TEST: 9 najlepszych plecaków do miasta

Są rzeczy, które nosimy ze sobą codziennie. Rzeczy których potrzebujemy, rzeczy które lubimy i rzeczy, których ani nie lubimy ani nie potrzebujemy, ale które z różnych względów mieć trzeba. Wraz ze zmianami w naszym życiu ten zestaw się zmienia: co innego nosiłeś ze sobą do szkoły, co innego masz pod ręką każdego dnia wakacyjnego wyjazdu, a jeszcze co innego zabierasz wychodząc codziennie do pracy, jednak zawsze coś tam ze sobą masz. Amerykanie, którzy jak wiadomo lubią komplikować rzeczy proste i nadawać wszystkiemu długie nazwy, z których potem można tworzyć kryptyczne akronimy, nazwali ten codzienny zestaw every day carry. W skrócie EDC.
TEST: 9 najlepszych plecaków do miasta

Co w plecaku, czyli co to do licha jest EDC?

Raz nazwane, EDC stało się dla wielu osób czymś więcej, niż tylko określeniem na noszone codziennie drobiazgi – wyrosło na hobby, swoistą filozofię miejskiego stylu życia. Wyznawcy tej filozofii starają się dobrać zestaw codziennego wyposażenia tak, by był maksymalnie funkcjonalny, wygodny do noszenia oraz fotogeniczny. Coś o tym wiem, bo jestem jednym z nich…

Część rzeczy, które nosimy ze sobą trafia po prostu do kieszeni, np. klucze czy portfel albo… na nas, jak zegarek. Dla tych, którzy wychodzą z domu prosto do samochodu, z którego z kolei wysiadają dopiero na podziemnym parkingu swojego korpo, to najczęściej wystarczy. Na to, co trzeba mieć przy sobie wystarczą kieszenie, a różne rzeczy “na wszelki wypadek” bez problemu pomieści samochód. Inaczej wygląda sytuacja osób, których po mieście poruszają się transportem publicznymi i spędzają kilka lub kilkanaście godzin poza domem mając ze sobą tylko to, co mieści ich plecak. Zrozumcie mnie dobrze – nie twierdzę, że przejazd do centrum miasta, pójście do pracy, załatwienie spraw, zrobienie zakupów i powrót do domu to niebezpieczna wyprawa, podczas której życie śmiałka wisi na włosku. Zdecydowanie nie. Jednak każdy, kto przemókł do suchej nitki mając przed sobą cały dzień pracy doceni posiadanie parasolki. A każdy, kto będąc w potrzebie znalazł się twarzą w twarz z pustym dystrybutorem papieru toaletowego wychodząc z domu upewni się, czy wziął chusteczki higieniczne.

Dla waszej informacji – testując poniższe plecaki używałem zestawu, który widać na zdjęciu powyżej. Zawiera on:

  • portfel
  • klucze
  • wizytownik
  • irchową ściereczkę do ekranów
  • paczkę chusteczek higienicznych
  • powerbank 10 000 mAh
  • dwa batony zapewniające porcję energii
  • gumy do żucia
  • słuchawki
  • notes i długopis
  • parasolkę
  • butelkę z wodą (najczęściej na zmianę z parasolką – w zależności od pogody)
  • lekką kurtkę
  • apaszkę
  • Surface Pro (ponieważ Surface jest bardzo mały, a wiele osób preferuje noszenie większych, wydajniejszych sprzętów, sprawdzałem też plecaki z widocznym na zdjęciu 15-calowym notebookiem HP)
  • niezbędnik z różnymi “przydasiami”, zwierający między innymi kable, przejściówki, tabletki przeciwbólowe, plastry itp.

Więcej o “miejskim zestawie przetrwania”, czyli rzeczach, które warto mieć ze sobą na co dzień napisałem tutaj >>

SPIS TREŚCI (na skróty):
Test Dicota Backpack Active XL >>
Test Helikon-Tex Raider >>
Test Helikon-tex EDC Pack >>
Test Thule Paramount 29l >>
Test Thule Subterra 23 >>
Test TNF Kabyte >>
Test TNF Recon >>
Test Victorinox Rolltop laptop Backpack >>
Wenger Carbon 17″ Macbook Pro Backpack >>
Podsumowanie, tabela z danymi, Jaki plecak wybrać? >>

Dicota Backpack Active XL

Duży. Nowoczesny. Sportowy. To najkrótszy opis plecak Dicoty. Kiedy weźmiemy go do ręki wrażenie robi bardzo niska waga w stosunku do rozmiarów. Uzyskana dzięki zastosowaniu w głównej konstrukcji cienkiej, chociaż gęstej tkaniny poliestrowej oraz jeszcze cieńszego poliestru rip-stop we wnętrzu. Model Active XL waży tylko 800 gramów.

To plecak szeroki, ale raczej płaski i nie wykazujący tendencji do wybrzuszania się – ceną za dość zgrabną sylwetkę jest zaskakująco niska praktyczna pojemność, o czym napiszę niżej.

Plecak Dicota Backpack Active XL

System nośny i wyposażenie

Szelki mają bardzo wyraźne profilowanie, które dobrze się sprawdza przy dużym obciążeniu – przy małym plecak jest tak lekki, że praktycznie nie czuć go na plecach. Wysokość pasa piersiowego jest regulowana płynnie, a wszyty fragment elastycznej taśmy zapewnia dobre dopasowanie. Użyte taśmy i klamry sprawiają wrażenie mocno “budżetowych” i nie budzą zaufania jeśli chodzi o ich solidność, ale przez dwa miesiące testów żadnej z nich nic się nie stało.

Podobnie jak w innych elementach plecaka, także w przypadku uchwytu transportowego widać, że dla projektantów najważniejsza była niska waga: to po prostu kawałek taśmy wszyty wraz z mocowaniem szelek.

Wielkim plusem tego plecaka są jego zamki. Wszystkie chodzą niezwykle gładko i pewnie, sprawiając że każdą kieszeń czy komorę da się otworzyć bez wysiłku i szarpania się, nawet lewą ręką przez prawe ramię, w czasie gdy kolanem przytrzymujemy plecak. Ciekawostką jest niewielka pętelka wszyta przy końcu zamka do komory przeznaczonej na laptopa: w połączeniu z oczkiem znajdującym się na suwaku może posłużyć ona za (bardzo prymitywne) zabezpieczenie antykradzieżowe.

Szerokość plecaka sprawia, że lepiej będą się z nim czuły osoby obdarzone szerszymi barkami i plecami. Dolna poduszka opiera się wygodnie na biodrach, a jej spora grubość sprawia, że tył plecaka odstaje tu nieco od pleców, dając lepszy dostęp powietrzu.

Wnętrze

Dicota Active to taka TARDIS, tylko że na odwrót. Jest zdecydowanie mniejszy w środku, niż na zewnątrz. Bardzo szeroko otwierana komora główna oferuje doskonały dostęp do swojej zawartości, ale zarówno fakt tak głębokiego otwierania, jak i obecność kieszeni na drobiazgi naszytych z obu stron wewnątrz komory bardzo ograniczają faktyczną możliwość naładowania do środka większych rzeczy. Po prostu albo się nie zmieszczą (komora ma ściany zwężające się ku przodowi), albo będą wypadały przy szybkim otwarciu (jak wspominałem, suwaki niemal nie stawiają oporu), albo będą bardzo utrudniały dostęp do rzeczy przechowywanych w kieszeniach. Albo wszystko na raz.

Kieszenie wewnętrzne pozostawiają wiele do życzenia. Wszystkie są dość duże, żadna z nich nie jest siatkowa, żadnej też nie da się zamknąć. Drobiazgi takie jak paczka gum do żucia, słuchawki czy wizytownik znikają w nich bez śladu, tylko po to, żeby potem nagle wypaść prosto na ziemię, bo kieszenie umieszczone na szeroko otwieranej klapie komory głównej zaskakująco często znajdują się w pozycji “otworem w dół”. Na pochwałę zasługuje pomysłowa kieszeń z wieszakiem na słuchawki kabłąkowe, jednak większość znanych mi użytkowników woli nosić je w specjalnym, sztywnym pokrowcu.

Karabińczyk na klucze jest, aczkolwiek znajduje się w miejscu niezbyt wygodnym do sięgania, kiedy spieszymy się, trzymając plecak jedną ręką lub kolanem.

Acha, jeszcze jedno – panel organizera został wyposażony w specjalne pętelki na kable, ułatwiające w zamyśle projektantów ładowanie przenoszonych akcesoriów. Nie jestem przekonany do tego rozwiązania, wydaje mi się wydumane i zbędne, ale może dla kogoś z was okaże się przydatne?

Szeroko, ale wciąż bezpiecznie otwiera się dostępna z tyłu plecaka komora na laptopa. Komputer można wyjąć zarówno w górę jak i na bok, przy czym przed wysunięciem się w tą drugą stronę zabezpiecza go zapinany na rzep elastyczny pasek. Jedynym minusem jest utrudniony dostęp, bo komora znajduje się za szelkami i żeby ją otworzyć trzeba je odsunąć. Może to być jednak celowy zabieg projektantów, mający dodatkowo zabezpieczyć nasz cenny sprzęt przed zakusami złodziei.

Na górze plecaka znajduje się jedna niewielka kieszonka – w sam raz na rzeczy wymagające szybkiego dostępu: chusteczki higieniczne, klucze, portfel.

Umieszczona w dolnej części pleców “ukryta” kieszeń ma w zamyśle projektantów posłużyć do przechowywania dokumentów czy pieniędzy podczas wędrówki przez okolice o nie najlepszej reputacji. Przyznam się, że nie przeprowadziłem testów terenowych z amatorami cudzych pieniędzy, natomiast dobór lokalizacji kieszonki wydaje się optymalny jeśli chodzi o połączenie maksymalnego utrudnienie dostępu (złodziejowi) kiedy mamy plecak na plecach i możliwie największej wygody dostępu (dla nas) kiedy plecak zdejmiemy.

