Recenzja Mario Kart World. Forza Horizon w uniwersum Nintendo

Nintendo postawiło na pewniaka przy starcie nowej konsoli. Na nowego Mario Karta przyszło nam czekać ponad dekadę — i przez ten czas japońska firma zdecydowała się zrewolucjonizować swoją flagową serię wyścigową, wprowadzając takie niuanse jak otwarty świat, nowe tryby i całą masę uroku, za który miliony pokochały Mushroom Kingdom. Czy finalnie można stwierdzić, że Mario Kart World to godny następca, który jakością rekompensuje ponad 11 lat czekania? Czy to idealna gra startowa dla Switcha 2?
Recenzja Mario Kart World. Forza Horizon w uniwersum Nintendo

Rozgrywka, czyli klasyka gatunku z nutką świeżości

Serce Mario Kart World bije w doskonale znanym rytmie. Nadal tu mamy więc szaleńczą pogoń za pierwszym miejscem, driftowanie i rzucanie przedmiotami — ale jest kilka kluczowych zmian. Mechanika samej jazdy jest równie precyzyjna, co w Mario Kart 8 Deluxe, choć dostosowana do nowych, szerszych tras i większej liczby zawodników — w World mówimy o aż 24 kierowcach w jednym wyścigu, co w znacznym stopniu wpływa na całą rozgrywkę i konstrukcję tras. Gdyż właśnie, chociaż tras teoretycznie nie jest szczególnie dużo — mamy tu standardowo 32 tory na start — to dzięki otwartemu światu spora część rozgrywki odbywa się również na odcinkach między wybranymi trasami. Często więc przyjdzie nam się poruszać po malowniczych i żyjących autostradach czy węższych drogach w bardziej małomiasteczkowych klimatach.

Driftowanie wydaje się odrobinę mniej ostre, co sprzyja bardziej otwartym torom, ale wymaga przyzwyczajenia od weteranów serii. Nowością jest również fakt, że możemy “driftować na prosto” — koła naszego karta odchylają się na boki, a kiedy naładujemy drift, to naturalnie dostajemy boost do szybkości i możemy odskoczyć w bok, co jest przydatne do unikania przedmiotów rzucanych przez rywali. Nowością jest także zmiana w systemie monet, który teraz pozwala zebrać aż 20 sztuk (zamiast 10), co wpływa na maksymalną prędkość — różnica między zerem a pełnym zestawem jest odczuwalna, co dodaje nową warstwę strategiczną.

Czytaj też: Recenzja Death Stranding 2: On the Beach. Hideo Kojima znów zaserwował prawdziwe dzieło sztuki

Warto wspomnieć także o nowych przedmiotach. Przykładowo, Ice Flower pozwala zamrozić pobliskich przeciwników, tworząc śliską powierzchnię, która zmusza ich do ostrożniejszej jazdy. Hammer umożliwia rzucanie młotkiem, który niszczy przeszkody lub spycha rywali z toru, z kolei Mega Mushroom tymczasowo powiększa nasz kart, umożliwiając tym samym taranowanie innych graczy i niszczenie elementów otoczenia, co sprawdza się szczególnie na otwartych trasach. Jest też oczywiiście Bananowa Skórka, która pozostawia smugę poślizgową oraz cała masa doskonale już znanych przeszkód, a co za tym idzie, trzeba tymi przedmiotami odpowiednio żonglować i często poczekać na idealny moment. Niektóre itemy są sytuacyjnie użyteczne, ale mogą być mniej efektywne w szybkich, ciasnych wyścigach — balans przedmiotów i ich różnorodność zachęca do eksperymentowania z różnymi strategiami i jest kluczowym aspektem Mario Kart World.

