Test Mercedes SL 63 AMG – jeździłam autem za milion złotych. 3,6s do setki to dopiero początek

Mercedes SL 63 AMG to auto wzbudzające ogromne emocje. Osiągami, ceną, porównaniami na tle konkurencji, szczególnie wśród miłośników konkurencyjnych marek – każdy znajdzie tu coś dla siebie. Jak sprawuje się auto za milion złotych? Czy da się tym jeździć na co dzień? Czy faktycznie tak dużo pali? Na te i wiele innych pytań odpowiemy w dzisiejszym teście.
Test Mercedes SL 63 AMG – jeździłam autem za milion złotych. 3,6s do setki to dopiero początek

Mercedes SL 63 AMG to zjawiskowe i zaskakująco duże auto

Arkadiusz Dziermański
Zdjęcia Arkadiusz Dziermański, CHIP.PL

Nie da się przejść obojętnie obok ewidentnego potwora, mającego zaledwie 1359 mm wysokości, stojącego na 21-calowych felgach, spod których uśmiechają się radośnie żółte zaciski trzymające ceramiczne klocki hamulcowe. Do tego te proporcje – bardzo długa maska i przednie fotele umieszczone blisko tylnej osi, choć trzeba przyznać, że nie aż tak bardzo jak w poprzednich generacjach serii SL.

Długa maska to wypadkowa dwóch kwestii. Gdzieś trzeba pomieścić nie tylko potężne V8, ale też rozbudowany system chłodzenia. Za każdym wlotem powietrza z przodu, nie tylko za ogromnym grillem na środku, ale też wlotami po bokach, jest umieszczony ogromny radiator. Za nim znajduje się sporo wolnej przestrzeni i dopiero gdzieś hen daleko znajduje się silnik. Zobaczcie, jak to wygląda:

Przód jest nie tylko długi, ale też szeroki, bo z lusterkami mówimy o 2100 mm szerokości. Do tego auto jest zaskakująco długie, bo to aż 4705 mm i wbrew pozorom, czego może nie widać na zdjęciach, nie jest to wcale malutki samochodzik, które wciśnie się w każdą dziurę.

Z boku zdecydowanie jestem fanem tego, jak SL 63 wygląda z rozłożonym dachem. Bez niego… brakuje mi jakiejś prostszej linii nadwozia, zamiast obecnego tu, lekkiego pofalowania. Oczywiście, nie stać mnie, więc mam pełne prawo się czepiać!

Nad tym, jak auto wygląda z tyłu, nie ma co się rozpisywać. Wystarczy popatrzeć. Szeroki tył, szerokie nadkola, szerokie opony, podwójny wydech z wygrawerowanym logo AMG na każdej końcówce. Poezja! Całość uzupełnia spoiler, który może być automatycznie wysuwany, albo też możemy go wysunąć ręcznie z pozycji Ustawień trybów jazdy lub po przypisaniu funkcji do przycisku na kierownicy.

Czytaj też: Jeździliśmy autami marzeń Mercedesa. Mamy czego zazdrościć klientom marki

Czy Mercedes SL 63 AMG jest źle wykonany?

O SL-u można poczytać sporo złego w różnych miejscach Internetu, a konkretnie o jego wykonaniu. Że spasowanie jest złe, że coś skrzypi, że coś trzeszczy… nie podejmę się próby oceny tego na podstawie egzemplarza testowego. Dlaczego? Z prostej przyczyny. Auto testowe z przebiegiem 30 tys. kilometrów, którym youtuberzy latają po torze, można porównać z 15-letnim autem z przebiegiem większym o co najmniej jedno zero i podwojonym. Więc tak, hamulce przy niższych prędkościach czasem piszczą, felgi i drzwi wyglądają, jakby ktoś strzelał do nich ze śrutówki, otarty przedni zderzak… Bardziej za zaletę uznałbym sam fakt, że to auto jeździ, jest w pełni sprawne i to jest prawdziwa oznaka solidności.

Niemniej dokładnie przyjrzałem się wszelkim łączeniom, szczelinom, spasowaniu karoserii i nie zauważyłem nic, co mogłoby świadczyć o tym, że SL-a składała fabryka Tesli.