PODSUMOWANIE: Dicota Backpack Active XL

Bardzo lekki (tylko 800 gramów przy 23l pojemności!) i wygodny w noszeniu plecak, który jednak pod względem ergonomii i rozplanowania wnętrza wypada raczej słabo. Wszystkie elementy projektu sprawiają, że przestrzeń gdzieś znika, a rozmieszczenie i rozmiary kieszonek organizera wydają się nieprzemyślane. Na plus na pewno należy zapisać niską cenę i dobrą jakość wykonania.

Skrócona specyfikacja: 

Dicota Backpack Active XL
Pojemność: 23l
Waga: 0,8 kg
Wymiary: 50,5x34x19 cm
Cena: 252 zł

SPIS TREŚCI (na skróty):
Wstęp, co to jest EDC, jak testowaliśmy? >>
Test Dicota Backpack Active XL [TU JESTEŚ]
Test Helikon-Tex Raider >>
Test Helikon-tex EDC Pack >>
Test Thule Paramount 29l >>
Test Thule Subterra 23 >>
Test TNF Kabyte >>
Test TNF Recon >>
Test Victorinox Rolltop laptop Backpack >>
Test Wenger Carbon 17″ Macbook Pro Backpack >>
Podsumowanie, tabela z danymi, Jaki plecak wybrać? >>

 

Helikon-Tex Raider

Firma Helikon-Tex specjalizuje się w projektowaniu i produkcji sprzętu militarnego, w sam raz dla miłośników akcji, przygody i szwędania się po górach i lasach, czyli żołnierzy, strzelców, miłośników outdooru, bushcraftu, survivalu czy ASG. Konstrukcja Raidera doskonale odzwierciedla oczekiwania większości użytkowników z tych grup: jest pancerny, wyposażony w mnóstwo rozwiązań zwiększających zakres jego możliwości i patentów specyficznych dla konkretnych  zastosowań. Jak wiadomo, nie da się mieć wszystkiego, oczywiste jest więc, że trzeba było coś poświęcić. Na ołtarzu wszechstronności i wytrzymałości złożona została waga. Raider to niemal najcięższy plecak w moim przeglądzie – waży aż 1,46 kg – i zdecydowanie najcięższy w przeliczeniu na pojemność (73 g/l). Żeby dać wam wyobrażenie co to znaczy, powiem że litr pojemności najlżejszego z przetestowanych tym razem plecaków, Dicota Active XL, waży 35g a średnia dla wszystkich to 45g/litr.

Helikon-Tex Raider

Raider jest plecakiem bardzo zwartym, o stosunkowo krótkich jak na swoją szerokość plecach i półokrągłym dnie. Nawet z niewielkim ładunkiem wygląda zgrabnie i można go postawić.

System nośny i wyposażenie

Bardzo solidne, jak reszta plecaka szelki nie należą do najgrubszych czy najmiększych, ale dzięki swojej szerokości zapewniają dobre rozłożenie ciężaru. Są też anatomicznie profilowane i wyposażone w amortyzowany pas piersiowy. Raider to jedyny plecak w tym zestawieniu mający wewnętrzny “stelaż” w postaci aluminiowego płaskownika wygiętego w mocno spłaszczone “s”. Zapewnia on nie tylko usztywnienie, ale i dobre wyprofilowanie tyłu plecaka i sprawia, że naprawdę dobrze układa się na plecach. Nosiłem w Raiderze naprawdę ciężkie ładunki i byłem miło zaskoczony tym, jak wygodne to było.

Raider został wyposażony w pas biodrowy, który jednak jak zwykle w plecakach tej wielkości przydaje się raczej do stabilizacji ładunku, niż przeniesienia części ciężaru na miednicę. Interesującym patentem, będącym zarazem dowodem na militarny rodowód Raidera, są klamry pozwalające na rozpięcie szelek i błyskawiczne pozbycie się plecaka z pleców. To się może przydać nie tylko, kiedy ktoś do nas strzela – możliwość uwolnienia się od krępującego ruchy ciężaru może uratować życie po wpadnięciu do wody, zagrożeniu zsunięciem się ze zbocza czy potrzebie szybkiej ucieczki. Czy w mieście taka funkcja się przyda? Niewykluczone, chociaż mało prawdopodobne.

Solidny, gruby uchwyt transportowy ze zwiniętej taśmy jest naprawdę wygodny.

Wspominałem o tym, że ten plecak ma znacznie większe możliwości transportowe, niż wy to wynikało z jego pojemności. Dzieje się tak przede wszystkim dzięki tak zwanemu bobrzemu ogonowi, czyli odpinanemu elastycznemu kawałkowi materiału tworzącemu dodatkową kieszeń z przodu plecaka. To doskonałe miejsce na kurtkę, kask rowerowy czy nawet nieduże zakupy – kieszeń jest głęboka, a jej przyleganie można regulować paskami, więc przenoszone tam rzeczy będą bezpieczne.

Bardzo obszerne i głębokie są też elastyczne kieszenie boczne, mogą pomieścić znacznie więcej, niż typowo wkładane w takie miejsca butelki z napojami czy parasolki. Jeśli to nadal mało, do dyspozycji są zgodne z będącym światowym standardem systemem MOLLE taśmy umożliwiające mocowanie do plecaka dodatkowych kieszeni czy innych ładunków. Raider ma na obu bokach, powyżej elastycznych kieszeni naszyte po dwa rzędy taśm, plus jeden pionowy rząd na bobrzym ogonie i jeszcze jeden na froncie plecaka, pod “ogonem”.

Fajne, przydatne drobiazgi: kawałek rzepa na górze przedniej części plecaka pozwala umieścić tam różnego rodzaju narzepki z angielska zwane morale patch – pamiątkowe, identyfikacyjne, zabawne… co kto chce. Z kolei pod dnem Raidera kryje się dodatkowa, zapinana na suwak kieszeń z pokrowcem przeciwdeszczowym. To bardzo miły dodatek, jeśli czeka nas dłuższe przebywanie na deszczu. Krótsze gęsta cordura plecaka zniesie bez problemu, nie przepuszczając wody.

Wnętrze

Wnętrze na pierwszy rzut oka prezentuje się raczej spartańsko. Brakuje specjalnej kieszeni na komputer, nie ma też organizera: jedyna komora jest wyposażona w elastyczną kieszeń, która może posłużyć do przytrzymania bukłaka z wodą (na górze komory są dwie pętle z taśmy oraz zapinany pasek, umożliwiające mocowanie różnych rodzajów systemów hydratacyjnych) albo – od biedy – do przenoszenia notebooka. Natomiast spora, zamykana na zamek kieszeń siatkowa w sam raz nadaje się do przenoszenia notesu, powerbanku czy zestawu kabli.

Z przodu plecaka, poniżej rzepa, znajduje płaska kieszonka na drobiazgi, a na szczycie, pomiędzy uchwytem transportowym a wszyciem szelek ukryta została jeszcze jedna – zaskakująco głęboka, z wszytymi trzema mniejszymi kieszonkami. Obie kieszenie pozwalają wygodnie rozmieścić wszystko to, co chciałoby się mieć pod ręką, czyli portfel, klucze, wizytówki czy słuchawki.

Tylna ściana głównej (i jedynej…) komory Raidera powyżej elastycznej kieszeni pokryta jest welurowym materiałem działającym jak miękka część rzepa. To daje duże pole do rozszerzania możliwości plecaka: można tu przyczepić specjalne kieszonki i wkładki helikonowskiego systemu VIS (Versatile Insert System) o którym więcej opowiem przy okazji omawiania następnego plecaka, albo samodzielnie przygotowane moduły. Gdyby Raider miał być moim plecakiem EDC, myślę, że kupiłbym neoprenowy pokrowiec na notebooka, doszył do niego rzep i zamocował w plecaku.

PODSUMOWANIE: Helikon-Tex Raider

Plecak który na pierwszy rzut okaz wydaje się być w mieście nieco nie na miejscu, jednak wbrew pozorom sprawdza się tu naprawdę zaskakująco dobrze. Świetna propozycja dla tych, dla których miasto to tylko kawałek ich życia, w dodatku niekoniecznie najbardziej lubiany: po szybkim przepakowaniu Raider będzie mógł towarzyszyć im we wszelkich pozamiejskich aktywnościach.

Duża wygodna noszenia uzyskana między innymi dzięki aluminiowemu usztywnieniu, wytrzymałość i bogactwo funkcji i opcji rozszerzeń odbiło się na wadze. Raider to zdecydowanie nie jest plecak dla miłośników filozofii minimalizmu i ultralight, jednak dla tych, którzy cenią odporność będzie świetnym towarzyszem. Szkoda, że nie ma kieszeni na laptopa.

Skrócona specyfikacja:

Helikon-tex Raider
Pojemność: 20l
Waga: 1,46 kg
Wymiary: 47x31x15 cm
Cena: 404 zł

SPIS TREŚCI (na skróty):
Wstęp, co to jest EDC, jak testowaliśmy? >>
Test Dicota Backpack Active XL >>
Test Helikon-Tex Raider >>[TU JESTEŚ]
Test Helikon-tex EDC Pack >>
Test Thule Paramount 29l >>
Test Thule Subterra 23 >>
Test TNF Kabyte >>
Test TNF Recon >>
Test Victorinox Rolltop laptop Backpack >>
Test Wenger Carbon 17″ Macbook Pro Backpack >>
Podsumowanie, tabela z danymi, Jaki plecak wybrać? >>

Helikon-Tex EDC Pack:

Tak jak pisałem, Helikon-Tex specjalizuje się w sprzęcie militarnym i outdoorowym. Nie znaczy to, że ograniczają się tylko do tych sfer. Plecak EDC Pack to krok na nowe terytorium, do miasta. Krok pod wieloma względami interesujący, jednak… Ale po kolei.

