Jak pisałem w rankingu telefonów do 2500 złotych z wcześniejszej części roku, to jeden z najważniejszych segmentów cenowych do obstawienia przez producentów. Oprócz najdroższych urządzeń na rynku to właśnie te urządzenia wyznaczają trendy i pokazują, co tak naprawdę potrafi zaoferować producent. Nie brakuje zatem odrobiny innowacji, dobrego stosunku jakości do ceny, a całość doprawia się przyzwoitymi podzespołami na wiele lat pracy. Z drugiej strony to furtka dla niektórych producentów, by dobrym urządzeniem zachęcić w przyszłości do pozostania przy marce, ale i do postawienia na jej najdroższe, flagowe urządzenia.
Czego zatem spodziewać się po smartfonach do 2500 złotych? Producenci mniej znani lub niekojarzący się z czołówką rynku spróbują ugrać jak najwięcej dzięki mocnej specyfikacji i zastosowaniu materiałów premium. W tej klasie możemy zobaczyć pierwsze oznaki wyścigu o jak najsmuklejsze ramki dookoła ekranu czy zastosowanie szkła i aluminium w obudowie. Najczęściej spotkamy się już ze zwiększoną wodo- i pyłoszczelnością oraz z akumulatorami o pojemności większej niż standardowa, a w dodatku z obsługą szybszego ładowania.
Z drugiej strony najwięksi producenci uchylają skrawka swojego flagowego świata. W tej cenie możemy znaleźć urządzenia, które dają wstęp do flagowych możliwości, na przykład zaawansowanych narzędzi AI, które działają nie tylko na naszych zdjęciach, ale i w przeglądarce, notatkach, dyktafonie czy przy rozmowach telefonicznych. Producenci ci raczej nie będą toczyć walki o każdy ułamek milimetra ramek dookoła ekranu, ale zapewnią panele dobrej jakości i o dużej jasności. To rynkowy standard, podobnie jak powoli staje się nim implementowanie matryc LTPO, a więc z dynamicznym odświeżaniem od 1 do 120 i więcej herców, co przekłada się na dłuższe życie baterii.
Na co warto zwracać uwagę? W segmencie do 2500 złotych diabeł często kryje się w szczegółach. Wcześniej wspomniane LTPO nadal nie jest regułą, podobnie jak korzystanie z najszybszych albo przynajmniej bardzo szybkich standardów pamięci. Do tego producenci potrafią zepsuć optymalizację, a niektórzy z nich zapominają o długotrwałym dostarczaniu aktualizacji systemu. Znaczenie ma też nie tylko pojemność ogniw, ale i to, jak producenci się z nimi obchodzą – nie wszystkie smartfony pracują długo, nawet gdy mają większą baterię.
Kryteria wyboru smartfonów do 2500 złotych
W tekście znajdziecie trzy sekcje. Pierwsza z nich dotyczy smartfonów do 2500 złotych, które są dostępne w tej cenie od pewnego czasu i bez problemu kupicie je za tyle w stacjonarnych sklepach dużych marek. W tym segmencie nie będzie aż tak wiele ekscytujących propozycji, gdyż najczęściej duże sklepy stawiają na dużych graczy, a to właśnie oni niekoniecznie muszą śrubować specyfikację i łatwiej im o szeroką dostępność na wielu półkach sklepowych. Bynajmniej oznacza to, że są to smartfony słabe. W tych czasach za 2500 złotych niemal każdy producent oferuje wysoką jakość.

Druga sekcja tekstu jest poświęcona urządzeniom, które w momencie publikacji nieco przekraczają swoją ceną 2500 złotych. Na potrzeby tego materiału zakładamy, że margines wynosi około 10%. Jeżeli warto będzie dopłacić do 250 złotych za telefon, który może mieć przewagę nad konkurencją, napiszemy o tym. Przewaga może wynikać z wyższej wydajności, lepszego zestawu fotograficznego czy długich aktualizacji, ale może być też kombinacją innych małych elementów.
