Test BAIC Beijing 7. Chińczyk znalazł sposób na Polaka

Polacy lubią SUV-y. Lubią też dobre wyposażenie, nowoczesny design i atrakcyjną cenę. Wchodzisz do salonu, masz dosłownie to wszystko, jedno po drugim, ale… nie rozpoznajesz marki. Najprawdopoboniej Twoim oczom ukazuje się wtedy BAIC Beijing 7. Główne pytanie owiane sporą dozą wątpliwości jednak brzmi: czy egzotyczny rodowód to dziś jeszcze wada, czy już tylko ciekawostka, a może nawet i powód do dumy? Sprawdziłem, jak bardzo „chińskie” jest to auto i czy warto się nim w ogóle interesować — bo pierwsze wrażenie robi piorunujące, ale co dalej?
Zdjęcia: Arkadiusz Dziermański

Zdjęcia: Arkadiusz Dziermański

BAIC – chiński weteran z ambicjami

Beijing Automotive Industry Corporation (BAIC Group) to jeden z najstarszych i największych producentów samochodów w Chinach, z historią sięgającą 1958 roku. Firma zaczynała od produkcji pojazdów wojskowych i ciężarówek, by z czasem stać się potentatem oferującym szeroką gamę modeli — od kompaktowych sedanów, przez SUV-y, po zaawansowane hybrydy i, oczywiście, elektryki. W portfolio BAIC znajdują się zarówno praktyczne auta miejskie, jak i terenowe maszyny gotowe na trudne warunki. Marka zyskała uznanie dzięki solidnemu wykonaniu, nowoczesnym technologiom i atrakcyjnemu stosunkowi jakości do ceny. Obecnie BAIC to więc dojrzały producent, który coraz śmielej spogląda na Europę.

I właśnie z tego powodu na polskim rynku w 2024 roku zadebiutował BAIC, wprowadzając trzy modele: Beijing 3, Beijing 5 i flagowy, najbardziej dopieszczony ze wszystkich, i jednocześnie główny bohater tego tekstu, czyli Beijing 7. Producent od razu postawił na mocne argumenty: 5-letnią gwarancję (do 100 tys. km), 10-letnią ochronę na perforację nadwozia, 5-letnią gwarancję na powłokę lakierniczą oraz 3-letni program assistance w Polsce i większości krajów Europy. To jasny sygnał, że BAIC chce budować zaufanie wśród europejskich klientów, którzy wciąż podchodzą z rezerwą do chińskich marek. Czy Beijing 7 przekona sceptyków?

Czytaj też: Pierwsza jazda Alpine A290 – prądem w klasyka?

Design BAIC Beijing 7. Elegancja i luksus od razu rzucają się w oczy

Zewnętrzny wygląd Beijing 7 jest świetny. Przepych i luksus od razu rzucają się w oczy i naprawdę dawno nie jeździłem samochodem, za którym tyle osób w Warszawie się oglądało. SUV łączy w sobie elegancję z odważnymi akcentami, które wyróżniają go na tle bardziej konserwatywnych konkurentów. Smukła, opływowa sylwetka z współczynnikiem oporu powietrza Cd 0,34 wygląda naprawdę dobrze. Do tego kupując samochód możemy wybrać dwukolorowe malowanie nadwozia — na przykład perłowy biały, czerwony metalizowany czy niebieski metalizowany w połączeniu z czarnym dachem — nadaje to autu wyrafinowanego charakteru. 19-calowe aluminiowe felgi o trójwymiarowym wzorze i błyszczące czarne akcenty, jak obudowy lusterek, dodają Beijing 7 nuty premium. Sam miałem okazję jeździć białym egzemplarzem, i chociaż jestem zdecydowanie bardziej zwolennikiem czarnych samochodów, to Beijing 7 w bieli prezentuje się naprawdę godnie; głównie za sprawą grilla z przodu.

Przód Beijinga 7 maluje się naprawdę elegancko. Biała, długa maska, na niej srebrny napis Beijing, pod nim listwa świetlna, a jeszcze niżej kosmiczny grill ze sprytnie ukrytą kamerą, który przypomina mi animację na ekranach Tesli przy launch control. Przed odbiorem samochodu, po kilku zdjęciach, całość mi budziła skojarzenia z trypofobią, ale w ogóle się to nie sprawdza w rzeczywistości — grill jest naprawdę hipnotyzujący i wygląda świetnie. W białej wersji szczególnie, bo czarne wstawki rzucają się w oczy; a przy czarnym lakierze naturalnie się trochę gubią.