EDC Pack wygląda na znacznie smuklejszy od przysadzistego Raidera, ale liczby przeczą wrażeniom. Według pomiarów jest od swojego brata odrobinkę niższy, ale równie szeroki i głęboki. Różnica w wyglądzie może wynikać z faktu, że EDC Pack ma dno na planie zbliżonym do prostokąta, a jego głębokość (odległość między plecami a przodem) jest taka sama na dole i na górze plecaka.

Miejski plecak Helikonu waży rozsądne 1,1 kg przy pojemności 21 litrów, co plasuje go gdzieś w środku stawki jeśli chodzi o stosunek ciężaru do pojemności (52 g/l). Jest tu jednak pewien haczyk, o którym opowiem później. Skonstruowany ze sztywnej cordury, EDC Pack wygląda zgrabnie nawet w najtrudniejszym dla plecaków stanie od 1/3 do 2/3 napełnienia i w niemal wszystkich z nich daje się postawić.

System nośny

System nośny jest bardzo podobny konstrukcyjnie do tego zastosowanego w Raiderze, jednak profilowanie szelek jest zdecydowanie łagodniejsze a odcinek, na jakim można regulować wysokość pasa piersiowego znacznie, znacznie krótszy. Różnicy tej nie czuć jednak podczas noszenia, więc… zapomnijcie, że o tym w ogóle mówiłem. Zabawny drobiazg: pas piersiowy w jednym plecaku Helikonu zapina się w prawo, a w drugim w lewo. Można to samodzielnie zmienić poświęcając 5 minut na przełożenie elementów pasa piersiowego, ale fajnie byłoby wyeliminować takie niezgodności.

EDC Pack jest wyposażony w system szybkiego zrzucania, czyli zamocowane w połowie szelek klamry fastex pozwalające błyskawicznie pozbyć się plecaka z ramion. Tak jak w Raiderze, także i tu mamy do dyspozycji pas biodrowy, który jednak można bardzo łatwo odpiąć i zostawić w domu, oszczędzając trochę wagi.

Plecy zostały usztywnione za pomocą cienkiej płyty z tworzywa sztucznego oraz aluminiowego, profilowanego płaskownik. Oba te elementy można wyjąć, żeby obniżyć wagę plecaka albo ułatwić jego zwinięcie do transportu, jednak zdecydowanie zalecam pozostawienie ich na miejscu – dzięki nim noszenie EDC Pack’a jest naprawdę wygodne.

Na smukły wygląd miejskiego Helikona wpływ ma także brak kieszeni bocznych. Butelka z wodą, parasolka, albo zapasowa czapka i rękawiczki? Proszę bardzo, ale w środku. W miejscu zwykle zajmowanym przez kieszenie boczne znajdują się po trzy rzędy taśm montażowych MOLLE, ostatecznie więc można przyczepić tam jakiś ich zastępnik.

Na froncie plecaka także mamy trzy rzędy taśm do-przyczepienia-czego-się-chce, a nad nimi znajduje się kawałek elastycznej linki przeplecionej przez dwie pary pętli z taśmy. Tu można wsunąć zwiniętą kurtkę, albo inny duży przedmiot, taki jak kask rowerowy, jednak podczas testów nie czułem się dobrze chodząc po mieście z czymś przytroczonym w ten sposób. Cokolwiek tam umieścimy, zdecydowanie zbyt łatwo może wypaść – samo, lub z czyjąś pomocą.

Pod elastyczną linką jest też zajmujący całą szerokość frontu plecaka rzep do przyczepiania narzepek. Super!

Wnętrze

Tu robi się interesująco. EDC Pack ma dwie komory, ale za to ani jednej kieszeni. Ani jednej. Nie ma też wewnątrz ani kawałeczka organizera. I co najlepsze, “to nie bug, to ficzer!” Ale o tym za chwilę, zacznijmy od komór. Tylna, większa, jest supernudna – ot, pusta przestrzeń, pozbawiona nawet najprostszej przegrody na komputery czy bukłak, której jedynym urozmaiceniem jest pętla do zawieszenia systemu hydratacyjnego (u góry komory jest przepust na rurkę). Znacznie ciekawsza, choć równie pusta jest mniejsza, przednia komora, której cała tylna ściana została pokryta welurowym materiałem, do którego przyczepiają się rzepy-haczyki.

No dobra, pora na wyjaśnienia. Helikon-Tex świadomie zaprojektował EDC Pack bez jakichkolwiek kieszeni i elementów organizacyjnych, bo oddał możliwość ich dowolnego doboru i ustawienia w ręce użytkowników, czyli nas. Firma przygotowała zestaw kieszeni, elastycznych pętelek i organizerów mocowanych na rzep, nazwanych zbiorczo VIS, Versatile Insert System (ang. wszechstronny system wkładek). Każdy użytkownik może kupić takie elementy systemu VIS jakie uważa za potrzebne i rozmieścić na welurowej ścianie przedniej komory EDC Pack’a w takim porządku, jaki uzna za najlepszy. Proste, genialne, skuteczne. Przynajmniej w teorii.

W praktyce sytuacja wygląda nieco gorzej, zarówno jeśli chodzi o system VIS, jak i jego zastosowanie w EDC Pack’u. Po pierwsze, zestaw dostępnych elementów wciąż jest jeszcze zdecydowanie zbyt ubogi. Wyraźnie widać, że głównym polem zainteresowań Helikonu są żołnierze, służby mundurowe i sympatycy sportów strzeleckich czy grupy paramilitarne – większość elementów VIS-a jest zaprojektowana do przenoszenia zapasowych magazynków, latarek, multitooli, opatrunków czy “środków łączności”, czyli po ludzku radiostacji i radiotelefonów. Brakuje kieszonek na cywilne EDC, na przykład zamykanych na suwak kieszeni siatkowych, idealnych na drobiazgi, czegoś na notes, na powerbank, smartfon.

Po drugie, pomysł żeby wszystko, co się tylko da skoncentrować w jednej komorze jest w przypadku plecaka EDC delikatnie mówiąc nietrafiony. Każdy z nas ma w swoim codziennym pakiecie rzeczy niezbędnych elementy, do których chciałby mieć szybki dostęp i takie, które można (i należy) schować głęboko żeby nie przeszkadzały, bo przydają się rzadko. Dlatego przydają się różnie kieszenie i kieszonki, przegrody i przegródki. Możliwość ich samodzielnego skonfigurowania byłaby czymś naprawdę fantastycznym, ale konieczność upakowania wszystkiego w jednym miejscu psuje całą koncepcję.

Słowem, w obecnej formie VIS i EDC Pack dobrze nadają się do porządkowania i przenoszenia różnorodnego wyposażenia (świetne etui EDC Insert Medium i Large!), ale zdecydowanie nie do codziennego używania rzeczywistego zestawu every day carry. System VIS planuję przetestować intensywniej i opisać szerzej w oddzielnym materiale.

PODSUMOWANIE: Helikon-Tex EDC Pack

Bardzo interesująca próba realizacji marzenia wielu miłośników filozofii EDC, czyli sprzętu który można samodzielnie skonfigurować dokładnie według swoich potrzeb i oczekiwań. Próba pokazująca, jak trudne jest to tak naprawdę zadanie. Plecak będący bazą takiego modułowego zestawu musi być niedrogi i lekki, bo wszystkie dokładane do niego potem elementy dołożą też wagę no i będą kosztować. To z kolei prowadzi do szeregu kompromisów i maksymalnego uproszczenia, co niestety nie sprawdza się najlepiej.

EDC Pack jest zbyt ubogo wyposażony jak na plecak miejski. Brakuje mu jakiejkolwiek kieszeni na komputer, nie ma żadnej “kieszonki szybkiego dostępu” na najpotrzebniejsze rzeczy, za to ma mocowanie na bukłak, który przydaje się w terenie, ale rzadko bywa elementem EDC… Będący niezbędnym uzupełnieniem tego plecaka system VIS to prawdziwa rewolucja w sprzęcie, jednak został zaprojektowany z myślą o zupełnie innym sprzęcie, niż ten który większość z nas nosi na co dzień.

Pomyślany jako uniwersalny Raider sprawdzi się zdecydowanie lepiej – ale też jest dwa razy droższy.

Skrócona specyfikacja:

Helikon-tex EDC Pack
Pojemność: 21l
Waga: 1,09 kg
Wymiary: 46x31x15 cm
Cena: 206 zł

SPIS TREŚCI (na skróty):
Wstęp, co to jest EDC, jak testowaliśmy? >>
Test Dicota Backpack Active XL >>
Test Helikon-Tex Raider >>
Test Helikon-tex EDC Pack >> [TU JESTEŚ]
Test Thule Paramount 29l >>
Test Thule Subterra 23 >>
Test TNF Kabyte >>
Test TNF Recon >>
Test Victorinox Rolltop laptop Backpack >>
Test Wenger Carbon 17″ Macbook Pro Backpack >>
Podsumowanie, tabela z danymi, Jaki plecak wybrać? >>

Thule Paramount 29l:

Był mroźny, ciemny wieczór gdzieś w dalekiej Szwecji, ale w barze, w którym pracownicy biura projektowego firmy Thule odpoczywali po całym dniu ciężkiej pracy, atmosfera z każdym kubkiem korzennego wina robiła się cieplejsza. Nikt dziś nie pamięta, która była godzina, kiedy ktoś zaproponował zakład o to, komu uda się zaprojektować dziwniejszy plecak. Dość, że mogę wam przedstawić dzieło zwycięzcy: oto Thule Paramount 29l.

Wysoki i szeroki, po załadowaniu ma kształt prostopadłościanu ze spłaszczonym górnym końcem. Co ciekawe, dno ma kształt kwadratu, podczas gdy zapinana na suwak górna ściana komory to raczej półkole – to pozwoli wam wyobrazić sobie formę całego plecaka. Zastanawiacie się, czemu napisałem o zapięciu na zamek błyskawiczny, skoro na zdjęciach widać wyraźnie klapę? Otóż główna komora Paramount 29l jest zapinana na zamek, a następnie dodatkowo przykrywana zapinaną na klamry klapą.

