
Volkswagen Golf GTI Clubsport jest subtelnie efektowny. Tylko z tym logo mogliby coś w końcu zrobić…

Volkswagen Golf w wersji Clubsport to usportowiona wersja wariantu GTI, która pozycjonuje go pomiędzy GTI, a wersją R. Jak przekłada się to na moc i osiągi, o tym w dalszej części tekstu, póki co skupmy się na wyglądzie.

Golf GTI Clubsport to agresywniejszy wygląd przedniego zderzaka, większy tylny spoiler, zmienione progi, dyfuzor pomiędzy sporej wielkości końcówkami wydechów, które w żadnym wypadku nie są atrapą oraz dedykowane, 18 lub 19-calowe (widoczne na zdjęciach), kute felgi. Z zewnątrz widzimy też powiększone tarcze hamulcowe z przodu z efektownymi zaciskami w kolorze czerwonym i napisem GTI. Na boku mamy też niewielką, sportową naklejkę wzdłuż progu.

Wszystko to składa się w spójną całość auta efektowne, sportowego i nieprzesadzonego. To nie jest tuning Golfa prosto ze stodoły, a naprawdę bardzo ładne auto, które przyciąga wzrok i jednocześnie zdradza swoje możliwości.
Golf to nadal kompaktowe auto o długości 4 292 mm, szerokości 1 789 mm bez lusterek oraz 1 456 mm wysokości.

Tym, co bardzo nie podoba mi się nie tylko w Golfie, ale wszystkich współczesnych autach Volkswagena jest podświetlane logo. W GTI Clubsport znajdujące się pośrodku pasa świetlnego. Podświetlane są tylko jego krawędzie. Są to bardzo cienkie linie, które w nocy wyglądają, jak domowa samoróbka LED-ami z AliExress czy innego Temu. Producent mógłby wziąć przykład z Renault, gdzie podświetlane jest całe logo, a nie tylko jego krawędzie i zdecydowanie byłoby to lepsze posunięcie.
Czytaj też: Test Porsche Cayenne S Coupé. Ten silnik wyleczy Cię z elektromobilności
Wnętrze Golfa GTI Clubsport jeszcze nie wie, czy chce być nowoczesne, czy klasyczne

Patrząc na wnętrze Volkswagena Golfa GTI Clubsport aż chce się powiedzieć – jeszcze walczy. Z jednej strony bardzo duży ekran z dotykowymi polami pod nim, z drugiej fizyczne przyciski na kierownicy i drzwiach kierowcy.

Wariant Clubsport dodaje nam tutaj mocniej wyprofilowane, sportowe fotele z tkaniny i mikrofibry, które nie są skrajnie usportowione i sztywne. Spokojnie można w nich jechać w dłuższe trasy bez obaw o kondycję kręgosłupa. Słabe jest jednak to, że w jednej z najwyższej wersji auta, które kosztuje niemało, fotele nie są regulowane elektrycznie.

Clubsport to również wstawki z włókna węglowego, które wyglądają naprawdę dobrze i ładnie komponują się z cienkimi listami świetlnymi na drzwiach i desce rozdzielczej. Kolory można dowolnie zmieniać lub powiązać je z aktualnie używanym trybem jazdy.

Wykonanie wnętrza stoi na dobrym poziomie. Daleko mu do półki premium, ale nie ma tu trzeszczących, czy źle spasowanych elementów. Standardowo wielki minus za duże ilości błyszczącego plastiku, który pokrywa cały tunel środkowy i w ogromnych ilościach otacza ekran kierowcy.



Ciekawym rozwiązaniem jest ładowarka indukcyjna, która znajduje się pod niewielką klapką. Z jednej strony rozwiązanie praktyczne, bo smartfon nie będzie się przesuwać w trakcie jazdy, ale z drugiej półka jest dosyć mocno nachylona, więc nie powinno być z tym problemów. A przez to przy największych modelach będzie brzydko niedomknięta. Nad ładowarką znajdziemy efektownie podświetlone napis Golf. Ciekawy dodatek.

Z przodu mamy jeszcze uchwyty na napoje, w tym jeden z regulacją oraz podłokietnik, który jest przesuwany. Musimy jednak pamiętać, że przesuwając go do przodu zasłaniamy jeden capholder.



Z miejscem z tyłu jest, jak łatwo jest się domyślić, skromnie, ale bez tragedii. Dwie osoby mogą tu całkiem komfortowo podróżować, a o ile nie są to osoby o wzroście powyżej 190 cm, nie powinny narzekać na brak miejsca nad głową i na nogi. Do dyspozycji jest tu rozkładany podłokietnik, dwa porty USB-C oraz sterowanie klimatyzacją wraz z nawiewami.



Skromnie jest też w bagażniku, który ma pojemność 374 litry i 1 230 litrów po złożeniu tylnej kanapy. Podłoga ma dwa poziomy, możemy ją podnieść lub opuścić. Nie ma tu hybrydy, więc bagażnik jest dosyć głeboki, ma regularne kształty i poza uchwytami na zakupy nie znajdziemy tu żadnych dodatków.












