourer z daleka wygląda jak… Seat. Kształt przednich i tylnych świateł oraz grilla, wizualnie opadająca maska – nie da się go pomylić z autem innej marki.

Czytaj też: Test Audi A6 Limousine e-hybrid quattro – piękne, wygodne, a do tego ma jeszcze zalety

Seat Leon Sportstourer e-Hybrid najmocniej zmienił się w środku

Większe ekrany, nowy system multimedialny i dotykowe naleciałości z Volkswagena to zmiany, o których za moment powiemy sobie więcej, ale to właśnie ona najbardziej rzucają się w oczy w Leonie po liftingu.

Wnętrze zasługuje na pochwałę ze względu na brak błyszczących plastików. Tunelu środkowy jest pokryty matowym plastikiem, na drzwiach i desce rozdzielczej mamy elementy skórzane. Wygląda to dobrze, jest przyzwoicie wykonane, a całość jest prosta, minimalistyczna, ale elegancka. To wszystko może się podobać.

Sportowe fotele wariantu FR sportowe są raczej z nazwy. Nie są ani sztywne, ani przesadnie efektowne, co trudno uznać za wadę, bo są bardzo wygodne. Szerokie, odpowiednio wyprofilowane, bardzo dobrze sprawdzają się na długich trasach. Niestety tylko fotel kierowcy jest regulowany elektrycznie, a podgrzewanie jest opcjonalne. Co przy tej cenie może boleć.

Działanie systemu monitorowania martwego pola jest sygnalizowane na listwie świetlnej wzdłuż drzwi

Opcjonalne jest też podświetlenie wnętrza. Również szkoda, a warto w to zainwestować, bo choć pasków świetlnych jest niewiele to zdecydowanie urozmaicają wygląd i są miłym dodatkiem do całości.

Nie wszystkie elementy wnętrza zasługują na pochwałę. Zagłębienia na tunelu środkowym są… dziwne. Trudno powiedzieć, co można w nich trzymać, bo są za wąskie i zbyt płytkie na smartfon. Zmieścimy tam co najwyżej klucze lub monety. Uchwyty na napoje są różnego rozmiaru. Jeden jest szerszy i głębszy, drugi jest wąski i płytki. Zmieszczenie tu dwóch półlitrowych puszek lub dwóch dużych kaw jest wyzwaniem.

Choć Leon Sportstourer nie jest dużym kombi, na brak miejsca na tylnej kanapie nie można narzekać. Jest go bardzo dużo. Przestrzeń na nogi jest ogromna, a ze względu na dosyć nisko osadzoną kanapę mamy też dużo miejsca nad głowami.

Bagażnik Leona w kombi jest spory, albo duży. Duży w wariantach spalinowych, gdzie ma pojemność 620 litrów. w Plug-inie jest skromniej, bo do dyspozycji mamy 470 litrów. Bagażnik jest długi, a płaska podłoga ułatwia rozmieszczanie bagażu. Gdyby był głębszy, nikt by się nie obraził, ale dla większej przestrzeni trzeba sięgnąć po wariant spalinowy. Plus należy się za obecność gniazdka 230V, ale trzeba pamiętać, że uzyskamy z niego maksymalną moc 150 W.

Czytaj też: Test Porsche Cayenne S Coupé. Ten silnik wyleczy Cię z elektromobilności

Seat Leon Sportstourer walczy z grupą Volkswagena. Jest remis

Jak już wspomniałem, we wnętrzu Leona mam dotykowe naleciałości Volkswagena w postaci dotykowych pól pod ekranem. Nie mamy żadnych fizycznych przycisków do sterowania głośnością i klimatyzacji, za to fizyczne pozostały przyciski na kierownicy. Seat jeszcze walczy.

Ekran główny jest dosyć wysoko osadzony i duży, bo ma przekątną 12,9 cala. Został delikatnie nachylony w kierunku kierowcy. Nie można mu odmówić jakości, jest jasny, bardzo kolorowy i czytelny w każdych warunkach. Sam interfejs, co jest znakiem rozpoznawalnym Seata, jest kolorowy, ale nie jest kolorowy do przesady, co mogłoby źle wpływać na jego czytelność. Interfejs działa dobrze, a dostępne opcje są logicznie pogrupowane, łatwo można się w nich odnaleźć. W tańszych wersjach wyposażenia wyświetlacz główny jest nieco mniejszy i ma przekatną 10,4 cala.

Ekran kierowcy ma przekątna 10,25 cala. Do dyspozycji mamy różne widoki – głównie nieco bardziej analogowe i jeden cyfrowy. Pomiędzy zegarami możemy umieścić informacje o spalaniu, multimediach czy działaniu asystentów lub widok mapy, ale tylko mapy fabrycznej, bez możliwości skorzystania z Android Auto czy Apple CarPlay. Te działają bez zarzutów, bezprzewodowo, ale tylko na ekranie głównym.