Thule Paramount 29

Taki projekt ma kilka znaczących zalet. Klapa to dodatkowa ochrona zawartości plecaka przed deszczem, utrudnienie dostępu złodziejom do znajdujących się pod spodem przedziałów i kieszeni, a także miejsce na kolejne kieszenie na drobiazgi. Są też oczywiście i wady. Nie tylko złodzieje mają z powodu klapy utrudniony dostęp do zawartości plecaka, a jej waga nie pozostaje obojętna dla wagi całości.

System nośny

Wygodne, starannie profilowane szelki wykonane są w perforowanej pianki pokrytej sztywną siatką, dzięki czemu są wytrzymałe, lekkie i oddychające. Amortyzowany pas piersiowy ma regulowane położenie, jednak jest to regulacja skokowa, do wykonania której potrzeba dwóch rąk i chwili czasu sam na sam z plecakiem. Najlepiej zdjętym.

Plecy zostały zaprojektowane tak, że ich usztywniona pianką część opiera się raczej na środku pleców użytkownika, a nie tak jak w wielu konkurencyjnych konstrukcjach na łopatkach bokach grzbietu. Uważam taką konfigurację za gorszą do noszenia cięższego ładunku, ale ten plecak mimo nominalnie dużej pojemności ewidentnie nie jest do tego przeznaczony, więc problem nie istnieje.

Wielki plus należy się projektantowi Thule Paramount 29l za wykonane z wytrzymałego i w pełni wodoodpornego tworzywa dno plecaka. Jeśli masz taką fantazję, możesz bez obaw postawić go choćby i w błotnistej kałuży. Wszystko co masz w środku będzie bezpieczne, a potem bez problemu i bez śladu pozbędziesz się błota.

Wszyty na górze klapy, tuż przy szelkach uchwyt transportowy z podwójnej taśmy jest wygodny, podobnie jak drugi, umieszczony na lewym boku, umożliwiający noszenie plecaka jak teczki.

Jeśli jeździsz na rowerze po zmroku i chciałbyś być lepiej widoczny, albo po prostu jesteś rozsądnym i odpowiedzialnym pieszym, możesz zamocować na plecaku światło pozycyjne. W Thule Paramount służą do tego ukryte w rozcięciu przedniej kieszeni trzy poprzeczne paski z tworzywa sztucznego. Kiedy z nich nie korzystamy stają się niewidoczne i nie przeszkadzają.

Doskonale przemyślane są też klamry do zapinania klapy: jedna część każdej z nich jest umocowana do materiału niemal na sztywno, co pozwala nie tylko otwierać (to da się zrobić z niemal każdym fastexem), ale także zamykać je jedną ręką. Poza tym, częściowo ukryte pod materiałem klamry wyglądają oryginalnie.

Następny cieszący oko i poprawiający ergonomię drobiazg to zakończenia suwaków na zamkach błyskawicznych. Wszystkie są wyposażone w wykonane z twardego tworzywa sztucznego bardzo wygodne uchwyty o wyrafinowanych kształtach, z wytłoczonym logo firmy… Kto bogatemu zabroni?

Wnętrze

Tu dopiero robi się ciekawie! Komora główna Thule Paramount 29l jest dostępna na dwa sposoby: od góry, przez schowaną pod klapą, zamykaną na zamek mini-klapę, oraz także zaopatrzone w suwak pionowe rozcięcie biegnące z góry na dół przez cały lewy bok plecaka. Dwa sposoby to lepiej, niż jeden, prawda? Prawda, jednak w tym przypadku żaden z nich nie sprawdza się w praktyce. Górne dno komory jest – jak pisałem w pierwszych akapitach – mniejsze niż podstawa plecaka i na dodatek zaokrąglone. Zbyt ciasne, żeby wygodnie wkładać i wyjmować większe, zwłaszcza kanciaste rzeczy. Sytuacje pogarsza fakt, że ostatnie 5-8 centymetrów komory to swego rodzaju miękki komin, który ma przykry zwyczaj zapadać się pod ciężarem swoim i klapy, tym bardziej utrudniając korzystanie. Mało? W środku komory znajduje się wyściełana, usztywniona kieszeń na notebooka lub tablet. Została ona zabezpieczona od góry zapinaną na rzepy patką, operowanie którą w wąskim otworze powoduje, że na usta cisną się słowa, których nie wypada używać w eleganckim towarzystwie.

Na kieszeni naszyta jest jeszcze jedna, mniejsza kieszonka, na mniejszy tablet albo czytnik ebooków. Dostęp przez rozcięcie boczne jest wygodniejszy, ale wciąż daleki od komfortowego. Podłużny otwór jest duży, ale też nie najlepiej nadaje się do pakowania.

Z tyłu, przy plecach, znajduje się jeszcze zamykana na zamek w kształcie litery L (otwarcie obejmuje górę i lewy bok plecaka) komora na laptopa. Tak, kolejna. Jest świetnie zabezpieczona, ale zaskakująco mała. Mimo że Paramount 29l to jeden z najpojemniejszych plecaków w teście, do jego komory na notebooka nie mieści się komputer przenośny z ekranem 15″.

Pozostałe kieszenie sprawiają, że ton wypowiedzi zmienia się diametralnie. Jest ich dużo, są zróżnicowane i wygodne w użyciu. Z przodu na dole jest płaska kieszeń idealna na książkę albo notes, wyżej usztywniona mini-komora idealna na okulary i inne wrażliwe na zgniecenie przedmioty – szeroko otwierana, z dodatkowym podziałem w środku. Za nimi znajduje się duża kieszeń z organizerem (tu zaskakujący minus, nie ma kieszonki na długopis), też pozwalająca na wygodny dostęp do swojej zawartości. Ostatnia, bardzo duża kieszeń znajduje się w klapie i dobrze sprawdza się w roli kieszeni szybkiego dostępu, na wszystko to, co trzeba mieć pod ręką.

PODSUMOWANIE: Thule Paramount 29l

Plecak o jednej z największych w moim teście pojemności, który jednak jest skonstruowany w taki sposób, że może pomieścić mniej, niż wiele teoretycznie mniejszych plecaków. Jego komora główna to ergonomiczny koszmar. Ma dwie kieszenie na laptopa – obie zbyt małe, żeby zmieścił się w nich typowy notebook z ekranem 15″. Jego twórca musiał być podczas projektowania albo szalony, albo zakochany – co w sumie na jedno wychodzi. Szkoda, bo po bardzo dopracowanych kieszeniach czy sprawiających wrażenie gruntownie przemyślanych detalach konstrukcji, takich jak wodoodporne dno, ukryte mocowania na światełka czy nadające się do obsługi jedną ręką klamry widać, że zasadniczo jest też bardzo zdolny.
Czy napisałem, że do tego wszystkiego to najdroższy plecak w zestawieniu, ponad trzy razy droższy od najtańszego i kosztujący o ponad 100 zł więcej, niż następny w kolejności? Jeśli nie, to dlatego że nie chciałem kopać leżącego.

Skrócona specyfikacja:

Thule Paramount 29l
Pojemność: 29l
Waga: 1,08 kg
Wymiary: 51,1x31x26,9 cm
Cena: 649 zł

SPIS TREŚCI (na skróty):
Wstęp, co to jest EDC, jak testowaliśmy? >>
Test Dicota Backpack Active XL >>
Test Helikon-Tex Raider >>
Test Helikon-tex EDC Pack >>
Test Thule Paramount 29l >> [TU JESTEŚ]
Test Thule Subterra 23 >>
Test TNF Kabyte >>
Test TNF Recon >>
Test Victorinox Rolltop laptop Backpack >>
Test Wenger Carbon 17″ Macbook Pro Backpack >>
Podsumowanie, tabela z danymi, Jaki plecak wybrać? >>

Thule Subterra 23l:

Czyż ten plecak nie wygląda pięknie? Prosta, zgrabna bryła bez żadnych udziwnień i odstających kieszeni, która zachowuje kształt nawet wtedy, kiedy plecak jest całkiem pusty. W moje ręce trafiła ciekawa wersja w kolorze burgundowym (a może po prostu ciemnoczerwonym? Nie, niech będzie burgund, to brzmi zdecydowanie lepiej!), która oferuje coś naprawdę wyjątkowego: wyraźnie wyróżnia się z tłumu czarnych i szarych plecaków, jakich pełno na ulicach, a jednocześnie nie jest krzykliwa i nie sprawia problemów z “gryzieniem się” z kolorami kurtek itp. Thule ma też wersje Subterry 23 w kolorze grafitowo-czarnym oraz jadowicie niebieskim – pierwsza w sam raz dla tych, którzy nie chcą się rzucać w oczy, a druga dla tych, co wręcz przeciwnie.

Thule Subterra 23

System nośny

Plecy są proste – dosłownie i w przenośni. Nie ma tu żadnych specjalnych wkładek profilujących  czy specjalnie ukształtowanych kanałów wentylacyjnych, a jedynie dwa podłużne panele wypełnionej pianką siatki 3D mesh, między którymi zostawiono wąską przestrzeń mającą ułatwiać przepływ powietrza. Plecy przecina w poziomie pasek pozwalający założyć plecak na wysunięty uchwyt walizki lotniczej. Znak, że z tym sprzętem się podróżuje. Mimo swojej prostoty – a może właśnie dzięki niej – plecy Subterry 23 są bardzo wygodne, podobnie jak szelki, które z kolei zostały starannie wyprofilowane. Ich kształt nie jest po prostu zwykłym “s”. Kolejne odcinki mają różne krzywizny, najlepiej dopasowane do anatomii noszącego je człowieka. Szelki skonstruowane są z obszytej siatką perforowanej pianki, która nadaje im odpowiednią miękkość i zarazem za zapewnić odprowadzanie wilgoci.