Czytaj też: Test Porsche Cayenne S Coupé. Ten silnik wyleczy Cię z elektromobilności
Volkswagen Golf GTI Clubsport jest pełny technologii, ale tan ekran mógłby mieć mniejszy

Ekran główny Golfa GTI Clubsport ma przekątną 12,9 cala. Tak jak telewizor nigdy nie jest za duży, tak ekran w samochodzie czasem już tak i przy kompaktowym wnętrzu Golfa wyświetlacz mógłby być nieco mniejszy i niżej osadzony. Nie, żeby jego wymiary w czymś przeszkadzały, ale zdecydowanie góruje nad pozostałymi elementami wyposażenia. Oczywiście łatwo to zrozumieć, Volkswagen stosuje dokładnie te same ekrany we wszystkich aktualnie produkowanych modelach – jest taniej.





Taki sam jak w pozostałych nowych modelach jest też interfejs, który przeszedł długą drogę przez ostatnie dwa lata i nie jest już zacinającym się potworkiem. Menu jest intuicyjne, działa sprawnie i łatwo można odnaleźć w nim interesujące nas opcje. Są widżety, jest opcja dodania skrótów do najczęściej wybieranych opcji, a wszystko podane w kolorowym wydaniu na wyświetlaczu jasnym i wysokiej jakości. Do tego mamy bezprzewodowy Android Auto i Apple CarPlay.

Sterowanie klimatyzacją odbywa się na ekranie lub za pomocą dotykowych pól pod nim. W końcu są one podświetlane, więc jest to jakiś mały plus. Informacje o klimatyzacji są zawsze na dole ekranu, bez względu na to, co aktualnie mamy włączone.





Ekran kierowcy na papierze jest spory, bo ma 10,25 cala, ale mocno ginie w otaczających, wręcz otulających go wielkich ramach z błyszczącego plastiku. Do wyboru mamy trzy widoki – sportowy, klasyczno-okrągły oraz nowoczesno-cyfrowy. Możemy je uzupełnić o dodatkowe informacje dotyczące spalania czy wskazówki nawigacji, albo wskaźniki sportowe. Do dyspozycji jest też head-up.


System kamer 360 jest dobrej jakości, choć nie jestem fanem widoku oferowanego przez Volkswagena. Mamy zawsze duży podgląd widoku z kamery z przodu lub z tyłu oraz obok mniejszy widok 360. Nie możemy go w żaden sposób powiększyć. Niemniej widać dużo, w dobrej jakości, nawet w trudnych warunkach oświetleniowych.

Nagłośnienie Harman/Kardon zaskakuje przestrzennością. O ile oczywiście tego chcemy, bo za pomocą suwaków możemy dosłownie otoczyć się dźwiękiem, który będzie dochodzić do nas z każdego zakątka auta lub przenieść go bardziej do przodu. Dużo dynamicznego, nieprzesadzonego basu, sporo szczegółów, nagłośnienie to mocny punkt Golfa GTI Clubsport.
Czytaj też: Test Audi A6 Limousine e-hybrid quattro – piękne, wygodne, a do tego ma jeszcze zalety
Mały Golf – duża moc. Co kryje się pod maską Golfa GTI Clubsport

Pod maską znajdziemy czwartą generację silnika EA888 – evo4. Jest to turbodoładowana, 4-cylindrowa jednostka o pojemności 2.0l, maksymalnej mocy 300 KM i 400 Nm momentu obrotowego (2 000 – 5 200 obr./min), pozwalająca na przyspieszenie 0-100 km/h w 5,6 sekundy. Rozwiniecie tym maksymalnie 267 km/h. Silnik współpracuje z dwusprzęgłowym, 7-biegowym automatem DSG i….. napędem FWD. Niestety, Golf GTI jest dostępny wyłącznie z napędem na przód. Nie zmienia to jednak faktu, że jazda tym modelem potrafi sprawić wiele frajdy. Mamy dynamikę, mamy świetnie zestrojone zawieszenie, mamy progresywny układ kierowniczy, który będzie reagował odpowiednio do trybu jazdy i prędkości z jaką się poruszamy.

Wiem, że części fanów modelu nie podoba się to, że nie jest dostępna skrzynia manualna, ale weźmy pod uwagę fakt, że Golf GTI jako hot hatch ma dbać nie tylko o wrażenia z jazdy – tutaj liczy się również wygodne użytkowanie na co dzień i w tym aspekcie manual nigdy nie wygra z automatem. Jeżeli na co dzień poruszacie się po mieście, tydzień z automatyczną skrzynią sprawi, że przestaniecie na siłę szukać manuali. Jeżeli wjedziecie na trasę szybkiego ruchu – również nie będziecie zawiedzeni. Chcecie jechać spokojnie? Praca skrzyni będzie w zasadzie pomijalna, dając Wam komfort. Chcecie poszaleć? Proszę bardzo, wystarczy włączyć tryb Sport, wcisnąć gaz, a auto będzie wiedziało, co robić. Natychmiast odczyta Wasze intencje i zrzuci zbędne biegi, aby dać Wam jak największą dynamikę. Jeżeli uważacie, że nie powinno samo decydować o tym, jaka redukcja jest w danym momencie potrzebna albo do jakich obrotów powinno utrzymywać dany bieg – nie ma problemu, przy kierownicy macie manetki, którymi sami możecie regulować pracę skrzyni.