SL-em da się pojechać na urlop, o ile w drogę jadą dwie osoby

Bardzo często w kontekście Mercedesa SL 63 AMG padają pytania o jego praktyczność. Więc zacznijmy od bagażnika o minimalnej pojemności 231 litrów. Tu nic nie wejdzie? A w żadnym wypadku, proszę bardzo:

Dwie walizki kabinowe i spokojnie można tu wrzucić jeszcze dwie torby sportowe i nadal mamy możliwość złożenia dachu, który schowa się w tej wystającej części nad walizkami. Jeśli dach mamy rozłożony, to ten element możemy podnieść za pomocą przycisku, żeby powiększyć dostępną przestrzeń, a dodatkowe 3-4 cm głębokości zyskamy wyjmując osłonę na podłodze. Zawsze to coś.

W bagażniku jest też pokrowiec na wiatrołap zakładany nad tylną kanapą. Nie musimy go zdejmować, na spokojnie mieści się pod dachem i w zasadzie trzeba go wyjąć (trwa to w porywach 30 sekund), kiedy z tyłu chcemy posadzić pasażerów. Taki żart… Już wyjaśniam dlaczego.

Tak, z tyłu da się usiąść, co nie oznacza, że da się jeździć. Poza fotelikiem z małym dzieckiem, o ile to nie jest za duży fotelik, musimy zdecydować w trudnym wyborze – albo kierowca/pasażer z przodu, albo pasażer z tyłu… muszą zostawić w domu nogi. W przypadku rozłożonego dachu warto też, aby pasażer z tyłu zostawił w domu żebra, będzie mu się łatwiej zgiąć, a przy złożonym albo zostawia w domu głowę, albo zakłada kask. W przeciwnym razie jego głowa może wystawać ponad linię przedniej szyby, więc pęd powietrza będzie nie do zniesienia. A jak to wszystko wygląda w praktyce, zobaczycie w poniższej galerii.

Koledzy z innych redakcji sugerują, że fotele z tyłu to idealne miejsce do przewożenia torby z kijami golfowymi. Nie będę udawać, że burżuazyjnie wiem, ile miejsca zajmuje torba z kijami golfowymi, ale już wypchany po brzegi plecak fotograficzny wchodzi tak jak złoto. Zmieściłbym tu takie cztery.

Czytaj też: Test Volkswagen ID.4 – przyśpieszenie nie urywa głowy, a i tak go polubisz

Wyrzucamy dwa plastiki i Mercedes SL 63 AMG ma idealne wnętrze. A do tego zaskakująco wygodne!

Wiemy już, że w SL-a zapakujemy się na 2-osobowy urlop, ale czy nasz kręgosłup przeżyje taką podróż? Tutaj jestem bardzo mile zaskoczony, bo oczywiście, że tak! Być może to zasługa tego, że do testowego egzemplarza nie trafiły najbardziej usportowione fotele, ale są one bardzo wygodne. W sumie przejechaliśmy tym autem dobre 1500 km, w tym dwie trasy po 400 km w jedną stronę i jedyne co, to warto co jakiś czas zrobić przerwę na rozprostowanie nóg, bo z tym w środku nie ma lekko. Fotele genialnie trzymają w trakcie jazdy, nie tylko na bokach, ale miałem wrażenie, że moje plecy są do niego przyklejone i to bez względu na to, jak nierówna była droga. Sylwia narzekała jedynie na mocno wystające boczki i, jako że ma stosunkowo długie kończyny (i 176 cm wzrostu), dosyć często uderzała w nie łokciami. Co pewnie w dłuższej perspektywie jest kwestią przyzwyczajenia.

Siedzieć możemy dosłownie na asfalcie w pozycji półleżącej, ale fotele można też bez problemu lekko podnieść i wyprostować, i to bez utraty komfortu. Do tego z SL-a wysiada się zaskakująco dobrze. Byłem przygotowany na to, że konieczne będzie wypełzanie z desperacką próbą łapania równowagi, ale nic z tych rzeczy. Tutaj też jest zaskakująco komfortowo.