Prostota pokonała funkcjonalność w przypadku pasa piersiowego, który jest co prawda bardzo wygodny i wyposażony w skuteczną amortyzację, ale nie ma płynnej regulacji wysokości. Zmiana położenia paska nie jest bardzo skomplikowana, ale nie ma mowy o wykonaniu jej w marszu. Nie dziwi natomiast brak pasa biodrowego, który w przypadku tak małego plecaka byłby zbędnym obciążeniem – dobrze, że go nie ma.

Detale

Do przenoszenia Subterry 23 kiedy nie jest na plecach służy szeroki, wygodny uchwyt transportowy z podwójnej taśmy, w zupełności wystarczający do zapewnienia komfortu. Bardzo ciekawe są natomiast kieszenie boczne, służące najczęściej do noszenia butelki z piciem albo parasolki. Otóż mają one konstrukcję miechową i zostały one wyposażone we własne zamki błyskawiczne oraz wszyte elementy elastycznej taśmy, przytrzymujące je blisko boku plecaka. Dzięki temu można sprawić że kiedy nie są potrzebne zupełnie nie odstają od bryły komory głównej, za to gdy trzeba bez problemu pomieszczą litrową butelkę wody mineralnej (mowa o średnicy butelki, nie o jej wysokości).

Zastosowane w całym plecaku zamki wszyto odwrotnie, to znaczy że zęby są skierowane do środka, a na zewnątrz widzimy schodzące się taśmy, na których zostały one osadzone. Nie ma to większego znaczenia użytkowego, za to całkiem duże jeśli chodzi o estetykę. Uchwyty suwaków pasują do całości obrazu – łączą metal z tworzywem i mają prosty, ale elegancki kształt. Jak chodzą? W porządku. Nie było tu tej niesamowitej płynności, jaką oferowały zamki Dicoty, ale nie trzeba się było szarpać.

Wnętrze

Pierwsze, co się rzuca w oczy, to oczywiście kolor. Wnętrze Subterry 23 jest jaskrawopomarańczowe, w odcieniu używanym na znakach ostrzegawczych i kamizelkach zwiększających widoczność. To doskonały pomysł. Cokolwiek schowamy do plecaka, będzie świetnie widoczne na tle podszewki, a zaglądając do środka będziemy mieli poczucie, że wszystko tam świeci, co ogromnie ułatwi nam znalezienie tego, czego szukamy. W porównaniu do czarnych czy nawet szarych wnętrz innych plecaków to ogromna wygoda!

W środku znajdziemy dużą, miękko wyściełaną i usztywnioną gąbką kieszeń w sam raz na notebooka (zmieści się każdy z ekranem 13″ i większość 14″), podobnie kusząco miękko-welurową kieszeń w rozmiarze wskazującym, że jej przeznaczeniem jest przenoszenie iPada (w Thule pewnie wiedzą, że są inne tablety, ale raczej nie zawracają sobie nimi głowy) a także kieszonki pasujące rozmiarem do powerbanka, smartfonu lub tabliczki czekolady. Jest też kieszonka na długopis – lub rysik do tabletu i siatkowa kieszeń na wszystko-co-ci-przyjdzie-do-głowy. To od strony pleców. Po drugiej stronie komory jest jeszcze jedna kieszeń z siatki, tym razem większa, zamykana na suwak i zaopatrzona w smyczkę z karabińczykiem do mocowania kluczy. Z praktyki wychodzi, że to nie jest najlepsze miejsce żeby je nosić. Jeśli w komorze głównej jest cokolwiek większego, jak na przykład kurtka czy skoroszyt, sięganie do tej kieszonki po klucze wcale nie jest wygodne i chciałoby się, żeby smyczka znalazła się na przykład w przedniej górnej kieszeni zewnętrznej, o której za chwilę.

Z przodu plecaka znajdziemy płaską, otwieraną na bok kieszeń, w której dobrze mieści się na przykład notatnik czy terminarz (ktoś jeszcze tego używa? Bo ja tak!) a nad nią całkiem pojemna kieszeń szybkiego dostępu, z wyściełanym welurem i częściowo usztywnionym przedziałem na okulary. Okularów nigdy tam nie nosiłem, ale świetnie mieści się tu wszystko to, co warto mieć pod ręką – klucze, portfel, paczka gum do żucia czy słuchawki.

Podsumowanie: Thule Subterra 23l

Bardzo wygodny, bardzo ładny, bardzo funkcjonalny plecak, choć niestety także jeden z najdroższych w naszym teście, zaraz za swoim większym bratem Thule Paramount. Jednak w jego przypadku naprawdę nie będziecie żałować wydanych pieniędzy. Doskonale nadaje się do noszenia po mieście, kiedy nie trzeba zabierać ze sobą zbyt wiele, świetnie sprawdzi się także jako bagaż podręczny w podróży.

Skrócona specyfikacja:

Thule Subterra 23
Pojemność: 23l
Waga: 1 kg
Wymiary: 50x31x22 cm
Cena: 529 zł

znak Chip poleca

SPIS TREŚCI (na skróty):
Wstęp, co to jest EDC, jak testowaliśmy? >>
Test Dicota Backpack Active XL >>
Test Helikon-Tex Raider >>
Test Helikon-tex EDC Pack >>
Test Thule Paramount 29l >>
Test Thule Subterra 23 >> [TU JESTEŚ]
Test TNF Kabyte >>
Test TNF Recon >>
Test Victorinox Rolltop laptop Backpack >>
Test Wenger Carbon 17″ Macbook Pro Backpack >>
Podsumowanie, tabela z danymi, Jaki plecak wybrać? >>

TNF Kabyte:

Nowoczesność w każdym calu, tak można scharakteryzować plecak TNF Kabyte. Jego twórcy podczas projektowania ewidentnie wędrowali myślami gdzieś między stacją ISS, Kawalerią Kosmosu a cyberpunkowymi ulicami Ciągu, NeoTokio lub Chiby, a efektem jest najbardziej futurystyczny plecak z tego zestawienia. Kabyte dostępny jest w wielu kolorach. Ja testowałem wersję z kamuflażem przypominającym odlegle pokrywający mundury żołnierzy Bundeswehry wzór Flectarn – hipsterom spodoba się, bo camo jest teraz modne, miłośnikom EDC, preppersom i survivalowcom, często lubiącym nawiązania militarne też, bo… cóż, nawiązuje do militariów.

Kabyte jest długi i wąski, co po pierwsze nadaje mu unikalny kształt, a po drugie z pewnością spodoba się rowerzystom. Przedni panel (ta część w kamuflaż) został wykonany ze sztywnego materiału laminowanego z tworzywem sztucznym. Dzięki niemu bryła plecaka nie odkształca się nawet, kiedy jest on praktycznie całkiem pusty. Laminowany materiał jest też całkowicie wodoodporny, co jednak może nie wystarczyć, biorąc pod uwagę, że użyto go tylko na jedną ścianę plecaka. Z lewej strony, na boku komory głównej ukrywa się  boczna kieszeń na wodę albo parasolkę. Piszę “ukrywa się”, bo rozcięcie w materiale będące wlotem kieszeni jest tak zgrabnie zamaskowane, że zupełnie nie psuje wyglądu bryły plecaka, nie pozbawiając użytkownika ważnej funkcji. Brawo!

TNF Kabyte

System nośny

Jaki? Oczywiście, futurystyczny! Tłoczone ze sztywnej pianki plecy plecaka są profilowane tak, żeby ich dolna część wygodnie opierała się na górnej części miednicy, a górna na łopatkach, zostawiając po środku przestrzeń na wentylację. Profilowane, s-kształtne szelki są wąskie, odpowiednio do stylu całego plecaka i pokryte dwoma rodzajami materiału tylko dlatego, żeby wyglądało to fajnie. I nie da się ukryć, wygląda. Pas piersiowy jest amortyzowany i zamocowany w sposób pozwalający na płynną regulację jego położenia – znów, dla stylu faktyczne mocowanie jest zakryte dodatkową zaszewką. Pas biodrowy? Nie ma. Bo i nie ma po co.

Plecak jest mniej wygodny, niż by na to wyglądał. Być może ma to związek z faktem, że mam zdecydowanie krótkie plecy, podczas gdy Kabyte, jak już pisałem, jest zdecydowanie dłuższy, niż szerszy, ale nie byłem w stanie znaleźć takiego położenia, w którym mógłbym całkiem o nim zapomnieć. Nie to, żeby było mi niewygodnie – o nie! Jednak nie był to ten poziom komfortu, co w przypadku Subterry 23 czy TNF Reccon. Zanim kupicie, przymierzcie, jak będzie leżał na waszych plecach.

Detale

Czy napisałem, że laminowany materiał oprócz przedniej ściany obejmuje też dno plecaka? Chyba nie, a to ważna informacja, zwłaszcza jesienią i wiosną, kiedy wszędzie jest mokro i czasem można się obawiać o stan zawartości plecaka postawionego na ziemi czy podłodze. W przypadku Kabyte można się tym nie przejmować. Na przedniej-dolnej krawędzi w podwójnym materiale wycięto przepusty pozwalające zamocować światełko do bezpiecznego poruszania się rowerem po zmroku.

Zamek błyskawiczny jest odwrotny, dwubiegowy, a uchwyty suwaków mają kształt oszczędnych, metalowych owali. Doskonale pasują stylem do plecaka, choć mogą czasem nie chcieć dać się złapać dłoni w rękawiczce.

Wnętrze

Komora główna Kabyte otwiera się asymetrycznie – z jednej strony do samej ziemi, z drugiej, mniej-więcej do połowy wysokości – odsłaniając jaskrawopomarańczowe wnętrze. Tak jak pisałem już opisując Thule Subterra 23, taki kolor podszewki plecaka czyni cuda podczas szukania czegokolwiek w środku, skutecznie rozświetlając wnętrze i dodając kontrastu. Duża, obszyta welurem kieszeń służy do przenoszenia tabletu, a naszyte na niej liczne mniejsze kieszonki pozwalają pomieścić całkiem sporo sprzętu w rodzaju powerbanków, ruterów MiFi, chusteczek do nosa czy batonów, a także dwa długopisy. Ciekawostką jest kieszeń na smartfon, wyposażona w specjalny system ułatwiający wyciągnięcie telefonu. Wystarczy pociągnąć za wystający do góry pasek tworzywa ze strzałką, a smartfon wysunie się z kieszeni, gotowy do tego, żeby go wyjąć. Nie wydaje mi się to bardzo potrzebne, nie skorzystałem z tego systemu ani razu poza testami, ale cóż – futurystyka, pamiętacie?

