Broń potrzebna na wczoraj. USA otwierają nową erę walki powietrznej

W epoce dynamicznych zmian technologicznych, gdzie tempo innowacji wyprzedza strategie, przestrzeń powietrzna nie jest już zarezerwowana wyłącznie dla załogowych samolotów. Bezzałogowe statki powietrzne, czyli drony latające, przeszły już długą drogę od narzędzi zwiadowczych do pełnoprawnych uczestników walk powietrznych, znacząco zmieniając reguły nowoczesnych starć w przestworzach. Taka transformacja wymusza przemyślenie klasycznych strategii i systemów uzbrojenia.
Broń potrzebna na wczoraj. USA otwierają nową erę walki powietrznej

W miarę jak pole walki wypełniają drony, rośnie jednocześnie potrzeba uzbrojenia, które będzie nie tylko skuteczne, ale i dostosowane do ich specyfiki operacyjnej. Tradycyjne pociski powietrze–powietrze okazują się często zbyt ciężkie, zbyt duże lub zbyt drogie, by efektywnie współdziałać z nowoczesnymi, bezzałogowymi platformami. Dlatego właśnie potrzebne jest zupełnie nowe uzbrojenie i o tym właśnie marzy lotnictwo USA.

Wizja Sił Powietrznych USA: nowa generacja rakiet powietrze–powietrze

W odpowiedzi na nowe wymagania prowadzenia działań powietrznych, Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych ogłosiły zapytanie ofertowe dotyczące innowacyjnych projektów pocisków powietrze–powietrze zoptymalizowanych zarówno dla myśliwców załogowych, jak i dla CCA (Collaborative Combat Aircraft), czyli dronów, które mają z nimi współpracować.

Czytaj też: Największy okręt Europy. Budują nuklearnego tytana, który zwiększy potęgę NATO

W dokumencie Amerykanie przedstawili już dwie docelowe konfiguracje:

  1. Pocisk standardowej wielkości – porównywalny z istniejącym AIM-120 AMRAAM, który to ma stanowić tanią, dalekozasięgową opcję dla samolotów takich jak F-16 czy F-15E.
  2. Pocisk o połowie rozmiaru – kompaktowy wariant, którego celem jest podwojenie liczby przenoszonych broni i to zwłaszcza na CCA, przy zachowaniu efektywnego zasięgu.
AIM-120 AMRAAM

Czytaj też: Pancerny ninja na froncie. Korea Południowa pokazała światu tajny czołg nowej ery

Ten zwrot w kierunku zmniejszenia rozmiarów i kosztów uzbrojenia wskazuje na strategiczne podejście lotnictwa USA skoncentrowane na maksymalizacji siły ognia bez uszczerbku dla skuteczności. Dla dronów latających oznacza to większą liczbę pocisków na pokładzie, większą elastyczność taktyczną i pośrednio również większą przeżywalność na polu walki. Jest to dziś o tyle ważne, że program CCA to kluczowy krok w integracji systemów autonomicznych z siłami powietrznymi USA. Drony tego typu mają działać w tandemie z załogowymi samolotami, realizując misje rozpoznawcze, uderzeniowe, a nawet bezpośrednie walki powietrzne. Ostatnie testy naziemne prototypów YFQ-42A i YFQ-44A potwierdzają postęp programu w kierunku pełnej gotowości operacyjnej.

Czytaj też: XM204 to najważniejsza nowoczesna broń, o której nigdy nie słyszałeś

Dostosowanie uzbrojenia do wymiarów i możliwości dronów CCA ma kluczowe znaczenie. Mniejsze i tańsze pociski nie tylko zwiększają możliwości operacyjne, ale również ułatwiają zachowanie niskiej wykrywalności i zwrotności. Co więcej, według nowych założeń, nowe pociski mogą korzystać z istniejących komponentów, co z kolei przyspieszy produkcję i obniży koszty, ale nie brakuje też wątpliwości. Bo czy pociski o mniejszych rozmiarach dorównają zasięgiem i celnością większym odpowiednikom? Dodatkowo, jak łatwo będzie zintegrować nowe systemy z różnorodnymi platformami bezzałogowymi? Odpowiedzi na te pytania będą kluczowe, bo ta technologiczna ewolucja zalicza się do rodzaju, który może nie tyle wzmocnić, ile osłabić realne możliwości bojowe.