Fotele są grzane i opcjonalnie wentylowane, regulowane w każdym możliwym zakresie, a do tego kierowca może też regulować swoimi przyciskami na drzwiach pozycją fotela pasażera. A jeśli zastanawiacie się, do czego służą wiatraczki w zagłówkach, to jest to ogrzewanie. Kiedy zimą najdzie Was fantazja na złożenie dachu, za ich pomocą możecie grzać kark.

Pomimo wielkiego, centralnie umieszczonego ekranu, wnętrze SL-a 63 AMG wydaje się zaskakująco minimalistyczne. Nawet dodając do tego wszechobecne podświetlenie, nic tutaj nie rozprasza w trakcie jazdy. Być może to kwestia ogółu majestatyczności auta czy respektu, jaki wzbudza swoją mocą, ale łatwo jest skupić się na jeździe. Wykonanie jest prawie wzorowe. Prawie, bo na konsoli centralnej mamy spory kawałek plastiku piano black, oczywiście przeoranego rysami i można się przyczepić do kiepskiego plastiku wokół okrągłych nawiewów klimatyzacji. Poza tym mamy tu świetnej jakości skórę i małe wstawki z włókna szklanego – klasa i minimalizm.

Nie wydaje mi się rozsądnym branie SL-a z białą tapicerką. Miałem okazję takiego zobaczyć i wystarczyła jedna przejażdżka ze złożonym dachem, a majestatyczna biel szybko pokryła się żółto-pomarańczowym piaskiem i kurzem.

Czytaj też: Test Ford Focus ST kombi – przed wyruszeniem na tor należy zabrać rodzinę

Przy całym usportowieniu Mercedesa SL 63 AMG można zapomnieć, że to flagowy Mercedes wypakowany technologią

Pod kątem technologicznego wyposażenia Mercedes SL 63 AMG nie różni się od tego, co znajdziemy w innych, bogato wyposażonych autach producenta. No… prawie, ale o aktywnym tempomacie wspomni Wam Sylwia.

Główny interfejs jest wyświetlany na dużym umieszczonym centralnie ekranie dotykowym. Przed nim znajduje się wystający… coś w rodzaju podłokietnika, ale próbowałem się do niego ułożyć na różne sposoby i za nic mi to nie wychodziło. Trudno powiedzieć, jak długą trzeba by mieć rękę, żeby z niego skorzystać. Ekran jest podzielony na dwie części. W dolnej są wyświetlane przyciski klimatyzacji, w górnej Ustawienia, Mapy lub interfejs smartfonu, podłączonego bezprzewodowo w ramach Android Auto lub Apple CarPlay. Interfejs jest dobrze zaprojektowany, działa szybko, a samych opcji jest stosunkowo niedużo, jak na dostępne wyposażenie, więc poruszanie się po nich jest bardzo intuicyjne.

Sam ekran jest wychylany, co jest przydatne po rozłożeniu dachu. Można go postawić pionowo i uniknąć refleksów światła. Choć i tak czytelność w silnym słońcu jest wzorowa. Ekran wg mnie powinien być wychylany ręcznie, zamiast tego musimy to robić wybraniem opcji guzikiem pod ekranem, a następnie trzeba przytrzymać wyświetlony suwak. Za dużo z tym zachodu. Zmiana pozycji wyświetlacza może się też zmieniać automatycznie, wraz ze złożeniem i rozłożeniem dachu, wystarczy wybrać odpowiednią opcję w Menu.

Do ciekawszych funkcji na pewno trzeba zaliczyć mapy z rozszerzoną rzeczywistością oraz powiadomienia świetlne. Mapy są w stanie dosłownie rysować nam wskazówki jazdy na widoku z przedniej kamery (i opcjonalnym head-upie) oraz pokazują widok na sygnalizację świetlną. Co w tak niskim aucie z przeciętną widocznością jest bardzo pomocne. Z kolei oświetlenia auta może nas np. ostrzegać, jeśli mamy obok auto w martwym polu lusterka, powiadomienie pojawi się nie tylko w formie podświetlonej ikony na lusterku, ale też oświetlenie na drzwiach zmieni się na czerwone.