Trzecia część będzie ekscytowała tych, którzy czają się na promocje. Zajrzymy nieco głębiej w Internet i znajdziemy smartfony do 2500 złotych, które jednak nie pojawiają się w tej cenie regularnie i niekoniecznie za sprawą największych polskich sklepów. Oferty z zagranicznych odnóg sklepów Amazon, ale także Aliexpress, Trading Shenzhen, iBOOD, GShopper i innych będą brane zatem pod uwagę. Ustalamy jednak dwie fundamentalne zasady:
- Smartfon musi oferować oprogramowanie w wersji globalnej;
- Smartfon powinien być oferowany z ceną poniżej 2500 złotych przynajmniej od czasu do czasu.
Pierwszy warunek jest najistotniejszy, gdyż to on może uczynić urządzenie z drugiego końca świata użytecznym w Polsce lub sprawić, że po zakupie będziemy musieli przejść przez proces instalowania oprogramowania z niekoniecznie oficjalnego źródła, co zwiększa ryzyko.

Warto także pamiętać, że pochodzenie smartfonu spoza europejskiego obszaru gospodarczego może wiązać się z dodatkowymi trudnościami w realizowaniu gwarancji. Ta może też nie istnieć lub może wiązać się z odesłaniem telefonu do kraju, w którym został on zakupiony. Jeżeli takie ryzyko cię nie zniechęca, trzecia sekcja rankingu jest dla ciebie.
Najlepsze smartfony do 2500 złotych, które kupisz już teraz
Producenci mają w portfolio zarówno starsze, jak i nowsze urządzenia, których cena nie przekracza 2500 złotych w większości sklepów z elektroniką. Dzięki temu taki smartfon łatwo zakupisz, także w systemie ratalnym bez nadmiernych komplikacji przy uzyskaniu kredytu.
OnePlus 13R to niemal flagowiec, który wiele rzeczy robi dobrze
Dla tych, którzy od swojego telefonu oczekują wydajności, OnePlus 13R jawi się jako idealna opcja, zwłaszcza, że w jego recenzji doceniłem go nie tylko za suchą moc, ale i zarządzanie podzespołami. Snapdragon 8 Gen 3 połączono z 12 GB RAM-u i pamięcią UFS 4.0, a do tego dołożono komorę chłodzącą oraz pokaźny pakiet optymalizacji ze strony producenta. Ten obiecuje 4 aktualizacje systemu, więc smartfon najpewniej skończy z Androidem 19. Nakładka OxygenOS ma zresztą kilka funkcji dotyczących ochrony baterii oraz wydajności pamięci na następne lata.

OnePlus 13R to niemal flagowiec także ze względu na to, że oferuje duży akumulator o pojemności 6000 mAh, który dodatkowo naładujemy przewodowo z mocą do 80W. Bez problemu osiągałem z tym telefonem wyniki rzędu 7-8 godzin z aktywnym ekranem, co dało nawet dwa dni pracy bez większego stresu. Z pewnością zasługi w takim wyniku ma ekran LTPO AMOLED o przekątnej 6,78 cala i rozdzielczości 2780×1264. W zasadzie nie da się okiem dostrzec różnic w jakości obrazu między tym panelem, a rozwiązaniem z OnePlusa 13 poza rozdzielczością, a ta i tak jest bardzo dobra.

Na czym przyoszczędzono? W trakcie testu miałem wrażenie, że na jakości zdjęć. Nie chodzi jednak o główny aparat o rozdzielczości 50 Mpix, który po prostu robi dobre zdjęcia niezależnie od warunków. Gorzej spisuje się podwójny zoom 50 Mpix i 8-megapikselowy aparat ultraszerokokątny, ale to w dalszym ciągu rozwiązania, które zadowolą mniej zafascynowanych fotografią użytkowników. Wideo wypada dobrze, jeśli nie będziemy się ruszać, bo stabilizacja bywa dość agresywna. Z kolei jego kolorystyka jest w porządku.