Opcjonalne nagłośnienie Beats Audio składające się z 10 głośników o mocy 340 W zaskakuje potężną przestrzennością, co jednak nie każdemu może pasować. Część dźwięków słychać z przodu, część dociera do nas z tyłu i to początkowo może brzmieć nieco dziwnie. Efekt przestrzenności można łatwo zmieniać, zwiększać lub zmniejszać, więc każdy dopasuje brzmienie do własnych preferencji. A te jest naprawdę solidnej jakości.

W Leonie nie możemy mieć systemu kamer 360. Do dyspozycji mamy tylko kamerę cofania, swoją drogą bardzo przyzwoitej jakości oraz czujniki parkowania. Kolejny element, o którym możemy powiedzieć, że w tej cenie trochę słabo to wygląda.

Czytaj też: Test Chery Tiggo 4 HEV – nie uwierzysz, że tak wyposażone auto kosztuje 100 tys. złotych

Seat Leon Sportstourer e-Hybrid to całkiem żwawe kombi

Sylwia Januszkiewicz

Jak w każdej innej hybrydzie typu plug-in, tak i w Leonie mamy do czynienia ze współpracą jednostki spalinowej i elektrycznej. 4-cylindrowy silnik spalinowy o pojemności 1.5 l i mocy 150 KM współpracuje z silnikiem elektrycznym o maksymalnej mocy 116 KM, ale zanim zaczniecie się cieszyć, że macie ponad 350 KM mocy do dyspozycji – nie do końca. Moc systemowa układu napędowego to 205 KM, a jego maksymalny moment obrotowy to 350 Nm. Przyspieszycie tym od 0 do 100 km/h w 7,9 s, a maksymalna prędkość jaką rozwiniecie to 220 km/h.

Wynik przyzwoity, nie będziecie narzekać na przyspieszenie, szczególnie w miejskim zakresie prędkości. Ponieważ naładowany Leon zdecydowanie preferuje jazdę na prądzie, to z niego będzie korzystał podczas ruszania, a że samodzielnie pracujący silnik elektryczny dysponuje 330 Nm momentu obrotowego, nasze kombi zachowuje się lekko i żwawo, jak koziołek iberyjski pomykający po asfaltowanych uliczkach. W zestawieniu z automatyczną skrzynią, adaptacyjnym zawieszeniem które wielokrotnie bardzi chwaliliśmy przy okazji aut z grupy Volkswagena, elektrycznym, progresywnym wspomaganiem układu kierowniczego i średnicą zawracania poniżej 11 m, świetnie sprawdza się w mieście, a w trasie jedynym mankamentem jest średnie wyciszenie kabiny. Do 120 km/h nie ma problemu, ale jeżeli zdecydujecie się na jazdę autostradą z wyższą prędkością, lepiej włączyć muzykę, aby nieco zagłuszyć dźwięki dobiegające z zewnątrz.

Tak naprawdę Seat Leon Sportstourer e-Hybrid powadzi się po prostu przyjemnie. Nie ma tutaj ekstremalnych emocji ani w tę dobrą, ani w złą stronę. W trasie będzie się zachowywał stabilnie i wyręczał Was w razie potrzeby aktywnym tempomatem i systemem utrzymywania na środku pasa ruchu, a dzięki silnikowi elektrycznemu docenicie jego dynamikę i ciszę w mieście oraz na trasach podmiejskich. Dodatkowo, jeżeli będziecie pilnować ładowania, bardzo Was ucieszy to, jak rzadko będziecie odwiedzać stacje benzynowe.

Czytaj też: Test Volvo EX30 Cross Country – Volvo inne niż wszystkie, ale czy dobre?

Spalanie zależy od poziomu naładowania baterii

Ponieważ mamy tutaj do czynienia z hybrydą typu plug-in, nie mogę po prostu podać Wam wyników spalania, bo to bardzo zależy. Zacznijmy od sprawy najprostszej, czyli tras szybkiego ruchu. Tutaj nie wykorzystuje się prądu, bo nie ma to większego sensu. Pomimo tego, że mamy w Leonie baterię o przyzwoitej pojemności (20 kWh netto, prawie dwa razy więcej niż przed liftingiem), ten prąd wystarczyłby na zaledwie kilkadziesiąt kilometrów, znacznie bardziej przyda się w mieście i na trasach z ograniczeniem do 90 km/h. Dlatego właśnie pokonując długie odcinki na trasach szybkiego ruchu, używaliśmy trybu jazdy w którym Leon nie korzystał z prądu. Na drogach ekspresowych, z tempomatem ustawionym na 120 km/h zużywał 6,4 l/100 km, natomiast na autostradach, z tempomatem ustawionym na 140 km/h było to średnio 9 l/100 km.