Powiadomienia pokażą nam też reflektory projekcyjne. Kiedy zbliżymy się za mocno do poprzedzającego pojazdu, na jezdni przed nami wyświetlony zostanie symbol ostrzegawczy. A jeśli wjedziemy w roboty drogowe, na jezdni nie tylko pojawi się stosowna ikona wyświetlana przed nami, ale też światła będą nam rysować drogę pomiędzy namalowanymi na żółto pasami ruchu. Nie ukrywam – majstersztyk! Wygląda to tak:

Wyświetlacz kierowcy jest bardzo ładnie wkomponowany za kierownicą i co ważne, nie chroni go żadna dodatkowa tafla szkła. Czasem bywa tak, że ekran jest ustawiony pionowo i przykryty skośną szybą, co przy kabriolecie powodowałoby okropne refleksy, a tak ten problem nie występuje. Interfejs ekranu kierowcy jest bardzo konfigurowalny, a do tego mamy do wyboru kilka różnych wariantów zegarów.

W standardzie Mercedes SL 63 AMG ma nagłośnienie Burmester surround, a opcjonalnie można dokupić wariant high-end 3D surround i uwierzcie mi, 21356 zł można wydać w dużo lepszy sposób. To dlatego, że skorzystacie z niego praktycznie tylko w mieście i trasach do 90 km/h, ale wtedy po co Wam SL? A już na poważnie, ma to związek ze znikomym wyciszeniem auta. W końcu mamy tu materiałowy dach i w środku jest bardzo głośno. Bo jak nie opór powietrza, czy to z rozłożonym dachem czy nie, to wydech też konkretnie hałasuje, szczególnie jeśli go otworzymy i bez względu na to, jak wypasionego nagłośnienia byście nie mieli, do Waszych uszu dotrze tylko jakieś dudnienie w tle.

Czytaj też: Test BMW 7 – pięć metrów bezczelności

Zajrzyjmy do serca Mercedesa SL 63 AMG

Sylwia Januszkiewicz

Porozmawiajmy o najbardziej ekscytującej rzeczy – silniku. Mamy tutaj 4-litrowe V8 biturbo o zawrotnej mocy 585 KM i 800 Nm w zakresie 2 500 (!)- 4 500 obr./min., które do osiągnięcia prędkości 100 km/h potrzebuje 3,6s i rozpędza się do 315 km/h. Pamiętacie moje wywody o możliwościach Mercedesa-AMG EQE 43 4MATIC? Podtrzymuję to, co możecie przeczytać w tamtym tekście (476 KM i 858 Nm momentu obrotowego robią swoje), ale silnik SL-a to zupełnie inna kategoria. O tym jak się tym potworem jeździ, dowiecie się za chwilę, ale najpierw chciałabym zatrzymać się na moment przy tym jak on brzmi. Przerobiłam trochę samochodów i do tej pory nie spotkałam czegoś, co tak bardzo cieszyło moje uszy.

Jeśli chcecie poczuć radość, wystarczy uruchomić silnik. Początkowe warknięcie przechodzi w niski pomruk i zapowiada otoczeniu, że nie mamy tutaj do czynienia z byle wydmuszką dla swetrów, a sportowym roadsterem z prawdziwego zdarzenia. Ten silnik będzie wręcz prosił o to, żeby go przycisnąć. Jeśli dacie się namówić (oczywiście, że dacie się namówić), usłyszycie surowy, potężny ryk, który poprawi Wam humor nawet po najbardziej podłym dniu. Cały czas mam na myśli standardowe ustawienia. Jeśli chcecie więcej i głośniej, poza sportowymi trybami jazdy macie również aktywny wydech. Jeden spersonalizowany przycisk na kierownicy spotęguje doznania dźwiękowe. Do tego możecie sobie dorzucić okazjonalne strzały z wydechu. Powiecie, że brzmi to jak każde współczesne doładowane V8, w którym mapa wtrysku odpowiada za akustykę i macie rację, ale nie zmienia to faktu, że jest to obłędna akustyka.