Kieszenie zaczynają się w połowie wysokości, zostawiając dół plecaka na wszystko to, co chcielibyśmy tam zmieścić. Po drugiej stronie komory jest duża kieszeń z siatki, zamykana na zamek błyskawiczny –  doskonała do noszenia pendrive-ów, kabli czy innych drobiazgów.

Z przodu plecaka ukrywa się zamykana na pionowy zamek płaska kieszeń. To właśnie z powodu jej obecności zamek komory głównej sięga do ziemi tylko z jednej strony. Kieszeń mieści notatnik, albo kanapki. Albo i jedno i drugie, ale jak wasze notatki będą całe w maśle to nie mówicie, że was nie ostrzegałem.

Mimo, że Kabyte jest małym plecakiem, znalazło się miejsce na oddzielną komorę na laptopa. Umieszczona z tyłu, otwierana nisko komora skrywa pewną tajemnicę: także tu zamontowano system automatycznie wysuwający komputer po pociągnięciu do góry materiałowej pętli! Znów – działa to całkiem zgrabnie, ale przynajmniej dla mnie okazuje się zupełnie zbędne. Futurystyka!

Podsumowanie: TNF Kabyte

Intrygujący, funkcjonalny i mający swój styl plecak, którego nietypowe proporcje mogą być dla niektórych problemem. Jeśli pasuje do twoich pleców, a ty masz ochotę zakosztować nieco przyszłości, to Kabyte będzie twoim przyjacielem.

Skrócona specyfikacja:

TNF Kabyte
Pojemność: 20l
Waga: 0,83 kg
Wymiary:
Cena: 449 zł

SPIS TREŚCI (na skróty):
Wstęp, co to jest EDC, jak testowaliśmy? >>
Test Dicota Backpack Active XL >>
Test Helikon-Tex Raider >>
Test Helikon-tex EDC Pack >>
Test Thule Paramount 29l >>
Test Thule Subterra 23 >>
Test TNF Kabyte >> [TU JESTEŚ]
Test TNF Recon >>
Test Victorinox Rolltop laptop Backpack >>
Test Wenger Carbon 17″ Macbook Pro Backpack >>
Podsumowanie, tabela z danymi, Jaki plecak wybrać? >>

TNF Recon:

Recon to klasyka TNF, dumny potomek długiej linii plecaków miejsko-turystycznych tej firmy, stanowiący, jak to bywa w takich przypadkach, kulminację ewolucji i kumulację wielu lat doświadczeń, prób, błędów i sukcesów. Szeroki na dole, z lekko zwężającymi się ku górze bokami, dużymi bocznymi kieszeniami  Recon wygląda tak, jak dziesiątki plecaków przed nim. Tylko dużo nowocześniej.

TNF Recon

Recon ma 30l pojemności, jest to więc jeden z dwóch ex equo najpojemniejszych plecaków naszego testu. Co ciekawe, jest też jednym z najlżejszych, jeśli przeliczyć wagę na jednostkę pojemności. Mimo dość niskiej gramatury materiału plecak dość dobrze trzyma kształt także kiedy jest pusty (lub pustawy), ale zdecydowanie najlepiej wygląda, kiedy wypełni się go co najmniej w 2/3. Co ważne, wystarczy trochę ładunku, żeby Recon mógł samodzielnie stać. Nie wiem jak wy, ale ja bardzo lubię, kiedy plecak można postawić, a nie zastanawiać się, o co można go oprzeć na środku lotniskowej hali.

System nośny

Prostota i skuteczność. Na plecach naszyto dwie pionowe poduszki z uformowanej w serię muld, obszytej siatką 3D pianki z zostawionym po środku kanałem wentylacyjnym. Szelki są profilowane, z wyeksponowanymi elementami z gęstej pianki z dużymi otworami, mającymi podobno poprawiać wentylację. Szczerze? Raczej nie poprawiają, a przynajmniej nie w sposób zauważalny, ale za to wyglądają fajnie. Na szelkach naszyte są poprzeczne elastyczne paski z odblaskowym logo TNF – w sam raz do przepuszczenia wężyka od kamelbaka no i oczywiście do tego, żeby pozostawać widocznym na drodze. Pas piersiowy jest wygodnie, płynnie regulowany w szerokim zakresie wysokości, ma wszytą amortyzację, a męska strona klamry fastex na którą jest zapinany została wyposażona dodatkowo w gwizdek. Drobiazg, który może nie przydać się nigdy, a może pomóc odnaleźć się w lesie, albo narobić hałasu w razie nieprzyjemnej sytuacji nocą w ciemnym zaułku.

Ponieważ ten model ma z założenia łączyć miasto i szlak, zastosowanie pasa biodrowego ma sens, chociaż oczywiście przy tym rozmiarze jest on biodrowy tylko z nazwy i nie służy do przenoszenia ciężaru na biodra, tylko stabilizacji ładunku. Jeśli plecak będzie używany tylko w mieście, pas można bez problemu odpiąć i schować do szafy.

Recon jest bardzo wygodny w noszeniu. Trudno powiedzieć, co o tym zadecydowało, jak powstało perfekcyjne połączenie właściwego kształtu i szerokości wszycia szelek, długości pleców itp, ale wyraźnie czułem różnicę nie tylko w porównaniu do wielu plecaków innych marek, ale też do kilku modeli TNF będących konstrukcyjnie bardzo bliskimi krewnymi Recona, takich jak Surge (trzy generacje) czy Borealis.

Detale

Elementem wyróżniającym Recona wśród innych plecaków TNF o podobnej wielkości i przeznaczeniu jest przednia kieszeń z elastycznej siatki. Jest dużo, dużo mniejsza, niż podobny do niej “bobrzy ogon” z Raidera Helikon-Texu. Doskonale nadaje się do tego, żeby wcisnąć tam zwiniętą kurtkę, zapasową czapkę i rękawiczki czy kanapki i baton, jednak próba wykorzystania jej do zamocowania kasku rowerowego  skończy się niepowodzeniem – chyba, że masz bardzo mały kask, albo ogromną determinację.

Na szczycie Recon-a producent naszył szeroki i gruby uchwyt transportowy, wykonany z tego samego materiału co pokrycie plecaka i wypełniony pianką. Można powiedzieć, że w porównaniu do prostych pętli z taśmy zastosowanych w większości pozostałych plecaków, tu mamy uchwyt w wersji de luxe.

Na tym tle uchwyty suwaków wyglądają niemal prymitywnie – kawałek linki przeplecionej przez metalowe ucho, zatopionej w uchwycie z tworzywa nie wygląda szczególnie elegancko, ale bez wątpienia jest skuteczny.

Wnętrze

Komora główna TNF Recon jest przestronna i pojemna, a jej skromne wyposażenie wskazuje na podwójne – miejsko-terenowe – przeznaczenie plecaka. Znajdziemy tu mianowicie naszytą na tylnej ścianie komory obszytą miękkim welurem kieszeń na laptopa, która jednak łatwo może posłużyć także do przenoszenia bukłaka z wodą, o czym świadczy wszyty nad kieszenią pasek, służący do podpinania takiego sprzętu.

Bardzo wygodna jest kieszeń znajdująca się na górze frontowej części plecaka. Jest duża – nie tylko na szerokość i wysokość, ale także w głąb – dzieki czemu bez problemu może pomieścić wszystkie drobiazgi “pierwszej potrzeby”, zostawiając jeszcze sporo miejsca. Dzięki częściowemu usztywnieniu oraz obszyciu welurem, dobrze sprawdzi się też jako kieszeń na okulary, albo inny wrażliwy na podrapanie i zgniecenie sprzęt.

Bardzo dobre wrażenie robi przednia komora, tradycyjnie w plecakach TNF mieszcząca organizer. Są tu trzy obszyte welurowym materiałem kieszenie na wrażliwy sprzęt: duża (ewidentnie na tablet), mniejsza (odpowiednia do noszenia smartfonu) i całkiem mała (jest zbyt wąska na większość telefonów dotykowych, za to może dobrze pomieścić okulary przeciwsłoneczne). Jest zapinana za zamek błyskawiczny, obszerna kieszeń ze smyczą do przypięcia kluczy, idealna na drobiazgi, których bardzo nie chcemy zgubić i kieszonka odpowiednia na powerbank i wreszcie dwie siatkowe kieszonki Są też dwie kieszenie na długopisy lub rysiki, oraz umieszczone nad nimi pętelki z taśmy elastycznej, które mogą posłużyć zarówno do umieszczenia w nich kolejnych pisaków czy świateł chemicznych, jak i do przenoszenia zwiniętych kabli USB.

Co warto pochwalić? Wszystkie te kieszonki są naszyte na tyle wysoko, że na dole komory zostaje sporo miejsca na coś jeszcze. Co mi się nie podoba? Brak na przeciwległej ścianie komory zamykanej na zamek dużej kieszeni z siatki. Nie rozumiem, czemu jej tam nie ma – w prawie wszystkich modelach TNF i wielu plecakach innych firm jest właśnie w tym miejscu. Szanowni projektanci, co wam zawiniła nieszczęsna kieszonka?!

Podsumowanie: TNF Recon

Bez dwóch zdań, dla kogoś kto chce mieć jeden plecak i używać go z powodzeniem zarówno na co dzień w mieście, jak i podczas wyjazdów za miasto i wycieczek w teren, w naszym zestawieniu nie ma lepszej opcji. Jest bardzo wygodny, bardzo pojemny i bardzo lekki jak na swój rozmiar.  Projektantom udało się połączyć funkcje miejskie i terenowe bez chodzenia na kompromisy i konieczności rezygnowania z czegoś ważnego. Gorąco polecam.