W mieście, z naładowaną baterią, w trybie hybrydowym Leon zużywał ok 0,8 l/100 km benzyny i ok 15 kWh/100 km prądu, natomiast na trasach podmiejskich, kiedy utrzymywaliśmy prędkość 70-90 km/h, było to 1,9 l/100 km benzyny i 10,8 kWh/100 km prądu. Zużycie na samym prądzie sprawdziliśmy w mieście, oscylowało w granicach 20 kWh/100 km przy spokojnej jeździe, co pozwoliłoby na przejechanie do 100 km na samym prądzie. Widziałam lepsze wyniki, widziałam gorsze. Tutaj jest po prostu – dobrze.

Jeżeli rozładujecie baterię, auto w dalszym ciągu będzie w stanie ruszać i jechać na samym prądzie przy niskich prędkościach, ale zacznie spalać znacznie więcej benzyny, dlatego należy pilnować tego, by bateria była naładowana, w końcu po to płaci się za PHEV-a, żeby z niego korzystać. Macie tutaj kilka opcji. Jeżeli zajdzie potrzeba użycia szybkiej ładowarki (DC), moc ładowania będzie sięgała 40 kW, co pozwoli na naładowanie baterii w pół godziny. Jeżeli będziecie korzystać w wallboxów, Leon przyjmie maksymalnie 11 kW, co z kolei pozwoli na naładowanie go do pełna w niecałe 2 godziny, natomiast jeżeli macie do swojej dyspozycji zwykłe gniazdko 230V, będziecie potrzebować 9 godzin. Tak naprawdę wystarczy zostawić auto podpięte do gniazdka na noc, aby rano mieć pełną baterię.

Hybryda plug-in ma mniejszy bak paliwa niż warianty spalinowe – 40 zamiast 50 litrów.

Czytaj też: Test Audi S6 Avant e-tron – chcielibyście, żeby Wasze auto spalinowe tak wyglądało

Cena to największa bolączka Seata Leon Sporstourer e-Hybrid

Jeżeli interesuje Was Leon w wersji innej niż hybryda typu plug-in, zajrzyjcie do cennika. Są tam trzy warianty cen dla każdego z dziewięciu pozostałych wariantów, więc ich opis nie miałby końca. Przejdźmy do bohatera dzisiejszego odcinka.

Cena cennikowa Leona Sportstourer 1.5 e-HYBRID 204 KM DSG to 188 195 zł i niestety, ale wiele za tą kwotę nie dostaniecie. Będzie automatyczna klimatyzacja, znajdzie się 10.4-calowy ekran dotykowy, 4 gniazda USB-C (2 z przodu i 2 z tyłu), czujnik zmierzchu, światła dzienne LED, system bezkluczykowego uruchamiania czy czujniki parkowania, ale niewiele więcej.  Na przykład: ekran 12.9-calowy, który widzicie na zdjęciach, kamera cofania, aktywny tempomat czy system monitorowania martwego pola to już dodatkowe dopłaty. Na litość boską, nawet czarna podsufitka to dodatkowa opłata. W efekcie, aby mieć porządnie wyposażone auto, trzeba szykować kilkadziesiąt tysięcy złotych. Egzemplarz, który widzicie na zdjęciach, wyceniono na 236 713 zł. Oznacza to, że poza dopłatą do lakieru i felg, pozostałe pakiety to koszt około 42 000 zł.

Powiem (a właściwie napiszę) tak: Leon w wariancie PHEV to fajne autko, ale wycenienie go na 236 713 zł to jakiś mało śmieszny żart. Naprawdę. Wiem, wiem, w podstawie kosztuje niecałe 190 000 zł, ale weźcie pod uwagę to, jak słabo jest wyposażony. Tam w zasadzie za wszystko trzeba dopłacić, więc przekroczenie 200 000 zł nie będzie stanowiło najmniejszego problemu. A jeżeli polujemy na PHEV-a i mamy do swojej dyspozycji budżet przekraczający 200 000 zł, niestety – stosunek ceny do wyposażenia Leona Sportstourer nie prezentuje się najlepiej na tle konkurencji. Piszę to bez złych uczuć, tak po prostu jest. Szkoda.

Czytaj też: Test Renault 4 E-Tech – miejski elektryk w modniejszej formie niż Renault 5

Seat Leon Sportstourer to bardzo udane auto, ale hybrydę plug-in warto dwa razy przemyśleć

Seat Leon Sportstourer 1.5 e-HYBRID jest solidnym autem. Wygląda zgrabnie, przyjemnie się go prowadzi, układ hybrydowy działa dokładnie tak jak powinien, ale cena niestety nieco odstrasza. Być może czekają nas jakieś solidne wyprzedaże rocznika? Dobra promocja mogłaby zachęcić klientów, bo na dzisiaj – jeżeli szukają hybrydy typu plug-in, naprawdę mają w czym wybierać i będą zwracać uwagę na stosunek ceny do wyposażenia.

Oceniając Leona w kombi przez pryzmat samego modelu, a nie tylko hybrydy plug-in trzeba uznać, że to jedno z najbardziej uniwersalnych aut na rynku. Dostepny dodakowo w wersji benzynowej, dieslu i miękkiej hybrydzie, w automacie i manualu – tu jest w czym dobierać i można to zrobić… taniej.