Oneplus 13R nie ma znaczących braków, ale stopień jego wodoodporności to IP65, a więc nie poradzi sobie z zanurzeniami i nie nagra wideo pod wodą. Ma za to wyróżnik w postaci charakterystycznego suwaka, który pozwala przełączać się między trybem cichym, wibracjami oraz dźwiękiem.
Dla fanów dużego akumulatora realme GT 7T będzie, jak znalazł
Coraz więcej producentów będzie mogło wsadzać do swoich urządzeń duże ogniwa krzemowo-węglowe, które potrafią w tym samym rozmiarze uzyskać większą pojemność. Jednym z takich smartfonów jest realme GT 7T, który w znacznym stopniu jest podobny do swojego nieco droższego (choć czasem goszczącego także w rankingu smartfonów do 1500 złotych) realme GT 7. Producent postawił bowiem na podobnie wytrzymałą obudowę zgodną ze standardem IP68/IP69 o niemal tych samych wymiarach i ważącą odrobinę mniej ze względu na jeden aparat mniej. Dokonano też subtelnej zmiany, która nieco pogarsza czas pracy na baterii – panel AMOLED nie jest już rozwiązaniem typu LTPO.

To jednak w dalszym ciągu znakomity smartfon, jeśli chodzi o codzienne wrażenia. Ekran o przekątnej 6,8 cala i rozdzielczości 2800×1280 pikseli zachwyca swoją szczegółowością oraz ostrością wyświetlanego obrazu, a do tego obsługuje treści Dolby Vision i odświeża się z częstotliwością do 120 Hz. Z kolei dzięki układowi MediaTek Dimensity 8400 Max, który z pewnością nie należy do czołówki, ale po prostu jest mocny, nie mamy problemu z uruchomieniem żadnych aplikacji. 12 GB dobrze zarządzanego RAM-u zapewnia, że nie zabraknie nam przestrzeni na pracę kilku aplikacji jednocześnie.
Co ważne, w wersji z 256 GB na pliki postawiono na szybszą pamięć UFS 4.0, więc codzienne zarządzanie plikami jest po prostu płynniejsze. Fotograficznie realme GT 7T nie jest może spełnieniem marzeń, ale zarówno 50-megapikselowy aparat główny, jak i 8-megapikselowy aparat ultraszerokokątny, robią dobre zdjęcia za dnia i akceptowalne, jak na tę cenę, nocą. Producent obiecał dla tego telefonu 6 dużych aktualizacji systemu, a do tego, że przez 4 lata użytkowania bateria nie straci więcej niż 20% swojej pierwotnej wydajności. Pojemność rzędu 7000 mAh daje nawet trzy dni pracy na jednym ładowaniu, a dzięki obsłudze ładowarek o mocy 120W, baterię napełnimy w 42 minuty.
Xiaomi 14T Pro to ciekawy fotograficznie kąsek, ale zaraz zniknie z półek
To jeden z najbardziej zaskakujących wyceną smartfonów. Z jednej strony da się go znaleźć w sklepach za mniej niż 2500 złotych, a z drugiej producent konsekwentnie komunikuje, że kosztuje on 3999 złotych. Ubiegłoroczna generacja serii fotograficznej od Xiaomi ma jednak sporo dobrego do zaoferowania i to nie tylko w kwestii zdjęć. 50-megapikselowy aparat główny sygnowany logiem Leica to jedno z lepszych rozwiązań w tej cenie, nie tylko ze względu na szczegółowość, ale i bogaty zestaw narzędzi. Zoom nie jest źródłem moich zachwytów, głównie przez brak stabilizacji. Nieco lepiej niż u większości konkurencji wypada za to aparat ultraszerokokątny. W dobrych rękach Xiaomi 14T Pro wyczaruje udane zdjęcia.

