Zmiany, zmiany i jeszcze więcej zmian. Choć na pierwszy rzut oka iPhone 17 Pro, jak chyba każdy model nieparzysty, niewiele różni się od poprzednika, zmieniono tu całkiem sporo. Są to zmiany potrzebne, duże i małe, ale też kontrowersyjne. O wszystkich zaraz się dowiecie.
iPhone 17 Pro ma nową obudowę. Kontrowersyjną, delikatną, ale to nie to martwi mnie najbardziej

Nowy kolor iPhone’a 17 Pro wzbudza kontrowersje. Słyszę sporo narzekań na brak czarnej wersji, a osobiście nie wiem dlaczego, ale jest on mi całkowicie obojętny. To ładny, wyrazisty kolor, bardzo odważny, ale kompletnie nie poczułem do niego żadnej negatywnej, ani pozytywnej chemii.
Podobne odczucia, częściowo, mam do nowego wzornictwa obudowy. Jest dziwne, nawet bardzo dziwnie, ale czy dobrze czy nie – od miesiąca nie potrafię zdecydować. Mam jednak jedną obawę co do krawędzi obudowy. Prawie dwa lata temu porzuciłem Androida dla iPhone’ów ze względu na płaskie krawędzie. Obłych obudów i zakrzywionych ekranów miałem szczerze dość po latach z Androidem i dzisiaj iPhone 17 Pro zrobił się niebezpiecznie obły. Zdecydowanie wolę pod tym względem Galaxy S25 Ultra czy Pixele i mam nadzieję, że Apple nie zamierza mocniej zaokrąglać kolejnych iPhone’ów, bo się nie polubimy.

Skąd ta dziwna ramka na tyle obudowy? Trudno powiedzieć, ale mam pewną teorię. Być może w ten sposób Apple przygotowuje się do nakazu wprowadzenia wymiennych baterii w Unii Europejskiej i jest to jakiś sposób na dostanie się do niej, gotowy na iPhone’a 18. To są jednak tylko luźne przemyślenia.
Poza wyglądem zmieniła się też konstrukcja, a konkretnie materiały. iPhone 17 Pro nie jest już tytanowy, a aluminiowy i naoglądałem się tyle materiałów w sieci o tym, jak obudowa się rysuje, odpryskuje, jest mega delikatna… że przez większość czasu trzymałem telefon w etui, żeby zachował się w idealnym stanie do zdjęć. Jakoś się udało.

Co do etui, bardzo przypadł mi do gustu wariant TechWoven. Elegancki, bardzo ładny, świetnie wykonany, ale czy zapłaciłbym za niego 319 zł? Mam wątpliwości i raczej sięgnąłbym po tańsze, skórzane etui Mujjo, z jakiego korzystałem w iPhonie 16 Pro Max.

W kartonie testowym (ogrooomnym kartonie, nie pozdrawiam Pana od Klawiatury) znalazłem też etui silikonowe w kolorze granatowym i mam z nim spory problem. Nie pod względem wykonania, tu nie można mu nic zarzucić, a tego, jak wygląda w nim telefon. A wygląda tak:

Czyli mamy granatowe etui, potem cieniutki pasek pomarańczowego koloru obudowy, ramkę ekranu i ekran. Wygląda to bardzo dziwnie i nie potrafię się do tego przekonać.
Czytaj też: Test OneOdio Studio Max 1 Wireless DJ Headphones – bezprzewodowe słuchawki o przewodowych możliwościach
Świetny ekran iPhone’a 17 Pro nie odbija światła, ale to nie jest mat z Samsunga

iPhone 17 Pro jest wyposażony w ekran Super Retina XDR OLED o przekątnej 6,3 cala i rozdzielczości 2622 x 1206 pikseli. Skracając – jest to bardzo dobry panel OLED produkcji Samsunga. Mamy tu 120 Hz odświeżanie i szczytową jasność, która ma sięgać 3 000 nitów.
Nie do końca, bo pomiary wskazują okolice 1000 nitów w trybie automatycznym i jest to słabszy wynik, niż w Pixelu 10 Pro czy Galaxy S25. Co nie zmienia faktu, że jest to bardzo jasny ekran, który jest czytelny w praktycznie każdych warunkach, nawet w silnym słońcu. Kolory, jak przystało na OLED-a, są świetnej jakości. Mocno nasycone, z perfekcyjną czenią, mucha nie siada.