Dynamiczne efekty pogodowe to kolejny element, który wzbogaca rozgrywkę w nowej odsłonie. Deszcz, mgła czy wiatr wpływają na przyczepność karta, zmuszając graczy do dostosowania stylu jazdy. Na mokrych trasach pojazdy mogą łatwiej wpadać w poślizg, co wymaga precyzyjniejszego driftowania, podczas gdy silny wiatr na otwartych odcinkach może spowolnić lżejsze karty. Te zmienne warunki, połączone z otwartym światem gry, sprawiają, że każda trasa wydaje się żywa i nieprzewidywalna. Co więcej, gra oferuje pełny cykl dobowy, w którym pory dnia dynamicznie się zmieniają, wpływając nie tylko na widoczność, ale też na atmosferę wyścigu.

Co budzi chyba najwięcej kontrowersji, to brak opcji personalizacji kartów, znanej z Mario Kart 8. W zamian dostajemy szeroki wybór gotowych pojazdów, każdy z unikalnymi parametrami. To uproszczenie przyspiesza wejście do gry i sprawia, że trudniej jest zbudować przesadnie OP build, co sprzyja nowym graczom, ale odbiera nieco swobody weteranom. Mimo wszystko uważam, że to dobra zmiana.

Czytaj też: Recenzja Nintendo Switch 2 Welcome Tour. Naprawdę mamy płacić za samouczek?

Dodano także opcję ślizgania się samochodami po poręczach, kablach czy szynach, co dodaje kolejną warstwę taktyczną do rozgrywki. Z jednej strony jest to wygodne, bo podczas ślizgania się nie ma mowy o tym, żebyśmy przypadkowo spadli, ale z drugiej strony nie jesteśmy tak szybcy, jak jadąc i driftując. Z drugiej jednak strony, otwiera to często wiele skrótów, jest sposobem na uniknięcie niektórych przeszkód rzucanych przez rywali i pozwala dostać się w miejsca, w które standardową drogą byśmy nie dojechali. Casualowi gracze nie odczują większej różnicy, ale dla prosów jest to coś, czego trzeba się nauczyć na konkretnych mapach — dobra znajomość i sprawne wykorzystanie linii wysokiego napięcia, poręczy czy lin na mostach może odmienić losy całego wyścigu.

Karty nie jeżdżą już także pod wodą, więc wielu pięknych i efektownych odcinków tras znanych z Mario Kart 8 tu nie uświadczymy. To jednak nie znaczy, że nasi bohaterowie się nie zmoczą podczas wyścigów — teraz zamiast pod wodą, jesteśmy na wodzie, a nasz kart zamienia się w małą łódkę. To też zmienia podejście do rozgrywki i dodaje świeżości. Do tego w tej odsłonie możemy rzucać przedmiotami w absolutnie każdą stronę, nie tylko do przodu i do tyłu.

Czytaj też: Recenzja Nintendo Switch 2. Koniec kompleksów przenośnych PC

Tryby gry w Mario Kart World. Battle royale skrada show!

Mario Kart World zaskakuje pod względem trybów gry. Klasyczny Grand Prix pozostał fundamentem rozgrywki, ale z nowym podejściem — jak już wspominałem, zamiast oddzielnych wyścigów, tory są połączone w jedną, długą trasę. Przejazdy między nimi odbywają się w czasie rzeczywistym i są częścią rywalizacji, dzięki czemu każdy puchar jest podróżą przez różnorodne biomy świata gry. Dobra zmiana i sprytne wykorzystanie otwartego świata.

Zanim to, to muszę wspomnieć o czymś, co mnie od razu do siebie totalnie przekonało. W moich oczach prawdziwą gwiazdą jest jednak Knockout Tour, czyli tryb inspirowany trybem battle royale, w którym 24 graczy ściga się przez połączone trasy, a na każdym punkcie kontrolnym odpadają ci, którzy nie nadążają za peletonem. Najpierw musimy się zmieścić w pierwszej 20, później 16, 12, 8, aż dochodzimy do finałowej czwórki. Cały wyścig to czysty chaos i niesamowita adrenalina — szczególnie w samej finałowej fazie, gdzie czterech ostatnich graczy walczy o zwycięstwo. Emocje są tu naprawdę intensywne, a sama formuła mocno różni się od tego, co znaliśmy wcześniej i coś stosunkowo niewielkiego znacząco odświeża gameplay. Tryb ten błyszczy z botami, a w rozgrywce online to jest prawdziwa bajka.