Jak na smartfon do 2500 złotych, Xiaomi 14T Pro oferuje także sporą wydajność. MediaTek Dimensity 9300+ to mocarna jednostka, co potwierdza recenzja tego telefonu. Jedyną większą wadą jest mocne nagrzewanie się obudowy przy angażującej rozgrywce, ale na co dzień układ obliczeniowy w połączeniu z 12 GB RAM-u i 512 GB pamięci UFS 4 daje spokój i płynność, jakiej oczekujemy w tej cenie. Aktualizacje naprawiły problemy z płynnością interfejsu, choć nakładka HyperOS od Xiaomi nadal potrafi się odrobinę zagubić. Nakładka wyewoluowała jednak w stronę, w której oferuje narzędzia AI, także te działające po polsku, a producent powinien mieć w zanadrzu jeszcze co najmniej dwie duże aktualizacje.
Nawet i bez nich Xiaomi 14T Pro oferuje jeden z najlepszych, a z pewnością najjaśniejszych, paneli w tej klasie smartfonów. Wyniki rzędu 2600 luksów nieco przebijają konkurencję, ale to kąty widzenia i kolory na ekranie o rozdzielczości 2712×1220 pikseli robią różnicę. Jak na telefon o przekątnej 6,67 cala waga rzędu 209 gramów została dobrze rozprowadzona, a aluminiowa obudowa daje wrażenie korzystania ze smartfonu premium. I tylko pojemność akumulatora rzędu 5000 mAh to nic szczególnego, bo dwa dni są do osiągnięcia, ale tylko przy znacznym ograniczeniu korzystania z internetu. Realniejszy wynik to pełny dzień z Wi-Fi. Smartfon naładujemy bezprzewodowo z mocą do 50W.
Bezpieczna opcja, czyli Samsung Galaxy S24 FE
Samsung dawno odpuścił sobie wyścig na specyfikację, szczególnie w niektórych segmentach cenowych, ale mimo tego dla wielu pozostaje domyślną opcją. Jeżeli nie jesteście w stanie przekonać waszych bliskich do innych opcji lub ci mają ekosystem oparty o aplikacje i urządzenia Samsunga, to Galaxy S24 FE powinien im się spodobać. Jednym z aspektów na korzyść tego telefonu jest dbałość o jakość wykonania – szkło Gorilla Glass Victus+ znajdziemy zarówno z przodu, jak i na tyle obudowy, a pomiędzy tym wszystkim ramka z aluminium.

Do smartfonu nie przyciągnie ekran. Ten, choć oferuje przekątną 6,7 cala, to został z rozdzielczością Full HD+. Na szczęście reszta parametrów jak kąty widzenia czy nasycenie są już na wysokim poziomie. Samsung Galaxy S24 FE może za to zaoferować dostęp do ciekawych usług w ramach pakietu Galaxy AI. Wśród nich tłumaczenie rozmów telefonicznych w obydwie strony na żywo, konwersja mowy z dyktafonu na tekst w języku polskim oraz streszczanie stron przez sztuczną inteligencję w przeglądarce.
To, czego nie zmienia Samsung Galaxy S24 FE, to specyfika zdjęć charakterystyczna dla Samsunga. Stała, nieco chłodnawa kolorystyka utrzymuje się zarówno na zdjęciach z 50-megapikselowego aparatu głównego, jak i przy potrójnym przybliżeniu zrobionym 8-megapikselowym aparatem oraz w ultraszerokich kadrach z 12-megapikselowej matrycy. Samsung nie zrobi też na nikim wrażenia akumulatorem 4700 mAh, ale bez problemu tyle wystarcza na dzień pracy. Szkoda, że ładowanie zatrzymało się w poprzedniej erze na mocy 25W przewodowo i 15W bezprzewodowo. W tej cenie powinniście znaleźć wersję z 256 GB pamięci na pliki.