Miałem spore na dzieje względem antyrefleksyjnej powłoki i po cichu liczyłem na jakiś lekki mat w stylu ostatniego MacBooka Pro. Niestety nic z tego i choć faktycznie ekran iPhone’a 17 Pro odbija światło w niewielkim stopniu i działanie powłoki faktycznie widać, to pod względem matowości znacznie lepiej wypada Galaxy S25 Ultra.
Tym co się nie zmieniło jest automatyczna regulacja jasności ekranu i Apple pod tym względem śmiało można, od lat, stawiać jako wzór do naśladowania. Szczególnie, jak porównamy to z Pixelami Google to jest przepaść na korzyść iPhone’ów.
Z redakcyjnego obowiązku wspomnijmy też o Ceramic Shield 2, czyli wzmocnionym szkłem na ekranie. Ufam mu tak samo, jak każdej szklanej powłoce w dowolnym smartfonie i zdecydowanie wolę mieć na niej folię ochronną.
Czytaj też: Spędziłem kilka dni z ROG Xbox Ally X. Dłużej sprzęt nie wytrzymał
Windows Vis… iOS 26 z Liquid Glass – klasa czy obciach?

Z iOS 26 korzystam od dłuższego czasu dzięki dostępowi Beta. Miałem obawy co do tego, czy Apple będzie w stanie przygotować go na czas, bo pierwsze wersje Beta, na miesiąc przed premierą, działały fatalnie. Na szczęście udało się go poprawić i szybkość oraz stabilność działania na iPhonie 17 Pro jest wzorowa.
Podobne obawy można było mieć wobec Luqid Glass, czyli nowego wyglądu iOS. Nie wszystko wyświetlało się jak powinno, a po premierze – działa. Liquid Glass wzbudza sporo skojarzeń z bardzo podobnym wizualnie Windowsem Vista. Przede wszystkim mam tu dużo efektownych przezroczystości elementów interfejsu. Chociaż początkowo narzekań w sieci było sporo, wygląda to dobrze. Jest inaczej, co z pewnością wyjdzie iOS na dobre.

Lista zmian w iOS 26 jest bardzo długa. Mamy nowy wygląd i opcje personalizacji w CarPlay, tłumaczenie tekstów w Apple Music, przeglądanie odwiedzonych miejsc w Mapach, płatności ratalne i lepszą integrację kart pokładowych w Apple Wallet. Na co dzień nie korzystam z niektórych aplikacji, choć akurat faktycznie karty pokładowe w Portfelu działają jak złoto. Mamy wszystkie powiadomienia o zmianach dotyczących lotu praktycznie w czasie rzeczywistym. A to wszystko to tylko mała część z wprowadzonych zmian.
Apple Intelligence pomińmy, skoro to i tak u nas nie działa i nadziei na zmiany nie widać, za to wspomnijmy o nowym wyglądzie aplikacji Telefon. Nie do końca pasuje mi nowy układ, czasem jak potrzebuję coś na szybko znaleźć to o wiele sprawniej szło mi to w klasycznym, dotychczasowym widoku. Nowości mamy też w Wiadomościach, jak np. filtry nieznanych nadawców i niestandardowe tła (jak w Messengerze, ale ciiiiicho…).
Czytaj też: Test Xiaomi REDMI Pad 2 Pro – udany tablet w bardzo dobrej cenie
Łączność w iPhonie 17 Pro – jest i działa, ale i tu są usprawnienia

Pod względem szeroko pojętej łączności iPhone 17 Pro spisuje się wzorowo, choć miałem pewne obawy co do tego, czy nowa konstrukcja obudowy czegoś nie namiesza. W końcu Apple ma w swojej historii epizody z użytkownikami, którzy źle trzymają smartfon. Tutaj nic takiego nie występuje i nie miałem żadnych problemów z zasięgiem sieci komórkowej, również w roamingu, działaniem Wi-Fi czy współpracą z innymi urządzeniami. A łączyłem już z telefonem różne słuchawki, zegarki, drukarki – nie miałem z tym najmniejszych problemów. Pochwalić muszę też GPS, który radzi sobie sprawnie z lokalizacją nawet wtedy, kiedy zasięg sieci komórkowej jest bardzo słaby i trzeba bazować wyłącznie na samych satelitach.