Czytaj też: Możesz już jeździć samochodem Xiaomi w Europie! Ale jest jeden haczyk…

Reflektory LED z przodu współpracują także z inteligentnym systemem świateł drogowych, automatycznie dostosowującym się do warunków na drodze. Światła do jazdy dziennej w kształcie litery „L” optycznie poszerzają sylwetkę, a dynamiczne kierunkowskazy — czyli detal znany głównie z marek premium — dodają elegancji. Z tyłu wyróżnia się szeroka listwa LED z podświetlaną nazwą „Beijing”, która ciągnie się przez całą klapę bagażnika, oraz podwójne atrapy wydechów w zderzaku, które wzmacniają sportowy wizerunek.

20-centymetrowy prześwit dodatkowo sprawia, że Beijing 7 nie boi się lekkiego terenu czy wyboistych dróg, chociaż nie zabrałbym tego samochodu na off-road. W kwestii designu zewnętrznego świetnym detalem są także chowane klamki, które wysuwają się automatycznie po zbliżeniu się do auta z kluczykiem (wtedy też automatycznie rozkładają się lusterka). To również jest kojarzone z dużo droższymi samochodami, a i też od razu rzuca się w oczy — pod względem efektowności tutaj nie ma na co narzekać, a jeszcze nie przeszliśmy do środka, gdzie tego typu rzeczy jest więcej. Ogólnie całość wygląda spójnie i nowocześnie i zwyczajnie jest magnesem dla oczu.

Czytaj też: Chery Tiggo 8 PHEV wjeżdża na polski rynek. Hybryda z zasięgiem 1100 km i miejscem dla 7 osób

Wymiary Beijing 7 to 4745 mm długości, 1892 mm szerokości i 1715 mm wysokości. Lokują go wśród większych przedstawicieli klasy średniej i faktycznie czuć rozmiar, siedząc w tym samochodzie. Rozstaw osi wynoszący 2800 mm zapewnia przestronność wnętrza, a masa własna 1650 kg i dopuszczalna masa całkowita 2095 kg gwarantują stabilność na drodze, co jest sporą zaletą. Nawet przy gorszych warunkach pogodowych i szybszej prędkości, Beijing 7 wydaje się niewzruszony. 

Wnętrze BAIC Beijing 7. W tym aucie chce się siedzieć!

Po zajęciu miejsca w kabinie Beijing 7 naprawdę trudno nie poczuć się jak w aucie z wyższej półki. Wnętrze jest przestronne, wykończone materiałami wysokiej jakości — od miękkiej tapicerki po detale z matowego aluminium i podświetlenie ambientowe, które nadaje kabinie ciepłą atmosferę. Dostępne mamy dwa warianty kolorystyczne — czarny dla wersji Luxury i brązowy dla Luxury Plus — co pozwala dopasować także środek do własnych preferencji. Samochód robi bardzo pozytywne wrażenie również po tym, jak do niego wsiądziemy.

Czytaj też: Samochody elektryczne dla Polaków. Pokazali twarde dane programu NaszEAuto

Jak mówimy o chińskim samochodzie, to wiadome jest to, że będzie dużo ekranów — i Beijing 7 tutaj także dowozi. Centralnym elementem deski rozdzielczej jest trio ekranów: 7-calowy cyfrowy zestaw wskaźników, 12,3-calowy centralny ekran dotykowy i dodatkowy 7-calowy panel do obsługi klimatyzacji, wszystkie osadzone pod przyciemnioną taflą szkła. Wygląda to świetnie, ale… no właśnie, tutaj pojawia się pierwszy solidny zgrzyt. Chociaż podział ekranów na dwa, z czego ten drugi pozwala nam na sterowanie klimatyzacją, masażem, wentylacją i podgrzewaniem siedzeń (wszystkich czterech!) czy zarządzanie fotelem pasażera wraz z elektrycznie rozkładanym podnóżkiem, to świetny pomysł, to ich działanie… cóż, pozostawia wiele do życzenia. Ale do tego wrócimy za moment.