Inne wybory, które polecamy nieco mniej, ale mogą być ciekawymi opcjami:
- Motorola edge 60 Pro nie okazała się ideałem podczas testu, ale to elegancki smartfon z dużym akumulatorem i ciekawą stylistyką, zarówno, gdy chodzi o obudowę, jak i interfejs. Propozycja dla fanów odważnych kolorów
- Jeżeli traficie na niego poniżej 2000 złotych, to vivo V50 5G daje dużo frajdy. Mimo że nie ma najlepszego ekranu, to także oferuje dużą baterię, szybkie ładowanie i zaskakująco dużo zabawy z trybami fotograficznymi.
- Google Pixel 9a poprawia kilka błędów poprzednika i stawia na Tensor G4. Jeżeli cenicie sobie doświadczenie Androida bez miliona dodatków, zobaczcie porównanie z Pixelem 8a.
Te smartfony warto kupić, jeśli możecie nadwyrężyć budżet
2500 złotych to piękna sumka, ale co, jeśli moglibyście ją powiększyć o kilkaset złotych? Otwierają się wtedy przed wami nowe możliwości, z których zdecydowanie warto skorzystać.
POCO F7 Ultra to mocna opcja, ale nie tylko wydajność przyciąga
Gdy w grę wchodzi tytuł najtańszego flagowca na rynku, POCO F7 Ultra pojawia się i zaskakuje wydajnością Snapdragona 8 Elite, który przeskoczył kilka kroków względem poprzednika i zbliżył się mocą do najpotężniejszych układów od konkurencji z drugiej strony świata smartfonów, czyli Apple. Najszybsze pamięci na pliki UFS 4.1 oraz kości RAM LPDDR5X (12 GB) oraz ekran o przekątnej 6,67 cala i rozdzielczości 3200×1440 pikseli to parametry, których nie mają niejednokrotnie urządzenie dwukrotnie droższe. Co jednak najważniejsze, Xiaomi przełożyło te liczby na rezultaty.

Ekran to jeden z niewielu 12-bitowych paneli (choć oczywiście te dodatkowe bity zapewnia oprogramowanie), ale przede wszystkim niestraszne mu słońce, treści Dolby Vision czy migotanie – jest on gotowy na wszystko. Podobnie rzecz ma się z akumulatorem o pojemności 5300 mAh, który dzięki zastosowaniu Snapdragona 8 Elite bez problemu radzi sobie nawet przez dwa dni z pracą, o ile tą pracą nie jest granie z użyciem sieci 5G. Do tego kompatybilna ładowarka 120W i telefon naładujemy w pełni w 34 minuty.
W tym miejscu część z was może mieć podejrzenia, że POCO poszło na kompromisy w jakości obudowy, ale tę wykonano ze szkła i aluminium oraz zabezpieczono zgodnie z IP68 i IP69. Kompromisów można było też spodziewać się w kwestii zdjęć, ale tu POCO F7 Ultra także nie zawodzi. Jak na smartfon do 2500 złotych, nie zabrakło tu ani szczegółowości, ani szerokiej rozpiętości tonalnej, a do tego producent postawił na dobry, 2,5-krotny zoom optyczny. Jedyne, co może być kontrowersją, to design urządzenia.
Honor 400 Pro stawia na jakość zdjęć
Seria numeryczna w portfolio Honor to przede wszystkim nacisk na aspekty fotograficzne, a Honor 400 Pro jest pod tym względem niebezpiecznie blisko telefonów dwukrotnie droższych. Zdjęcia mają świetną szczegółowość, rozpiętość tonalną oraz spójną kolorystykę. Główny aparat otrzymał matrycę 200 Mpix i przyjmuje dużo informacji na temat światła, więc świetnie radzi sobie także nocą. Kroku dotrzymuje 50-megapikselowy aparat przybliżający z 3-krotnym zoomem optyczny, który jest dość jasny, a do tego zachowuje porównywalną szczegółowość. Gorzej na ich tle prezentuje się 12-megapikselowy ultraszeroki kąt, ale to bolączka wielu smartfonów na rynku.