Apple chwali sie, że usprawnił łączność w serii 17 i faktycznie AirDrop dostał ewidentnie dopalenie i pliki za jego pośrednictwem przesyłają się jeszcze szybciej, niż do tej pory. To dosłownie magia, jak szybko potrafi to działać.
Czy są jakieś usprawnienia w Face ID? Nie wiem, ale też trudno powiedzieć, że było tu co poprawiać. Rozpoznawanie twarzy działa wzorowo i to nawet w kompletnej ciemności.
Czytaj też: Test JOYROOM JR-PR1 Retractable Power Bank – bateria ze zwijanym ogonkiem
Nowy aparat do selfie w iPhonie 17 Pro to duża zmiana, ale nie jedyna

Nietypowo omówienie aparatu zacznijmy od aparatu do selfie, bo tutaj mamy bardzo dużą zmianę w postaci kwadratowej matrycy i prawdę mówiąc nawet nie pamiętam, jak Apple to nazywa. Niemniej mamy tu aparat o rozdzielczości 18 Mpix z obiektywem o przysłonie f/1.9 i właśnie kwadratową matrycą, która znacznie poszerza jego możliwości. Co nam to daje? Jesteśmy w stanie zrobić ujęcie o takich samych proporcjach w pionie, jak i poziomie. Smartfon wycina do tego odpowiedni fragment matrycy. Jeśli ma być piono – wytnie pionowy prostoką. Szeroki poziom – prostokąt poziomy. Zoom – prostokąt na środku matrycy. I tak dalej. Działa to świetnie i dla osób często robiących selfie, a tych wśród użytkowników iPhone’ów nie brakuje, jest to genialna sprawa.

Wszystkie trzy aparaty na tyle iPhone’a 17 Pro mają matryce o rozdzielczości 48 Mpix – dużą 1/1.28″ w aparacie głównym z obiektywem f/1.8 24 mm i mniejszą 1/2.55″ w aparacie z obiektywem ultraszerokokątnym 13 mm f/2.2 i teleobiektywem peryskopowym f/2.8 100 mm. Co zmieniło się względem poprzednich modeli Pro? Zoom, przy którym mamy znacznie jaśniejszy obiektyw i większą matrycę.

Faktycznie przy zoomie widać największą różnicę i są to zmiany na plus. Zdjęcia są bardziej szczegółowe, czyste i wyraźnie lepsze w trudniejszych warunkach oświetleniowych. Nie ma tu najmniejszego powodu na narzekanie na mniejszy zoom, bo względem aparatu głównego jest to 4-krotne przybliżenie zamiast 5-krotnego, bo w zamian dostajemy lepsze zdjęcia. Apple chwali się też 8-krotnym przybliżeniem optycznej jakości, czytaj cyfrowym i… jest, ale zdecydowanie to nie jest poziom podobnego przybliżenia z topowych smartfonów z Androidem, gdzie jakość zdjęć na większym zoomie cyfrowym jest zwyczajnie lepsza.
Ciekawą zmianą w zdjęciach z iPhone’a 17 Pro i podobnie miało to miejsce przed rokiem, jest inne podejście do kolorów. Apple przestał stawiać na przesadzone, żywe, wyskakujące z ekranu kolory w ustawieniach normalnych. Momentami wręcz kolory są nawet lekko wyprane w momencie, kiedy chciałbym mieć trochę więcej nasycenia. Być może jest to forma promocji i lekkiego zmuszania użytkowników do korzystania ze Styli i przyznaję, że sam nauczyłem się z nich korzystać.
Aparat główny:





























Tym, na co mocno liczyłem, był aparat z obiektywem ultraszerokokątnym, który w iPhonie 16 Pro oraz Pro Max był fatalny. To nadal nie jest dobry aparat, ale widać znaczącą poprawę względem poprzednika. Więc Apple idzie w dobrym stronie.
Szeroki kąt:












Główny aparat naprawdę daje radę. Duża matryca robi tu robotę i zdjęcia są bardzo szczegółowe. Tym, co najbardziej sobie chwale jest prosta zmiana ogniskowej aparatu, co możemy też ustawić na stałe. Jasne, jest to lekki cyfrowy zoom, ale bez utraty jakości, a przejście z 24 mm na 35 mm potrafi całkowicie odmienić zdjęcie przejściem ze zbyt szerokiego kąta, do zupełnie innej, lepszej perspektywy.
Zoom




