Na razie skupmy się na wnętrzu, które niewątpliwie jest mocną stroną tego samochodu. Fotele to prawdziwa perełka Beijing 7. Są nie tylko wygodne, ale też bogato wyposażone — jak wspominałem, wszystkie cztery fotele oferują podgrzewanie, wentylację, funkcję masażu i szeroki zakres regulacji. Przedni fotel pasażera ma nawet regulowane podparcie łydek, co jest rzadkością w tej klasie cenowej i kojarzy się z limuzynami wyższej klasy. Tylna kanapa jest równie komfortowa, oferując przestrzeń na nogi porównywalną z większymi SUV-ami, a panoramiczny dach o powierzchni 1,12 m² potęguje poczucie przestronności. Dach zamyka się automatycznie w razie deszczu, co jest praktycznym dodatkiem. 

Praktyczność to kolejny mocny punkt — auto jest ogromne, ale mamy tego naturalne benefity. Bagażnik oferuje 410-450 litrów pojemności, którą można powiększyć, składając tylną kanapę w proporcjach 60:40. Niski próg załadunku ułatwia pakowanie, a dodatkowe udogodnienia, jak uchwyty na zakupy, gniazdo 12V/120W czy dojazdowe koło zapasowe w standardzie, to miły dodatek, szczególnie w tej cenie.

W kabinie znajdziemy aż 28 schowków, w tym miejsce na parasol w drzwiach, schowek na okulary w podsufitce czy spory podłokietnik (według producenta mieści nawet siedem butelek wody). Ładowarka indukcyjna pod konsolą środkową to teraz już coraz powszechniejsza sprawa, ale jak ona działa, wszyscy wiemy. Telefon podczas ładowania nie jest chłodzony.

Czytaj też: Test BMW 220 Gran Coupe – oszczędne i z napędem na przód. Czy to ma sens?

Beijing 7 w środku jest niewiarygodnie wręcz wygodny. Wszyscy pasażerowie mogą mieć jednocześnie wentylowane lub podgrzewane siedzenia z włączonym masażem, a osoby siedzące z tyłu nie potrzebują interwencji kierowcy — wystarczy, że rozłożą podłokietnik ze środkowego siedzenia, który jest konsolą sterującą tym wszystkim. Pasażer z przodu może się dosłownie położyć, wliczając w to rozkładany podnóżek, i wygodnie spać, jednocześnie się ochładzając lub podgrzewając i masując. To samochód, który idealnie wpisuje się w chińską myśl motoryzacyjną — chcesz być nim wożony, ale czy chcesz kogoś nim wozić? O tym jeszcze podywaguję.

Technologie. Chiny na Europę, a nie Chiny na Chiny

Warto pamiętać, że samochody, które Chiny produkują do nas, są całkowicie inne, niż te, które produkują do siebie. Beijing 7 jest tego doskonałym przykładem. Pierwszym poważnym problemem jest to, że — mimo tego, że wszystko obsługujemy z ekranów dotykowych — te absolutnie nie są płynne i korzystanie z nich nie należy do najprzyjemniejszych. Animacje wyglądają, jakby odświeżały się w 10 Hz, a często na przetworzenie tego, co właśnie kliknęliśmy, musimy poczekać kilka dobrych sekund. To po prostu nie działa dobrze i nawet europejskie marki, które nie słyną z solidnego systemu i dobrych ekranów, wypadają tutaj lepiej. Niestety.

Czytaj też: Volvo udowadnia, że nawet zwykłe pasy bezpieczeństwa w samochodzie mogą być inteligentne

Na domiar złego, co może być absolutnie kluczowe dla większości Europejczyków, nie ma tutaj bezproblemowego wsparcia dla Apple CarPlay czy Android Auto. Fakt, widziałem w Internecie, że da się jakoś to zrobić, ale szczerze mówiąc, 20-minutowy zagraniczny poradnik z wcale nie stuprocentową pewnością, że misja zakończy się sukcesem, skutecznie demotywuje do próbowania. I tu nie powinno być żadnego próbowania, to po prostu powinno działać. Na swoim iPhonie musiałem specjalnie zainstalować aplikację CarbitLink, która pozwoliła po zeskanowaniu kodu QR z samochodu połączyć się jakkolwiek z autem. Z tego miejsca mogłem rozpocząć screen sharing z iPhone’a na wyświetlacz w samochodzie — ale on dosłownie łapie taką orientację, w jakiej jest telefon.