Honor 400 Pro nie odstaje znacznie od modelu Magic 7 Pro zdaniem Andrzeja. Za wydajność odpowiada Snapdragon 8 Gen 3, który w dalszym ciągu zapewnia spore pokłady mocy, zwłaszcza w połączeniu z 12 GB RAM-u. Producent nie pokpił optymalizacji i na co dzień smartfon działa, jak przystało na urządzenie z tak dużą mocą. Co więcej, nieprzesadnie się nagrzewa, a to nie jest regułą. Honor stawia na własne, 100-watowe ładowanie, dzięki czemu akumulator o pojemności 5300 mAh napełnimy w mniej niż 40 minut. W cyklu mieszanym do osiągnięcia są 3 dni pracy, jeśli będą one dość oszczędne w zużywanie zasobów.
Znakomicie wypada także ekran o przekątnej 6,7 cala. Jeżeli nie przeszkadzają wam zagięcia, to szykujcie się na bardzo jasny, czytelny obraz, także w słoneczne dni dzięki jasności maksymalnej rzędu 5000 nitów w trybie HDR. Jedyne, do czego będziecie musieli się przyzwyczaić, to nietypowa wyspa na froncie, ale ta korzysta z dwóch aparatów po to, by zapewnić lepszą głębię podczas robienia zdjęć selfie i pomaga w sprawniejszym odblokowaniu telefonu twarzą.
Te smartfony do 2500 złotych możecie znaleźć w ramach promocji
Jeżeli macie ochotę zaryzykować, możecie przyczaić się na promocje. Końcówka roku zapewni wiele przecen i promocji, a wśród nich mogą pojawić się naprawdę łakome kąski.
Xiaomi 15T Pro szybko tanieje
Arkadiusz nazwał ten smartfon zaskoczeniem roku, ale najbardziej zaskakuje jego spadek ceny. Zagraniczne sklepy potrafią sprzedawać go w okolicy 2500 złotych, a w tej cenie, jeśli nie przeszkadza wam rozmiar, jest to jeden z najlepszych wyborów, jaki można podjąć. Obudowa z tyłem z włókna szklanego, ramkami z aluminium i szkła Gorilla Glass 7i na froncie (co w zasadzie może być jedyną większą wadą telefonu, bo to szkło potrafi się przypadkowo rysować) to dobra kombinacja, a do tego producent dorzuca wodoodporność w standardzie IP68.
Xiaomi 15T Pro stawia na mocny zestaw fotograficzny. Po raz pierwszy w tej serii pojawił się 5-krotny zoom optyczny, który, choć dość ciemny (przysłona f/3.0), potrafi zachwycić ilością detali i jakością zdjęć. Główną gwiazdą jest jednak 50-megapikselowy aparat główny z przysłoną f/1.6 i o wiele większą matrycą niż z reguły ma to miejsce w tej klasie cenowej. Zdjęcia, zarówno w ciągu dnia, jak i nocą, są tu na znakomitym poziomie. Nawet 12-megapikselowy aparat ultraszerokokątny nie wypada tutaj najgorzej dzięki optymalizacjom oprogramowania.

Xiaomi 15T Pro to mocarz nie tylko fotograficzny. Układ MediaTek Dimensity 9400+ to rozwiązanie, które oferuje ogromną moc na co dzień, ale także przy montażu czy rozgrywce. Do tego producent dorzucił szybką pamięć UFS 4.1 oraz 12 GB RAM-u. W promocjach najpewniej znajdziecie opcję z 256 GB na pliki. Energię do wydajnej pracy zapewni akumulator o pojemności 5500 mAh, który naładujemy przewodowo z mocą 90W, a bezprzewodowo – do 50W. Dobrze na przyszłość rokuje to, że telefon nieprzesadnie się grzeje. Czasy pracy na baterii mogłyby być lepsze, ale to zapewne rozwiąże aktualizacja.