Czytaj też: Zapomnij o zwykłym liczniku FPS w Steam. Valve właśnie wprowadziło coś znacznie lepszego

Na koniec — Battle Mode, który owszem, powraca, ale w mocno odchudzonej wersji. Dostępne są jedynie dwa warianty: Balloon Battle i Coin Runners. To nadal dobra zabawa, pełna klasycznego chaosu i rywalizacji, ale w porównaniu z bogactwem opcji znanych z Mario Kart 8 Deluxe widać, że ten aspekt potraktowano nieco po macoszemu. Fani bitew mogą czuć niedosyt, choć sam trzon rozgrywki pozostał solidny — a i pewnie wkrótce dołączy reszta znanych z poprzedniej odsłony trybów.

Otwarty świat w Mario Kart World. Największa zagwozdka 

Wśród nowości znalazło się też miejsce dla Free Roam — swobodnego trybu eksploracji otwartego świata. Możemy więc bez presji czasu zbierać medaliony Peach, wykonywać drobne misje oznaczone P‑Switchem (takie jak mini‑time triale czy akrobacje), zbierać lunch boxy, odblokowując tym samym nowe skiny dla wielu postaci, szukać easter eggów albo po prostu jeździć i podziwiać widoki. Świat gry nie tętni specjalnie życiem, ale nadal jest bardzo ładny — zmienia się dynamicznie w zależności od pogody i pory dnia. Cykl dobowy trwa 24 minuty i obejmuje wszystko, od porannej mgły, przez słoneczne południe, po burzową noc. Niestety, mimo wizualnej atrakcyjności, Free Roam nie daje wielu powodów, by naprawdę w nim zostać. Poza odblokowywaniem kosmetycznych dodatków, trudno mówić o głębszej motywacji. Brakuje też interakcji z NPC-ami czy możliwości spontanicznych wyzwań na wyścigi, co wydaje się zmarnowaną szansą na coś więcej niż tylko ładny krajobraz.

Czytaj też: PlayStation odpuszcza kontrolę nad grami na PC. Koniec problemów z regionalnymi blokadami

Otwarty świat to największa nowość Mario Kart World i jednocześnie najbardziej kontrowersyjny element. Wszystkie blisko 30 tras gry jest połączonych w jedną, spójną mapę — od dżungli po Bowser’s Castle, przez miejskie ulice i plaże. Pomysł jest ambitny, świat jest wizualnie oszałamiający, jednak brak głębszej interaktywności sprawia, że eksploracja szybko traci urok. Misje P-Switch potrafią przynieść sporo frajdy, ale nagrody (głównie kosmetyczne) nie zachęcają do ich powtarzania. Porównania z Forza Horizon są nieuniknione, ale Mario Kart World niestety nie dorównuje tamtej serii w angażowaniu gracza w otwartym świecie.

W kontekście wyścigów, otwarty świat sprawdza się znakomicie. Połączone tory w Grand Prix i Knockout Tour dają poczucie ciągłości i epickości, a różnorodność tras — od rollercoasterowych zjazdów po wodne sekcje z falami — sprawia, że każda gonitwa jest wizualnym spektaklem. Szkoda tylko, że ten świat jest zwyczajnie… pusty. I o ile nie lubicie jeździć bez celu dookoła mapy, to nie ma sensu zajrzeć tu więcej niż raz.

Krowy, delfiny i Wario jako metalowiec, ale gdzie kultowe dla Nintendo postacie?