Nie będę Wam tutaj sprzedawała historii o poziomach ekscytacji wynikających z jazdy poszczególnymi hot hatchami, bo prawda jest taka, że wybierając auto (a już w szczególności hot hatcha), nie kierujemy się wyłącznie pragmatyzmem, tutaj liczą się przede wszystkim indywidualne upodobania. Najnowszy Golf GTI na pewno znajdzie swoją grupę odbiorców bo po pierwsze model ma całe rzesze oddanych fanów, a po drugie, jazda nim jest po prostu przyjemna i potrafi być ekscytująca, więc nie jest tak, że próbuje ślizgać się wyłącznie na nostalgii.
Czytaj też: Test Chery Tiggo 4 HEV – nie uwierzysz, że tak wyposażone auto kosztuje 100 tys. złotych
Spalanie w granicach przyzwoitości

Nietknięte elektryfikacją 2.0l będzie całkiem oszczędne w trasie, jednak przy tej mocy jazda po mieście będzie Was trochę kosztować, u nas wyszłotak:
| Miasto | 9,8 l/100 km |
| Trasa do 90 km/h (70-90 km/h) | 5,8 l/100 km |
| Ekspresówka (tempomat 120 km/h) | 7 l/100 km |
| Autostrada (tempomat 140 km/h) | 8,3 l/100 km |
Czytaj też: Test Volvo EX30 Cross Country – Volvo inne niż wszystkie, ale czy dobre?
Volkswagen Golf GTI Clubsport w testowanej konfiguracji kosztuje ponad 227 tys. złotych. To dużo, czy mało?

OK, wiem, że będą emocje, ale postarajmy się zachować spokój. Tak, Golf GTI w podstawie kosztuje 177 790 zł, a testowany przez nas egzemplarz to wydatek 227 680 zł i teraz pewnie część z Was wykrzyknęła 230 000 za Golfa?! Rozumiem to, bo faktycznie, taka cena może trochę odstraszać, ale po pierwsze, na rynku nie ma wielkiej konkurencji, a po drugie – ta konkurencja, którą mamy, wcale tańsza nie jest. Wiem wiem, są zasadnicze różnice między tymi autami, które uzasadniają tą różnicę w cenach, ale fakty pozostają takie, że jeżeli chcecie kupić nowego hot hatcha, Golf GTI pozostaje najtańszą opcją. O ile u konkurencji nie ma akurat żadnych promocji. Gdybyśmy chcieli kupić hot-hatcha o podobnych wymiarach, wyposażeniu, osiagach i mocy 300 KM, to sprawa wygląda następująco.

Cena BMW M135 xDrive startuje od 237 500 zł w podstawowym wyposażeniu, bazowy Mercedes-AMG A35 o mocy 306 KM (+14 KM z silnika elektrycznego) od 232 200 zł, a Audi RS3 Sportback to już w ogóle inna półka, bo startuje od 303 000 zł, ale tam mamy 400 KM mocy. Podobna cenowo będzie za to Cupra Leon VZ, której ceny w wariancie o mocy 300 KM zaczynają się od 197 400 zł i będzie to model najbardziej zbliżony wymiarami i wyposażeniem do Golfa GTI Clubsport. Nieco tańsza będzie Toyota GR Yaris, której ceny zaczynają się obecnie od 199 000 zł, choć to już trochę bardziej… siermiężny model. Na dobrą sprawę na tym nasze możliwość się kończą i teraz cena Golfa nie wygląda już tak źle.

Wracając do samego Golfa, płacąc 227 680, otrzymujecie świetnie wyposażone auto – adaptacyjne zawieszenie, system kamer 360°, wyświetlacz head-up, podgrzewane sportowe fotele, reflektory IQ Light LED Matrix, adaptacyjny tempomat, system monitorowania martwego pola i masę elementów wizualnych, które będą krzyczały z daleka, że to nie jest zwykły Golf, a Golf GTI. Czy warto? To są sprawy względne. Jeżeli uważacie, że warto, to nie ma się nad czym zastanawiać.
Czytaj też: Test Audi S6 Avant e-tron – chcielibyście, żeby Wasze auto spalinowe tak wyglądało
Volkswagen Golf GTI Clubsport jest udanym autem i wzbudza pozytywne emocje, nie tylko u kierowcy

Volkswagen Golf GTI Clubsport jest autem, które z jednej strony jest nieinwazyjne na co dzień, a z drugiej, pozwala kierowcy poczuć przyjemność z jazdy. Jeżeli zamarzy nam się odwiedzenie toru i szaleństwa na poziomie nie dopuszczalnym na drogach publicznych, możemy śmiało go tam zabrać i cieszyć się jazdą, aby późiej wrócić do przepisowej i odpowiedzialnej jazdy. Użytkowanie tego auta jest niewątpliwą przyjemnością, jednak za tą przyjemność trzeba trochę zapłacić. Jestem bardzo ciekawa, ilu kierowców się na to zdecyduje.