Skoro przebrnęliście przez moje achy i ochy, przejdźmy do tego, jak się SL-em jeździ. Zacznijmy od suchych danych. SL 63 wyposażono w automatyczną, 9-stopniową przekładnię i napęd na cztery koła AMG Performance 4MATIC+ (nie ma wersji z napędem na jedną oś w modelu 63). Do tego mamy wielowahaczowe zawieszenie (5 z przodu i 5 z tyłu) z aktywną (hydrauliczną) stabilizacją przechyłów i aktywną tylną oś skrętną. Dużo nowości, ale co się za nimi kryje? Prawie same dobre rzeczy. Przełożenia są krótkie, prowadzenie precyzyjne, a przyczepność… Cóż, SL sprawia wrażenie przyklejonego do drogi. Jeśli chcecie wprawić go w bardziej fantazyjne ustawienia, oczywiście – da się. Da się zarzucić tyłkiem, da się pobawić w rajdowca, jednak niezależnie od tego, jaki styl jazdy preferujecie, SL będzie cholernie szybkim, responsywnym autem, które pokaże Wam, co to radość z jazdy. Jasne, będzie twardo, ale musi tak być – nie macie do czynienia z limuzyną, a sportową furą osiągającą 180 km/h szybciej, niż zdążycie powiedzieć Andrzej, zwolnij, bo zwymiotuję. Nie można mieć o to pretensji, ale jeśli mam być marudą, mogę przyczepić się do jednej rzeczy.

Konfigurator daje możliwość dokupienia do SL-a ceramicznego układu hamulcowego, jednak zanim z ochotą dopłacicie do interesu 43173 zł, radziłabym przemyśleć to, jak macie zamiar swojego roadstera użytkować. Hamulce ceramiczne mają to do siebie, że są zajebiste, o ile są porządnie rozgrzane. Jeżeli macie zamiar wykorzystywać SL-a cywilnie, poza torem, pozostałabym przy standardowym układzie hamulcowym. Dlaczego? Ano dlatego, że zimna ceramika skrzypi, a rozgrzanie jej nie jest sprawą prostą. Dodatkowo, na mokrej nawierzchni hamowanie jest znacznie słabsze, niż na nawierzchni suchej. Testowany przez nas SL był wyposażony w taki właśnie (kosztujący 43173 zł) ceramiczny układ hamulcowy i zapewniam Was, że oba te mankamenty są prawdziwe. Jeżeli macie zamiar często odwiedzać tor – pewnie, kupujcie ceramikę. Jeśli nie, nie ma to po prostu większego sensu. Poza tym, jeśli tarcze zostaną uszkodzone… Naprawa będzie bolesna. 

Czytaj też: Test Hyundai Kona N. Prawdopodobnie jedyne takie auto na rynku

Kiedy spalanie Mercedesa SL 63 AMG spada poniżej 12 litrów to oznacza, że jedziesz oszczędnie

Powiedzieliśmy o pełnym fantazji silniku i innych fajnych rzeczach, przejdźmy tych mniej fajnych, do spalania.

Miasto20+ (l/100 km)
Trasa do 90 km/h (70-90 km/h)12,9 (l/100 km)
Droga ekspresowa (tempomat ustawiony na 120 km/h)11,3 (l/100 km)
Autostrada (tempomat ustawiony na 140 km/h)13,6 (l/100 km)

Zastanawiacie się pewnie, dlaczego przy spalaniu w cyklu miejskim wstawiliśmy 20+ l/100 km. Otóż niezależnie od tego jak bardzo się starałam, Mercedes-AMG SL 63 spalał więcej, niż 20 litrów na 100 km. Nie udało mi się nawet zbliżyć do 20, mój najlepszy wynik to 22 l/100 km, jednak czy jest to istotne? Czy ktoś, kto jest w stanie wydać ponad milion zł na kabriolet, który prawdopodobnie nie jest jego jedynym autem, będzie się martwił spalaniem? Bardzo wątpię. Pozostałe wyniki podajemy Wam w zasadzie dlatego, że wypadało sprawdzić, jak ekonomiczny potrafi być SL, jednak czy to auto powinno być ekonomiczne? Podejrzewam, że zgadzamy się co do odpowiedzi na to pytanie. Tak samo jak zgodzimy się z tym, że 70-litrowy bak paliwa jest tutaj jak najbardziej na miejscu. W bonusie dodajmy, że przy jeździe autostradą, gdzie korzystamy z dostępnej mocy do wyprzedzania, spalanie waha się w okolicach 16-18 litrów, co wbrew pozorom nie jest wcale ogromnym wynikiem.