Skrócona specyfikacja:

TNF Recon
Pojemność: 30l
Waga: 1,12 kg
Wymiary:
Cena: 399 zł

znak Chip poleca

SPIS TREŚCI (na skróty):
Wstęp, co to jest EDC, jak testowaliśmy? >>
Test Dicota Backpack Active XL >>
Test Helikon-Tex Raider >>
Test Helikon-tex EDC Pack >>
Test Thule Paramount 29l >>
Test Thule Subterra 23 >>
Test TNF Kabyte >>
Test TNF Recon >> [TU JESTEŚ]
Test Victorinox Rolltop laptop Backpack >>
Test Wenger Carbon 17″ Macbook Pro Backpack >>
Podsumowanie, tabela z danymi, Jaki plecak wybrać? >>

Victorinox Rolltop Laptop Backpack

Nie lubię rolltopów. Nie lubię i tyle. Nie dość, że uważam je za ergonomicznie upośledzone, to w dodatku zwyczajnie mi się nie podobają. Nie lubię też plecaków pozbawionych jakiegokolwiek organizera, oraz tych z jednym dużym worem komory głównej pakowanym od góry. Chyba nie muszę w związku z tym opisywać, jakie wrażenie zrobił na mnie Victorinox Rolltop Laptop Backpack, który łączy wszystkie wymienione wyżej cechy.

Być może natomiast zainteresuje was fakt, że po pierwszych dwóch dniach testów całkowicie zmieniłem zdanie, a po tygodniu “Vicek” stał się moim ulubionym plecakiem.

Victorinox Altmond Rolltop Laptop Backpack

Swoim wyglądem i kolorystyką plecak Victorinoxa nawiązuje do klasycznych alpejskich plecaków z końca XIX i początku XX wieku i ten retro-styl okazuje się zaskakująco urzekający i uniwersalny. Bryła plecaka, na pozór prosta, jest w rzeczywistości dość skomplikowana: dół jest nieco głębszy, a góra węższa, dno zostało podcięte w stronę przodu, a boczne ściany delikatnie rozchodzą się na boki od dołu do góry. Skutek jest taki, że główny “wór”  jest zaskakująco ładowny, a plecak wygląda dobrze zarówno kiedy jest całkiem pusty, jak i wypchany po brzegi. Niestety, podcięte dno sprawia, że nie ma mowy o postawieniu plecaka bez oparcia go o coś, a nawet wtedy ma tendencję do osuwania się.

A, byłbym zapomniał: to najlżejszy z testowanych plecaków – waży zaledwie 700 g!

System nośny

Bardzo proste, geometrycznie prostokątne plecy wykonano z formowanej w regularne, wypukłe romby sztywnej pianki. Nie ma tu żadnego profilowania, żadnych kanałów wentylacyjnych, zupełnie nic.

Szelki są cienkie, lekko profilowane, z amortyzowanym pasem piersiowym zamocowanym na szynie pozwalającej na płynną regulację położenia. Ciekawostką jest wyposażenie szelek w paski odciągowe, tak zwane “lifters” – niezbędne do dobrego dopasowania plecaka przy noszeniu ciężkich ładunków, ale zupełnie zbędne w konstrukcji tej wielkości. Obstawiam, że chodziło o podkreślenie górskiego rodowodu Victorinoxa.

Klamra pasa piersiowego ma zintegrowany gwizdek, a prawa sprzączka regulacyjna szelek  ma… otwieracz do butelek. To chyba musi być legenda (żeby nie powiedzieć – kompleks) “wielofunkcyjnego Victorinoxa”. Co ciekawe, obie sprzączki są metalowe, co robi świetne wrażenie.

Mimo dość prostego systemu nośnego, Victorinox Rolltop Laptop Backpack nosi się bardzo wygodnie niezależnie od wielkości i ciężaru ładunku. To jeden z najwygodniejszych plecaków w teście.

Detale

Uchwyt transportowy jest wygodny, ma formę tunelu z taśmy, wypełnionego czymś miękkim, zapewne pianką. Na uchwycie znajduje się wtopiony w materiał napis “Victorinox” i herb Szwajcarii z przejrzystego tworzywa. Ech, te detale!

Zapięcie typu rolltop, na które narzekałem wyżej, w praktyce sprawdza się zaskakująco dobrze. Nie mniej jednak wciąż denerwuje mnie fakt, że zamiast spinać końce zrolowanego “komina” trzeba przypiąć je do boków plecaka. Chociaż rolltop z natury nie nadaje się do obsługi jedną ręką, w tym przypadku do zapinania komory trzeba dodatkowo przenosić uwagę z jednego boku na drugi i odpowiednio ustawiać plecak. Drobiazg, ale w niektórych momentach daje się we znaki.

Na prawym i lewym boku przedniej płaszczyzny komory naszyte są taśmy tworzące rzędy oczek do troczenia ekwipunku, zakończonych na dole pętlami na czekany, które raczej nie będą przydatne w mieście. Chociaż, jeśli zima zaskoczy drogowców, to kto wie, kto wie!
Wraz z plecakiem otrzymujemy zestaw elastycznych linek, które można przepleść pomiędzy oczkami taśm, tworząc siatkę pozwalającą na przytroczenie kurtki lub innego lekkiego przedmiotu – ja zdecydowałem się tego nie robić, ale fajnie, że taka możliwość istnieje.

Wnętrze

Kolejne zaskoczenie. Prosty wór okazał się nie tylko bardzo pojemny, ale też wygodny w pakowaniu i dostępie do ładunku – w dużej mierze dzięki szerokiemu otwarciu rolltop. Wewnątrz komory głównej znajduje się cieniutka, elastyczna kieszeń, która może pomieścić na przykład notatnik A4, a także wszyta asymetrycznie z prawego boku kieszonka na butelkę z piciem, albo parasol. Na plecach komory głównej, nad kieszenią, naszyta jest pętla elastycznej taśmy i sztywny pasek, pozwalające na zawieszenie bukłaka. To też raczej bardziej hołd duchowi alp niż faktyczna funkcja, bo plecak nie ma żadnego przepustu na rurkę…

Tym, co najbardziej zaskoczyło mnie w konstrukcji Victorinoxa był fakt, jak wiele wygodnych, pojemnych kieszeni udało się ukryć w jego pozornie prostej bryle. Kieszeni, których praktycznie nie widać i które nie zmieniają kształtu plecaka!

Pierwsza znajduje się na górze przedniej ściany plecaka. To niewielka kieszonka, w której mieszczą się rzeczy “szybkiego dostępu”. Niestety, nie ma żadnego organizera, więc wizytownik, portfel i gumy do żucia latają sobie luzem z kluczami, szmatką do przecierania ekranu i słuchawkami w pokrowcu. Jak w damskiej torebce.

Druga kieszeń ukrywa się poniżej, jest dostępna przez pionowy zamek błyskawiczny po lewej stronie. Tu mieści się notatnik lub kalendarz (formatu B5), czytnik e-booków, książka.Kolejny schowek – kieszeń na prawym boku plecaka, także z pionowym dostępem przez zamek od strony pleców. Ta jest węższa, nosiłem w niej powerbank, kable i chusteczki jednorazowe.

Ostatnia z kieszeni Victorinoxa otwiera się długim, sięgającym z góry na sam dół zamkiem po prawej stronie pleców. W ten sposób dostajemy się do usztywnionej, bezpiecznej komory na laptopa, w której zmieści się bez problemu każdy notebook z ekranem 13″ oraz większość 14″.

Otwieranie komory laptopa na bok ma swoje wady. Czy może raczej, obnaża wady użytkownika i nie przebacza błędów. Jakich błędów? Na przykład zapomnienia o zapięciu zamka, kiedy komputer jest w środku. Wystarczy wtedy trochę się przechylić i… Zapominalstwo może być kosztowne.

Podsumowanie: Victorinox Rolltop Laptop Backpack

Lekki jak piórko, bardzo wygodny, stylowy i niepowtarzalny. Nie jest ideałem, ale mimo rzeczy, które mi się w nim nie podobają, w praktyce to właśnie jego wybrał bym do noszenia na co dzień po mieście.

Skrócona specyfikacja:

Victorinox Altmond Rolltop laptop Backpack
Pojemność: 18l
Waga: 0,7 kg
Wymiary: 48x29x17 cm
Cena: 450 zł

znak Chip poleca

 

SPIS TREŚCI (na skróty):
Wstęp, co to jest EDC, jak testowaliśmy? >>
Test Dicota Backpack Active XL >>
Test Helikon-Tex Raider >>
Test Helikon-tex EDC Pack >>
Test Thule Paramount 29l >>
Test Thule Subterra 23 >>
Test TNF Kabyte >>
Test TNF Recon >>
Test Victorinox Rolltop laptop Backpack >> [TU JESTEŚ]
Test Wenger Carbon 17″ Macbook Pro Backpack >>
Podsumowanie, tabela z danymi, Jaki plecak wybrać? >>

Wenger Carbon 17 Macbook Pro

Czołg na plecy – tak w skrócie można określić plecak Wenger Carbon 17. Materiał o dużej gramaturze (czyli po ludzku – gruby), liczne usztywnienia i wstawki z gumy lub plastiku sprawiają, że wygląda naprawdę “pancernie”. Z tego samego powodu bryła Wengera pozostaje niewzruszona niezależnie od tego czy w środku jest sprzęt czy tylko powietrze, a jego waga sprawia, iż należy mu się tytuł najcięższego plecaka w zestawieniu. Trzeba jednak oddać mu sprawiedliwość, że jeżeli przeliczymy wagę na objętość ładunku, zacznie to wyglądać dużo, dużo lepiej, bo Carbon 17 ma, tak jak TNF Recon, aż 30l pojemności.