Samsung Galaxy S25 FE nie jest okazją stulecia, ale warto mieć go na oku
W porównaniu do S24 FE, tegoroczna odsłona Fan Edition od Samsunga dostarcza lepszy ekran. Jego przekątna 6,7 cala nie uległa zmianie, podobnie jak rozdzielczość “tylko” Full HD+, ale ten stał się panelem LTPO, co przyczynia się do mniejszego zużycia baterii. To także zasługa układu Exynos 2400 już bez dopisku “e”, a więc jesteśmy znacznie bliżej mocy flagowców z ubiegłego roku. Do tego telefon jest odczuwalnie lżejszy i waży 190 gramów, przez co lepiej trzyma się go w dłoni.

Poza tym smartfon oferuje rzeczy, do których producent nas przyzwyczaił. Wśród nich aż 7 lat aktualizacji systemu oraz poprawek bezpieczeństwa. Akumulator zwiększył nieco pojemność i obecnie wynosi ona 4900 mAh. Samsung Galaxy S25 FE oferuje także szybsze ładowanie o mocy 45W (co nadal nie robi większego wrażenia) oraz kompatybilność ze standardem Qi2, a więc i magnetycznymi akcesoriami.
Samsung Galaxy S25 FE to przyzwoity fotograficznie smartfon. Producent nie zmienił fizycznych parametrów aparatów, więc w dalszym ciągu znajdziemy z tyłu zestaw 50+12+8 Mpix. Ważne, że Samsung utrzymuje spójną kolorystykę poszczególnych zdjęć. S25 FE obsługuje także bezprzewodowy wariant usługi DeX, a więc możemy zmienić go w nasz komputer dla monitora i klawiatury w niemal każdym momencie.
Dla fanów czegoś mniejszego – vivo X200 FE
Kompaktowych smartfonów na rynku niemal już nie ma. Jeżeli pojawia się coś mniejszego, to stanowi raczej wyjątek od reguły. Tak jest z vivo X200 FE, który nie dość, że trafił do Polski, to jeszcze zdarza się, że jest przeceniony do poziomu około 2500 złotych. Dla ganów mniejszych smartfonów wielu innych opcji nie ma. Dobrze, że vivo X200 FE w procesie zmniejszania nie stało się przy okazji grubym telefonem – obudowa o grubości 8 mm waży 186 gramów, więc odczujemy jej ciężar, ale nas nie przytłoczy. Do tego całość zabezpieczono zgodnie ze standardem IP68 i IP69.

6,31-calowy ekran otaczają niewielkie ramki. Producent postarał się o to, byśmy nie czuli, że idzie on na kompromisy. Panel cechuje się bardzo dobrą jasnością i nawet w słoneczne dni czytelność nie jest problemem. To rozwiązanie typu LTPO z odświeżaniem do 120 Hz. W środku telefonu znajduje się MediaTek Dimensity 9300+, czyli jeden z mocniejszych układów na rynku, do tego połączony z 12 GB RAM-u. Telefon trochę się nagrzewa przy użytkowaniu, ale nie jest niekomfortowo gorący nawet podczas dłuższego nagrywania materiałów w 4K.
Producent postarał się o to, aby vivo X200 FE prezentował się godnie pod względem fotografii. Zastosowany aparat główny 50 Mpix z optyką ZEISS robi dobre zdjęcia, o dużej rozpiętości tonalnej i szczegółowości, podobnie jak trzykrotnie przybliżający peryskop z przysłoną f/2.7. Na dokładkę dołożono dość przeciętne, ale chociaż jasne, 8-megapikselowe rozwiązanie ultraszerokokątne. Ogromnym zaskoczeniem jest akumulator – w obudowie zmieszczono ogniwo o pojemności 6500 mAh, które faktycznie przekłada się na długi czas pracy i telefon nie musi być podłączany do ładowarki codziennie. Jeżeli w zestawie mamy odpowiednią ładowarkę o mocy 90W, to urządzenie naładujemy w mniej niż godzinę.