Czytaj też: Test Mercedes GLC 220d – popularny SUV w ultraoszczędnej wersji

Składany dach to ważny element SL-a 63 AMG

O ile do prowadzenia SL-a nie mam żadnych negatywnych uwag, o tyle składanie i rozkładanie dachu potrafiło szargać moje biedne nerwy. Nie da się tej funkcji aktywować jednym przyciskiem. Jasne, jest przycisk, który ją wywołuje, ale resztę trzeba zrobić na ekranie dotykowym. Teoretycznie sprawa jest prosta – macie zgrabną animację suwaka. Jeżeli chcecie rozłożyć dach, przesuwacie go w prawo, natomiast jeśli chcecie go złożyć – w lewo. Problem polega na tym, że palec trzeba trzymać na ekranie do momentu złożenia/rozłożenia się dachu, a że ekran jest czuły… Tak, nawet lekki ruch potrafi zatrzymać cały proces. Gdyby dało się go po prostu kontynuować, nie byłoby problemu, ale przecież to byłoby zbyt proste, prawda? Jeżeli np. chcecie rozłożyć dach, ale mniej więcej w połowie procesu drgnie Wam palec, musicie go całkowicie złożyć, aby podjąć kolejną próbę jego rozłożenia. Użyłam tutaj słowa próba celowo – bywało tak, że udało mi się ten nieszczęsny dach złożyć/rozłożyć dopiero za trzecim razem. Był to główny powód, dla którego bawiłam się z tymi ustawieniami wyłącznie podczas postojów – podczas jazdy byłoby to po prostu zbyt rozpraszające.  

Z jednej strony faktycznie, taki sposób sterowania dachem wręcz zachęca do robienia tego na postoju, więc nie odciąga nas od prowadzenia, tylko czy trzeba tak prostą rzecz tak mocno komplikować?

Czytaj też: Test Mercedes C300d 4MATIC – kupujcie diesla, póki można!

Ceny Mercedesa SL 63 AMG to program Milion+

Cena Mercedesa-AMG SL 63 4MATIC+ zaczyna się od 1 018 800 zł. Tak, duża bańka na dzień dobry jest wymagana, jednak wyposażenie jest bogate – skóry, alarm antywłamaniowy, MBUX, widescreen cockpit i tona innych multimediów są do Waszej dyspozycji. Nie oznacza to jednak, że nie da się niczego dokupić, o nie. Mercedes szczyci się możliwością głębokiej personalizacji każdego ze swoich modeli i nie inaczej jest w wypadku SL-a. Możliwości jest mnóstwo, a rozwodzenie się nad nimi nie ma większego sensu – wystarczy zajrzeć do konfiguratora. Wspomnę tylko, że jeśli chcecie do niego wpakować prawie wszystko, co jest możliwe, lekką ręką wydacie na to ponad 120000 zł.  

Ciekawostka: w podstawowej konfiguracji nie ma aktywnego tempomatu. Da się go oczywiście dokupić (13 988 zł), ale za podstawowy milion zł go nie dostaniecie. Co prawda nie wiem, po co komu w takim aucie tempomat, ale fakt jest faktem – z defaultu go nie dostaniecie.

Za autami takimi jak Mercedes SL 63 AMG długo się tęskni

Spędziliśmy z tym autem tydzień, przejechaliśmy prawie 1500 km, a rozstanie było bolesne. Opracowany i dopieszczony przez inżynierów Mercedes-AMG, piękny roadster może bez rumieńców stanąć obok starszego rodzeństwa, jednocześnie udowadniając, że firma, która ostatnich latach mocno koncentruje się na elektryfikacji, nie zapomniała polocie i fantazji, po raz kolejny konstruując maszynę, której cel sprowadza się do jednego – dawania kierowcom radości.