Da się więc korzystać z Google czy Apple Maps w Beijingu, ale trzeba utrzymywać telefon w pozycji poziomej, co podczas jazdy nie zawsze jest takie proste; właściwie to w ogóle nie jest proste, a co dopiero intuicyjne. Do tego, z jakiegoś powodu, kiedy duplikujemy ekran smartfona na główny wyświetlacz Beijinga, to nie możemy puszczać muzyki z telefonu — multimedia nie są wtedy obsługiwane. Irytujące, mało intuicyjne, więc w konsekwencji jeździłem z nawigacją na zegarku, co również nie jest najbardziej wygodne czy bezpieczne. Szkoda, że tak to wygląda, i tutaj to definitywnie pole do poprawy.

Czytaj też: 18 sekund do pełnego naładowania akumulatora. Brytyjczycy dokonali niemożliwego

W tym miejscu warto też wspomnieć o samym nagłośnieniu. Producent deklaruje, że wyciszenie kabiny jest doskonałe. Nie zgodzę się z tym — jest co najwyżej przeciętne, a na autostradzie przy 140 km/h trudno mówić o komforcie. W takiej sytuacji wiele są w stanie wyratować dobre głośniki, bo szum trasy można z przyjemnością wytłumić muzyką… ale nie w tym przypadku. Pokusiłbym się o stwierdzenie, że Beijing 7 ma jedno z najgorszych nagłośnień, z jakimi miałem do czynienia. To po prostu nie brzmi jak jest cicho, a jak jest głośno, to wszystko zaczyna pierdzieć. W trasie nie ma mowy o słuchaniu podcastu czy audiobooka, a z muzyką wcale nie jest lepiej; domyślacie się więc już zapewne, jak się rozmawia przez głośnomówiący.

Dodam jeszcze, że chociaż absolutnie nie przeszkadza mi sterowanie wszystkim z wyświetlacza (abstrahując od jego jakości w Beijingu 7), tak lubię, jak przyciski działają tak, jak powinny, kiedy już są. Tutaj tempomatem zarządzamy dodatkową manetką po lewej stronie (jak na przykład w Audi), jednak z przycisków na kierownicy nadal czasem korzystamy… a te są tragiczne. Właściwie cała kierownica pokryta jest plastikiem i wszędzie możemy go wcisnąć — ale żeby osiągnąć zamierzony cel, musimy palcem idealnie wycelować w nadrukowaną ikonkę. Przez to trudno się chociażby przełącza piosenkę na kolejną bez spojrzenia się na kierownicę, co nie jest najwygodniejszą rzeczą na świecie.

Czytaj też: Ubezpieczyciele z dostępem do rejestru zastrzeżeń PESEL. Mają ukrócić nielegalne polisy OC

Wracając jednak do pozytywów. System kamer 360 stopni zapewnia doskonałą widoczność, a obraz wyświetlany na centralnym ekranie jest ostry i czytelny. Inteligentne systemy bezpieczeństwa, takie jak adaptacyjny tempomat (IACC), system ostrzegania przed kolizją (FCW), automatyczne hamowanie awaryjne (AEB), asystent utrzymania pasa ruchu (ELKA) czy asystent jazdy w korku (TJA), działają precyzyjnie i sprawiają, że jazda jest bezpieczna i komfortowa. Czujniki martwego pola (BSD) i system wykrywania poruszających się obiektów (MOD) pomagają unikać kolizji w trudniejszych sytuacjach i generalnie na tempomacie ten samochód naprawdę jedzie sam. Komfort jazdy jest porównywalny do tego z BMW, a to spory komplement. Nie ma się tutaj do czego przyczepić i pod tym względem jest to chińska, popisowa jakość.

Nie można zapomnieć o asystencie automatycznego parkowania (APA), który nie jest jak ten w Renault czy Mitsubishi, a bardziej jak we wspomnianym już BMW czy Tesli. Samochód po znalezieniu miejsca parkingowego nie tylko kręci kierownicą i podpowiada, jaki bieg wrzucić, ale po prostu sam parkuje. Kierowca nie musi robić dosłownie nic. Działanie adaptacyjnego tempomatu oraz asystent parkowania sprawia, że poruszanie się autem przy wykorzystaniu tych udogodnień jest niesamowicie przyjemne.