Pod względem zdjęć Apple dosięga już, nie pierwszy raz, czołówki rynku. iPhone 17 Pro nie ma topowego aparatu, ale zdecydowanie jeden z lepszych. Za to pod względem wideo nadal nie ma konkurencji, choć trafiłem na jeden, mały zgrzyt. Stabilizacja obrazu jest absolutnie topowe i to do tego stopnia, że wielokrotnie w materiałach, nawet o aparatch, to właśnie iPhone’a stawiamy jako wyznacznik jakości. Zauważyłem kilka razy, że podczas samego nagrywania obraz delikatnie drży. Na nagraniu obraz jest idealnie stabilny, ale w trakcie nagrywania bywa to rozpraszające. To jednak tylko szczegół i finalny obraz, jeszcze jak dodamy do tego jakieś fizyczne filtry na obiektywy, można śmiało wykorzystywać nie tylko w amatorskich produkcjach.
Dam Wam nawet konkretny przykład. Nagrywaliśmy niedawno materiał na Focus na Motoryzację i potrzebowaliśmy zamontować na przedniej szybie aparat z obiektywem szerokokątnym, który obejmie dwie siedzące z przodu osoby. Auto było ciasne i w żaden sposób nie mogliśmy wpasować tam uchwytu. Podpieliśmy mikrofony do iPhone’a 16 Pro, powiesliśmy go na szybie i zarejestrowaliśmy nim cały materiał. Mucha nie siada!
Czytaj też: Recenzja iPhone Air. Rewolucja i technologiczny statement Apple
iPhone 17 Pro doładowuje się prawie jak smartfon z Androidem. Za tą zmianę lubię go najbardziej

Przez ostatni rok używałem iPhone’a 16 Pro Max i faktycznie poczułem róznicę w czasie pracy względem modelu 15 Pro. Apple umie w zarządzanie energią, więc pojemność akumulatora nie jest tutaj wyznacznikiem. Dlatego też nie miałem dużych obaw przed tym, że iPhone 17 Pro może mi działać krócej.

Faktycznie nie miałem z tym żadnych problemów, choć jasne, bywały dni, kiedy smartfon wymagał ładowania w okolicach godziny 15-16, ale były to dni, kiedy podczas wyjazdów służbowych miałem telefon dosłownie przyklejony do ręki i praktycznie cały czas był w użyciu. Poza tym w zaadzie nigdy nie miałem problemów z działaniem do późnego wieczora, kiedy w kolicach godziny 22 mam 10-20% zapasu energii.

Ogromną zmianą w iPhonie 17 Pro i uważam, że mówi się o tym zdecydowanie za mało, jest obsługa wyższej mocy ładowania. W efekcie w 15 minut możemy doładować go do 40% i do 70% w pół godziny. Ładowanie do pełna już trwa dłużej, bo prawie godzinę i 12 minut. Co nie zmienia faktu, że doładowywanie iPhone’a w ciągu dnia jest teraz niemal tak wygodne jak w smartfonie z Androidem i krótkie, kilkunastominutowe karmienie go przed wyjściem z domu robi ogromną różnicę.
Czytaj też: Recenzja pierścienia i opaski Maxcom Pay. Płatności bezgotówkowe mogą być stylowe — również dla dzieci
Apple iPhone 17 Pro po cichu zmienił więcej, niż się spodziewaliśmy

Nieparzyste iPhone’y zazwyczaj są nudną, spokojną ewolucją. Wbrew pozorom iPhone 17 Pro zmienił więcej, niż tylko obudowę na… kontrowersyjną. Poprawione zostały aparaty, szczególnie ogromną zmianę mamy w aparacie do selfie. Dostaliśmy lepszy ekran, ogromną aktualizację oprogramowania oraz co moim zdaniem najważniejsze – szybsze ładowanie. Doładowywanie iPohne’a w ciągu dnia nigdy nie było tak wygodne i w końcu jest niemal tak sprawne i wygodne, jak w smartfonach z Androidem.
Wady? Boli mnie trochę ta zaokrąglona na rogach korpusu obudowa, choć może bardziej niż boli to martwi, że tych krągłości będzie w przyszłości więcej. No i miejscami, ale bardzo rzadko, czasem coś prześwituje w interfejsie kolorem, który w danym miejscu nie powinien się pojawić, ale są to bardzo rzadkie sytuacje.
Dobrym ruchem ze strony Apple’a była rezygnacja z wariantów 128 GB. To zdecydowanie solidny ukłon w kierunku osób, które myślą, że tyle wystarczy. Nie, nie wystarczy. Za to ceny zostały niezmienione względem poprzedniego roku i za wersje 256/512/1024 wynoszą odpowiednio – 5 799 zł, 6 799 zł oraz 7 799 zł.