Wenger Carbon 17 Macbook Pro

Plecak Wengera ma bardzo wyraźny styl, styl który z daleka woła “jestem twardzielem i niczego się nie boję”. W sprawianiu takiego wrażenia wspomniane już wstawki z różnych tworzyw, przetłoczenia i usztywnienia czy gęsto tkane materiały doskonale uzupełniają grube, wyeksponowane zamki błyskawiczne z ciężkimi metalowymi uchwytami na suwakach i skonstruowany na bazie stalowej linki uchwyt transportowy. Czerwone i niebieskie akcenty przełamują czerń plecaka i sprawiają, że nie jest nudny. Ten rodzaj estetyki na pewno polubią gracze, ale też młodzi ludzie marzący o przygodzie, która przyjdzie niespodziewanie, ale zastanie ich przygotowanych.

System nośny

System nośny Wengera sprawia wrażenie, jakby twórcy plecaka zaprojektowali go w ostatniej chwili, po tym jak zużyli cały przeznaczony na to czas na dopieszczanie wizerunku supertwardziela. Cztery poduszki z pianki są w porządku i dobrze spełniają swoje zadanie, ale już szelki zaskakują nawet nie prostotą, a wręcz prymitywnością. Nie ma tu żadnego profilowania, a wypełnienie każdej szelki jest poprzecinane w poprzek przeszyciami przytrzymującymi taśmę idącą po wierzchu. Te przeszycia mogą w trakcie użytkowania skupiać naprężenia i prowadzić do tego, że w tych właśnie miejscach wypełniająca szelkę pianka będzie się rozrywać.

Kolejne zaskoczenie – brak pasa piersiowego. To jedyny plecak w teście, który nie ma tego superprzydatnego elementu. Co gorsza, biorąc pod uwagę dużą pojemność Wengera, są duże szanse, że zapakowany plecak będzie ciężki, a wtedy brak połączenia między szelkami znacząco wpłynie na wygodę noszenia bagażu. Wpłynie negatywnie, dodajmy. Wiem, bo sprawdziłem.

Detale

Wenger Carbon 17 ma dwa uchwyty transportowe. Nie pytajcie czemu. Mogę tylko zgadywać, że chodzi o kwestie wyglądu, ale jak było naprawdę wiedzą tylko projektanci. Co ciekawe, trudno wymyślić bardziej różniące się uchwyty. Pierwszy z nich to najprostsze na świecie ucho z pojedynczej taśmy, podczas gdy drugi składa się z przynitowanej do plecaka stalowej linki w koszulce z przejrzystego plastiku ułożonej na taśmie nośnej, z nałożoną na nie rączką z sztywnego, fantazyjnie powycinanego gumopodobnego tworzywa.

Ciekawostka dotycząca szelek: zostały przyszyte do głównej części plecaka za pośrednictwem szerokich taśm elastycznych, których rolą ma być, według projektantów, tłumienie drgań. Nawet nie będę komentował skuteczności tego rozwiązania (no dobrze, skomentuję – to nie działa). W plecaku, który ma nieprofilowane szelki i jest pozbawiony pasa piersiowego taki wynalazek jest po prostu śmieszny.

Duże, solidne zamki są wyposażone w solidne metalowe uchwyty, które sprawdzają się całkiem nieźle. Dobrą robotę jeśli chodzi o wygląd plecaka robią też dodane na końcach wstawki z błękitnego materiału. Uchwyt jednego suwaka jest czerwony, a nie czarny – to bardzo przyjemny akcent stylistyczny i zarazem praktyczna pomoc w bezbłędnym trafianiu do kieszeni szybkiego dostępu.

Wnętrze

Trzydzieści litrów pojemności Wengera Carbon 17 jest podzielone między trzy komory, z których dwie mogłyby kandydować do tytułu komory głównej, bo są bardzo podobnej wielkości. Ta bliższa pleców jest wyposażona w obszerną, usztywnianą kieszeń na laptopa i umieszczoną na przeciwnej ścianie dużą kieszeń siatkową. Przedział laptopowy jest zamykany na przesadnie wielką patkę z rzepami, ogromnie utrudniając dostęp do komputera, zwłaszcza jeśli komora jest wypełniona czymś jeszcze.

Kolejna, środkowa komora ma dwie usztywniane kieszonki w rozmiarze odpowiadającym dużemu smartfonowi lub małemu tabletowi.  Jedna z nich jest zamykana na patkę z rzepem. Naprzeciwko znajduje się siatkowa kieszeń z suwakiem, bardzo przydatna na kable i inne drobiazgi. Następna komora zawiera organizer z przywieszką na klucze, dwoma kieszonkami na długopisy, kieszenią siatkową i kieszonką w rozmiarze smartfona lub power banku, a także sporą kieszenią zapinaną na zamek.

Pomiędzy komorami środkową i przednią jest jeszcze dostępna wyłącznie z zewnątrz kieszonka – ta z czerwonym uchwytem suwaka – nadająca się do noszenia rzeczy, do których potrzebny jest szybki dostęp, jak klucze czy portfel.

Podsumowanie: Wenger Carbon 17 Macbook Pro

Wenger zaskakuje i nie jest to zaskoczenie przyjemne. Plecak jest podzielony na zbyt wiele podobnych komór, więc trudno zapakować coś dużego, przez co jego duża pojemność nie przekłada się na ładowność.  Jakość materiału i wykonanie wnętrza są takie sobie, a system nośny zakrawa na żart. Ostatnim zaskoczeniem był poziom ochrony oferowany przez “pancerny” plecak – przeprowadzony w warunkach bojowych test (5 godzinna podróż przepełnionym pociągiem PKP, na korytarzu) skończył się złamaniem zawiasu w przewożonym notebooku. Natomiast wygląd… O tak, wygląd jest w porządku. Oczywiście dla osób, które lubią ten styl.

Skrócona specyfikacja:

Wenger Carbon 17″ Macbook Pro Backpack
Pojemność: 30l
Waga: 1,5 kg
Wymiary: 50x34x29 cm
Cena: 330 zł

SPIS TREŚCI (na skróty):
Wstęp, co to jest EDC, jak testowaliśmy? >>
Test Dicota Backpack Active XL >>
Test Helikon-Tex Raider >>
Test Helikon-tex EDC Pack >>
Test Thule Paramount 29l >>
Test Thule Subterra 23 >>
Test TNF Kabyte >>
Test TNF Recon >>
Test Victorinox Rolltop laptop Backpack >>
Test Wenger Carbon 17″ Macbook Pro Backpack >> [TU JESTEŚ]
Podsumowanie, tabela z danymi, Jaki plecak wybrać? >>

Jaki plecak wybrać?

Jeśli szukasz wygodnego, trwałego oraz funkcjonalnego plecaka do miasta i jesteś gotów wydać na niego około 500 zł, to szczerze polecam Victorinox Rolltop Laptop Backpack lub Thule Subterra 23l. Obydwa doskonale spełnią swoje zadanie, a decyzję który z nich wybrać możesz spokojnie podjąć na podstawie tego, który lepiej pasuje do twojego stylu.

Jeżeli 20 litrów to dla ciebie za mało lub chciałbyś korzystać z tego samego plecaka także poza miastem, podczas jednodniowych wycieczek czy wypadów w teren, najlepszy będzie dla ciebie TNF Recon, który łączy dużą pojemność z bardzo wygodnym systemem nośnym i trochę bardziej turystycznym charakterem.

Miłośnikom militariów, ASG, survivalu i preppingu polecam Helikon-Tex Raider – ten plecak świetnie sprawdzić się w terenie, zaś w mieście będzie ci przypominał o tym co lubisz. Jeżeli jednak masz zwyczaj nosić ze sobą laptop, będziesz musiał zaopatrzyć się w ochronny pokrowiec lub etui, w którym zapakujesz go do plecaka, bo Raider nie ma przedziału na komputer.

Tabela porównawcza plecaków

ProducentDicotaHelikon-texHelikon-texThule
NazwaBackpack
Active XL
RaiderEDC PackParamount
29 l
Cena252 zł404 zł206 zł649 zł
OCENA3/54/52/52/5
Pojemność:23202129
waga [kg]0,81,461,091,08
waga na 1l pojemności [g]35735237
Wymiary:
wys [mm]505470460511
szer [mm]340310310310
gł [mm]190150150269
kieszeń na laptopa (zabezpieczona)taknienietak
wymiary kieszeni na laptopa
wys [mm]415ndnd364
szer [mm]280ndnd249
kieszeń na tablet (zabezpieczona)taknienietak
przedziały2121
materiałpoliester 840D
i poliester 300D rip-stop
corduracorduranylon

 

ProducentThuleTNFTNFVictorinoxWenger
NazwaSubterra 23KabyteReconAltmond Rolltop laptop BackpackCarbon 17″ Macbook Pro Backpack
Cena529 zł449 zł399 zł450 zł330 zł
OCENA5/54/55/55/52/5
Pojemność:2320301830
waga [kg]10,831,120,71,5
waga na 1l pojemności [g]4342373950
Wymiary:
wys [mm]500480500
szer [mm]310290340
gł [mm]220170290
kieszeń na laptopa (zabezpieczona)taktaktaktaktak
wymiary kieszeni na laptopa
wys [mm]385457450
szer [mm]265279292
kieszeń na tablet (zabezpieczona)taktaktaknienie
przedziały12223
materiałNylon 800DPoliester 900Dnylon 420D, nylon 210D ripstop, Cordurapoliester

 


SPIS TREŚCI (na skróty):

Wstęp, co to jest EDC, jak testowaliśmy? >>
Test Dicota Backpack Active XL >>
Test Helikon-Tex Raider >>
Test Helikon-tex EDC Pack >>
Test Thule Paramount 29l >>
Test Thule Subterra 23 >>
Test TNF Kabyte >>
Test TNF Recon >>
Test Victorinox Rolltop laptop Backpack >>
Test Wenger Carbon 17″ Macbook Pro Backpack >>
Podsumowanie, tabela z danymi, Jaki plecak wybrać? >> [TU JESTEŚ]

Więcej:recenzje