Czytaj też: Test Renault Rafale hyper hybrid E-Tech 4×4 300 KM plug in – w tej wersji przyśpieszenie pasuje do wyglądu

Z pozostałych rzeczy — ciekawym dodatkiem jest generator jonów ujemnych, który jonizuje powietrze w kabinie, eliminując kurz, alergeny i roztocza. Czujnik jakości powietrza (AQS) automatycznie reguluje wentylację, by utrzymać wysoką jakość powietrza w kabinie. Podświetlenie ambientowe na desce rozdzielczej tworzy przyjemną atmosferę, a jego kolor możemy wybrać sami lub nawet włączyć różne płynne przejścia. Fajny bajer, chociaż szkoda, że nie ma podświetlenia ambientowego także na drzwiach. Jeśli chodzi zaś o bezpieczeństwo, to Beijing 7 zdobył 5 gwiazdek w testach C-NCAP z oceną 88,5%, co potwierdza jego solidność w tym zakresie.

Silnik i napęd. Stanardowe chińskie auto spalinowe

Sercem Beijing 7 jest 1,5-litrowy, czterocylindrowy silnik benzynowy z turbodoładowaniem, generujący 177 KM i maksymalny moment obrotowy 305 Nm w szerokim zakresie 1500–4250 obr./min. Jednostka, opracowana we współpracy z niemieckimi inżynierami (jak zaznacza producent), wykorzystuje turbosprężarkę o zmiennej geometrii (VGT), która poprawia reakcję na gaz o 43% przy niskich obrotach, co przekłada się na elastyczność w mieście i na trasie. Napęd przenoszony jest na przednie koła za pośrednictwem 7-biegowej, dwusprzęgłowej skrzyni DCT (DCT380), która działa płynnie, szybko i przyczynia się do obniżenia zużycia paliwa.

Jeśli chodzi o zawieszenie, to z przodu mamy kolumny McPherson, z tyłu niezależne wielowahaczowe. Beijing 7 ma także trzy tryby jazdy (Standard, Sport, ECO) pozwalają dostosować charakterystykę układu kierowniczego i napędu do aktualnych preferencji kierowcy. Przy masie własnej 1650 kg i maksymalnej prędkości 180 km/h, Beijing 7 nie jest sportowym demonem, ale oferuje wystarczającą dynamikę do sprawnego wyprzedzania i komfortowej jazdy na autostradzie. Do tego mamy hamulce tarczowe (z przodu wentylowane) i 19-calowe opony 235/55 R19.

Czytaj też: Chery nokautuje zapowiedziami gwarancji. A podobno chińskiego auta nie naprawisz

Jazda i spalanie. Bez fajerwerków, ale…!

Wspomniałem o tym, że Beijing 7 prowadzi się świetnie z włączonym tempomatem i asystentami — nie kłamałem. Jeśli chodzi jednak o standardowe prowadzenie samochodu, to jest… różnie. Męczyłem się trochę z tym samochodem w Warszawie, czemu nie pomagał fakt, że musiałem zerkać na nadgarstek lub telefon po nawigację. Przez cały czas miałem jednak nieodparte wrażenie, że ten samochód bardzo „pływa” i nie czułem, jakbym miał dostateczną kontrolę jako kierowca. I nie chodzi o to, że jest to duży samochód — nie boję się potężnych samochodów, takie zresztą bardzo lubię, ale jeżdżąc Land Cruiserem czy Jaecoo J7 czułem się dużo pewniej. Coś tutaj najzwyczajniej w świecie nie grało i bez pomocy asystentów, jadąc na przykład w godzinach szczytu przez Aleje Jerozolimskie, czułem się zaskakująco niepewnie.

To łatwo da się skorygować, po prostu ruszając niższą manetką z lewej strony kierownicy, ale warto mieć to na uwadze. Przez to właśnie też doszedłem do wniosku, że idealnie ten samochód wpisuje się w chińską myśl motoryzacyjną — bo jako pasażer czujesz się bajecznie, odpoczywasz i masujesz plecy, nie martwiąc się tym, co robi kierowca. Ale jako kierowca, w zakorkowanej Warszawie… cóż, lepiej tym być wożonym, niż samemu tym jeździć. Ale jeszcze raz chcę zaznaczyć, że systemy wspomagające kierowcę sporo tutaj ratują.

Czytaj też: Serbska technologia Edge574 może zawstydzić Teslę. Koniec problemów z zasięgiem w autach elektrycznych?