Wybór postaci w Mario Kart World jest dość bogaty, ale jednocześnie dość rozczarowujący. Obok klasyków, jak Mario, Luigi czy Peach, znajdziemy nietypowe wybory, jak krowa z Moo Moo Meadows, delfin czy śniegowy bałwan. Z 50 postaciami (i obietnicą DLC) jest w czym wybierać, a do tego dochodzą nowe stroje (odblokowywane przez wspomniane wcześniej lunch boxy), jak Bowser w motocyklowym skórzanym outficie czy Waluigi w mariachi, które są czystym fanserwisem, ale to jak najbardziej pozytywny akcent. Niestety, odblokowywanie postaci i strojów opiera się na losowości, co może być momentami frustrujące.

Zdecydowanie brakuje jednak postaci kultowych dla Nintendo, bo w Mario Kart World na ten moment nie uświadczymy bohaterów z takich serii jak Zelda, Splatoon czy Animal Crossing. Szkoda, bo dodałoby to sporo kolorytu. Chociaż muszę przyznać, że opcja grania krową całkiem to rekompensuje. 

Czytaj też: Chcesz kupić dodatkową pamięć do Xbox Series X/S? To tak, jakbyś kupił nową konsolę 

Mario Kart World to uczta dla oczu i uszu

Mario Kart World prezentuje się fenomenalnie i jest grą, na którą po prostu chce się patrzeć. Do tego gra na Nintendo Switch 2 działa w stabilnych 60 klatkach na sekundę w trybie jednoosobowym (zarówno w docku, jak i handheldzie), a wydajność spada dopiero przy split screenie, kiedy gramy w więcej osób na jednej konsoli. Rozdzielczość 4K w trybie dokowanym i 1080p na ekranie konsoli robi wrażenie, a grafika idealnie pasuje do kolorowego świata Mushroom Kingdom. Tekstury są ostre, animacje płynne, a detale, jak miny postaci, ich spojrzenia i zachowania przy kolizjach czy po przekroczeniu linii mety, a nawet dynamiczne fale na wodzie, dodają grze życia i sprawiają, że zawsze jest tu na czym zawiesić oko.

Czytaj też: Recenzja Elden Ring Nightreign. Czy to nadal są Soulsy? 

Ścieżka dźwiękowa to kolejny element godny pochwały. Klasyczne motywy serii zostały odświeżone z rozmachem, a nowe utwory idealnie oddają klimat gry. Efekty dźwiękowe — od pisku opon po wybuchy skorup — są soczyste i wzmacniają immersję. To jeden z tych tytułów, w który po prostu trzeba grać z dźwiękiem i niewykluczone, że dla tego soundtracku pobierzecie aplikację Nintendo Music na swój smartfon.

Godny następca, nadal z potencjałem na więcej

Mario Kart World to strzał w dziesiątkę i idealna gra startowa na nową generację. Produkcja łączy klasyczną formułę z odważnymi eksperymentami, jak otwarty świat i Knockout Tour, które — choć nie zawsze idealne — wnoszą oczekiwany powiew świeżości. Wizualnie i dźwiękowo to majstersztyk, a rozgrywka, mimo drobnych zgrzytów, wciąż wywołuje uśmiech, niekontrolowane okrzyki podczas kanapowych sesji (no i czasem zakorzenioną głęboko w nas nienawiść i najgorsze możliwe emocje), a co najważniejsze, nadal możemy jej poświęcić setki godzin przez kolejne lata. Free Roam rozczarowuje brakiem głębi i po prostu czuć, że ten tryb aż prosi się o więcej, no i niektóre pomniejsze braki, jak tryb 200 cc czy pełna personalizacja kartów nieco bolą — ale mimo to całość i tak błyszczy jako flagowy tytuł Switcha 2.

To nie jest rewolucja na miarę Super Mario Odyssey, ale ewolucja, która pokazuje, że seria Mario Kart wciąż ma wiele do zaoferowania. Dla fanów to obowiązkowy zakup, dla nowych graczy — świetny punkt wejścia. Czekam na DLC, które spokojnie mogą uczynić Mario Kart World najlepszą odsłoną serii.