Jeśli chodzi o spalanie, to Beijing 7 nie należy do najbardziej ekologicznych samochodów. W mieście spalanie wahało się między 8,6 a 10 litrów na 100 km, za to w trasie — 7,8 – 8,2 l/100 km. Nie jest to wynik fenomenalny, ale zdecydowanie lepszy od chociażby wymienionego Jaecoo J7, który jest raczej dobrym porównaniem; i tu i tu mamy do czynienia z potężnym chińskim samochodem. Nie jest źle, ale szału też nie ma — przydałoby się jakieś elektryczne wsparcie, chociaż naturalnie wpłynęłoby to na cenę.

Ale skoro już mowa o cenie i oszczędzaniu, to jak napisałem w tytule, Chińczyk znalazł sposób na Polaka. Mianowicie, przy zakupie Beijinga 7 u dealera, możliwa jest fabryczna instalacja LPG. Cena instalacji wraz z montażem zaczyna się od 6199 zł, a po niej nadal zachowujemy gwarancję na samochód. Dealer na swojej stronie informuje, że lepiej zamówić instalację gazową wraz z nowym samochodem, ale można też po wyjeździe z salonu. 

Czytaj też: Nowy silnik od giganta. 12-cylindrowe monstrum trafi tam, gdzie się nie spodziewasz

A teraz sobie wyobraźcie scenę: jesteście kierowcą na weselach (a Beijing 7 spokojnie nadaje się na samochód dla pary młodej, bo jak już wspominałem, wygląda obłędnie), wieziecie młodą parę, która z tyłu się wentyluje i masuje, z przodu na podświetleniu ambientowym płynnie przechodzą wszystkie kolory z efektem oddychania, a Wy, jak gdyby nigdy nic, zajeżdżacie na stację zatankować LPG. Abstrakcja, która jednak jest jak najbardziej realna. I całkiem mnie taka wizja bawi, ale też całkiem mi się podoba.

Cena Beijinga 7. Premium za orzeszki

Przejdźmy więc do tego, do czego odwoływałem się wielokrotnie przez cały tekst. BAIC Beijing 7 jest dostępny w dwóch wersjach wyposażenia: Luxury i Luxury Plus. Ceny startują od około 160 tys. zł za wersję Luxury, co czyni Beijing 7 atrakcyjną alternatywą dla konkurentów, takich jak Hyundai Tucson czy Kia Sportage, które potrafią być nawet droższe. Trudno mi tego również nie porównać do Seata Ibizy w limitowanej edycji na 40. urodziny, którym niedawno jeździłem i który kosztuje około 130 tys zł, jednocześnie nie oferując ani adaptacyjnego tempomatu, ani martwych stref, o masażu, asystencie parkowania i całej reszcie nawet nie wspominając.

Czytaj też: Pierwsza jazda BYD Dolphin Surf. Nadjechał pogromca Dacii Spring

I to za 160 tysięcy nie dostajemy jakiejś biednej wersji bez wszystkich tych bajerów, bo w standardzie dostajemy panoramiczny dach, zaawansowane systemy bezpieczeństwa, trójstrefową klimatyzację, fotele z masażem i wentylacją czy system kamer 360 stopni. Wersja Luxury Plus dodaje bowiem brązową tapicerkę i dodatkowe opcje personalizacji. W tej cenie trudno znaleźć jakikolwiek powód do narzekania — właściwie tylko poza bezproblemowym wsparciem CarPlaya i Android Auto. Ale cena Beijinga 7 do dziś powala mnie na kolana. 

BAIC Beijing 7. Najbardziej efektowne auto w swojej cenie

BAIC Beijing 7 to SUV, który pokazuje, że chińska motoryzacja nie tylko dogoniła Europę, ale w wielu aspektach ją wyprzedza. Przestronne, luksusowe wnętrze, zaawansowane technologie i solidne osiągi w połączeniu z konkurencyjną ceną sprawiają, że Beijing 7 jest poważnym graczem w segmencie średnich SUV-ów. Czy przekona polskich kierowców? To zależy od ich otwartości na nową markę, ale jedno jest pewne — BAIC ma czym kusić, oferując jakość premium bez wygórowanej ceny. To auto, które warto wziąć pod uwagę, szukając wszechstronnego SUV-a na miarę 2025 roku. I chociaż jest kilka niedociągnięć, to w tych pieniądzach… naprawdę nie znajdziecie bardziej luksusowego, ekscentrycznego samochodu.